Szkoła może, ale nie musi
Minister edukacji prosi dyrektorów szkół i nauczycieli, aby nie zostawili zapracowanych rodziców na lodzie. Chodzi o opiekę nad dziećmi, które w okresie przed- i poświątecznym nie mają gdzie się podziać. Szkoła może zorganizować dla nich zajęcia opiekuńcze. Może, ale nie musi.
List Anny Zalewskiej do dyrektorów szkół jest niezwykły. Nie ma w nim formy nakazu – pan każe, sługa musi – jest tylko sugestia. Jednocześnie pani minister przypomina tę oczywistą prawdę, że obowiązku nie ma (minister wie najlepiej). Decyzja co i jak należy do dyrektora placówki. Pod koniec pisma pojawia się zalecenie, aby zareagować na potrzeby dzieci (list tutaj).
Forma listu świadczy, że Anna Zalewska dobrze zna polskiego nauczyciela. Jak mu się coś każe zrobić, to zaraz pojawia się problem. A czy tak stanowi prawo? Czy to należy do moich obowiązków? Wychodzi zaraz, że nie. Co innego, gdy minister prosi i sugeruje, powołując się na potrzeby dzieci. Dzieciom nikt nie odmówi. Mnie aż serce stanęło z wrażenia, gdy czytałem ten list. Jezus Maria, jeśli są gdzieś dzieci, które miedzy Bożym Narodzeniem a Nowym Rokiem nie mogą zostać w domu, tylko muszą szukać schronienia w szkole, to ja zapraszam do siebie. Wprawdzie nie muszę wtedy opiekować się uczniami, ale przecież mogę.
Komentarze
@Gospodarz
To nie tak. Minister wie, że niżej jest masa gorliwców trzęsących się o stołki, którzy rzecz nieformalnie wymuszą. No ale to będzie na nich, a MEN sobie rączek nie pobrudzi … 😉
Mnie w tym liście zafrapowała jego forma. Brak daty. Błędy interpunkcyjne (na pewno przecinki, dywizy i półpauzy, chyba też cudzysłowy). Wytrawne oko polonisty lub redaktora dostrzegłoby też zgrzyty stylistyczne i składniowe. Moje oko dostrzega brak wprawy maszynisty w obsłudze komputerowego edytora tekstu (word).
Nie jest to dobry przykład ani dobra zmiana.
@Płynna nierzeczywistość
Pani minister jest licealną polonistką … 😉
Idzie Święta, czyli nawrócenie belferbloga po prośbie.
Są opinie, oczywiście ze strony wiadomego społeczeństwa, że nauczyciele biernie, a nawet patologicznie reagują na wulgarną i chamską atmosferę przedświąteczną szerzoną przez inkryminowane społeczeństwo.
Są to oczywiste potwarze, gdyż właśnie jakże reprezentatywny belferblog, reaguje pozytywnie na krytykę społeczną i zamieszcza wpis jakże świąteczny i odmienny od poprzednio krytykowanego.
Trzeba też odnotować jakże zbawienny wpływ ojcowskich napomnień katechetycznych, wskazujących na odpowiednie podmioty i formy nauczycielskich wypowiedzi (o czym pisał belferblog uprzednio).
No i mamy w rezultacie na blogu Pierwszą Gwiazdkę nowych czasów i postaw, mamy Blogoslawione Narodziny nowych czasów w postaci Ministry, po raz pierwszy chyba chwalonej na belferblogu władzy!
Jak to w kulturalnym towarzystwie pod wezwaniem dobrej zmiany bywa – wystarczy poprosić, a już nauczyciele władzę chwalą.
A po prośbie, to nawet taki zgrzyt Ministry umyka, że tak jak wszelkie poprzednie władze, ona tez w liście do parafian, pardą: podwładnych, o świadczenie pracy napomina, o zakazie nielegalnych urlopów belfrom uświadamia.
Za to właśnie, za przypomnienie o konieczności świadczenia opłacanej publicznie pracy, rok temu na Ministrze i władzy poprzedniej, na belferblogu zawisły psy.
A wystarczyło było poprosić – i dzikie ferie dla nauczycieli, tak wtedy jak i dzisiaj, przebiegłyby nauczycielom w miłej i świątecznej atmosferze prawienia władzy wazeliniarskich komplementów (bez konieczności babrania się w ferie z dzieciakami).
Oczywiście – to nadal będą ferie bez dzieci w szkole, bo przecież prośba prośbą, prawo – prawem, a sprawiedliwość przychodzi po prośbie i co najwyżej do niej (za)proszonym.
–
Dodam, że w znanej mi z autopsji podstawówce z gimnazjum, jak co roku nauczyciele w żaden sposób nie zasugerowali że w szkole w czasie ferii odbędą się jakiekolwiek zajęcia dla dzieci, z proszonej inicjatywy w liście Ministry. Zagrozili natomiast rodzicom (na pytania kilkorga z nich), że takie zajęcia zostaną rozważone wyłącznie, jeśli …zbierze się dostateczna liczba proszących rodziców. Tak jest co roku; zajęć nie ma, są nauczycielskie ferie od pracy z dziećmi, fakultatywne z wyboru …nauczycieli.
