Zrzutka na wigilię
Nauczyciele z różnych szkół dzwonią z życzeniami, więc przy okazji pytam, kto u nich finansuje pracowniczą wigilię. Ktoś przecież za chudo czy suto zastawione stoły musi zapłacić.
Dowiedziałem się, że są trzy sposoby finansowania takich imprez, a czasem nawet cztery. Po pierwsze, poczęstunek wigilijny stawia pracownikom dyrektor szkoły. Oczywiście, nie ze swojej pensji, ale z przewidzianych na ten cel środków zapisanych w budżecie placówki. Obecnie jednak w większości szkół takiej pozycji w budżecie nie ma, więc dyrektor rozkłada bezradnie ręce. Po drugie, za ucztę płacą sponsorzy, co w przypadku szkoły najczęściej oznacza rodziców – wszystkich (kasa idzie z konta Rady Rodziców) bądź tylko chętnych (najzamożniejsi fundują).
Po trzecie, potrawy wigilijne przynoszą uczniowie – albo specjalnie dla nauczycieli, albo zbiera się je po wigilii klasowej, bo zwykle zostaje sporo jedzenia. Jak się zbierze z kilkunastu klas, to nauczyciele też się pożywią i jeszcze zostanie. Ten sposób budzi jednak pewien niesmak, szczególnie gdy są to resztki ze stołu uczniowskiego. Potrawy specjalnie przygotowane dla nauczycieli można przyjąć, ale nie resztki. Słusznie więc część nauczycieli nie chce takiego poczęstunku.
Jest jeszcze czwarty sposób. Nauczyciele mogą się zwyczajnie złożyć i zapłacić sami za siebie. Niestety, budzi to największy opór. Jedna z koleżanek tak zareagowała na propozycję zrzutki: „Płacić to ja mogę wtedy, gdy umawiam się z przyjaciółkami w pubie. Natomiast w pracy muszę to mieć za darmo albo wcale”. A zatem jest jeszcze jedno wyjście, o którym na początku całkiem zapomniałem. Przecież można nie robić dla pracowników żadnej wigilii i wtedy nie trzeba się głowić, kto za to zapłaci.
Komentarze
Jest jeszcze piąty sposób, nie robić w szkole przyjęcia świątecznego. Na to jednak pokorne nauczycielskie … nie wpadną.
Istotnie, w przededniu najważniejszego dla edukacji publicznej okresu roku szkolnego, większość mediów odciąga uwagę od jakże współczesnych bolączek duchowości nauczania, którym stawia czoła jedynie belferblog.
Tzw. media i przypadkowe społeczeństwo, duchowości w szkole boją się, odrzucając żywiące nas i broniące tradycje:
>”Powrót do średniowiecza” Informatyka i chemia tylko w pierwszej klasie, za to religia… przez trzy lata liceum, dwa razy w tygodniu.<
Tymczasem, jak pogardliwą kpiną z publicznych nauczycieli, tych kapłanów strawy duchowej i intelektualnej, jest szykana, każąca im w ten święty czas, żywić się resztkami ze społecznego, uczniowskiego stołu!
I jakże werystycznie i boleśnie, inne opcje wyżywienia nauczycieli brzmią we wpisie tak niewiarygodnie – że aż świecko. Trudno w świątyni edukacji płacić, a co dopiero za jedzenie, a co dopiero kapłanom! Tym bardziej, że nauczycielskie derekcje też pod butem tępej i skąpej władzy; same przecież pieniędzy na wyżywienie nie urodzą, bo nie mają.
Oj, powinni ten głodny uznania wpis przeczytać tzw. rodzice i przesłanie z Łodzi pojąć, z darami pospieszyć do stajenki oświaty. Lecz słusznie mniema belfer; płonne to nadzieje – to ofiary edukacyjnej sekularyzacji i zgniłej cywilizacji wiadomo czego.
Trudno im się zresztą dziwić, gdy także władza, za głodem w oświacie, fałszywym swym mandatem terroryzuje, pod przykrywką kubła z reformą śmieciową:
>Koniec ze śmieciowym jedzeniem w szkołach. Prezydent podpisał nowelizację ustawy…<
Jeszcze trochę, a w urzędach, czy sejmach albo i nawet szkołach jeść w ogóle zakażą!
