Odwołanie od wyników matury
Jest nadzieja, że ustalony przez egzaminatorów wynik matury nie będzie ostateczny. Maturzysta będzie mógł się od niego odwołać do niezależnej komisji ekspertów. Dzisiaj w tej sprawie mieli rozmawiać Mirosław Sanek, szef gabinetu politycznego minister edukacji Anny Zalewskiej, oraz Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej (info tutaj).
Na razie maturzysta niewiele może. Jeśli podejrzewa, że praca została źle oceniona, składa wniosek o prawo do wglądu. Dostaje zgodę, ogląda swój test, notuje spostrzeżenia, a następnie – o ile uzna za stosowne – składa podanie o ponowne sprawdzenie pracy. Dyrektor Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej uwzględnia tę prośbę albo nie. I na tym koniec. Decyzja OKE jest ostateczna. Nie można jej nawet zaskarżyć do sądu. I właśnie o tym mieli dzisiaj rozmawiać Sanek ze Smolikiem.
Całym sercem popieram prawo do zaskarżania wyników matury. Niech decyzja OKE nie będzie ostateczna. Niech maturzysta ma prawo walczyć o własne racje. Popieram pomysł MEN, aby powołać niezależną komisję ekspertów, ponieważ każdy sposób walki z bezrobociem jest dobry. Jestem pewien, że odwołań od wyników matury będzie tyle, że roboty wystarczy dla wszystkich bezrobotnych nauczycieli. Ktoś przecież będzie musiał te odwołania rozpatrywać. A będą ich co roku setki tysięcy (pesymistyczna wersja), a może nawet miliony (optymistyczna).
Wystarczy na lekcjach odrobinę podkręcić młodzież, aby nie ustawała w pieniactwie, a bezrobocie w oświacie mamy z głowy. Z tym podkręcaniem uczniów jednak bym nie przesadzał, bo odwołań będzie tyle, że nie damy rady sprawdzić nawet na trzy etaty. A jak już w końcu sprawdzimy, to nie będzie w kraju pieniędzy, aby nam za to zapłacić. Dlatego proponuję, aby minister edukacji zleciła opracowanie symulacji, jakie ta zmiana w prawie wywoła skutki. Biorąc rzecz na chłopski rozum, będzie goło i wesoło.
Komentarze
Ponieważ Konstytucja i Państwo od dzisiaj w ogóle nie funkcjonuje, to myślę, że polskim maturzystom otwarła się droga do kwestionowania wyników matury nawet Trybunałem Europejskim i Trybunałem w Hadze. Jak to nie da rady lub życia nie starczy to pozostaje zawsze Sąd Ostateczny.
@Gospodarz
Jest na to znany w cywilizowanych krajach sposób – za ponowne sprawdzenie się płaci – albo bezpośrednio albo w formie kaucji, która przepada jeśli odwołanie jest bezzasadne … 😉
Jednym z głupszych pomysłow oszczędzania na zewnętrznej maturze zrezygnowanie z weryfikowania prac egzaminatora w trakcie sprawdzania- teraz weryfikator sprawa tylko kilka prac, resztę- tylko egzaminator- w ponieważ wiem, ile wyłapywało się pomyłek (bo to jednak człowiek sprawdza,może się pomylić).
Teraz weryfikator jest głownie egzaminatorem i sprawdza tylko parę prac egzaminatorom , którymi „się opiekuje”.
Pan Chętkowski szybko łapie wiatr w żagle.
Dopiero co pieniaczom, wsadzającym kij w szprychy dobrej zmiany, nowa władza zablokowała pieniaczy Trybunał Konstytucyjny (jakaż to była synekurka dla bezrobotnych prawników, służących na dwóch łapkach siłom odwołującym się od nadchodzących zmian), a już Wychowawca Młodzieży spieszy z lekcją wychowania obywatelskiego.
Tak, smarkate pieniacze.
Tak, podnoszący drugiego sortu łapki na niezawisłość sądów belferskich, a więc Ostatecznych!
Doigraliście się, za krzywdę i pohańbienie belferskie społeczne!
Jest na szczęście (i na Nowy Rok Posad) stary, dobry belferblog, który wam wychowawczo te łapki obetnie.
Na razie ostrzem satyra (oj, chyba miało być: satyry), ale dyscyplina w służbie Narodu i wyroków nauczycielskich już do szkół wraca.
A od belferbloga bezrobocie, po ostatnich afirmatywnych wpisach się faktycznie – oddala… 😉
Jezu, zachowaj nas od edukacji.
„Jest nadzieja, że ustalony przez egzaminatorów wynik…….. odwołać do niezależnej komisji ekspertów.”
A sędzią ostatecznym będzie Prezes wszystkich Prezesów.
Nie wiem czy tekst Gospodarza to ironia, czy Gospodarz poczuł :”świeży powiew” i podlizuje sie Prezesowi wszystkich Prezesów.
Pozdrawiam
Andrzej gorszego sortu oraz ukryta opcja niemiecka.
A po co matura, dla pisich podstawówka wystarczy, latwiej takimi manipulować.
Oto co wyczyniaja pisi w ramach „dobrej zmiany”:
http://biznes.pl/magazyny/edukacja/nabor-do-programu-studia-dla-wybitnych-zawieszony/mql2hk
@Anna 28 grudnia o godz. 20:58 246810
„Jednym z głupszych pomysłow oszczędzania na zewnętrznej maturze zrezygnowanie z weryfikowania prac egzaminatora w trakcie sprawdzania- teraz weryfikator sprawa tylko kilka prac, resztę- tylko egzaminator- w ponieważ wiem, ile wyłapywało się pomyłek (bo to jednak człowiek sprawdza,może się pomylić).”
Kubuś Puchatek był mądrzejszy. Miód z baryłeczki wyjadał do spodu. W końcu ten, który baryłeczkę wypełniał miodem mógł się pomylić i na samym dnie dać ser.
Bardzo podoba mi się pomysł 100% kontroli jakości.
