Samobójstwo przed wakacjami
W wakacje jest najmniej samobójstw wśród dzieci i młodzieży. To wiele mówi o szkole, nauczycielach i uczniach. Niestety, nie dotrwał do zakończenia roku szkolnego 14-letni gimnazjalista z Bieżunia. Odebrał sobie życie wcześniej.
Chłopakowi dokuczali koledzy. Wyśmiewali, nazywali „pedziem” (szczegóły tutaj). To bardzo popularne przezwisko, popularne nie tylko wśród niepełnoletnich, ale także w gronie dorosłych. Tak się do niego przyzwyczaiłem, że potrzebuję chwili, aby zareagować. Kilka dni temu byłem z przyjaciółmi na basenie. Jeden z nas szedł pod prysznic na boso. Kiedy ktoś zwrócił mu uwagę, odpowiedział, że klapki są dla pedałów. To miał być tylko żart, ale chyba niezbyt śmieszny.
Takich nieśmiesznych żartów jest w szkole mnóstwo. Między innymi z tego powodu zaprosiłem na swoje lekcje przedstawiciela Fabryki Równości – organizacji prowadzącej w Łodzi kampanie antydyskryminacyjne (info tutaj). Kilka dni przed rozpoczęciem warsztatów dyrekcję zaatakowali „jacyś ludzie”, żądając „zamknięcia szkoły przed pedałami”. Przeciwnikom nie przyszło do głowy, że jeśli nauczyciel organizuje takie warsztaty, to widocznie ma powód. Na szczęście, dyrekcja mi zaufała. Skończyło się na hospitacji zajęć przez szefową i paru nauczycieli cieszących się nieskazitelną opinią. Wszyscy rekomendowali, że zajęcia są OK. Pewnie gdybym uczył w Bieżuniu, do warsztatów by nie doszło. Może nawet nie miałbym odwagi o nich pomyśleć.
W Łodzi też wcale nie jest różowo. W jednej ze szkół podstawowych dziecko było prześladowane przez kolegów. Kiedy zwróciło się o pomoc do dyżurującego na korytarzu nauczyciela, ten odpowiedział, aby radziło sobie samo. Dosłownie odpowiedź była taka: „Radź sobie sam”. Obojętność szerzy się jak cholera. Być może z tego powodu w moim liceum tuż przed wakacjami wszyscy pracownicy musieli uczestniczyć w warsztatach przeciwdziałających wypaleniu zawodowemu. Każdy nie mógł się doczekać wakacji, a tu dyrekcja kazała siedzieć i pracować nad sobą pod okiem trenera. Widocznie uważa, że długi wypoczynek to za mało, aby być dobrym pedagogiem i widzieć, jakie dramaty rozgrywają się na własnym szkolnym podwórku.
Komentarze
Zaskakuje mnie we wpisie Gospodarza, ze musialo dojsc do hospitacji dyrektora i nauczycieli. Przeciez takie lekcje powinny byc wpisane w proces nauczania obywatelskiego!
Przemoc wśród nastolatków to jest problem.
Był gdy ja byłem uczniem podstawówki. Nie chciałem być mięczakiem (i tak byłem już grubasem i okularnikiem) więc nauczyłem się bić. Od szkolnych i dzielnicowych chuliganów a potem już prawdziwych bandziorów.
Pewnie dlatego jako dzieciak tak pochłonąłem „Złego” Tyrmanda. Nie miałem starszych braci do pomocy a chuliganów zawsze było po kilku. Tak więc zdejmowałem okulary i się lałem ile sił w pięściach i kopniakach.
Dyrektorka zainterweniowała dopiero wtedy, gdy zaczęły się w szkole bójki na kastety, metalowe cyrkle i strzelanie żyletkami.
Był zamieszany dzielnicowy, byli inni milicjanci z rejonowej komendy. Każdy w szkole ich znał, po cywilu na rejonie rozpoznawał.
Interwencja o tyle pomogła, że „my”, czyli „lepsi uczniowie” zaczęliśmy się trzymać razem i nie dawać się łapać pojedynczo.
Ale cykora pokazać nie było wolno. Mogli pobić. Przed szkołą czekali krewni cygańskich uczniów na tych, którzy nie chcieli dać pieniędzy ich młodszemu rodzeństwu, gdy „grzecznie prosiło” w szkole.
Fast forward. Jeden z moich synów był regularnie okradany ze śniadań i z groszaków w kieszeniach. Poniewierany, poszturchiwany. W domu się nie skarżył. Potem powiedział, że nie chciał, bo wiedział jak by zareagowali starsi bracia.
Jego najlepszy kolega w końcu braciom powiedział. Dryblasi przyszli do gimnazjum i rozprawili się z najgorszym prześladowcą syna.
Jego rodzice polecieli do dyrekcji i do kuratorium.
Na całe szczęście reszta rodziców stanęła murem za nami i potwierdziła, iż tamten okradał, bił i znęcał się też nad innymi dziećmi.
Ciekawe, że z mojego dzieciństwa nie pamiętam przezywania od „pedałów”, chociaż mogłem zapomnieć. Przez dłuższy czas nie znałem znaczenia niektórych słów, którymi imponowali „koledzy” ze szkolnego podwórka. Szczególnie ci którzy już zaliczyli poprawczak i dumnie pokazywali wytatuowaną kropkę przy oku. „Ty cwelu” było zwykłym wyzwiskiem, długo nie wiedziałem że to słowo coś znaczy.
Dorabianie zwykłej w ludzkich grupach sprawie „kozła ofiarnego” homofobicznej gęby…. 😉 Za moich czasów zamiast „pedzio” mawiano „parówa”, ale były i inne bluzgi – „cwel”, „mineciarz” niezwiązane z kwestią homo … 😉 To była mała wieś (poniżej 2 tys.osób) wszyscy wszystkich znali, o wszystkich wiedzieli i mogli prześladować całą dobę, nie tylko w szkole. Tam i rodzina (matka ) chłopaka też była podpadnięta, a prześladowcy mieli wspierających rodziców … 😉 Szkoła nie ma żadnych narzędzi, poza gadaniem, żeby wiejską „czarną owcę” chronić całą dobę. Ale to na pewno nie była kwestia żadnej homofobii – chłopcy w tym gimnazjum raczej żywego geja na oczy nie widzieli w życiu.
Szkola nie ma zadnych narzedzi? Szkola ma fantastyczne narzedzia. Szkola jest moze jedynym miejscem gdzie takie narzedzia naprawde istnieja.
Szkola moze organizowac publiczne debaty, przedstawienia teatralne, moze powolywac uczniowskie sady, moze zapraszac ciekawyxh gosci, rozpisywac konkursy.
Szkola moze wychowywac do tolerancji. Moze wychowywac swiadomych obywateli swego kraju.
Szkoła może sobie gadać, wiadomo w jakiej części ciała uczniowie mają ględzenie belfrów. Tak za moich czasów szkolnych było z Cyganami- mieliśmy kilku w szkole. Na szczęście- właśnie kilku to załatwili sobie „szacun” starą sprawdzoną metodą mordobicia. Myślę, że nauczyciele mieli świadomość, co zakończyło prześladowania (nie tylko przezywanie ale i ataki „z partyzanta”- czyli „uderz i uciekaj”) czyli co pokazało młodzieży, że demonstrowanie na Cyganie tego, co mówią o nich rodzice, dziadkowie, sąsiedzi nie jest dobrym pomysłem.
Szkoła ma narzędzia, czy ta szkoła je wykorzystała to się okaże. Na razie wiemy, że wychowawczyni podejmowała temat, że jej interwencje skutkowały krótkotrwałą zmianą na lepsze. Podobnie jak to było z moimi Cyganami było dopóki nie wzięli sprawy w swoje ręce.