Już dziś, głodowe omamy strudzonych belfrów, takie desperackie obrazy śmierci edukacji w zakładach publicznych im podsuwają:
„Przecież można nie robić dla pracowników żadnej wigilii…”
O nie! Pracownik ma swoje prawa i wiarę w sercu, żadne rodzice, ucznie czy derekcje i ministerstwa praw do spożycia w miejscu pracy mu nie odbiorą.
Odwagi!
Ja jestem pewny że te słusznie należne, uświęcone rocznicą i miejscem pracy posiłki pracownicze Związki Zawodowe i Katechumenat belfrom wyfasują.
Od czego wszak są, jak nie od wyrabiania i wspierania Wiary w Oświaty?
W życiu bym nie wpadała na takie idiotyzmy, przepraszam, ale nie wyobrażam sobie wersji 2 ani 3. Czy ktoś kiedykolwiek napotkał takie praktyki? To upokarzające. My się po prostu składamy, dyrekcja coś dorzuca i na barszczyk, pasztecik i ciasto wystarczy. Ludzie, przecież wigilia pracownicza to nie wesele. Opłatek przynosimy ze sobą. Kto nie chce, nie przychodzi. I już.
nie rozumiem dlaczego w swieckich szkolach oczekuje sie sposorowanej przez swieckie panstwo wigilii, w ogole nie powinno to odybwac sie w szkole.
W głowie się koleżance poprzewracało? To chyba oczywiste, że jak się chce ieć wigilię w prcy, to trzeba zrobić zrzutę lub każdy coś przynosi
Ale jak to jest, w ogóle, z wigilią pracowniczą?
Czy jeśli pracownicza, to pracownik może na nią nie przyjść?
To znaczy – wziąć urlop na te godziny, czy co?
Bo L4 to chyba na godziny się nie opłaca wykupić?
To nie są żadne głupie pytania, bo ja po prostu nie pracuję na publicznym etacie i nie wiem.
Tak samo – wyżywienie w miejscu pracy. Czy nie jest tak, że pracodawca albo klient powinien zapewnić, albo (klient) się jakoś wkupić?
Jak jest gorąco to pracodawca musi dać wodę mineralną, a jak jest święto – to chyba też coś musi postawić na stół, czy nie?
Proszę o edukację, chętnie w zamian czymś poczęstuję.
PS
A barszczyk i pasztecik, dorzucony przez dyrekcję, to chyba trochę żenująco skąpo?
Zwłaszcza, jeśli pasztecik bezmięsny, postny; a zakładam w Dobrej Wierze, że tak.
Jest chyba jakiś Fundusz Rezerw Oświatowych i Pomocy Dydaktycznej – czy to w Samorządzie, czy w Rządzie?
Jest jeszcze jeden sposób – środki z funduszu socjalnego, najmniej żenujący i najbardziej uczciwy.
Jako żem belferka z dawien dawna, czytałam blog z wielkim zainteresowaniem, ale ostatnimi czasy teksty Gospodarza poniżej godności! Tym bardziej belferskiej!
„Angol – Jest jeszcze jeden sposób – środki z funduszu socjalnego, najmniej żenujący i najbardziej uczciwy.”
Jest najuczciwszy, tylko jest jeden problem. W tym roku (przynajmnie w znanych mi gminach) nie można z funduszu socjalnego przeznaczać na ten cel środków. (ok. 20 zł od belfra)
A teraz pytanie, Jak to ten „zakaz ma się” do ośmiorniczek i obiadków u Sowy, nie liczóc kilometrówek naszych p-osłów ??? (sumy sami znacie)
W mojej szkole wprowadzono dość proste rozwiązanie ratujące świecki charakter szkoły i Wigilię – ten dzień jest u nas częścią rekolekcji. Pozostałe dwa dni katecheci wykorzystują wiosną.
A co do Wigilii pracowniczej to, zrezygnowaliśmy z niej na rzecz wspólnego wyjazdu z funduszu socjalnego.
Tak się składa, że w tym roku jadę na wigilię w gości, wśród obecnych będą nauczyciele…
Ponieważ Gospodarz rekomenduje:
„Potrawy specjalnie przygotowane dla nauczycieli można przyjąć” to może jakaś lista, ranking ulubionych nauczycielskich potraw, aby rodzice się nie pogubili?
Może lista przyda się też władzy i samorządom?
