Kto ma przywołać dzieci do porządku?

W szkole coraz popularniejsza staje się metoda pedagogiczna, zabraniająca nauczycielowi zwracania uwagi dzieciom, gdyż to zaburza ich homeostazę. Z tego powodu dzisiaj nie reagowałem, gdy uczniowie robili, co chcieli. Nie chcę przecież krzywdzić swoich wychowanków.

Akurat w auli odbywał się konkurs matematyczny. Zebrały się trzy klasy, aby zobaczyć prezentacje konkurujących drużyn. Zamiast patrzeć, słuchać i uczyć się, wiele osób przeszkadzało, rozmawiało, niektórzy ostentacyjnie odwrócili się plecami do tablicy, byle tylko nie widzieć i nie słyszeć, co prezentują koledzy. No cóż, to się zdarza.

Zrobiło się tak głośno, że nabrałem ochoty, aby zwrócić młodzieży uwagę. Nawet wstałem i groźnie spojrzałem. Zaraz jednak przypomniałem sobie, że to wbrew najnowszym tendencjom pedagogicznym. Ucznia nie można przywoływać do porządku, gdyż mogłoby to mieć fatalne skutki dla jego rozwoju emocjonalnego i intelektualnego. Usiadłem więc i machnąłem ręką. Niech se młodzież poswawoli – pomyślałem.

Bałagan trwał jakiś czas, gdy nagle ten błogostan został przerwany przez wkurzonego ucznia. Chłopak tak huknął na koleżanki i kolegów, że mało nie pospadali z krzeseł. Ryk był tak potężny, że cała sala struchlała i zamarła w milczeniu. Zrobiło się cicho jak nigdy dotąd, ja sam ze strachu aż ślinę przełknąłem, w końcu było słychać mówców. Tak sobie myślę, że całe szczęście, iż porządek zaprowadził uczeń, bo gdyby to był nauczyciel, to ho, ho, poszłyby skargi do rzecznika praw dziecka albo i do kuratorium. No i musielibyśmy się tłumaczyć, dlaczego lekceważymy współczesną pedagogikę.