Tylko, że obawiam się, że obrzydliwe wypowiedzi ks. Oko i napastliwe pseudodyskusje nt. praw gejów, których echo dzieci słyszą w domu, w kontaktach z rówieśnikami to jest znacznie skuteczniejsze narzędzie kształtowania ich postaw.
Z moich czasów szkolnych pamiętam też paru lalusiowatych chłopaków. Nikt ich nie nazywał „pedałami” („panienkami”, „lalusiami” to tak). Bo tematu homoseksualizmu po prostu nie było. A już na pewno nie w tv, nie na religii (przynajmniej nie małolatom 15 letnim- potem już na religię nie chodziłam). Walczyła za to szkoła jak mogła np. z paleniem papierosów i pogadanki były, i kary, i „naloty na kibel” (pojemność kabiny w w-c dla dziewczyn to było nawet 10 osób) i nadal paliliśmy- jak prawie wszyscy dorośli wokół nas. W klasie mojego syna (matura dwa lata temu) nie palił papierosów nikt, w całej szkole kilkanaście osób. Bez pogadanek.
Szkolne warsztaty uświadamiające dzieciom, że wszystko to co codziennie słyszą, z czym mają kontakt przez media nie tylko społecznościowe ale i te, na które państwo daje koncesję jest niewłaściwe to czyszczenie sedesu perswazją.
P.S. słowa „Cygan” używam ponieważ tak o sobie mówili moi romscy koledzy, podobnie jak Papusza.
@Helena
To wszystko wiejska szkoła wbrew swojej społeczności??? 😉
A dlaczego wiejska szkola nie moze wychowywac obywateli?
Kto ma wychowywac te mlodziez i dzieci? Radio Maryja? Kosciol?
Ja się nie dziwię reakcji nauczyciela.
Są takie „młode samczyki” ( „samiczki” tez się zdarzają ) do których nie przemawia żadna siła argumentu poza argumentem siły. Jesteśmy „zwierzęciem stadnym” i elementy zachowań stadnych są widoczne szczególnie w grupach dzieci i młodzieży. Często wzorce zachowań przynosi się z domu – dziecko „rejestruje” z wypowiedzi i zachowania dorosłych ( najczęściej rodziców ) znacznie więcej niż by się to na pozór wydawało.
Lecz wokół tego stworzono taką atmosferę że nauczyciel w takiej sytuacji woli udawać, ze „nie widzi” sprawy. Oczekuje się skutecznego działania zabraniając używania skutecznych w takich przypadkach, sprawdzonych od pokoleń metod.
Proszę nie porównywac „demonstracji siły” ze strony nauczyciela z psychopatycznym maltretowaniem.
@ Helena
na Pani pytanie odpowiem amerykańskim przysłowiem „można zaprowadzić konia do wody ale nie można go zmusić, żeby pił”. Tu jest problem szkoły i wiejskiej, i miejskiej. I w kwestii kształtowania postaw wobec ludzi, i w kwestii również, niestety, stosunku do nauki. Po prostu uczeń przychodzi do szkoły bo musi ale tyle bierze z jej nauk ile chce, na ile pozwala mu ta jego osobowość, na której ukształtowanie ma pływ dom, otoczenie, czas pędzany przed komputerem i tv. Czas nieporównywalnie dłuższy. I to nie jest żadna nowość „naszych okropnych czasów- wobec tego, co szkoła mówi postawa „ty se mów a ja zdrów” istnieje od kiedy istnieje szkoła.
Fenomen „dobrej szkoły”- czyli wysokie wyniki, małe problemy wychowawcze wynika tylko z tego, że idzie tam młodzież, która chce się uczyć i jest wychowywana właściwie. Od urodzenia, codziennie, przez 365 dni w roku a nie tyle czasu ile dziecko spędza w szkole- przecież to jest parę godzin, w dodatku przedmiotów trzeba uczyć, przez zaledwie połowę roku kalendarzowego.
Przemoc i prześladowanie uczniów „innych”, niereprezentujących powszechnie akceptowanej w grupie hierarchii wartości było, jest i będzie. Trzeba byłoby natomiast przypatrzeć się owej „hierarchii wartości” wyznawanej w szkole w Bieżuniu. Jak widać, na cenzurowanym znalazły się takie cechy jak delikatność fizyczna i przedkładanie książek nad np. ustawki na podwórku. To wartości popularne w środowiskach prymitywnych mięśniaków, którzy sami są troglodytami i na takich wychowują swoje dzieci dając im odpowiedni przykład.
@Helena
Być może „rada starszych” potraktowała hospitację jako swego rodzaju zabezpieczenie przed protestującymi. Taki parasol dla nauczyciela.
Marzy mi się szkoła, w której takie problemy atakowane byłyby z każdej strony. Żeby ksiądz na religii nazwał takie postawy ciężkim grzechem, na godzinę wychowawczą przyszedł policjant albo sędzia opowiedzieć o aspekcie prawnym itd.
Klapki dla pedałów, a grzybica dla hetero.
MNie nie chodzi o to by dzieci straszyc policjantem czy sankcjami dyscyplinarnymi (chociaz oczywiscie za napasc czynna, owszem, naleza sie sankcje), ale by zachecac ich do samodzielnego, a nie grupowego myslenia, do dyskutowania, do wyrazania opinii. Nawet jesli te opinie zrazu beda wyniesione z domu. Od tego jest pedagog aby tak pokierowal dyskusja by dzieci same dochodzily do wniosku, ze przesladowanie kolegi za to ze sie odroznia od tapety, jest grozne. Kazdy z nas moze znalezc sie w sytuacji Innego.
Jesli nauczciele umywaja rece od wychowywania, bo „dzieci nie chca ich sluchac”, to jest jakas straszliwa porazka systmu oswiaty, nauczyceli, pedagogiki.
Wina jest ZAWSZE po stronie szkoly. I o tym nalezy rozmawiac, a nie co dzieci wynosza z domow.
Byl taki przedwojenny polski pedagog, bardzo ceniony w swiecie, ale prawie nieznany w Polsce. Pisal on rozne rozprawy o tym jak kochac i szanowac dziecko. A dzieci,ktore mial pod swoja opieka byly najczesciej albo spolecznymi albo prawdziwymi sierotami, czesto po bardzo ciezkich przejsciach. I on oraz jego kolezanka po fachu potrafili stworzyc w swoich sierocincach taka atmosfere milosci i szacunku, ze zbiorowe nagonki sie nie zdarzaly. Moglo sie zdarzyc, ze ktos palil albo cos ukradl koledze, ale nie bylo nagonek, nie bylo szczucia, nie bylo pogardy. Wiem o tym bo przed laty tlumaczylam te pisma na angielski dla amerykanskiej pisarki B.J. Lifton, gdy pracowala nad niezwykla i najlepszajak dotad ksiazka o tym pedagogu pt, Krol Dzieci, dotad chyba nie przetlumaczona na polski.
Warto moze wrocic do jego pism pedagogicznych i przekonac sie jak sobie radzil z „trudnymi dziecmi” dr Janusz Korczak i Pani Stefania Wilczynska, ktora podzielila los i dzieci i autora Krola Maciusia.
Może to głupi pomysł, ale może jednak szkolne mundurki?
Tyle uwagi nastolatki, a szczególnie młodsze nastolatki poświecają swojemu wygladowi… przynajmniej w szkole zniknąłby jeden powód do złośliwości. Oczywiście o ile mudnur równałby się rzeczywiście jednakowemu strojowi a nie tylko specyfkacji koloru i kroju, bo prawdziwie tfurczy nastolatek/rodzic potrafi swój cel osiągnąć, niestety.