Ech tradycja… wraca nowe, tyle że przez dzieci ani rodziców nigdy nieproszone. Ot, skutki wulgarnego chamstwa i buty społecznej, co karku przed godnościom nauczycielskom zegnąć nie chce.
Naprawdę, Święta idą, chyba pierwszy raz zgadzam się z xxxem.
Nie wiem jak jest z przepisami, przyjmijmy, że rzeczywiście, wymagać nie można.
Że przerwę świąteczną mają nauczyciele w prawie zapisaną jako dni wolne od pracy.
Ale od czego jest pismo okólne, zwane okólnikiem? To stara PRLowska metoda sprawowania władzy ponad prawem, sposób wyrażania woli władzy która nie ma umocowana w przepisach ale obowiązuje, nikt przy zdrowych zmysłach nie chcący władzy podpaść się nie przeciwstawia. Taka wskazówka co robić. Właśnie likwidowana będzie służba cywilna, po jej likwidacji, kiedy stanowisko będzie zależało tylko od woli przełożonego takie okólniki będą codziennością. Dziś urzędnik, mógłby zapytać o podstawę prawną, o umocowanie w regulaminach i innych tam pierdołach poleceń przełożonego.Po likwidacji, jak przyjdzie pismo okólne, nie będzie miał wątpliwości, inaczej, na bruczek.
Jednak jest to dobra zmiana – przecież rok temu była awantura o *list otwarty* Kluzik-Rostkowskiej do rodziców i opiekunów!
‚http://r-scale-69.dcs.redcdn.pl/scale/o2/tvn/web-content/m/p1/i/2dffbc474aa176b6dc957938c15d0c8b/676f41e2-7c61-11e4-9d52-0025b511229e.jpg?type=1&srcmode=4&srcx=0/1&srcy=0/1&srcw=640&srch=2000&dstw=640&dsth=2000&quality=80
oraz list do kuratorów:
‚http://kuratorium.kielce.pl/file_download/4376/List+Kuratorzy.pdf
Czy ktoś z nauczycieli wie, co działo się wcześniej? Przecież list Kluzikowej wygląda na akt desperacji, a teraz to pełna kultura – pani minister prosi.
Oczywiście na bruczek nie za złamanie woli władzy okólnie wyrażonej, nie, to można do sądu pracy, (dopóki w sądach okólniki nie obowiązują tylko kodeksy, poczekajmy i tam dotrą, nie wszystko na raz) tylko z powodu reorganizacji.
@Płynna nierzeczywistość
Jak Drożdżówka pisała swoje listy to był rok wyborczy – chodziło jej o to żeby narobić hałasu i pokazać iluś naiwnym wyborcom-rodzicom jak się o nich troszczy… 😉 Umocowania w przepisach to nie miało, a nawet było sprzeczne z nimi, bo nauczyciel przedmiotowy do zajęć świetlicowych nie ma po prostu kwalifikacji. I wszystko jest fajnie, dopóki się nie zdarzy (statystyka!) jakiś wypadek. W Polsce nawet pan/pani „stopek” musi mieć papier po 15-godzinnym płatnym kursie, że ma uprawnienia do „stopkowania”. A wyobrazić sobie, że dzieci w Wigilię przyjdą do szkoły się uczyć … 😉 Zwłaszcza że będą z różnych klas! To są klasyczne działania pozorowane dla jakiejś roszczeniowej grupy rodziców, która uważa, że państwo ma obowiązek całkowitej bezpłatnej opieki nad ich dziećmi … 😉
A w międzyczasie MEN postanowiło do końca zuniformizować licea i doprowadzić do kolejnej, po „reformie” Handkego zapaści cywilizacyjnej Polski:
http://www.portalsamorzadowy.pl/edukacja/men-zmiany-w-liceach-ogolnoksztalcacych-nie-bedzie-klas-profilowanych,75935.html
Przeczytałam pismo pani minister i pytam: jaki jest powód, że pismo nie spełnia zasad formalnych oficjalnej korespondencji (brak daty i miejsca wystawienia oraz podpisu z podaniem imienia i nazwiska) i co to za koślawa składnia?
„zbliża się okres przerwy świątecznej. Wielu z Rodziców uczniów – szczególnie uczniów klas młodszych – zastanawia się już dzisiaj w jaki sposób zapewnić opiekę w te przedświąteczne dni”. Zdanie z wtrąceniem, a i tak nie wiadomo, komu zapewnić opiekę. Pismo z serii, jak nie pisać pism.