Ja bym też stuprocentowo weryfikował weryfikatorów.
Oraz weryfikatorów weryfikatorów.
I tak dalej, do ostatniego Ziemianina.
Bo to jednak człowiek sprawdza, może się pomylić.
Dobra, odpadam, nawalanka polityczna musi być wszędzie. Smutne.
@ andrzej52, 28 grudnia o godz. 21:45
„Nie wiem czy tekst Gospodarza to ironia…”
–
I bardzo słusznie, Andrzeju, że nie wiesz, bo tu nie wiedza ale inteligencja emocjonalna „jest czynna”, a więc i potrzebna.
Podpowiem: chodzi o zew niewolności, o głos pokory wobec Pana (np. na początek Pana Nauczyciela).
Przecież dziatki czytają, a blog edukacyjny… to musi być na czasie 😉
Pozdrawiam z analogicznego z twoim sektora 😉
@ Anna
–
Owszem, polityka to rzeczy, które robimy patrząc na nie.
A to, na co patrzymy, aby wiedzieć co robić, to nauczyciel.
Najlepsza rada wychowawcza: nie patrzeć, aby być patrzanym.
I to już jest wyższa szkoła… jazdy polskiej, np. na belferblogu 😉
😉
Generalnie uważam instytucję odwołania się od „sądu” nauczycielskiego do „sądu” wyższej instancji za potrzebną i słuszną oraz naturalną w przyzwoitym państwie prawa. Oczywiście dużo zależy od sposobu realizacji oraz od specyfiki samych matur. Niestety te tematy są dla mnie już zbyt odległe i nie wiem specjalnie jak w praktyce matury przebiegają. W systemach testowych, mocno ustandaryzowanych trudno znaleźć pole do interpretacji wyników, chociaż same testy mogą być kwestionowane z powodu błędnych pytań. Natomiast w systemach bardziej swobodnych a przez to też uznaniowych postępowanie wieloinstancyjne wydaje się być dużo bardziej zasadne.
@ snakeinweb
Można na sprawę spojrzeć naukowo i nie trzeba wielkiej wiedzy czy przenikliwości, aby rozwiązać zagadkę (wybujałej czy wyuczonej empirycznie) społecznej potrzeby kontroli pracy nauczycieli.
Ta potrzeba to zdrowa reakcja na szkołę polską publiczną funkcjonującą na prawach małpiego gaju, gdzie normy i procedury cywilizacyjne stają się swą karykaturą.
Konia, jaki jest, można, bez końskich okularów belferbloga a za to szkiełkiem i okiem, obejrzeć np. tutaj:
„Nie ufają ludziom ani szkole. Badania wśród polskich uczniów…Co piąty uczeń twierdzi, że nauczyciele wypowiadają się o swoich uczniach w sposób obraźliwy, ośmieszają ich przy innych…Próby wychowywania oparte na zawstydzaniu są dla uczniów destrukcyjne [stwierdza] Dr Kaczan, współautor badania…Dlatego po badaniu powstał poradnik dla nauczycieli ze scenariuszami lekcji dotyczącymi m.in. … moralności„.
Ten ostatni rezultat badań jest mocno spóźniony, lekcje moralności nauczycieli są upowszechniane uczniom i społeczeństwu od dawna.
Na przykład w zawstydzających tekstach belferbloga.
I jeszcze link do źródła cytatów badawczych zamieszczonego w GW (tu: ‚http://bit.ly/1ZySSbN)
Post jest glupi, a mozliwosc odwolania od zle sprawdzonej matury jest potrzebna. Wyniki matury sa podstawa przyjmowania na studia, wiec zla ocena moze zniszczysc czlowiekowi kariere.
@Gekko
Na te badania można spojrzeć również pozytywnie. W kraju, w którym sfera publiczna jest zdominowana przez barbarzyństwo, dzikość, wręcz terroryzm intelektualny i psychologiczny szkołę, w której tylko 1/5 uczniów odczuwa w szkole to zdziczenie można nazwać oazą normalności, wzajemnego respektu i humanizmu. To że szkoła nie może być wolna od negatywnego wpływu atmosfery społecznej z zewnątrz, jest jasne, ale podane przez Ciebie wyniki zaskakują mnie pozytywnie. Nie mam porównań empirycznych, ale moja intuicja mi mówi, że szkoły z moich czasów wypadłyby w takich badaniach dużo gorzej. Zresztą nie tylko te wyniki, ale również obserwacje młodzieży i porównania międzynarodowy pokazują, że szkoła polska na poziomie podstawowym i średnim szkołom państw najbardziej rozwiniętych w zasadzie nie ustępuje. Moim zdaniem problemy zaczynają się na poziomie szkolnictwa wyższego, które przypomina mi bardziej PRL-owskie PGR-y niż szkolnictwo akademickie, a prawdziwa katastrofa następuje w sferze praktyki życia publicznego, które działa już na prawach zupełnej dziczy i ruskiego kołchozu i w której wiedza i umiejętności nabyte w szkole nie mają żadnej wartości. A więc w sumie okazują się zbyteczne i nie mają pola do rzeczywistego rozwoju.
Pewnie mamy tu klasyczny problem, czy szklanka jest niemal pusta, czy niemal pełna. Dla mnie wyniki tych badań zabrzmiały raczej optymistycznie.
@ snakeinweb
–
Wszystko można, metodą jaką zastosowałeś.
Nauka nazywa to syndromem wyparcia.
Ale o tym, jak i o moralności, nauczycieli jeszcze w PL nie uczą.
Za to idzie zmiana, w której wypieranie się wiedzy i rozumu zostanie światopoglądem obowiązkowym.
Na razie trwa w tym obszarze amatorski eksperyment belferbloga. I jak widać się sprawdza, przynajmniej na pokojach nauczycielskich. 😉
Ukłony.