Wygląd ciała to trudniejsza sprawa. Okulary, bycie grubym, chudym, niskim, wysokim, brzydkim, krzywym, cokolwiek, co daje powód do bolesnej etykietki/przezwiska. W filmie „Last Chance High”, do znalezienia na youtube, pedagodzy wiele razy tłumaczą nastolatkom aby nauczyły się ignorować przezwiska i zaczepki związane z wyglądem.
„ale prawie nieznany w Polsce”
Rok 2013 był rokiem Korczaka. Ale co tam, zgadzam się, że w czasach intensywnej propagandy na rzecz in vitro warto przypominać opinię Korczaka na temat posiadania „prywatnych dzieci”.
Rok Korczaka uczcony zostal przez wadze RP objazdowa wystawa, pokazywana w europejskich stolicach. Bylam na otwarciu w Londynie, polaczonym z czyms w rodzaju akademii ku czci i wyszlam gleboko przygnebiona. Wystawa skladala sie kilkunastu plansz z krotkimi podpisami, z ktoeych nie mozna bylo niczego zrozumiec.. Stefania Wiczynska nie wspomniana ani razu . NIczgi nie mozna sie bylo z tej wystawy dowiedziec. Otwoerajacy ja Rzecznik Praw Dziecka, pan Michalak wyglosl pare uwag sprowadzajacych sie do zapewnienia obecnych , ze Korczak „byl Polakiem”. Obecni na spotkaniu Brytyjczycy nie bardzo rozumieli o co gosciowi chodzi. Jedyne sensowne przemowienie wygosila Brytyjka, mloda profesor jakiejs brytyjskiej uczelni , ktora opowiedziala jak jej studenci podagogiki reaguja na pisma Korczaka. I byly to pierwsze slowa o jego mysli pedagogicznej/
Odnioslam wrazenie, ze cala objazdowa impreze przygoowal jakis uczen szkoly sredniej. Nadawala sie raczej do swieticy w Domu Kolejarza, niz bu pokazywac ja swiatu. Na wsytawe nie dotarla ani jedna ksiazka Korczaka, ktora mozna byloby chociaz przekartkowac.
@Helena 3 lipca o godz. 17:42 245395
„Odnioslam wrazenie, ze cala objazdowa impreze przygoowal jakis uczen szkoly sredniej.”
Byłem na jednym ze spotkań dla polonijnych emerytów w Chicago. Zorganizowanym przez polski ZUS. Ja to kiedyś szczegółowo w książce opiszę.
W mojej opinii urzędnicy z ZUSu wykonali kawał super-roboty przygotowując prezentację i wychodzili ze skóry aby jak najgrzeczniej i najjaśniej opisywać prawne zawiłości i odpowiadać na pytania z sali. Siedziałem na sali i pęczniałem z dumy jakich inteligentnych, zorganizowanych, posiadających głęboką wiedzę i wysoką kulturę osobistą ma Polska urzędników.
ZUS ani państwo polskie nie miało żadnego obowiązku fatygować się na koniec świata i za darmo pomagać obywatelom obcego państwa, którzy w doopie mieli kiedyś mieszkanie w Kraju, trzasnęli drzwiami i poszukali zieleńszej trawki gdzie indziej. Popękane chodniki pod blokiem w Polsce ich nie obchodziły, oni woleli przyjechać na gotowe i przyznać się do równych chodników w obcym kraju.
A co urzędnicy ZUSu dostali w podziękowaniu? Wyzwiska od kilku krzykaczy. Oskarżenia o złodziejstwo, korupcję, kretynizm, durnotę, bałagan, o zdradę.
Większość Polonusów siedziała cicho i czekała na możliwość usawienia się w kolejkę do pracownika ZUS i zadania swojego pytania. Ale kilku krewkich facetów wyżywało się w „oskarżaniu” ZUSu i „tego kraju” o wszelkie niegodziwości.
Z tego co zrozumiałem, w 99% obwiniając ZUS i Polskę o takie a nie inne przepisy prawa amerykańskiego. Mieli żal o amerykańskie regulacje tamtejszego ZUSu, czli SSA. Ale dziadkowie nie mieli o tym pojęcia. SSA też organizuje spotkania z emerytami i też ma polskojęzycznych urzędników. Często ze stażem w polskim ZUSie. Wątpię jednak aby na spotkaniu z urzędnikiem SSA jakiś polski imigrant pozwalał sobie na agresywne wywrzaskwanie oskarżeń o złodziejstwo.
Nie wiem zatem jak zinterpretować twoją opinię o prezentacji na temat doktora Korczaka. Nie wiem czy ty należysz do spokojnej większości czy też do grupki krewkich krzykaczy, którym nigdy i nic co przychodzi z „tego kraju” się nie spodoba? Bo w „tym kraju” tylko brud, smród i wszelkie zło.
Załóżmy jednak, że masz rację i rzeczywiście „objazdowa wystawa” (a jaka miała niby być – zapłacisz za stałą w British Museum?) była do chrzanu. Twoja krytyka o braku książek Korczaka brzmi przekonująco. Załóżmy, że robili tę wystawę dyletanci.
Ty potrafiłabyś lepiej.
Ale ciebie w Polsce nie ma. Ty swoją wiedzą nie ulepszysz żadnej wystawy, choć wiedziałabyś jak. Wróć do Polski i naucz tych urzędników od objazdowych wystaw w MSZcie (?) jak to się robi. Albo chociaż zbierz swoje spostrzeżenia i sugestie w postaci listu i wyślij do organizatorów. Serio mówię.
P.S.
ze Korczak “byl Polakiem”
Jeżeli chodzi ci o dobro dzieci, o upowszechnianie pedagogicznych pomysłów Korczaka to ja bym to przełnął i odpuścił. Wiem po sobie – jak mnie nie dźgać religijno-narodowymi szowinizmami to sam nie zaczynam. Ale jak czytam takie jak twoje czupurne pytania to dziecinna przekora sama się budzi i zupełnie niepotrzebna pyskówka gotowa.
Wolę dyskutować o tym czyje epicykle były prostrze, Ptolomeusza czy Kopernika a nie o tym, czy Kopernik był Niemcem czy Polakiem.
Brytyjczyzcy za Boga nie roumieja tej narracji* o „byciu Polakiem”. Im jest ganz pomada czy byl i w jakim sensie „byl Polakiem”. Ich interesuja jego dokonania.
Od robienia wystaw jest bardzo duzo bezrobotnych wystawiennikow w Polsce. Ale wystawy robia urzednicy asministracji panstwa, albo ich bezplatni asystenci.
———————————
*Na ilu roznych blogach Polityki, zza kaluzy, radosnie zadenuncjowales mnie, ze nie tylko jestem Zydem, ale jeszcze- o zgrozo! – Zydem obcym – urodzonym w ZSRR, mieskzjacym w w Londynie.Odpowiem – na licznych. To ja wlasniez o tej narracji mowie.
@Helena 3 lipca o godz. 17:42 245395 „Otwoerajacy ja Rzecznik Praw Dziecka, pan Michalak wyglosl pare uwag sprowadzajacych sie do zapewnienia obecnych , ze Korczak “byl Polakiem”. Obecni na spotkaniu Brytyjczycy nie bardzo rozumieli o co gosciowi chodzi.”
A @Helena to nie bardzo rozumienie w lot wychwyciła. Bo już takie czułe ma antenki.
Nienormalnym było określanie obywatela Kiciolandii przez urzędnika państwowego Kiciolandii jako Kota.
On powinien był go nazywać Psem.
I gorąco przeprosić za to, że za życia Korczaka w Kiciolandii Koty darły koty z Psami bez żadnej winy ze strony Psów.
Właściwie to Koty zapędziły Psy Hitlerowi do obozów.
