Co jest lepsze od Halloween?

Dowiedziałem się dzisiaj, że w piątek córka ma iść do szkoły przebrana za swoją świętą. Już mi się na usta cisnęły słowa, czy ci nauczyciele na głowę upadli, ale dowiedziałem się, że to ogólnopolska akcja z inicjatywy Kościoła. Ostrożnie zatem z pochopnymi ocenami.

Z rana różne media informowały, że to wartościowy pomysł versus kompletna bzdura (zob. przykład). Rozpętała się dyskusja ogólnonarodowa, czy Kościół dobrze robi, że chce imprezą ze świętymi zastąpić Halloween? Mnie jednak zmartwiło coś innego.

Córce dałem na imię Wiktoria, w ogóle nie patrząc, kim jest święta o tym imieniu. Gdybym wiedział, może bym się zastanowił. Teraz dopiero sprawdzam, gdyż muszę przygotować odpowiedni kostium. Czytam w Wikipedii, że św. Wiktoria była męczennicą, a jej atrybutem jest miecz wbity w serce (zob. info). Ja zmartwiony, córka wniebowzięta. W takim stroju ma szansę pobić całą szkołę. Obawiam się jednak, że inni święci mogą mieć jeszcze fajniejsze atrybuty, np. Sebastian – przybity wyrok śmierci nad głową, Franciszek – czaszkę, Wiktor – głowę pod pachą itd. Zapowiada się niezły horror, co współczesne dzieci bardzo lubią.

Przebieranie się za świętych to impreza szkolno-kościelna. Najpierw ma być pochód świętych w szkole, a potem przemarsz do pobliskiego kościoła i ciąg dalszy z udziałem proboszcza. Dzieci są zadowolone, gdyż trafia im się niezła gratka, tj. dwie imprezy jednego dnia. Wszystkie bowiem umawiają się, że po kościele pójdą straszyć sąsiadów. Żadne dziecko nie zamierza zrezygnować z Halloween.

Niestety, obawiam się, że nie wszystko pójdzie tak dobrze. Jak znam naszego proboszcza, to nakładzie dzieciom do głów, że Halloween to wielkie zło i nie wolno brać w tym udziału. Wrażliwsze maluchy wrócą zapłakane do domu, a te bardziej cwane natychmiast zapomną, co tam proboszcz wygadywał. Bo też czy pomysły Kościoła można traktować poważnie?