Zapraszam…
Jak się nie nie odróżnia reprezentującego kraj ministra spraw zagranicznych od nauczyciela, to lepiej się nie wypowiadać
@Gekko; 19 grudnia o godz. 18:37
W Samorządzie – niedobrze. Samorząd może być lokalnie wredny i nie dać. Np mógłby przeflancować środki do Funduszu Budowy Obwodnicy albo Obrony Zwierząt Futerkowych i Opierzonych. I stanie sie nierówność czyli niesprawiedliwość społeczna.
Na Rząd też nie jest bezpiecznie liczyć.
Taki Fundusz Świąteczny powinien zostać umieszczony jako nienaruszalna pozycja w karcie. O, i ci, którzy mówią o potrzebach zmiany w karcie byliby zaspokojeni. Zmiana jest? Jest. Pożytek jest? Jest. Karta zostaje? Zostaje.
(w nawiązaniu do pradawnej zasady: ‚socjalizm – tak, wypaczenia – nie’)
W takim przypadku pieniądze byłyby z budżetu. Czyli znikąd.
Zdarzają się osobnicy gardłujący, że pieniądze z budżetu to taka sama zrzutka, jak zrzutka do kapelusza, ale normalni ludzie wierzą, że budżet to takie wielkie zagrodzone pole, na którym na drzewach rosną pieniądze w uchwalonej corocznie ilości (tzw. syndrom Pinokia)
Ja weim, czy Pinokia? Nieuctwo po prostu
@ rebe;
wszyscy sobie prawią obecnie jakieś życzenia…
Gospodarz nauczycielskie życzenia już ujawnił, ja rozumiem, że chodzi o branżowe posiłki a la karta, w której konsumenci wpisują do menu dowolne pozycje, a kuchnia obywatelska wydaje im, co dusza zapragnie, bez protestu i bez pokwitowania (skoro taka jest norma sejmowa, belfrzy przecież nie gorsi niż posły i ministry).
W zasadzie, to model ten ma antropologicznie i kulturowo źródło święte, zlokalizowane na plebanii, więc chyba wzorem finansowania etatowych prezentów belferstwa byłby Fundusz Kościelny.
Więc ja bym sobie życzył w zamian, aby do zawodu nauczycielskiego, na etacie publicznym dopuszczać tylko świętych.
Byłoby łatwiej składać ofiary i wota, oraz pożywienie świętalne w miseczkach, prastarym obyczajem Dziadów, stosownym do tych pogańskich kultów edukacji.
Ukłony.
PS Ciekawe, jak się ma „koleżanka”, tak wdzięcznie podsunięta publiczności we wpisie Gospodarza – pewnie tchnie wzajemnością? 🙂
@mpn; 21 grudnia o godz. 7:54
E, nichże Pan tak nie ocenia aby nie został ocenionym. (Przez do tego stworzonych)
@Gekko 21 grudnia o godz. 11:14
Do zawodu święty to może być dopuszczony jedynie spokój. Ale i tegoż deficyt, bo go zakłócają ustawicznie trzy żywioły: ucznie, rodzice i ministry.
mpn
20 grudnia o godz. 19:03 243248
Jak się nie nie odróżnia reprezentującego kraj ministra spraw zagranicznych od nauczyciela, to lepiej się nie wypowiadać
To według Ciebie minister ma prawo robić przekręty, brać kilometrówki, (czytaj postępować nieetycznie)
W cywilizowanych krajach, bodjże kilka lat temu, za użycie karty płatniczej do prywatnych celów, minister podał się do dymisji (Dania, Szwecja)
W Niemczech prezydent ustąpił ze stanowiska..
No ale w Polsce taki mpn i jemu podobni wolą wyżyć się na nauczycielu.
Moim zdaniem należy wyeliminować z pracy zwyczaj urządzania Wigilii. Gdy jeszcze pracowałam w szkole był to dla mnie najgorszy dzień. Nie umiałam i nie chciałam łamać się opłatkiem z ludźmi, których z różnych względów nie lubiłam. Niestety, sytuacja to wymuszała. Po powrocie do domu, jeszcze przez wiele godzin, leczyłam umęczoną duszę, zarzucając sobie brak asertywności.
To udowodnij mi przekręt
„wigilia pracownicza” to zwykle kiepskie przedsięwzięcie.