Ooo, takie wyjaśnienia @Helenie bardziej by pasowało.
Co dopiero Brytyjczykom.
Jeżeli pomieszałem jakoś zwierzątka to @Helena z łatwością wskaże mi komiks, w którym zostały one dużo lepiej przypisane. Jest kraj (kraje?) w którym dzieci w szkole uczy się z tego komiksu. Obowiązkowo.
Ciekaw jestem co Brytyjczycy na to?
@Helena 3 lipca o godz. 21:42 245398
„Brytyjczyzcy za Boga nie roumieja tej narracji* o “byciu Polakiem”.”
Nie dziwię się, że akurat ty wyrażasz takie sądy.
Rosjanie mówią o Przywiślańskim Kraju i twierdzą, że „курица – не птица, Польша – не заграница”. To samo mówią o Bułgarii czy Mongolii.
Pytałaś się Brytyjczyków co sądzą o „byciu Irlandczykiem”?
A co mówili Irlandczycy?
„Na ilu roznych blogach Polityki (…) o tej narracji mowie.”
Na ilu blogach polityki.pl pontyfikowałaś o złodziejstwie mającym miejsce współcześnie w różnych gminach żydowskich w Polsce?
Na żadnym. Ciebie, Żydówkę, interesują wyłącznie finansowe przekręty Kościoła katolickiego.
Na ilu brytyjskich blogach pouczałaś o upadku moralności na przykładzie pedofilskich skandali – oraz ich tuszowania – w brytyjskim parlamencie? Na jakim angielskim blogu potępiłaś choćby raz twojego zawodowego kolegę z BBC, Savila?
Na żadnym. Ciebie, obywatelkę brytyjską, interesują wyłącznie obyczajowe skandale dziejące się w Polsce.
To ja wlaśnie o tej tendencyjnej narracji mowię.
Powiedz mi, zza kaluzy, czy prawda jest, ze jestes/byles NAUCZYCIELEM?
Bo chcialabym wyrobic sobie poglad od jakiego poziomu umyslowego mozna juz wykonywac ten zawod?
@ Helena
Janusz Korczak jest w Polsce znany i również dla wielu osób kwestia jego polskości jest kompletnie nieistotna, niewarta dyskusji.
Tylko, że doświadczenia z sierotami są zupełnie inne niż z dziećmi, które społeczność szkolną tworzą tylko przez bardzo niewielką część czasu, przez pozostałą stanowią część swojego środowiska w realu i jakąś społeczność internetową.
Jestem z pokolenia, które ganiano na pochody pierwszomajowe, uczono przyjaźni do ZSRR i uwielbienia dla socjalizmu – w szkole. Bezskutecznie, choć trudu szkoła zadała sobie sporo. Jakoś wolałam mieć ocenę ze sprawowania „nieodpowiednie” niż brać udział w pochodach, akademiach, spotkaniach, dyskusjach i co tam jeszcze było. A rodzice to akceptowali. Podobnie było z religią- z mojej klasy w szk. podstawowej chodzili na nią wszyscy (42 osoby- takie były klasy wówczas), z klasy mojego brata również choć szkoła w tamtych czasach organizowała wiele atrakcyjnych zajęć po lekcjach i ich cel- odcięcie nas od religii był jasny. Przynajmniej dla mnie- nauczycielami byli mi dziadkowie i takie polecenia organizowania zajęć dostawali z takim uzasadnieniem.
Jeszcze ciekawszy byłby przykład mojego syna i jego przechodzenia z religijności do niereligijności. Mniej więcej w czasie nauki w gimnazjum katolickim. Rodzice, dziadkowie z tych niereligijnych.
A skoro mieszka Pani w W. Brytanii to zadam pytanie: czy już problem dręczenia dzieci za ich odmienność narodową czy rasową, czy finansową brytyjska szkoła skutecznie rozwiązała w miejscowych zadupiach- odpowiednikach Bieżunia? Bo o ile mi wiadomo, to np. Irlandia nie, a przynajmniej ta szkoła, do której uczęszczał kolega mojego syna. Lekko nie miał, choć dość szybko pojął, że jak trzeba wybierać „adapt or die” to można „adapt”.
Jako dziewczynka z inteligenckiego domu wychowana na robotniczym osiedlu też dość szybko pojęłam co to jest mimikra. I czemu służy.
Ponad OSIEMSET godzin katechezy! Czy podczas nich ktoś mówi o tolerancji? Zapewne nie – to słowo prawacy i dewoci wyklęli, bo kojarzy się im z „propagowaniem zboczeń”. Publicyści tego nurtu ukuli nawet jakże wdzięczny i typowy dla ich specyficznego poczucia humoru termin „toleraści”.
Katechezy chyba nigdy nie są poddawane hospitacji (kto by się ośmielił?…) i zapewne wtłacza się tam dzieciom poglądy księdza czy katechetki na najmodniejszy obecnie temat Kościoła, czyli „potwora gender”. Jeśli dopuszczamy do publicznej debaty osoby tak potwornie przeżarte nienawiścią jak np. ks. Oko, to potem nie dziwmy się, że mowa nienawiści zabija już także dzieci. I to nie jest problem jednego księdza o niewyparzonym języku. To problem tych, którzy go zapraszają do mediów („bo fun jest jak się pokłóci z lewakiem, słupki od tego rosną, szef się cieszy!”), którzy zapraszają go na „zwykłe” uniwersytety (absolutnie, porażająco skandaliczny występ w wielkiej auli… Uniwersytetu Warszawskiego! o hańbo dla tej uczelni!…), którzy go zatrudniają jako wykładowcę akademickiego w jakiejś krakowskiej konfesyjnej szkółce, która tym samym plugawi imię swojego świętego patrona. To wreszcie problem episkopatu (ePiSkopatu?) Polski, który wpadł w amok tropienia „dżenderu” i takich księży jak Oko hołubi, takich jak Boniecki czy Lemański – knebluje i wykopuje na margines.
Czas się obudzić i bronić bardzo donośnym głosem wartości świeckich, liberalnych, bo zaczynają być w odwrocie, a tryumfuje coraz bardziej agresywny obskurantyzm (osobom o mocnych nerwach polecam zaglądanie czasem na strony „Frondy” – nawet nie trzeba czytać artykułów, wystarczy przegląd tytułów).
Czas coś zrobić, nim zabije się kolejne dziecko – bo jego koledzy nasłuchali się co ma do powiedzenia o „pederastach” ksiądz prof. dr hab. Dariusz Oko, lub dorośli, w tym rodzice czy katecheci, którzy go słuchali w TVN jako „autorytetu w sprawach genderu i zboczeń”.
Religia od zerówki do matury (w technikum 1 lekcja przyrody na 4 lata, a 8 katechezy):
Księża wyszydzaja się na lekcjach gejów, opowiadają o nich pseudożarty, przytaczają jakieś sfabrykowane statystyki o przemocy w Szwecji, opowiadaja bzdury o możliwości leczenia homoseksualizmu itp., itd.
Dzieci i młodzież przesiąkają przez lata szkodliwymi bzdurami, nie dziwne więc (choć tragiczne), że w rezultacie mogą znienawidzić wszelką- szeroko pojętą- inność.
PS. Los tego tego wrażliwego dziecka z Bieżunia i podłość rówieśników nawet po Jego śmierci- nie daje mi spokoju.
Myślę też, czy wystarczjąco postępuję, edukuję i reaguję w szkole. Na pewno trzeba bardziej.
Ciekawe, że media pytały o to, co na to szkoła, a nie pytały o to, co na to parafia…. 😉 Przecież w takiej wsi proboszcz i jego drużyna doskonale wiedzą co się dzieje (choćby dzięki katechezie!) i mają więcej niż szkoła autonomii oraz narzędzi interwencji !!! Na dodatek teoretycznie głównie po to są … 😉
PS.1. Korekta: Oczywiście po słowie „wyszydzają” nie powinno być „się” (zamieniałam czasownik i umknęło mi usunięcie tego zaimka).
