Rok protestów
Zapowiada się, że rok szkolny 2015/2016 przejdzie do historii jako czas protestów. Pierwsi wystąpili nauczyciele. Akcję protestacyjną już ogłoszono, dalej zapewne będzie strajk. Najprawdopodobniej zbuntują się też pracownicy obsługi i administracji, zresztą i tak zbyt długo znoszą nędzne zarobki.
Nie zdziwiłbym się, gdyby bunt ogłosili rodzice. Zewsząd słychać zachęty do protestów. Wczoraj w Faktach TVN tłumaczono rodzicom, aby nie płacili składki na ubezpieczenie dziecka. Argumentacja była kuriozalna (bo szkoła jako pośrednik pobiera prowizję), ale co tam, liczy się intencja – Polaku, postaw się. Przy okazji dziennikarze przypomnieli, że wszelkie składki w szkołach są dobrowolne. Rodzicu, nie musisz, nie płać, a jak musisz, zbuntuj się. Do sprzeciwu zachęcała – widziałem, na własne oczy – także minister edukacji.
Zgrzytają zębami uczniowie. Przecierają oczy ze dziwienia, bo nie mogą zrozumieć, dlaczego mają tyle lekcji. Zaczynają rano, kończą ok. 16. Po co komu tyle do niczego niepotrzebnych zajęć? Jak w taki plan wepchnąć korepetycje, własne sprawy, odpoczynek, rozrywkę? A przecież trzeba się jeszcze przygotować do lekcji, powtórzeń, sprawdzianów. Jak, kiedy? O północy? To, co tu się dzieje, w pale się nie mieści!
Komentarze
wybory,szkoła jest rozgrywana politycznie.
Rozmawiałam z koleżanką, że jeszcze kilkanaście lat temu w szkole z uczniami można było serdecznie porozmawiać, przytulic, jeśli coś się źle działo, jeśli był jakiś problem. Teraz najlepiej bez sentymentów, bo wszystko zaraz będzie wykorzystane przeciwko nauczycielowi. Każdy widzi u innych ździebełko w oku, belki w swoim oczywiście nie zauważa.
Na panią ministrę brak słów. Jesli któryś z moich uczniów będzie miał wypadek (ubezpieczenie nie dotyczy przecież tylko szkoły, zdarzają się wypadki na podwórkach, ulicy itp.), a rodzic nie ubezpieczy go ani w szkole, ani indywidualnie, to podam telefon ministerstwa. Tam powinni się zgłaszać po odszkodowanie.
Chyba Pan przegina!
Podstawą demokracji jest opór społeczeństwa przed niekorzystnymi decyzjami władzy, szczególnie jeśli władza uważa, że ludzie to stado owiec, można nim pomiatać i tylko markować pozory szacunku. Dlatego fakt, że ludzie nie pozwalają ze sobą robić, co się władzy podoba podejmując decyzje bez pytania o ich zdanie i zgodę należy widzieć mocno pozytywnie. Niestety, wskutek braku reguł i umiejętności zawierania ugody, na początku zawsze zaczyna się od pieniactwa. Jako, że i władza po cichu gardzi masami i to widać. To, że wraz z dobrobytem liczba protestów rośnie, świadczy, że wreszcie demokracja zaczyna kiełkować, a nie tylko żebranie i dzisiaj świętowane poprawianie socjalizmu. Z dużym, nawet wielkim opóźnieniem.
Niestety, możliwa jest też degeneracja i zagubienie w chaosie i tumulcie. Szczególnie, że partie polityczne, a nawet Związki, próbują gotować przy tym swoje zupki i rozdmuchują ogień. Oni są problemem.