„Pracownicza” więc przyjść generalnie trzeba. jest i szefostwo, więc sztywno. są „pracownicy”, z którymi poza sprawami służbowymi nie ma o czym rozmawiać i są powody by w ogóle nie rozmawiać.
Ale ma być słodko: Jezusek, kochajmy się, opłatek oraz buzi-buzi. Pani Krysia intonuje fałszywie kolędę. Męka śpiewać i męka słuchać.
Bardzo interesująca kombinacja wigilijna w pokoju nauczycielskim: nie chcą jeść resztek z uczniowskich stołów, kupić sami też nie, szkoła ma dać darmo, ale nie da, a jak da to liche i przeschnięte uszka, więc lepiej nie. „Kochajmy się” – intonuje pani polonistka Mickiewiczem ze stajenki.
Bardzo mi przykro czytać takie teksty jako nauczycielce z 25 letnim stażem.Nie wiem czym sobie zasłużyłam na taki pełen jadu i ironii upokarzający artykuł? Nie robiłam badań, tak jak autor artykułu, na temat Wigilii pracowniczych w szkołach, ale wiem jak to bywa u mnie w szkole oraz w szkołach, w których pracują moi znajomi. U nas po prostu czegoś takiego jak Wigilia pracownicza nie ma. W ostatnim dniu pracy w pokoju nauczycielskim leży kartka z życzeniami świątecznymi od dyrekcji i opłatek ( przyniesiony przez księdza, też członka zespołu pracowniczego) i kto ma przerwę i nie stoi na dyżurze w różnych miejscach szkoły lub skończył zajęcia oraz czuje taką potrzebę, to po prostu składa sobie życzenia świąteczne. Kto nie ma na to ochoty, to po prostu życzy innym ,, Wesołych Swiąt ” i tyle. W kwestii Wigilii uczniowskich- u nas w szkole jest to forma spotkania na lekcji wychowawczej klasy i uczniów , po uprzednim uzgodnieniu z rodzicami. Bez żadnych posiłków jest opłatek, ewentualnie ciasteczka i przede wszystkim dzieci składają sobie życzenia i śpiewają wspólnie kolędy. Proszę mnie nie upokarzać i nie obrażać takimi stwierdzeniami, że zjadam po kimś resztki lub żądam darmowego jedzenia, dodam jeszcze, że tylko imprezy z okazji DEN odbywają się przy kawie i ciastku finansowanym ze środków funduszu socjalnego i w dniu wolnym od zajęć lekcyjnych kiedy jesteśmy w pracy i nie ma uczniów. Uczniowie z resztą są na tyle uczciwi, że po przeczytaniu takich jak ten artykułów , widząc naszą pracę na co dzień , sami stają w naszej obronie. Po lekturze tego artykułu natomiast stwierdzam degrengoladę zawodu dziennikarza, gdyż poziom artykułów i liczba tabloidów najniższego z możliwych poziomów wprost zalewa nas na co dzień. Pozdrawiam i życzę Państwu wesołych świąt.
@Jola7
Generalnie to jednak takie zwyczajowe okazje ocieplają relacje i pomiędzy nauczycielami i w stosunkach np. wychowawca (nauczyciele) – klasa i w samej klasie. I to niezależnie od wiary bo sam jestem niewierzący. Oczywiście wszystko zależy od sytuacji, mogą też być jednostki, którym to nie odpowiada. Ale szkoła na maxa sformalizowana i zimna jest jeszcze gorsza !!!
Nic tak nie ociepla atmosfery pokoju gogicznego, jak zrzutka dzieci i rodziców oraz podatników na wigilię pracownicza belfrów.
Jakieś durne formalności w postaci prawa, etyki i morale nie powinny zdominować radosnego świętowania na cudzy koszt.
Nie bądźmy materialistami, zwłaszcza w Te Dni Święte.
Nawet Sejm ociepla, na 16 milijnów, grzejmy te edukację i my.
Krewetka z opłatkiem.
Ja już myślałem, że osiągneliśmy dno amoralnego absurdu.
Jednak nie.
Jest jeszcze w szkole publicznej, oprócz tej pracowniczej, wigilia uczniowska, jako lekcja wychowawcza z opłatkiem i księdzem-członkiem zespołu wychowawczego.
Oczywiście, kto nie chce może zatkać uszy albo żuć gumę (prosze przeczytać sobie reportaż, jak przymusową obecność dziecka obecność na lekcji religii belfrzy uczynili dobrowolną, każąc dziecku zatkać uszy na słowo boże usty księżymi sławione).