PS.2. Do niedawna w technikum było 0,5 lekcji wychowawczej. Odbywały się więc 2 w miesiącu. Gdzie więc czas, aby pokazać jakiś film dokumentalny, reportaż, właczyć audycję radiowa, podyskutować spokojnie z tymi, którzy posługują się słowem „pedał”.
Czytam ubolewania nad wynikami matury z WOS-u. Też jest tylko 1h na 4 lata.
Klasa III mówiła mi w czerwcu, że nie ma kogo zapytać o JOW-y itp. (Kto zna realia szkoły wie, że przerwy i kółka to nie to).
Rola Kosciola w ksztaltowaniu postaw jest oczywoscie godna ubolewania, ale jeszcze bardziej godna ubolewania jest rola Panstwa, w tym konkretnym wypadku smaobojstwo mlodego „odmienca” rola wladz oswiatpwych. Wladz oswiatowych, ktore nie potrafia wdrozyc w system ksztalcenia nowoczesnego wychowowania obywatelskiego. Czytalam wlasnie, ze maturzysci zdajacy WOS nie potrafili odpowiedziec na pytanie kto byl premierem przed Tuskiem. No, jesli z takich i podobnych wlasnie pytan sklada sie egzamin z wiedzy o spoleczenstwie, to pogratulowac ministerstwu oswiaty. Bo „wieda o spoleczenstwie” nie polega na za[amietaniu kto i kiedy rzadzil. POlega natomiast na wiedzy jakie mechanizmy, jakie prawa, jakie praktyki wplywaja na to, ze spoleczenstwo jest takie a nie inne. Kto rzadzil przed Tuskim moze sobie kazdy uczen wygooglac w internecie. Ale nie dowie sie zen jak preciwstawiac sie niesprawiedliwosci, jak byc dobrym sasiasdem, jak organizowac protest, jak rozliczac politykow, jak wybierac swoich przedstawicieli, jakie im zadawac pytania i pisac do nich listy z uwagami, jak pilnowac praw czlowieka, jak szanowac odmiennosc – czy to swiatopogladowa, fizyczna, rasowa, wyznaniowa czy seksualna.
Wtedy zadna toksyczna indoktrynacja koscielna nie jest wazna. Nawet glupoty wniesione z rodzinnego domu nie sa wazne. Jesli dziecko czy mlody czlowiek sam potrafi odroznic ziarno od plew .I zrewidowac poglady swego proboszcza i swych rodzicow. Mlodziez jest bardzo dobra w te klocki. Ale trzeba jej dac narzedzia. Tym narzedziem jest wychowywanie obywatelskie.
I Panstwo nie powinno pytac rodzicow, a juz zwlaszcza instytucji wyznaniowych, czy zycza sobie takiego wychowania. Tak jak nie pyta czy nalezy dziecka uczyc rachunkow , geografii i jezya obcego.
Emilio 1, brawo, Wlasnie zauwazylam Twoj drugi wpis. Uhu.
@Helena 3 lipca o godz. 7:04 245385
„Kto ma wychowywac te mlodziez i dzieci? Radio Maryja? Kosciol?”
@maleńkie_sioło 3 lipca o godz. 10:20 245389
„Marzy mi się szkoła, w której takie problemy atakowane byłyby z każdej strony. Żeby ksiądz na religii nazwał takie postawy ciężkim grzechem, na godzinę wychowawczą przyszedł policjant albo sędzia opowiedzieć o aspekcie prawnym itd.”
@Emilia 1 4 lipca o godz. 13:38 245404
„Religia od zerówki do matury (w technikum 1 lekcja przyrody na 4 lata, a 8 katechezy):
Księża wyszydzaja się na lekcjach gejów, opowiadają o nich pseudożarty, przytaczają jakieś sfabrykowane statystyki o przemocy w Szwecji, opowiadaja bzdury o możliwości leczenia homoseksualizmu itp., itd.”
@belferxxx 4 lipca o godz. 14:22 245405
„Ciekawe, że media pytały o to, co na to szkoła, a nie pytały o to, co na to parafia….”
*********************************************************
@Helena szydzi, ale z gusowskich badań nt. instytucji społecznych, do których Polacy mają zaufanie wynika, że Kościół, jakkolwiek tendencja jest spadkowa, dalej jest jedną z instytucji obdarzanych największym zaufaniem. Tak więc spostrzeżenia @maleńkiego_sioła, @Emilii 1 oraz @belferxxx są bardzo celne.
Wojsko i policja cieszą się większym zaufaniem od Kościoła, tak więc @maleńkie_sioło ma rację z tym policjantem na godzinie wychowawczej.
Czy ja wiem, może w szkołach powinno się na widocznym miejscu wieszać numer Telefonu Zaufania?
Może to oczywiste i taki numer wszędzie wisi, przepraszam za gadanie oczywistości.
Chłopak z Bieżunia miał 14 lat. Pamiętam jak wtedy dyskutowaliśmy o przewagach holenderskich zespołów nad drużynami włoskimi i każdy chłopak na podwórku, tak, mający 12-13-14 czy 16 lat znał na wyrywki nazwiska piłkarzy z pół tuzina włoskich i holenderskich drużyn oraz ich pozycje i osiagnięcia.
Zapytanie nas wtedy o pochodzenie systemu catenaccio byłoby bez sensu. Nikt w wieku 14-lat nie myśli o świecie w kategoriach systemowych, jak dorosły i to jeszcze dorosły z doświadczeniem kilkudziesięciu lat w temacie.
A zatem pytanie o „premiera przed Tuskiem” o tyle ma sens, że pokazuje, iż młodzież nie interesuje się polityką. Nie czyta gazet, nie oglada telewizji. Generalniem ma te tematy w *upie. Z pewnością młodzież 14-letnia.
Moja kolezanka Ania ma gleboko uposledzonego i fizycznie niepelnosprawnego syna, ktory sie urodzil z „dobrotliwym”, wolno rozwijajacym sie i nieorrpwalnym guzem mozgu. Oprocz innych problemow ma ostry autyzm i padaczke.
Kiedy Sebastian mial cztery latka, poszedl do „normalnego” przedszkola. Pani wychowawczyni pierwszego dnia wytumaczyla innym cztero- i pieciolatkom, ze Sebastian potrzebuje od wszystkich szczegolnej uwagi i pomocy.
Ania czesto przychodzila do przedszkola aby obserwowac jak jej syn daje sobie rade w grupie, jak jest traktowany przyz inne dzieci. I wracala do domu czesto zaplakana. Bo Sebastian byl otoczony taka opieka i miloscia ze strony innych dzieci , ktore sie ustawialy pod zjezdzalnia aby go zlapac i nie pozwolic nabic sobie guza, tak czesto podchdzily aby go przytulic czy pocalowac, ze Ani serce pekalo z wdziecznosci – z wdziecznosci dla pan przedszkolanek i dla tych maluchow.
Bo trzeba zaczynac bardzo wczesnie. Dlatego w krajach skandynawskich wychowanie obywatelskie zaczyna sie od szostego roku zycia.
