Święta z pretensjami
Z okazji świąt młodzież tradycyjnie życzyła nauczycielom, aby nie mieli kłopotów z uczniami. Jednak obecnie największym zmartwieniem dla belfra jest drugi belfer, a nie uczeń. Wiadomo przecież, że w dobie niżu nauczyciele walczą z nauczycielami o pozostanie w szkole i zachowanie etatu. Ten rok był szczególnie obfity w waśnie i konflikty.
Z okazji świąt dzwonią przyjaciele i pytają, jak w szkole. Mówię, że w porządku. Wtedy odpowiadają, że współczują. Bo jak u mnie jest w porządku, to innym musi być źle. Im komuś lepiej, tym więcej osób go nienawidzi. Tort do podziału jest zdecydowanie za mały. W każdej szkole jedni są wściekli, gdyż dostali niewiele godzin. Inni się nie wściekają, ponieważ są z natury łagodni. Tym jest przykro, mają łzy w oczach. Niektórzy próbują odejść z honorem, ale pretensje są, nie ma co ukrywać.
Sprawiedliwość w pracy pojmowana jest jako podział tortu na idealnie równe kawałki. Niestety, kawałki nie są identyczne, więc ludzie mają poczucie niesprawiedliwego traktowania. Na święta też nie było żadnej premii, więc nastroje jeszcze się pogorszyły. Dodatek z funduszu socjalnego trafił do nielicznych i był tak mały, że koledzy przecierali oczy ze zdumienia. Takie są te święta.
Kto może, szuka pracy za granicą. Lepszy zmywak niż ciągła frustracja i niepewność, że od nowego roku nie będzie pracy. Dziękuję kolegom, byłym nauczycielom, którzy przesłali pozdrowienia ze Szwecji, Niemiec i z Anglii. W szkole w najgorszej sytuacji są ci, którym bije piąty-szósty krzyżyk. Do emerytury daleko, a do wyjazdu za granicę czują się za starzy. Jest to też wiek, kiedy łatwo popada się w konflikty, a trudno z nich wychodzi. Święta Bożego Narodzenia, chociaż to piękna tradycja, dla wielu mogą nie być wystarczającym powodem, aby się pogodzić. Chyba trzeba czegoś więcej.
Komentarze
Dzielenie tortu na równe kawałki się nie sprawdzi, bo ludzie róni nie są. Jeśli lepsi nie dostaną więcej, ratowanie nauczycieli zatopi szkoły…
Oj chyba nie jest tak źle, jak już nauczyciel znajdzie pracę to może być do końca na swoim stanowisku o ile szanuje swoją pracę.
może szanowny Pan nadaje się tylko na zmywak za granicą, a jeśli tak jest to znaczy że nie nadaje się do pracy w szkole a już z pewnością Pańska praca nie jest warta kilkudziesięciu złotych za godzinę, budżet sporo by zaoszczędził gdyby państwo wywaliło takich jak Pan na zbity pysk.
przepraszam, ale rzeczywiście trzeba być hooymanistą żeby wysyłać innych na zmywak, tyle warty jest Pana dyplom?, to proszę odpier… się od budżetu państwa i przestać brać 50 pln za godzinę bezwartościowej pracy
Jako żywo, wpisy przepełnione Duchem Świąt… dziękuję w imieniu wszystkich bezwartościowych nauczycieli (czyli chyba wszystkich). Zdrowia życzę.
@Dariusz Chętkowski
Brak komentarza nie oznacza, że nie cenię i nie szanuję tak Pana tekstów jak i Pana osoby, która przez nie prześwituje. Pańskie poczucie humoru z dozą autoironii i inteligentne spojrzenie z zewnątrz, spoza zamkniętego grajdoła, odświeża spojrzenie na świat za dawno zamkniętymi drzwiami szkoły a jednocześnie pokazuje na konkretnym przypadku to, co bardziej wrażliwych dzisiaj tak w społeczeństwie dotyka. I niema tu nic do rzeczy, czy się w konkretnym przypadku zgadzam z Panem w 100 czy tylko 85%.
Proszę ominąć wzrokiem zawiść, arogancję, chęć dokuczania, zwykłą wulgarność i prymitywizm prostych osobowości. Oby więcej takich komentarzy.
Wszystkiego dobrego!!!
Matematyczna teorie podzialu tortu zapoczatkowal polski matematyk, czlonek Szkoly Lwowskiej, Profesor Hugo Steinhaus. Chodzi o podzial nie na rowne czesci, a o taki podzial aby wszyscy byli zadowoleni.
Od czasow Profesora Steinhausa problem podzialu tortu stal sie samodzielna dyscyplina matematyczna, z co najmnij trzema ksiazkami i lekko liczac, tysiacem puvlikacji. Teoria jest szeroko stosowana.
Moze tak zastosowac te teorie do obdzielania nauczycieli?