Najlepsze jest to, że przemiła skądinąd Pani Nauczycielka, donosi o tem uprzejmie, jako praktyce przykładnej, neutralizującej „jady i ironie”, i uciekającej się się samej pod opiekę …uczniów!
Zaiste, nie wiedzą co czynią, nie wiedzą czym się zasługują i nie mają świadomości pełnego wykluczenia kulturowo-cywilizacyjnego.
Tym właśnie zasługują na publiczną godność i honor powszechnego i obowiązkowego nauczania dzieci, w takim jak nasz, nieszczęsnym kraju.
Jak daleko polskie szkoły są od dna ? Czy to już blisko ?
Wigilia pracownicza, opłatek klasowy – fuj ! – to brzmi jak „bal karnawałowy w dworcowej toalecie”.
Chciałbym spojrzeć na „wigilię szkolną” od strony antropologicznej, socjologicznej i kulturotwórczej. Kto widzi jasne punkty i budujące przykłady tej nowej tradycji, niech zabierze głos. Ja zajmę się ciemnymi skutkami:
– promowanie zachowań stadnych
– trywializacja święta, z elementami profanacji
– niewłaściwe, niezgodne z tradycją i duchem święta miejsce, czas, forma, estetyka
– budowanie kultury ceremoniału, oderwanego od korzeni i sensu; ceremoniał staje się pustą formą
– odwrócenie naturalnego procesu uspołeczniania człowieka poprzez nasiąkanie; człowiek wchłania w sposób naturalny w dzieciństwie i młodości kody kulturowe, obyczaje, sposoby komunikacji. „Wigilia klasowa” łamie ten naturalny proces. Szkoła odziera świętowanie z tradycyjnych ram, odbiera dzieciom możliwość uczestnictwa w rytuale, którego reżyserami i najważniejszymi uczestnikami są dorośli.
Wymienione czynniki sprzyjają tworzeniu kultury chaosu, działań pozornych i zakłamania, czego smutnym przykładem są „wigilie firmowe” (aż mi ciężko gdy piszę tę nazwę). Człowiek dorosły i odpowiedzialny świadomie podejmuje decyzję jak będzie obchodził święta Bożego Narodzenia: tradycyjnie, nowocześnie, wspólnotowo, po swojemu, itp . Szkoła organizująca masowe „wigilie” łamie tradycję, tworzy nową tradycję opartą na fałszywych fundamentach i odbiera dzieciom możliwość uczenia się odpowiedzialnego myślenia i działania. Konsekwencje będą widoczne w życiu dorosłym, ale to szkoły nie obchodzi. Dla niej ważne jest tylko tu i teraz – w dzienniku pokładowym można odhaczyć: odbyła się wigilia klasowa, frekwencja 97%. – A dokąd popłynie załoga za kilka lat ? – To szkoły nie obchodzi.
@ync
Kiedyś propagował Pan dialog i takie różne… 😉 Czy naprawdę sądzi Pan, że nie ma w Polsce klas wychowanych na lubiącą się i szanującą grupę, która również z wzajemnością lubi swoich wychowawców, a wspólna Wigilia klasy z wychowawcą jest tego wyrazem? Bo nie sądzi Pan chyba, że naprawdę motywem tych klasowych uroczystości jest darmowe obżarstwo nauczycieli? 😉
@belferxxx
Dziękuję za pamięć o Szkole Szacunku I Dialogu.
Nie wierzę, że nauczyciele kierują się chęcią obżarstwa lub jakąkolwiek inną korzyścią. Jestem przekonany, że nauczyciele są najbardziej bezinteresowną grupą zawodową.
Wierzę, że w Polsce są nauczyciele kierujący się świadomie zasadami szacunku, dialogu, różnorodności i wyboru – tym samym potrafiący zorganizować wspólnie z rodzicami i uczniami spotkanie przedwigilijne. Wierzę, że są w Polsce nauczyciele kierujący się we wszelkich działaniach taktem, godnością, subtelnością, rozsądkiem, wewnętrzną spójnością i różnymi takimi.
Wierzę, na podstawie Pana wypowiedzi, że jest Pan takim nauczycielem.
Moim największym marzeniem jest, aby moje dzieci i wnuki miały okazję trafić na takiego nauczyciela.