Drogi gekko się uaktywnił, bo temperatura na zewnątrz wysoka była. Mróz nadchodzi, więc może znów będzie hibernował. Może drogi Gekko sie wypowie koonkretnie i merytorycznie w temacie sprawdzania matur i ich, ewentualnego, oprotestowania? Może dobrymi radami sypnie, ae tak nie mile od tematu, a na temat? Jakieś wskazówki, podpowiedzi? Nie, bo drogi Gekko i inni gekkoidalni potrafią tylko pleść większe czy mniejsze androny, nie portafiąc (bo po prostu nic na temat praktyki egzaminatora nie wiedzą) powiedzieć nic konstruktywnego. Nic więc dziwnego, że Anna wycofuje się z dyskusji, a akurat ona mogłaby chyba wypowiedzieć się jako osoba kompetentna.
Merytoryka, merytoryka, belferstwa propedeutyka … 😉
Merytoryka wypowiedzi komentującej wpis na blogu polega na odniesieniu się do zaprezentowanych tam form i treści.
Merytoryka wypowiedzi rozmaitych belfrów i belfrzyc, zapaskudzająca blog, polega na organicznym pomyleniu maglanym encyklopedii z posiłkiem.
@Gekko
Nie zrozumiałem co masz na myśli z tym syndromem wyparcia. Zresztą myślę, że diagnozowanie syndromów na podstawie internetowego komentarza nie jest postępowaniem zbyt wyszukanym i „naukowym”.
Ja stwierdziłem tylko, że na podstawie własnych obserwacji jak i badań typu PISA, czy sukcesów młodzieży niemal w każdej dziedzinie (sport, nauka, konkursy itp.) młodzież i szkoła polska od czołówki państw wysokorozwiniętych wcale tak daleko nie odbiega, a może w ogóle nie odbiega. Pewne załamanie obserwuje się później. Ja podejrzewam tutaj częściowo poziom szkolnictwa wyższego, ale przede wszystkim poziom życia publicznego w prawdziwym życiu. Szkoła jeszcze nigdy życia nikogo nie nauczyła, bo to nie jest jej zadanie. Życia człowiek się uczy w prawdziwym życiu. Szkoła ma dać elementarne instrumentarium, podstawy do sprawnego nabywania doświadczeń i nauk w prawdziwym życiu. Nic więcej.
Nie wiem dlaczego zapowiadasz zasadniczą zmianę tam gdzie od dawna obowiązuje reguła wypierania się wiedzy i rozumu. Wystarczy włączyć telewizję i zobaczyć, że oprócz wycia, szczekania i pustych sloganów niczego się nie toleruje. Jak ktoś próbuje wyrazić jakąś myśl w ciągu logicznie powiązanych zdań, to już przy trzecim mu się brutalnie przerywa, bo myślenie jest w mediach zakazane. Więc po co się uczyć w szkole języka polskiego i ścisłego dowodzenia wyrażanych tez? Przecież to w życiu przynajmniej publicznym na nic się nie przydaje. Więc zamiast się rozwijać w praktyce, jest właśnie „wypierane” i zapominane.
@ snakeinweb
Syndrom wyparcia to dość proste zjawisko i doskonale, jak i cały człowiek oraz jego umysłowość czy temperament, widoczne nie tylko w wypowiedziach, ale nawet gestach, nie mówiąc o bardziej złożonych zachowaniach.
I owszem, tym zajmuje się całkiem nienowa cześć nauki.
W tzw. mądrości ludowej, dobrze i zwięźle ilustruje ten syndrom powiedzonko (w zamiarze autoironiczne) „co złego, to nie ja/my”, a w domyśle: inni.
Co do roli szkoły i uczenia się, to zbieżność indywidualnych doświadczeń i przemyśleń z poznawczymi zasobami jakie przynosi nauka, bywa znikoma, tak też jest w przypadku Twego komentarza; na szczęście nie prowadzimy tu seminarium, ale gadamy sobie na blogu, więc to nie ma znaczenia.
Dodam tylko, że ja mam w w/w kwestii inne zdanie, a moje komentarze dotyczą nie tyle uczniów, ale relacji i reakcji tutejszego belferstwa (jakoś słowo ‚nauczyciel’ mi przez klawiaturę nie przechodzi) na otoczenie społeczno-zwaodowe (którego uczniowie są tylko częścią).
Sukces uczniów natomiast, o jakim piszesz (PISA), to rzecz wybitnie względna. Jednym z mylnych przekonań na temat pomiarów i definicji sukcesu, jest mylenie narzędzi z wynikami. PISA jest narzędziem, a o sukcesie można mówić tylko w odniesieniu do założonego celu pomiaru, a nie jego wartości.
Ma to tylko pośredni związek z mediami, o których wspominasz.
Na przykład, z belferbloga wynika niedwuznacznie, że strategicznym i niepodzielnym celem polskiej edukacji publicznej jest zapewnienie jednostkom cywilizacyjnie wykluczonym i stąd posiadającym etat, komfortowego miejsca pobytu dziennego i poboru pensji.
Z tego punktu widzenia, mamy o wiele większy sukces niz PISA, bo na miarę piramidalnego MISiA, na jakiego nas stać 🙂
Ukłony.
@Gekko
Czym jest zjawisko „wyparcia” to ja pobieżnie wiem, natomiast trudno mi było znaleźć związek z poruszanym tutaj tematem zwłaszcza jeśli miał to być jakiś argument.
Z tego co zrozumiałem to traktujesz wypowiedzi na tym blogu jako prywatne nawalanki (na dość wyszukanym poziomie) z „polskim belferstwem” do którego masz jakiś zgeneralizowany uraz lub pretensje. Jest to niestety dosyć szablonowe i typowe zwłaszcza w dyskusjach internetowych. Ja osobiście nie traktuję tego bloga ani Autora tego bloga za zjawiska reprezentatywne dla „polskiego belferstwa”. Nauczyciele z pewnością są różni, jak wszystkie środowiska, są lepsi i gorsi. Myślę jednak, że w tym specyficznym zawodzie większość ludzi musi być trochę ideowymi, bo jest to klasyczny zawód, który ciężko fizycznie wykonywać bez jakieś dozy idealizmu i powołania, chociaż oczywiście nie oznacza to, że jednym wychodzi to gorzej lub lepiej, że nie ma jednostek, które całkiem uległo lub się poddało rutynie lub systemowi, i że nie ma w tym środowisku myślenia korporacyjnego, które jest zresztą charakterystyczne dla niemal wszystkich specyficznych zawodów w Polsce. Mimo to uważam Twój sposób generalizowania za niesłuszny i siłą rzeczy krzywdzący.