@Dariusz Chętkowski
To nie jest specyfika szkół!!! W Polsce mamy recydywę autorytarnych metod rządzenia, a przykład idzie z samej góry – vide przykładowa egzekucja medialna Schetyny jako osoby mającej czelność mieć w rządzącej partii odmienne zdanie od szefa … 😉 To przyzwolenie przenosi się w dół na akceptację metod mobbingopodobnych i przyzwolenia na nie(nie ma się komu poskarżyć!), brak poszanowania podwładnych i współpracowników. Co owocuje rozkwitem metod intryganckich i niehumanitarnych wszędzie – nie tylko w oświacie. Jest szczególnie widoczne tam, gdzie nie ma (lub nie chce się ich stosować!) , mierników uzyskanych w pracy efektów!!!
Wiele prawdy jest w spostrzeżeniach „gospodarza” oraz belfraxxx . Atmosfera w szkołach nieciekawa. Metody rywalizacji o kawałek tortu momentami bezwzględne. Większość z nas kryzys odczuwa na własnej skórze. Tu i ówdzie manifestacje narodowców. Naród niedouczony nie potrafi zdiagnozować symptomów tego, co nazywa się radykalizacją poglądów, dostrzec analogi historycznych. Smutno wspominam swoją panią profesor z VI LO w Łodzi, która w latch 80-tych przy każdej okazji wypunktowywała nam cechy totalotaryzmu. Ona wierzyła , że kiedyś będzie inaczej …
Adamie, a cóż to znaczy „szanować swoją pracę”? W wypadku szkolnym- kwadratura koła. Dyrektor, organ nadzorujący- życzą sobie najwyższych wyników i brak wybryków. Do tego potrzebna jest praca nie tylko nauczycieli, ale i zaangażowanie uczniów (tak, wiem, niemodne to ostatnimi czasy). Tylko że uczniowie mający coraz więcej uciech pod strzechą, gdzie to znajduje się komp z netem, nie są ani zainteresowani uczeniem się dla przyszłości, ani nawet nie są arcyciekawym materiałem do pracy- pamięć coraz gorsza, koncentracja na poziomie złotej rybki. Takie geny, takie wychowanie- nie wszystko zniweluje nauczyciel w klasie. Uczyć się, przyswajać wiedzę? To takie nuuuudne, po co to i na co, zwłaszcza, że w domu usłyszą to samo. Trzeba więc te boże krówki zainteresować, urozmaicić różnymi technologiami, tyle że nie da się tak całego materiału urozmaicać, nie da się czegoś nauczyć, jeżeli w pamięci nie zostanie, a nie zostanie, bo pamięć nie jest do tego przystosowana, zapewne wielu belfrów jest w stanie potwierdzić, że można o czymś mówić na początku lekcji, i prezentację wyświetlić, i filmik odpalić, i kazać powtarzać, zmajstrować, zrobić samemu, po czym mija 30 minut i zrobić to samo, wielu uczniów się nie zorientuje, że to już było. Tak więc rodzice zachwyceni, bo są śliczne oceny, boże krówki nie nudzą się aż tak, aż nagle trach, egzamin zewnętrzny i okazuje się, że wyniki w dół… Rodzice też chcą świętego spokoju od dzieci. Nie chcą wiedzieć, że głupie, nie myją się i agresywne. Bo to mają na co dzień w domu. Od nauczyciela chcą usłyszeć coś całkowicie odbiegającego od tego co znają. Nie chcą słuchać, że ukradł, pobiła, pyskuje czy zepsuła. Więc lepiej nie mówić, tłumaczyć tylko dziecku, aby w serduszku swoim rozważyło, czy może jednak lepiej nie wykrawać swastyki na stole, może lepiej nie skrajać młodszych czy wyrzucać śniadania za okno. Tak, tak, każdy rodzic temu przyklaśnie, jednocześnie gdyby coś takiego stosowała policja „No panie, weź pan i nie gwałć więcej, to nieładnie jest”, to zareagowano by oburzeniem. Bo dzieci trzeba inaczej od dorosłych traktować. I znów problem, bo dobrze wiemy, że to niewiele działa, tak więc jak swastyki były tak będą, jak prano słabszych tak prano, a dyrektor ma pretensje że jak to tak. Że autorytet ma działać? Dobre! Autorytety to tworzy dom. Jak papcio z mamcią stwierdzają, że ten !@#$%$# nauczyciel to !#$ i !@#$%^ , który może naskoczyć, to obawiam się, że niewiele tutaj dadzą dyplomy, doświadczenie, podejście, przekonanie o wartości własnej. Tak więc: jak „szanować” pracę, skoro każdy oczekuje czego innego? Zawsze znajdzie się taki, który stwierdzi, że praca nie była szanowana i belfra na zbity pysk wywali. PS- Koleżanka wykryła, że wobec dziecka stosuje się przemoc. Między innymi przypalenia. Rodzinie przydzielono kuratora (w normalnym kraju dzieci by zabrano, a sprawcę zamknięto). Została znienawidzona przez lokalną społeczność, podburzaną m.in. przez krewną matki, która, że tak napiszę, ma zawód gwarantujący kontakt z niemal wszystkimi w okolicy. Podejrzewam, że wielu uważa do dziś, że owa koleżanka „nie szanuje swojej pracy”, bo jak tak można bezczelnie się wtrącać. Na marginesie: ojciec został w końcu skazany. Gdy zaczął prać mamusię.