Mlodziez „nie interesuje sie polityka” tylko pry zalozeniu ze mlodziez polska jest znacznie glupsza od mlodziezy np. amerykanskiej. Przebywam w tej chwili od ponad pol roku w USA i czesto zdarza mi sie rozmawiac z nastolatkami. POtrafia zywo omawiac goracy obecnie temat plac minimalnych, wszystkie za i przeciw, entuzjastycznie wspierac niedawna decyzje Sadyu najwyzszego w kwestii legalnosci malzenstw jednoplciowych we wszyskich stanach, przekazywac mi wiadomosci ktory nastepny wielki biznes wycofal sie ze wspolpracy z z kandydatem na prezydenta Donaldem Trumpem po jego niemadrych wypowiedziaich o Meksykanczkach. Wypowiadaj sie ciekawie i kompetentnie o kontroli broni i o karze smierci, wiedza co sie dzieje z Grecja w UE, a takze zadaja mnostwo pytan, wprawiajac mnie nieraz w zaklopotanie i zmuszajac do podszkolenia sie w internecie.
@Helena
„Innych” czy „obcych” tłuką równo w USA i UK, we Francji czy Irlandii. Oczywiście nie wszędzie i nie zawsze, ale takie liczne przypadki łatwo znaleźć. Tyle, że nie na każdego (bez związku z orientacją!) wołają „pedzio” (nie ma kto krzyku podnosić 😉 ] i nie każdy się wiesza…. 😉 Czy tam też > ale jeszcze bardziej godna ubolewania jest rola Panstwa, w tym konkretnym wypadku samobojstwo mlodego “odmienca” rola wladz oswiatpwych. Wladz oswiatowych, ktore nie potrafia wdrozyc w system ksztalcenia nowoczesnego wychowowania obywatelskiego.< ???? Znajomość przewodniczących Rady UE na wyrywki od początku, podobnie jak prezydentów USA czy dynastii Windsor nie przeszkadza, zapewniam Cie, w prześladowaniu kogokolwiek … 😉
W pełni popieram zdanie Joanny. Bardzo trudno jest walczyć z przekonaniami wynoszonymi z domu. Są rodzice, którzy nie życzą sobie, aby pedagog rozmawiał z ich dzieckiem. Grożą, że pójdą do kuratorium etc.
Szanowny Gospodarzu
Pan się przejmuje, i bierze na siebie robotę, którą dawno zrobili już inni.
Co miało być zrobione, zostało zrobione, a pan widzi to, czego nie ma. Że jakaś przemoc, prześladowania, mobbing, poniżania w szkole? Nic takiego nie istnieje ! Zadbali o to biskupi i ich katcheci. Przecież, gdy wleźli do szkoły obiecali solennie, że jak religia będzie w polskiej szkole, skończą się te wszystkie brzydkie rzeczy i zapanuje szczera dobroć i miłość bliźniego. na taką obiecaną robotę, dostali górę państwowych pieniędzy i dostają nadal. W robocie się nie lenią, działają przecież z pobudek najwyższych: miłości bliźniego i miłości Bożej. A na dodatek z Bojaźni Bożej, gdyby się mieli choć o ciut w robocie zaniedbywać. Co więcej, są ze wszystkich najlepiej zawodowo przygotowani. Żaden zwykły belfer nie jest starannie szkolony w Miłości Bliźniego jak ksiądz katecheta.
Tak więc, szanowny Gospodarzu, widzi Pan nie rzeczywistość, ale fatamorganę. Pan kracze, panikuje, robi robotę bez sensu, bo dawno wykonaną. Jest pięknie, a Pan się krzywi.Niedobrze. Sprzeciwia się Pan rzeczywistości oraz polskiej szkole. Proszę mieć się na baczności i zaniechać złych działać, zanim szkoła z dyrekcją, rodzice i organ założycielski oraz zakład zamkniętej opieki psychiatrycznej nie sprzeciwią się Panu.
No, chyba, że to Pan ma rację. Co byłoby szokująco dziwne: nie widzą tysiące, a Pan widzi? Miałby Pan prorocze widzenia?
Ale i w totka można jednak wygrać. Jeśli tak – to jaka jest pańska odpowiedź na to co robią w szkołach, jakie wytwarzają efekty i za co biorą wielkie pieniądze księża razem ze swoimi biskupami?
Helena
4 lipca o godz. 17:03 245411
Polska jest pod względem wychowania obywatelskiego szczególna. Wychowanie nigdy się w niej nie zaczyna; jest skończone jeszcze przed zaczęciem.
na tym polega polskie „cudowne poczęcie”.
TT
4 lipca o godz. 10:02 245403
Nic nie trzeba robić, ale kontynuować to, co jest. Osiemset godzin świętej katechezy to stanowczo za mało, skoro zdarzają się jeszcze, choć przyznajmy, że tyko pojedyńcze i już w zasadzie ostatnie, takie nieestetyczne przypadki.
Zamiast ośmiuset godzin katechezy powinno być osiem tysięcy. Kto zna kurs matematyki z pierwszej klasy podstawówki dobrze wie, że jak dobrego przybędzie dziesięć razy, to złego dziesięć razy ubędzie.
Potwierdza to doświadczenie fizyczne ze szkoły: w naczyniach połączonych substancja dobra wypiera złą.
Jest to najważniejsza konstatacja z kursu fizyki. Na co wystarczy 10-minutowa demonstracja, włącznie z rozłożeniem przyrządów demonstracyjnych na stole. Jak będą wcześniej ustawione, wystarczy minuta. Dobrze zorganizowana dyrekcja szkoły zrobi to bez problemu. Dyrektor, który nie daje sobie z tym rady, wymaga usunięcia.
Należy więc obciąć ilość godzin na kurs fizyki do 1 minuty. Podobnie z innymi nadmiarowymi godzinami traconymi na pozostałe przedmioty niemerytoryczne.
W ten sposób,nie przeciążając ucznia, uzyska się bez problemu osiem tysięcy godzin na katechizację.
Stanie się wreszcie to, co ciągle zapowiada Kościół kat: dobro zwycięży. Czego przy zaledwie ośmiuset godzinach katechizacji nie widać dość wyraźnie. Osiem tysięcy godzin to zagwarantuje.
@belferxxx
„chłopcy w tym gimnazjum raczej żywego geja na oczy nie widzieli w życiu.”
Mieszkali we wsi 2 tys mieszkańców (jak sam twierdzisz) i nie było tam geja 😀
Dobre.
Statystycznie to w tym gimnazjum w każdej klasie mieli przynajmniej jednego.
Ach, belferxxx, ta fantazja… Zejdź na ziemię.
@mmaly
W takiej polskiej wsi gej, o ile był, to raczej się nie eksponował…. 😉 Uczyłem klasę 2 przedmiotów, na dodatek chodziła do niej moja córka. Ale o geju z niej(skądinąd jednym z najlepszych uczniów z moich przedmiotów!) dowiedziałem się na fb, jak po doktoracie baaaardzo prestiżowej uczelni zagranicznej przedstawił się z partnerem. Więc ci chłopcy, precyzując, może i widzieli geja, ale nie wiedzieli, że to gej … 😉
@beferxxx, uczyłam na wsi, miałam w swoich klasach, także jako wychowawczyni kilku, jak się potem okazało, gejów. Przyjaciel mojej córki jest gejem, ale każdy z nich „ujawniał się”, a może po prostu uświadomił sobie w pełni swoje preferencje w szkole średniej i poźniej.