Nie zgadzam się również z Pańską oceną badań PISA, a takie zbywanie formułką, że badania są względne uważam za „chwyt poniżej pasa” stosowany często i dość stereotypowo właśnie wtedy, gdy twarde fakty i wyniki badań nie zgadzają się z naszymi generalizacjami i z góry przyjętymi sądami. Jest to klasyczny efekt „jak fakty się nie zgadzają z naszymi poglądami, to tym gorzej dla faktów”.
Akurat na tej „informacyjnej pustyni”, gdzie zwykło się operować głównie stereotypami, pogłoskami, schematami myślowymi i uprzedzeniami, a oświata jest wręcz rajem dla wszelkich twierdzeń bez pokrycia, takie badania jak PISA są nie do przecenienia. I proszę mi tutaj nie tłumaczyć specyfiki tego rodzaju badań, bo znam ich wszystkie ograniczenia, setki stron (samo)krytycznych analiz (największym krytykiem statystyk są zawsze autorzy tych statystyk, bo krytyka i poddawanie w wątpliwość zarówno założeń jak i wyników własnych badań jest jądrem profesji statystyka). Jednak mimo pewnego zdrowego dystansu do wyników tych badań jest to chyba jedyny publiczny zbiór obiektywnych i porównywalnych faktów na temat systemów oświatowych wszystkich państw rozwiniętych, a ignorowanie wyników tych badań tylko dlatego, że nie pasują do zgeneralizowanej tezy nie jest postępowaniem zbyt poważnym.
@ snakeinweb
Nic co i o czym piszę na blogu nie ma z mojej strony prywatnego, ani osobistego charakteru, a tym bardziej „nawalanki” (o ile dobrze pojmuję knajackie grepsy).
Tego typu insynuacje osobiste (nie pierwsze, już Pan Chętkowski to robił) to też typowe dla syndromu wyparcia.
Pozostałe Pana wywody nie odbiegają od powyższych standardów, więc nie widzę związku z tym, co ja piszę ani tym bardziej poziomu, na którym warte byłyby komentarza.
Może z jedną sugestią, aby leczenie kompleksów i syndromów przeprowadzał Pan w sposób bliższy cywilizacji, czyli zamiast na blogu i poprzez insynuacje – solo i na kozetce.
Pozdrowienia, sensu stricto. 😉
Oo kwintesencja wszystkich obsesyjnych wywodów Gekko wielonickowego na tym blogu – „Ja (Gekko) jestem genialny i nikt w gronie pół miliona polskich nauczycieli do pięt mi nie dorasta, bo to z (mojej gekkowej) definicji idioci są” Dlatego nie warto ani próbować zrozumieć o co mu chodzi (bo o nic poza pustymi popisami krasomówczymi!) ani próbować nawiązać dialogu. Zgodnie ze starą zasadą „Nie dyskutuj z idiotą bo cię sprowadzi do swojego poziomu i pokona doświadczeniem!” … 😉
@Gekko
A więc za fasadą elokwencji i erystycznych sztuczek odkryliśmy, że jesteś zwykłym zwykłym złośliwym trollem, który oprócz pięknie sformułowanego pustosłowia nie ma do przekazania żadnych treści.
Więc mimo językowych starań nie zdołałeś ukryć, że jesteś zwykłym standardowym kibolem, który z pałą pójdzie na byle kogo. Żyd, nauczyciel, prawdziwy lub fałszywy Polak – obojętna. Byle przypieprzyć komuś pałą bejsbolową.
Myślę, „intelektualisto”, że przyjąłeś akt intelektualnej kapitulacji. I to od chłopa pańszczyźnianego z ojca i dziada, co podkreśla szczególnie rozmiar twojej kapitulacji.
@ snakeinweb
–
I tu pełna zgoda.
Kapitulacja edukacji i intelektu wobec etatowego chłopstwa i dziadostwa pańszczyźnianego, to fantastycznie trafny obraz wyniku i sukcesu, tak bloga jak i publicznego polskiego systemu ociemnienia.
Za inne cenne uwagi i obelgi ad personam też serdecznie dziękuję, nic lepiej nie dowodzi powyższego konterfektu moich etatowych interlokutorów.
Jak malowanie 😉
Uściski.
No cóż, jak już tu kiedyś pisałam, drogi gekko cierpi na biegunkę słowną i upaja się własną elokwencją. A że bez sensu jego ekwilibrystyka słowna jest, ignorować ją trzeba (mistrz Yoda). Gekko, spróbuj wierszem, najlepiej trzynastozgłoskowcem. Możesz też sonet napisać. Tak się dopiero rozwiniesz. Sonet o egzaminach maturalnych. Ewentualnie villanellę, to coś dla ciebie, bo tam się wersy powtarzają, a ty, drogi Gekko lubisz w kółko to samo głosić. Do dzieła więc.
Ale tak bogiem a prawdą to przed wyrażeniem swojej opinii co do sensowności tego odwoływania się warto byłby poznać skalę i obraz problemu.
Ilu maturzystów składa co roku podania do OKE?
Czy ten procent rośnie, maleje, pozostaje stały?
O co im chodzi? Czy walczą o brakujące 2 punkty do np. 90 (bo wymagania uczelni) czy o zdał/nie zdał?
Jaki procent odwołań kończy się ponownym sprawdzeniem?
W jakim ułamku maturzysta „wygrywa”, czyli dostaje więcej punktów?
