Szkoły bez ocen

Moje liceum było jedną z ostatnich szkół, która po kontroli otrzymała ocenę wyrażoną stopniem. Następnym razem dostaniemy tylko opis tego, co robimy dobrze, a co źle. Minister edukacji zadecydowała, że ocen nie będzie, gdyż rodzą patologie (info tutaj).

Byliśmy kontrolowani w trzech obszarach (ich nazwy są tak długie, że nie dałem rady zapamiętać). W chwili ogłaszania werdyktu, wizytator chciał długo gadać, ale poprosiliśmy, aby nie trzymał nas w niepewności, tylko przeszedł do konkretów. Poinformował, że otrzymaliśmy dwie oceny najwyższe (A i A) oraz jedną trochę niższą (B). Wszyscy od razu pojęli, że jest dobrze i można otwierać szampana. Co dalej gadał wizytator, nawet nie pamiętam.

Ocena wyrażona stopniem jest zrozumiała dla każdego. A to A, B to B, a E to E – wiadomo od razu, czy jest się najlepszym, dobrym, słabym czy kompletnym dnem. Tej jasności nie ma przy ocenie opisowej. Opis to kilka stron urzędniczego bełkotu, który może – w zależności od interpretacji – oznaczać wszystko. Do tej pory ocenianie było jasne jak słońce, teraz trzeba będzie zamówić u eksperta interpretację oceny opisowej, bo inaczej nikt niczego nie pojmie.