@Tanaka- dzieciaki bywają okrutne, potrafią znaleźć sobie kozła ofiarnego, a wyzwisko „pedzio”, jest, niestety, z gatunku popularniejszych. Sto pogadanek nauczycieli i sto lekcji religii niczego nie da, jeśli w domu dzieciaki będą spotykały się z aprobatą, albo tolerancją dla swojego postępowania. I jeśli nauczyciel będzie bezradny, a rodzic, wezwany przez nauczyciela na rozmowę, zareaguje agrasją (znowu się czepia) lub pójściem w zaparte (mój syn? to absolutnie niemożliwe). Nie jestem zwolenniczką katechezy w szkole, nigdy nie byłam, lecz twoje posty, kręcące się wokoło tematu religii w szkole są niemądre. Kiedyś, gdy religii nie było w szkołach, 100% uczniów chodziło do salek katechetycznych kościoła i prześladowania klasowych ofiar się zdarzały równie często. Więcej; tuszę, ze w w innych wyznaniowo krajach, ba, wśród niewierzących uczniów zdarza się dokładnie coś takiego- w końcu nazwa bullying nie brzmi zbyt słowiańsko, prawda? A wiara w sprawczą moc pogadanek, paneli i dyskusji jest według mnie chwalebna, ale często rozmija z rzeczywistością w temacie efektów. Często jest tak, że prześladowca musi sam doznać przemocy, aby zrozumieć, jak czuje jego ofiara. Uczniowie, zwłaszcza w grupie, bywają głusi na argumenty i ględzenie belfrów i katechetów do nich zwyczajnie nie dociera, lub dociera w niewielkim stopniu. Zwłaszcza obecnie, gdy prakycznie szkoła ma ogromnie ograniczone możliwości dyscyplinowania- przeniesienie do innej szkoły prowodyra jest jakimś wyjątkowym, prawie nie spotykanym wydarzeniem. Duża rola rodziców- jesli dziecko nie wyniesie tolerancji dla jakiejkolwiek odmienności z domu, szkoła może sobie „poględzić”. Katecheta tudzież.
Wszystkim szukającym w tej historii homofobii i podobnych elementów serdecznie polecam „Władcę much” Goldinga … 😉
@belferxxx, masz rację, to nie jest sprawa żadnej homofobii, tu po prostu dzieciaki wybrały sobie takiego, a nie innego kozła ofiarnego (pewnie był też wdg nich kujonem, itp). Dzeciak nie wytrzymał, nie potrafił stosować tych samych metod. Pamietm, jak 25 lat temu w mojej, piatej wówczas klasie miałam taką właśnie ofiarę i wyjątkowego gn….ka, na którego pedagogiczne pogadanki nnie działały wcale. Ojciec prześladowanego poskarżył się raz, drugi, w końcu, na osobności chwyciłam prześladowcę „za chabety” i zagroziłam laniem. Oburzony odpowiedział, że”przecież dzieci bić w szkole nie wolno”, no co otrzymał odpowiedź, że dostanie po tyłku poza terenem szkoły. I co? Zadziałało. Był absolutny koniec bullyingu. Teraz pewnie miałabym na głowie kuratorium, tvn i innych mądrych obronców praw wszelakich. A wtedy? Jeden biedny, nieporadny dzieciak miał święy spokój.
Problem jednynie, że 14, 15 latki tak łatwo nie dają się ustawiać przez kobiety. Tu potrzebny by był duży nauczyciel wf. Ale oni też się boją prawnych konsekwencji.
Teraz pewnie przeczytam wiele oburzonych komentarzy. 🙂
belfrzyca
6 lipca o godz. 8:37 245425
Belfrzyco – jak się bierzesz za pisanie, postaraj się wpuścić w nie więcej sensownej treści, zamiast pisać niemądrze, bo po wierzchu i pusto.
Nauczyciel geografii, fizyki, historii mniej ma do kształtowania moralnego ucznia niż katecheta, oraz do kwestii przemocy i poniżania w szkole. Katecheta jest głównie od tego, albo wyłącznie od tego. I każe za to sobie dobrze płacić, jako przedstawiciel Kościoła kat.
Szkoła powinna przemocy i poniżaniu zapobiegać, ale robi to słabo lub wcale. Źle robi. Każdy z nauczycieli, wyjąwszy jednego na dwudziestu to katolik. Jego głębokie katolickie przekonania nie kłócą się w nim z tym, że nic nie robi, lub mało robi w celu likwidacji zła moralnego i fizycznego w szkole. Jako katolik tego nie widzi, bo mu katolicyzm to uniemożliwia, albo nie uważa zła za problem.
Bicie i poniżanie dzieci jest dla katolika postawą standardową i prawidłową. Karę śmierci za prawidłową uważa większość katolików. Jedno wprost łączy się z drugim. Zwyklactwo życia mniej jest ważne od zbawienia i woli bozi. Jak wiesz, dziateczki rózeczką Duch Święty bić radzi.
Kiedy dzieciaki chodziły na religię do salek katechetycznych było dokładnie tak samo: 95% rodziców w domach tych dzieci to katolicy. Tak te dzieci wychowywali, lub nie wychowywali, co też jest wychowaniem. To się im zgadza z religią i księdzem proboszczem.
Różnica między wtedy a dziś jest taka, że dziś księża biorą forsę za to czego w publicznej szkole nie robią. No, chyba, że robią. Tzn. tzw. „moralność”, porządność, szacunek dla każdego, „miłość bliźniego” i te sprawy, to zwyczajna zgrywa i robienie sobie z ludzi jaj, za ich pieniądze i kosztem ich złudzeń, na które może mają wielką ochotę, by móc gadać tak niemądrze, jak Ty gadasz. Za to z wielką dla siebie moralną satysfakcją: ja jestem dobra belfrzyca i dobra katoliczka, aż w 95 procentach, dobry jest ksiądz katecheta i biskup jego, oraz moja pani dyrektor z jej organem. tylko dzieciaki jakieś nie takie.
Ale dzieciaki są takie. Prawidłowe.
Gdyby były nieprawidłowe, znaczyłoby to, że coś jest nie tak dookoła nich. A jest przecież dobrze, w księdzu zwłaszcza.
Dobranoc.
@Tanaka
Rozumiem, że bardzo nie lubisz katolicyzmu(też nie jestem fanem!), ale żeby ci się wszystko z tym kojarzyło to już przesada! To się leczy!
„Kozioł ofiarny” to pojęcie starotestamentowe – widać, że istniało przed(!) katolikami … 😉
@Tanaka, a skąd w ogóle przekonanie, że jestem katoliczką? A skąd w ogóle przekonanie, ze to katolicyzm jest tą religią, która ma jakies szczególne zasługi w „karaniu rózeczką dzieci”, zwłaszcza obecnie? Może byś się w takim razie ustosunkował do dawnych praktyk wychowawczych niektórych rygorystycznych grup protestanckich? Najgorzej, jak czyjeś obsesje zaciemniają obraz, albo kiedy skutkują tym, że się horyzont myślowy zawęża do punktu widzenia 🙂
belfrzyca
6 lipca o godz. 11:46 245430
Co najgorzej, to najgorzej.
Skąd mam mieć przekonanie, że „belfrzyca” ma coś wspólnego z byciem nauczycielem. Wątpliwość rośnie u mnie lawinowo. Belfer nie pisze tak bełkotliwie: „horyzont myślowy zawęża się do punktu widzenia”.
Poproszę o nauczycielską demonstrację co to właściwie oznacza. Nie wątpię, że dasz radę wykonać demonstrację na sobie: horyzont się nie zawęża, a nawet pozostaje bez związku z punktem.
Katoliczką jesteś w 95%. A jeśli osobniczo nie jesteś, nadrabia to z nawiązką środowisko w jakim funkcjonujesz. Nie ma to znaczenia, jakie masz wyposażenie osobnicze, bo efekt szkolny, masowy, jest taki a nie inny: przemoc i poniżenie to standard.