Ocena testu czy „wypracowania” jest najczęściej reklamowana?
Skoro MEN działa jak fabryka i dane zbiera jak w fabryce to te dane gdzieś przecież muszą być…
Ja się kiedyś na studiach „odwołałem”. Cztery i pół mi z egzaminu nie pasowało. Nie zapomnę życiowej lekcji jakiej mi udzielili pan docent z panem profesorem. Natychmiast spełnili życzenie studenta; posadzili przy biurku i walnęli taki zestaw zadań że mi szczęka opadła. Ledwo się obroniłem i całkiem uzasadnionym było pytanie pana docenta, czy dam mu teraz indeks aby poprawić wpis na cztery?
Gdy zaczerwieniony ze wstydu wyciągnąłem rękę z indeksem pan profesor ryknął na mnie abym się więcej nie wydurniał i poszedł sobie z gabinetu. 😉
O matko przenajświętsza, zza kałuży! Ktoś wreszcie pyta o meritum. Przyznam się, że pewnie te dane są gdzieś dostępne, ale zwyczajnie nie chce mi się szukać. Jako matka maturzystki natomiast i pilna obserwatorka tegorocznej rekrutacji na medycynę, tudzież odpowiednich for ( plus egzaminator maturalny) mogę powiedzieć, co podejrzewam. Głównym problemem jest walka o pojedyńcze punkty, potrzebne do rekrutacji na prestiżowe studia. Młodzi próbują wywalczyć choć 1-2, bo to potrafi zdecydowanie poprawić ich sytuację. Składają podania o wgląd często zapobiegawczo, bo a nuż się uda coś wyszarpać, a z wymiany opinii między zeszłorocznymi maturzystami mogę wnioskować, ze komisje okręgowe stały się łaskawsze. Obawiam się, niestety, że słusznie prawi Gospodarz; komisje będą zasypywane tysiącami podań. Nie sądzę natomiast, żeby ironia dotycząca boomu w zatrudnianiu belfrów była konieczna- pewnie i ja, i Gospodarz wiemy, że to tak nie działa. Co do opinii Anny- pełna zgoda- ograniczenie roli weryfikatorów, w ramach prawdopodobnie oszczędności, to posunięcie błędne. Co więcej, na każdą komisję przypada pewna liczba weryfikatorów, którzy w sumie mają sprawdzić 10% prac sprawdzonych uprzednio przez egzaminatorów. Przy 3 weryfikatorach 3,33%. na każdego (za tyle zapłacą i za ani jedną pracę więcej). Dodatkowo pogarszają się warunki sprawdzania, nie chcę nawet o tym pisać, bo to żenujące. Nic jednak nie usprawiedliwia błędów egzaminatorów, w tym błędów w podliczaniu punktów. Te niestey wynikają często ze zwyczajnego zmęczenia, pośpiechu wywołanego dość krótkimi terminami wykonania pracy. Moja komisja od lat szczyci się minimalną ilością błędów lub wręcz ich brakiem, ale to wynika z niesamowitej skrupulatności weryfikatorów i przewodniczącej. Specyfika przedmiotu nie daje bardzo dużej dowolności oceny, choć i tu zdarzają się egzaminatorzy zbyt, jak na mój gust pobłażliwi, i tacy, którzy sa nazbyt surowi. Stąd sądzę, ze uwaga Anny jest bardzo słuszna. Weryfikatorzy powinni zaglądać do większej ilości prac, aby wyłapywac takie przypadki, a w tej chwili nie zawsze jest to możliwe.
Wracając do meritum- liczba odwołań na pewno jest większa, a wynika to choćby z hałasu medialnego wokół sprawy. W sumie jednak podane w zeszłym roku w otoczce sensacji dane, po choćby pobieżnej analizie, wykazywały, ze zdecydowana większość protestów była bezzasadna. Pozdrawiam.
@Gekko
To sortowanie Palaków na Polaków lepszych i gorszych sortów jest też szalenie zgrane, schematyczne, a co grosza straszliwie nudne, acz ostatnio znowu modne. Ja jak już mam wybierać to chętnie się przyznaję do bycia takim najgorszego sortu. Jestem do tego przyzwyczajony i nawet dumny z takiej przynależności. Chroń mnie Panie przed elitami zadeklarowanych nadludzi lepszego sortu.
belfrzyca
29 grudnia o godz. 23:25 246836
Mature zdawałem w 1978 roku (4,3) i nikomu wtedy nie przychodzilo do glowy odwoływanie się. Dzisiaj wszystko wszystkim sie nie podoba, a jedynym lekarstwem na zdanie jakiegoś egzaminu jest odpowiednia wiedza.
Zza Kałuży ma rację pytając , jaki ułamek procenta stanowią odwołania, czy jest to rzeczywisty, czy medialny problem.
@ snakeinweb
Owszem, sortowanie ludzi na „intelektualistów” i pokonujących ich „dziadów z pańszczyźnianych”, oraz obrzucanie personalnymi obelgami, co uprzejmie czynisz w swoich postach do mnie, to wyraz zakompleksiałej i pozbawionej kompetencji kulturowych kondycji osobistej napastnika i, przy okazji, charakterystyczna cecha „sortujących się” na etatach publicznych.
To właśnie, taka postawa i wizerunek funkcjonariuszy, są przez nauki społeczne i psychologiczne zdiagnozowanym powodem braku zaufania do m.in. personelu szkół (znowu, ‚nauczyciel’ to miano wyrażające wartości odwrotne).
A dysputy o wrażeniach tej czy innej pani z magla, co ma dziecko szukające punktów (albo ciotkę, co te punkty uczniom na egzaminach w znojnym pocie czoła śylabizuje i zaznacza) i takąż perspektywę poznawczą przykłada do tematu poruszonego we wpisie, to zaiste „merytoryka” rodem z magla i folwarku.
