Seniorzy czy juniorzy?
Wszyscy dyskutują na temat edukacji, to i my możemy. W XXI LO w Łodzi, gdzie pracuję, w najbliższy czwartek odbędzie się debata o oświacie. Udział wezmą dyrektorzy i młodzież łódzkich liceów. Pół na pół. Zaproszeni też zostali łódzcy politycy – młodzi i starzy – ale z nimi nigdy nic nie wiadomo. Podczas kampanii wyborczych pchają się do nas drzwiami i oknami, a później zapominają.
Chociaż prowadzę tę debatę, sam nie wiem, co nas czeka. Na tym polega urok dyskutowania w niejednolitym gronie, że pewna jest tylko niespodzianka. Spotkaniu daliśmy tytuł: „Polityka państwa i samorządu – uzdrawiają czy pogrążają polską oświatę?”. Sugerujemy zatem wysoki ton i powagę, ale to nic nie znaczy.
Jak dyskutanci zechcą, to możliwe są też jaja. Tylko z kogo i czego? Jeśli będziemy się śmiać, to chyba z samych siebie. Dlatego wolałbym, aby było poważnie i godnie, bez obrzucania się błotem w rodzaju, że winna jest coraz gorsza młodzież albo coraz słabsi nauczyciele.
Ostatnio brałem udział w kilku debatach, gdzie średnia wieku przeważnie była taka, iż czułem się młodzieniaszkiem. Teraz będzie inaczej. Na sali siedzieć będą w równej mierze młodzi i starzy. Ciekawe, kto zdominuje tę dyskusję – seniorzy czy juniorzy? Mam nadzieję, że to będzie starcie równych sił, a nie pogaduchy do poduchy.
Komentarze
?Polityka państwa i samorządu ? uzdrawiają czy pogrążają polską oświatę??
To wy o polityce państwa i samorządu będziecie debatowali a nie o szkole.
To lepiej, „Jak polityka państwa i samorządu wpływa na wyniki uczniów w mojej szkole, i czemu wyniki od nauczycieli zależą a nie od polityki partii i rządu?
A może temat” Nauczyciele- motywują czy demotywują do nauki?”
Albo ” Czy nauczyciel bez autorytetu może mieć dobre wyniki?”
Albo” Czy lubisz chodzić do szkoły i dlaczego nie?”
Jeszcze jeden temat podrzucę
„Czy uczeń który nie lubi chodzić do szkoły może osiągać dobra wyniki w nauce i co zrobić, żeby osiągał?”
@Gospodarz
No i mamy nowego ministra, który z edukacją ma wspólną 3 dzieci, które skończyły szkołę!!!
Kluzik-Rostkowska – superprezent Tuska dla Kaczyńskiego!!! Zdrajczyni z 2 partii, której jedną umiejętnością jest gładkie (choć niekoniecznie sensowne, jak się wsłuchać) splatanie zasłyszanych zdań i zwrotów. Jak na pole minowe i bagno w jednym, jakim jest MEN, to tyle co nic!!!
Podyskutujcie z politykami, co zrobić za lat kilka z absolwentami naszych szkół. Czy absolwenci szkół zawodowych (górniczych), jako w połowie szesnastolatkowie będą dziarsko fedrować na przodku jak w krajach afrykańskich? Studenci niepełnoletni będą odrabiać lekcję w świetlicy akademika? Pod opieką wychowawczyni. Co z tym „skokiem cywilizacyjnym”?
O ignorant zamienił się w dyrektora… 😉 A to Polska właśnie!
Muszę przyznać, że im więcej czytam o edukacji na świecie, tym bardziej jestem załamany naszą.
Podyskutujemy sobie, pochwalimy się wysokim poziomem wypowiedzi uczniów i wszystko zostanie jak było. Szkoda, że debaty nawet na najwyższym szczeblu są równie efektywne jak nasza jutrzejsza.
Do dyrektor
1. Nie będzie motywować do nauki nauczyciel, nigdy. Do każdych działań motywuje nas zysk. Jeżeli nie ma pracy, młody człowiek widzi, jak jego „starzy” tyrają za grosze mając dyplomy, a ludzie bez szkoły zawodowej wyciągają tyle samo z opieki społecznej nie ruszając palcem w bucie- nie zostanie zmotywowany do nauki. Do nauki motywuje sytuacja ekonomiczna i zysk.
2. Autorytetu nie będzie mieć nauczyciel, gdy rodzice nie uczą szacunku do ludzi dorosłych. Jeżeli dzieciak od rodziców dowiaduje się, że nauczyciel to gnój, a gnój bo nauczyciel, to choćby miał i 10 dyplomów i dar poezji Mickiewicza, będzie tylko gnojem, bo rodzice tak powiedzieli.
3. Trudno lubić chodzić do szkoły, gdzie minister dowolnie rozdaje godziny lekcyjne, i tak hiper trudne chemia i biologia są w wymiarze 1 godziny, a niezwykle trudne „Jezus nas kocha” to dwie godziny w tygodniu od samego przedszkola. Jak polubić szkołę, która przygotowuje do zdania kretyńskiego egzaminu, który z wiedzą jest powiązany co najwyżej przypadkowo, która ma ograniczone godziny, której dyrektorzy nie są w stanie zadbać o przyzwoite zaplecze pomocy dydaktycznych, a setki złotych rodziców są marnowane na podręczniki, gdyż władze wybierane przez dorosłych tego kraju, nie są w stanie zrobić porząkdu z monopolem wydawnictw tego chłamu.
Braku myślenia perspektywicznego polityków, braku talentu do zdobycia środków dydaktycznych dyrektorów, wreszcie braku elementarnej kultury coraz większej liczby rodziców niestety ale jeden nauczyciel nie nadrobi. Co z tego, że jedna na dziesięć osób tęskni do belfrów sprzed lat, skoro pozostałe 9 życzyłoby sobie, żeby na zajęciach robić co najwyżej kolorowanki najlepiej aż do liceum i codziennie wręczać dyplomy za siedzenie na krześle?
No to siem popiszem.
Na tzw. wynik edukacyjny po mojemu wpływ majom:
– 20% nauczyciel/le
– 20% system (szkoła, dyrekcja, ministerstwo, programy, itd.)
– 60% rodzina/otoczenie (rodzice, rodzeństwo, koledzy, sam delikwent)
Ten blog jest na temat 40%.
60% to jest więcej niż 40%.
Można zacząć się śmiać.
W tem problem, że nie ma śmiacia. A gdy jest, to i tak go nie ma. Groteska jako powód do śmiechu się nie liczy.
A tak na poważnie (hi hi hi) ponad 50% sukcesu młodego adolescenta na niwie zależy (to prawda) od kontekstu społeczno-kulturowego.
Kuń (to znaczy kontekst), jaki jest, każdy widzi.
To jednak boli. Powoli coraz bardziej.
Przepraszam za niekonkretność wpisu, aliści… Nie mogłem sobie odmówić…