W Polsce i w [polskiej szkole rządzi niepodzielnie katolicyzm. Jak będzie mowa o szkole norweskiej, można będzie wpisać: luteranizm. wszystko razem to chrześcijaństwo, religia. Która krzywi osobowościowo. Jej obecność w głowach nauczycieli, rodziców, katechetów i biskupów daje skutek taki, że zamiast mamrotanej nieustannie „miłości bliźniego” i „szacunku wzajemnego” jest tego antyteza.
jest jednak pewna różnica, o czym jako „belfrzyca” wiedzieć masz obowiązek: w szkole norweskiej uczy się dzieci w sprawach rodzinnych, praw podmiotowych, ludzkich, w tym reprodukcyjnych, w tym czegoś tak podstawowego dla każdego człowieka jak bezpieczeństwa seksualnego. W Polsce – z powodów głównie katolickich – nic takiego w skali większej niż eksperymentalnie bojaźliwa – nie ma. I długo nie będzie. Do czasu, aż się polska szkoła stanie „dżenderowa”, czyli przestanie nią rządzić religijne kłamstwo pomieszane z agresywną fobią.
belferxxx
6 lipca o godz. 11:19 245429
„Kozioł ofiarny”, jako pojęcie starotestamentowe, jest pojęciem ściśle związanym z religią. Biblia jest księgą krwi, która nieustannie sika z tętnic takich kozłów, oraz ślicznych „gołąbków”. Te fontanny walczą o prymat z wonią palonego mięsa zwierząt ofiarnych. Pobożny wyznawca Boga to taki, co smaży te zwierzątka, lub podcina im gardła z najmniejszej nawet okazji. To religia mordu.
Zajrzyj do tej książeczki, przyda Ci się to w belfrzeniu, a może i na własny użytek. Zauważysz wtedy – może, co się rzeczywiście kwalifikuje do „leczenia”
@Tanaka, to naprawdę da się leczyć (mówię o tym zafiksowaniu). A co do zawężającego się horyzontu, Tanaka, to takie powiedzonko, nie traktuj literalnie, jeśli nie umiesz traktować jako ironii, pomiń w czytaniu.
belfrzyca
6 lipca o godz. 14:59 245432
Wyłgujesz się niezgrabnie. Jako belfrzyca bierzesz pieniądz za to, by pisać klarownie i zbornie. Tego się po belfrze spodziewam.
jak nie dajesz rady, oddaj nienależne, zmieć nicka, zaprzecz, żeś belferka, albo wyłóż, że robisz sobie figle z rzeczy do tego się nie nadających.
Jako niespecjalista w kwestiach leczniczych, a specjalista w belfrzeniu, masz jeszcze jedną robótkę zawodową: pilnować języka, by nie nadużywał bezrozumnych manieryzmów: „to naprawdę da się leczyć”, „powiedzonko”, które nie jest powiedzonkiem, ale ucieczką od znaczenia, „literalności”, która jest od niej ucieczką.
To było na studiach dla belfrów: unikać manieryzmów i bezmyślnych powtórzeń sloganów.
Dryfujesz w kierunku kłamstwa twierdząc o tym co się „naprawdę daje leczyć”, nie chcąc mieć o tym koniecznego pojęcia.
To co produkujesz, to nie jest robota dla belfra. To poniżej konieczności, by szkoła była lepszym miejscem, od ucznia poczynając.
@Tanaka
Ty tu kiedyś pozytywnie przedstawiałeś/łaś przykłady japońskie. Zgoda – to fajny kraj, ludzie też nieźli. Ale w okrucieństwie, mordzie, itp. nie mają sobie równych, a katolikami nie są, przynajmniej masowo. Wręcz przeciwnie Więc może się wstrzymaj z uogólnieniami. Co do mojej krwi i backgroundu kulturowego też się raczej pomylisz, szczególnie że są dość oryginalną mieszanką … 😉
belferxxx
6 lipca o godz. 16:26 245434
W sprawie Japończyków: popełniasz błąd w twierdzeniu: „w okrucieństwie, mordzie, itp. nie mają sobie równych”. Błąd jest bardzo szkolny, czego belfrowi nie przystoi czynić. Japończycy, owszem, zademonstrowali w swojej historii wielkie okrucieństwa i dokonali odrażających zbrodni. Nie jest jednak prawdziwe twierdzenie, że nie mają sobie [w tym] równych”. Wyznawcy chrześcijaństwa przegonili Japończyków w sposób niebywały. Zarówno skalą, głębią, rozległością geograficzną i kulturową, okrucieństwem, wymyślnością i przebiegłością w okrucieństwie, oraz niezwykłą konsekwencją uprawianej w stanie permanentnej recydywy, zbrodni.
Przypomnę raz jeszcze,skoro nieuważnie czytasz: mówię o religii. Na gruncie Polski mowa o KATOLICYZMIE, czyli, najdoskonalszym produktem chrześcijaństwa, jedynym który posiada „pełną i jedyną prawdę” „o człowieku i jego przeznaczeniu” oraz „pełnię środków zbawienia”.
Ten Najdoskonalszy Wytwór Miłości Bliźniego we Wszechświecie zapewnia w polskiej szkole publicznej bardzo liche skutki. Wśród samych katolickich uczniów i samych katolickich nauczycieli, a nawet samych katolickich księży katolickich dzieciak nieco mniej po katolicku typowy jest prześladowany, wyśmiewany i pogardzany, w 95% przez katolików. Niejeden kończy przez to śmiercią.
@Tanaka
Są świadectwa jak poczynali sobie Japończycy szczególnie w Chinach – Hitler przy nich to baaardzo humanitarny facet … 😉
Ech, tak się składa, że jestem gejem uczącym w szkole – wiem, czym są wyzwiska, docinki i komentarze, ponieważ mam to prawie na co dzień. Jednak ja się tym nie przejmuję, bo – jak mówią, mam przysłowiową grubą skórę, a na wyzwiska typu „pedał” wśród uczniów reaguję bardzo ostro…
Księża katecheci – miałem z jednym sprawę, którą zgłosiłem dyrekcji – na religii powiedział uczniom, że jestem gejem… Musiał mnie przeprosić…
Szkoda tylko życia młodego człowieka…
pharao- ale tu nie ma kwestii bycia gejem, tu jest ogólnie kwestia przesladowania klasowej ofiary. Wyzwisko „pedał” wybrane przez wrednych gn.. ków nawiązywało do, że tak powiem, emploi dziecka. Gdyby był otyły wyzywano by go od grubasów, rudy od wrednych rudzielców itd. Po prostu- wrażliwe dzieciaki (i nie jest to cecha wyłącznie gejów) są bardziej narażone na prześladowania. Wbrew temu, co opowiada Tanaka nie tylko w naszym, w wiekszości katolickim kraju, ale także w prostestanckiej Anglii, wielowyznaniowych Stanach, deklaratywnie republikansko-laickiej Francji itp, itd. Tu, za belferxxx, odwołam się do „Władcy Much”. Dzieci potrafią być podłe, po prostu i religia nie ma tu nic do tego. Ksiądz katecheta też może być idiotą albo małym, złośliwym człowieczkiem. Nie spotkałeś wrednych ateistów? Ja tak, owszem. Nie spotkałeś homofobicznych ateistów? Ja owszem.
@Tanaka, polecasz mi wypowiedzi konkretne i klarowne. Czy twoje, oparte na uprzedzeniach i wybacz, zatrącające antykatolickim hunwejbinizmem, są aż tak spójne (w twojej opinii prawdopodobnie tak) ?
@Tanaka ma rację i już. To nie jest żadna obsesja tylko dogłębna znajomość duszy chińskich nastolatków uczących się w szkole w Los Angeles.
Przypalanie papierosem sutków swojej koleżanki to wypisz-wymaluj naśladownictwo scen krzyżowania Chrystusa.
Nastolatkę zmuszono do zjedzenia swoich włosów na pamiątkę jakiejś historii ze Starego Testamentu. @Tanaka już będzie wiedział.
Zapomniałem podać link:
**http://www.latimes.com/local/california/la-me-chinese-bullying-20150702-story.html#page=1