Podobnie, sieriozne rozważania o stłuczeniu termometru jako metodzie na gorączkę (czyli o wykluczeniu prawa społeczeństwa do weryfikacji sprawiedliwości i rzetelności ocen nauczycielskich) mają podobną wartość kulturową i umysłową, jak likwidacja numeru alarmowego do straży pożarnej, ze względu na występowanie fałszywych alarmów.
To, że Polska wraca szybkim krokiem do mentalnie folwarcznego łagru, to właśnie nasz „wynik edukacyjny” robiony w znacznym takim prymitywizmem kadr ociemnieniowych, jakie można tu sobie na belferblogu poogladać, pełnych aroganckiej pychy i bezbrzeżnej pogardy dla innych, dla nauki i dla rozumu.
To już jest tylko humor zeszytów, znalezionych.. no, powiedzmy że w wannie 🙂
Miłego, oświeconego poranka życzę 😉
@Gekko
Musisz się pogodzić, że „dziady z pańszczyźnianych” pokonują „intelektualistów” skoro ci pierwsi mają więcej zdrowego rozumu, inteligencji emocjonalnej, kultury i argumentów niż ci drudzy. Taka jest już natura rzeczy.
Zdradzę Ci po znajomości pewną tajemnicę „dziadów ze wsi”. Otóż jak chcesz coś załatwić, albo kogoś przekonać to się nie wywyższaj i próbuj grzecznie. Jak zaczynasz dyskusję od segregacji i od zwrotu „dziadu pańszczyźniany” to prędzej przysłowiowo „dostaniesz po ryju”, niż kogoś przekonasz. To są podstawy inteligencji emocjonalnej, które nawet proste wieśniaki znają. Nie wiem skąd się biorą w Polsce ci „intelektualiści”, dla których tak podstawowa wiedza jest obca. Nic dziwnego, że gadają tylko sami do siebie i nikt ich nie słucha.
Proponuję, aby minister posiadała w swojej dyspozycji pulę punktów (np. 1000), którą mogłaby – po zasięgnięciu opinii niezależnego gremium ekspertów – przyznawać maturzystom pokrzywdzonym przez spisek wiadomych sił, tu przybierających postać tzw. egzaminatorów (nazwa wielce znacząca …).
Dzięki temu można byłoby choć trochę naprawić krzywdy naszej biednej młodzieży.
@belfrzyca
„. Głównym problemem jest walka o pojedyńcze punkty, potrzebne do rekrutacji na prestiżowe studia. Młodzi próbują wywalczyć choć 1-2, bo to potrafi zdecydowanie poprawić ich sytuację. Składają podania o wgląd często zapobiegawczo, bo a nuż się uda coś wyszarpać, a z wymiany opinii między zeszłorocznymi maturzystami mogę wnioskować, ze komisje okręgowe stały się łaskawsze. Obawiam się, niestety, że słusznie prawi Gospodarz; komisje będą zasypywane tysiącami podań. ”
Ale ten problem bierze się m.in. z pragnienia zobaczenia, czy gdzieś nie było pomyłki w zliczeniu punktów. Bo to często walka na punkty, gdy ktoś stara się o przyjęcie na dobrą uczelnię i dobry kierunek.
Dlatego uważam „oszczędzanie” na weryfikacji za niemądre, gdy mój syn zdawał maturę, zwtczajnie chciałam, aby miał szczęście i jego praca była przejrzana przez 2 osoby- egzaminatora i weryfikatora.
Jestem i egzaminatorką, i weryfikatorką- i po tegorocznych już zapisach na sprawdzanie matur, widzę, że nie wszyscy zastali przyjęci z automatu „no bo to egzaminatorzy”, niektórzy będą musieli przejść powtórne szkolenia, gdyż przejrzano w OKE ich prace i to, jak sprawdzają.
@snaeinweb
Da spokój gekko jest przykładem trolla, który siedzi gdzieś przed ekranem i sobie samoocenę poprawia wypisując takie żenujące głupoty. Ubrane w zdania wielokrotnie złożone? Nie ma znaczenia, znaczeniem jest taka , jak to powiedzieć…hmmm, podłość? Nie wiem czy wrodzona, nie wiem czy nabyta? W każdym razie sam się czuje dobrze ze sobą i z fermentem, który chce, a czasem nawet mu się udaje, wywołać. Smutne.
@gekko
z magla dawno nie korzystam, ale pamiętam czasy, gdy się z niego korzystało. I uwierz, panie, które tam pracowały miały w sobie więce kindersztuby niż ty. Pracuj nad sobą. Mniej słów, więcej sensu. I wierszem, wierszem. Może być biały.
@andrzej
Tu fragment z newsweeka a ubiegłego roku, dodam, że chodzi o 25% zakwestionowanych prac, nie wszystkich prac, jak usiłowały sugerować tytuły gazet. W dodatku z własnej praktyki wiem, ze egzaminatorzy popełniający błędy nie są powoływani w kolejnym roku i nie sądzę, zeby dotyczyło to tylko mojej OKE, choć mogę się mylić. Co do matury- zdawałam ją raptem 5 lat po tobie i wiem, że zdarzały sie odwołania, tyle że zdarzało się, że odwołanie przynosiło skutek nieoczekiwany.
„NIK przyznaje, że skala błędów przy ocenianiu prac wywołuje zaniepokojenie. – Co czwarta już oceniona praca egzaminacyjna, zweryfikowana na wniosek zdającego, okazała się źle sprawdzona. I to w stopniu wymuszającym zmianę wyniku i wydanie uczniowi nowego świadectwa. W latach 2009-2013 na ponad 40 tys. prac egzaminacyjnych, udostępnionych do wglądu zdającym, 10 tys. zostało na ich wniosek ponownie sprawdzonych. Wyniki egzaminu zostały zmienione aż w 1/4 przypadków (2,6 tys.). W większości (2,2 tys. prac) weryfikacja ta wynikała z konieczności poprawienia pomyłki w sumowaniu liczby przyznanych punktów. Zdarzały się także sytuacje, w których zdający mieli słuszne wątpliwości także co do liczby punktów przyznanych przez egzaminatora za poszczególne rozwiązania” – poinformował PAP rzecznik NIK Paweł Biedziak.
