Kogo wybiorą nauczyciele?

Uczniowie chcą wiedzieć, na kogo będę głosował w wyborach prezydenckich. Albo tak mnie tylko zagadują, żebym nie realizował tematu, albo naprawdę się boją, że mogę popierać niewłaściwego kandydata.

Bardzo chciałbym powiedzieć, ale po co mam sobie robić wrogów. Jak wszędzie, także w szkole sympatie rozkładają się pół na pół. Kogokolwiek bym nie poparł, część klasy uzna mnie za przeciwnika. A czy ja mogę sobie pozwolić na bycie z jednymi uczniami bliżej, a z innymi dalej? Dlatego odmawiam odpowiedzi. W efekcie cała klasa napada na mnie, próbując przekonać – jedni do Dudy, drudzy do Komorowskiego. A ja słucham i milczę. Jeszcze chwila i zacznę stawiać oceny. Wysokie, gdyż argumenty są wyśmienite, język poprawny, wyrobiony, widać pasję i zaangażowanie, wiedza pogłębiona. Czego chcieć więcej? Piątki dla wszystkich bez wyjątku, a dla niektórych szóstki.

Gdyby wybory były co roku, na polityce można by oprzeć całą naukę języka polskiego. Po co męczyć młodzież „Przedwiośniem” Żeromskiego czy „Granicą” Nałkowskiej? Po co zaśmiecać im głowy politykami z literatury? Czyż politycy z krwi i kości, z pierwszych stron gazet, z programów telewizyjnych i radiowych, z internetu i z reklam nie są ciekawsi? Dlaczego nie wprowadzić bieżącej polityki do programu szkolnego, do nauczania języka polskiego? Niech sobie młodzież podyskutuje, niech napisze wypracowanie na temat „Duda kontra Komorowski”, niech poogląda debatę, niech spróbuje przekonać nieprzekonanych, np. swoich nauczycieli. OPZZ, w skład którego wchodzi ZNP, nie popiera żadnego kandydata (info tutaj i tutaj), czyli bądź nauczycielu mądry i decyduj sam.