A tu jak się mści na PO obsadzanie przez Tuska&Kopacz aroganckim, skrajnie niekompetentnymi, wielopartyjnymi odpadkami z PiS odpowiedzialnych politycznie i społecznie stanowisk:
http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/275519-anna-zalewska-nagradza-nauczycieli-ktorzy-zostali-pokrzywdzeni-przez-joanne-kluzik-rostkowska
Pani min.Zalewska może błyszczeć bo Kluzik nie chciała wydać (co zrobiła z kasą?!) USTAWOWEGO odpisu na nagrody MEN dla nauczycieli. W ubiegłym roku nie wydała aż 80% (4 miliony) z tego odpisu, wtedy Berdzik tłumaczyła w Rzepie, że …nie miała takiego obowiązku. W tym roku było podobnie … 😉
Szkoła nie musi, ale powinna zajmować się uczniami zawsze, kiedy tego potrzebują: w świątek, piątek i niedzielę strzec ich wszelkimi sposobami, choćby przed tak ordynarną i zakłamaną propagandą plemienną, mającą inicjować Majdan w Warszawie, jaką prezentuje po sąsiedzku [dalej usunąłem z powodu wprowadzania treści nie na temat – Gospodarz]
A to wielka szkoda, lecz rozumiem i nie mam żalu. Chociaż z drugiej strony, to jest jednak blog w ramach Polityki, co prawda na odcinku „szkoła” i bez stachanowskiego zacięcia, ale jednak, zatem skoro niemal wszyscy czytani publicyści Polityki okazują się być totalniakami i jedynie dla picu udostępniają czytelnikom okienko do komentowania, ale cenzurują, jak najęci (notabene zgodnie ze stanem faktycznym, bo za darmo przecież tych wszystkich głupot nie wypisują), a cenzurują państwo: Passent, Szostkiewicz, Hartman, Żakowski, Bendyk, Zielonka, nawet Taurai Zagnerowa i Makowski z Kowalczykiem, to wobec braku możliwości wypowiedzenia własnego zdania w zawłaszczonym mainstreamie, rozdrażnionym ich antypolską propagandą oraz elementarną durnotą czytelnikom pozostaje blog Gospodarza – sorry. Można oczywiście założyć własną gazetą, ale nie uzyska takiego finansowania z budżetu państwa, czy dotacji „unijnych” (czyli z naszych kieszeni), jak Polityka, więc projekt z góry stoi na przegranej pozycji. Przecież trudno nie zareagować, kiedy czyta się ich standardowe nonsensy, tudzież głupstwa z doskoku, np. niejakiego p. Woleńskiego. Jednak próba skomentowania jego produkcji kończy się błyskawicznych usunięciem wpisu, bo to tłustszy jeszcze mason ponoć, niż p. Hartman. O, taki mu wczoraj komentarz zapodałam i jeszcze dobrze nie kliknęłam, a już usunęli:
„Wy, żydomasoni i kabaliści, zocharzyści i talmudyści, macie kompletnie zryte berety, dla was ważne są tylko liczby, cyfry, litery, kody takie i owakie, interpretacje wysuwacie iście rabiniczne (bo jakież by inne, toć to wasze korzenie). Dla was „oraz” to wcale nie „oraz”, tylko „ponadto”, chyba że w znaczeniu takim, albo śmakim, wtedy tak, lub owak, jak wam wygodniej. Nigdy już nie zmądrzejecie.”
No sam pan powiedz Gospodarzu, cóż pozostaje czytelnikom, jaką mają alternatywę? Uszy po sobie, albo nie na temat – tertium non datur.
Jakże trafna konstatacja.
Tak, belferblog, o edukacji, jest ostatnim niemal miejscem, gdzie można swobodnie publikować takie jak powyżej kryminalne posty.
Dobrze wyedukowane etatowe kadry to podstawa.
Jak dobrze, że właśnie pan Chętkowski uczy, że nożyczki nie są do cięcia łamiącego prawo rasizmu i antysemityzmu, ale zapewne do obcinania pejsów.
Tak ich trzymać, za te chałaty, panie Chętkowski, niech każdy zobaczy kto i jaki strach rządzi, nie tylko w szkole.
Pogratulować Pana lekcji – chyba rzeczywiście jest Pan w fazie nawrócenia, będącej odwróceniem od cywilizacji.
🙁
W miejscach pracy, w których pracowałem, kreatury takie jak @Gekko zdarzały się nagminnie. Donosiciele, szpiedzy, fałszywcy. Ludzie ostrzegali się przed nimi. Niektórych promowano, najczęściej w działach personalnych. Szefostwo, oczywiście te po linii technicznej, gardziło nimi, ale czasami zniżało się do korzystania z ich usług.
Szefowie „administracyjni”, czyli wypaleni inżynierowie albo prawnicy, socjologowie, psycholodzy czy towarzystwo podobnego sortu uważało takie gnidy za coś normalnego, część ich środowiska. Jak inaczej robić karierę jak nie przez lizusostwo, szantaż, zbieranie haków i mistrzowskie opanowanie regulaminów, prawnych kruczków, zawikłanych przepisów i precedensów? Tworzenie koterii sojuszy i ręka rękę myje gangów? Całą tą pracową politykę? W dużych korporacjach granie kartą mizogin, rasista, antysemita, anty-LGBT czy nie lubi weteranów wojennych też ma wielkie wartości ideowe.
W razie zwolnień – z normalnych działów – takie szuje wylatują pierwsze.
Z ich naturalnego środowiska, czyli z działów HR,- ostatnie, gdy już załatwią paierkową robotę zwalniania tych, co wykonywali rzeczywistą pracę.
Tak czy tak, podły charakter nie kupuje im bezpieczeństwa.