Zdaniem kontrolerów NIK dowodzi to, że wypracowany przez komisje wewnętrzny mechanizm kontroli pracy egzaminatorów, polegający na powtórnym sprawdzeniu ok. 10 proc. losowo wybranych prac, był nieskuteczny. Dodatkowo – na co zwraca uwagę w swoim raporcie NIK – nawet jeśli potwierdzono niewłaściwe, błędne sprawdzenie arkusza zakwestionowanego przez zdającego, nie weryfikowano ponownie wszystkich pozostałych prac ocenionych przez egzaminatora, który dany błąd popełnił.
Nierzetelni egzaminatorzy nadal mogli sprawdzać testy. To, że popełniali błędy, nie skutkowało odwołaniem ich z komisji egzaminacyjnych.”
@ Anna
wiem doskonale, o czym mówisz, ja też jestem i egzaminatorem, i weryfikatorem. Miałam też dokładnie takie same życzenia, gdy moje dzieci zdawały maturę – weryfikacja pomaga, a w dodatku dyscyplinuje egzaminatorów. W mojej komisji egzaminatorzy przed rozliczeniem się muszą powtórnie sprawdzić prace pod kątem zliczenia punktów. Co więcej, my, weryfikatorzy także jeszcze raz, przed zamknięciem kartonów, sprawdzamy wszystkie teczki. To zabiera mnóstwo czasu, ale eliminuje takie głupie błędy, które mogą skrzywdzić dzieci. Wiem tez, że moja OKE konsekwentnie nie powołuje popełniających takie omyłki.
Jako jedyny sztubak wśród mam wręcz obowiązek dodać swoje 3 grosze.
Matura to przeżytek, strata czasu i energii oraz niepotrzebny stres dla sztubaków.
Jako wydarzenie jednorazowe nie odzwierciedla rzeczywistego stanu wiedzy delikwentów ani ich potencjału i w znacznej mierze jest kwestią szczęścia, trafione czy nie trafione pytania.
O przyjęciu na studia powinny decydować oceny z ostatnich lat szkoły średniej. Przedmioty brane pod uwagę powinny być związane z kierunkiem studiów tak aby wybitne jednostki nie były eliminowane ocenami z przedmiotów drugorzędnych w danym kierunku.
N.p. o przyjęciu na studia teologiczne powinno wystarczyć oceny z polskiego i religii oraz list od proboszcza potwierdzający szczere zaangażowanie ucznia w życie parafii.
Uszanowanie dla wszystkich.
@belfrzyca
„Nierzetelni egzaminatorzy nadal mogli sprawdzać testy. To, że popełniali błędy, nie skutkowało odwołaniem ich z komisji egzaminacyjnych.”
Wiesz, po info, które przychodziły na pocztę z „mojego” OKE wcyhodzi, że chyba wyciągnęli wnioski w końcu, bo jak widać nie wszyscy teraz zostali powołani, są podawane informacje o dodaktowym szkoleniu i zniknęło przyjmowanie z marszu.
I mam identyczne odczucia jak Ty odnośnie pracy w komisji maturalnej i podobnie to wyglądało 🙂
@sztubak
Oczywiście, że nie uwzględnia do końca i oczywiście, ze zalezy w dużej mierze od szczęścia. Problem tylko jest taki, że stopnie na koniec roku także czasem nie odzwierciedlają wiedzy ucznia, a bardziej charakter nauczyciela lub umiejętność opierania się naciskom ew. poziom tzw. miękkości serca. Oraz 1000 innych czynników, w tym ogólny poziom szkoły. Uczeń dobry w szkole słabej będzie tym wybitnym, ten sam uczeń w szkole produkującej taśmowo olimpijczyków będzie zaledwie przeciętnym. Jak więc porównać piątki w obu typach szkół? To by dopiero była niesprawiedliwość. Egzaminy zewnętrzne, przy wszystkich swoich wadach, przynajmniej starają się ujednolicić i kryteria oceniania i, przede wszystkim, egzamin.
@sztubak
>O przyjęciu na studia powinny decydować oceny z ostatnich lat szkoły średniej.<
Jasne! Np. oceny z matematyki w XIV we Wrocławiu lub Warszawie czy V w Krakowie zostaną zestawione z takimi samymi ocenami w technikum budowlanym … 😉 Oceny zależą od poziomu szkoły i klasy – warto by w klasie byli i tacy z 6 i tacy z 1-2. Nie jest motywujące jak wszyscy mają 6 albo wszyscy mają 2… 😉
@ snakeinweb
Argument merytoryczny o „zwycięstwie” „dawania w ryj” nad intelektem, świetnie podsumowuje wartość edukacji publicznie gwałconej, co relacjonuje wiernie belferblog.
Ku uciesze gawiedzi i pożytkowi czekających na zwolnione etaty „w oświacie”.
No, bo kto „ryja” nadstawia, sam się o kija prosi… 😉
Nie sądzę, aby jakiekolwiek społeczeństwo żałowało rozgonionego na cztery wiatry takiego belferstwa.
Pomyślnych wiatrów! 😉
@Gekko
Ty ciągle nie na temat. Ale dajmy już sobie z tą pseudo-dyskusją spokój. Jedyny wniosek jaki z niej wynika, to ten, że się okazało, że w Internecie dyskusje nie mają większego sensu i są niemożliwe. To zresztą wynika z charakteru tego medium. Jego przelotności, chimeryczności i umowności. Są to raczej media opinioplujcze niż opiniotwórcze. Można na szybko „wypluć z siebie” jakieś powierzchowne emocje lub opinie, które i tak nikogo nie interesują i które i tak się po paru sekundach zapomina natomiast do wymiany i rozwijania myśli to medium się zupełnie nie nadaje. Nasza „dyskusja” to świetny tego przykład.
belfrzyca i belferxxx
Jak to sztubak, wyraziłem się niezbyt precyzyjnie.
Oceny nie z końca roku a ze wszystkich okresów dwóch ostatnich lat, moim zdaniem będą bardziej adekwatne od wyników matury.
Nie jest też winą czy zasługą ucznia jakość jego szkoły więc jaka w tym sprawiedliwość, że ten z kiepskiej szkoły zostanie bez szans na bezpłatne studia?
Wydaje się, że IQ i EIQ ucznia mogą być bardziej sprawiedliwe w jego ocenie.
@sztubak
Na studia powinno się przyjmować nie według zasług i win ucznia lecz według jego realnego potencjału i możliwości podołania wymaganiom stawianym przez uczelnię. Zatem obiektywna weryfikacja możliwości kandydata jest niezbędnie konieczna. Również w interesie przyszłego studenta. Bo nie ma nic gorszego niż tracenie całych semestrów i lat na naukę, która i tak nie przyniesie efektów.
Dzisiaj taką rolę obiektywnego sprawdzianu pełni ujednolicona matura. Jedyną alternatywą dla niej są egzaminy wstępne na studia. Natomiast stopnie w szkole są z już wyżej wymienionych powodów zupełnie nieobiektywne i nieporównywalne i dlatego jako kryterium kwalifikacyjne się absolutnie nie nadają.
@snakeinweb
>Dzisiaj taką rolę obiektywnego sprawdzianu pełni ujednolicona matura. Jedyną alternatywą dla niej są egzaminy wstępne na studia<
Nie masz racji. Jest jeszcze coś takiego jak amerykańskie SAT czy Advanced Placement, a także choćby taka kombinacja egzamin wstępny + A-levels jak na co lepsze uczelnie w UK … 😉
@belferxxx
Ja pisałem o Polsce a nie o świecie. Przynajmniej w założeniach taką rolę miała spełniać w Polsce „nowa” matura. Jak ta sprawa się w praktyce rozwija, to szczerze mówiąc nie wiem bo w sprawach szkolnych dawno już nie siedzę.
@snakeinweb
Jeśli coś istnieje na świecie to pewnie może(!) zaistnieć w Polsce … 😉
Moich dwoje skończyło studia bez zdawania matury w kraju którego rozwiązania nie tylko w szkolnictwie mogłyby być wzorcem dla Polski.
Oczywiście Polacy wiedzą lepiej, żadnych wzorców nam nie potrzeba i sami w końcu zapewne dojdziemy do optymalnych rozwiązań.
Podobno człowiek najlepiej uczy się na błędach z czym się panie i panowie Belfrzy chyba zgodzicie.
Dodam tylko, że mądry uczy się na cudzych a głupi na swoich.
@sztubak
Kraj krajem, ale pomiędzy np.Harvardem a jakimś Community College powiedzmy na Florydzie jest przepaść. Więc ukończenie jakichś(!) studiów zarówno tam jak i w Polsce to żaden sukces … 😉
@belfrzyca 30 grudnia o godz. 10:20 246843
„W latach 2009-2013 na ponad 40 tys. prac egzaminacyjnych, udostępnionych do wglądu zdającym,”
Na podstawie raportów z wynikami matur z lat 2009-13 podliczyłem, że w tym czasie sprawdzono 7 862 574 „arkuszy egzaminacyjnych”.
Dzięki kochanym dziennikarzom (lub pracownikom NIK) nie wiem jak się ma „praca egzaminacyjna” do „arkusza”.
Gdyby była z nim tożsama to mielibyśmy, że „udostępniono” 1 na 200 arkuszy a więc 0.5%.
„10 tys. zostało na wniosek zdających ponownie sprawdzonych”
A więc 1/4 z 0.5%, co daje 0.125% wszystkich arkuszy.
„Wyniki egzaminu zostały zmienione aż w 1/4 przypadków (2,6 tys.).”
A zatem w 1/4 z 0.125% czyli w 0.03% wszystkich arkuszy.
„W większości (2,2 tys. prac) weryfikacja ta wynikała z konieczności poprawienia pomyłki w sumowaniu liczby przyznanych punktów.”
To (2.2/2.6*100%=85%) mi wygląda na silną wskazówkę gdzie trzeba naprawiać.
„Zdaniem kontrolerów NIK dowodzi to, że wypracowany przez komisje wewnętrzny mechanizm kontroli pracy egzaminatorów, polegający na powtórnym sprawdzeniu ok. 10 proc. losowo wybranych prac, był nieskuteczny.”
0.03% błędów to dowód na nieskuteczność?
3 błędy na 100 na 100 = 3 na 10tys. albo 300 ppm.
W fabryce, w produkcji, np. w przemyśle samochodowym to rzeczywiście może być uważane za wysoką usterkowość, ale w systemie ludzkim, gdzie wszystkie „gauges” są ludźmi a nie maszynami i gdzie kryteria nie zawsze są tak precyzyjne jak liczby nie wygląda mi na bardzo niepokojący.
„Dodatkowo – na co zwraca uwagę w swoim raporcie NIK – nawet jeśli potwierdzono niewłaściwe, błędne sprawdzenie arkusza zakwestionowanego przez zdającego, nie weryfikowano ponownie wszystkich pozostałych prac ocenionych przez egzaminatora, który dany błąd popełnił.”
A co z weryfikowaniem wszystkich arkuszy/zadań napisanych przez tego samego autora?
+++++++++++++++++++++++++++++++++++++++
Z raportów maturalnych dostajemy, że:
rok____liczba arkuszy na maturzystę___l. ark. na rgzaminatora
2009____________4.2_______________________60
2010____________4.7_______________________61
2011____________3.3_______________________38
2012____________4.8_______________________52
2013____________4.6_______________________48
Liczba weryfikatorów była podana tylko za rok 2009, późniejsze raporty jej nie podawały. W 2009 było około 5 tys. weryfikatorów i przy założeniu sprawdzania 10% prac dostajemy 36 arkuszy na weryfikatora.