Nauczyciel na urlopie, uczeń w depresji
Dwa newsy zdominowały wczorajsze serwisy informacyjne. Po pierwsze, podwoiła się liczba nauczycieli będących na urlopach na poratowanie zdrowia, a po drugie, potroiła się liczba uczniów w depresji. Dziennikarze podawali te informacje oddzielnie, a przecież są one ściśle ze sobą powiązane: szkoła wpędza w choroby. I żeby wszystko było jasne – szkoła niszczy tak samo pracowników, jak i uczniów.
Wyniszczony pracą nauczyciel ma o tyle dobrze, że może iść na płatny roczny urlop. W wiadomościach podano, że istnieje podejrzenie, iż urlopowani nauczyciele zamiast się leczyć, jadą do Niemiec, Anglii czy Francji pracować fizycznie. Tu, myślę, nastąpiło nieporozumienie. Praca fizyczna jest bowiem najlepszym lekarstwem na psychicznego doła. Nauczyciele zbierający szparagi w Niemczech czy winogrona we Francji tak sobie poprawiają humor, że po powrocie czują się jak nowo narodzeni. A jak poczują moc pieniędzy, które zarobili, to są w stanie nawet wrócić do szkoły. W porównaniu z tak pojętym leczeniem wszelkie działania, jakie oferuje polska służba zdrowia, są – za przeproszeniem – gówno warte. Gdybym sam był na urlopie, pojechałbym do Langwedocji we Francji, gdzie pewien rolnik zaprasza mnie usilnie na poratowanie zdrowia i portfela, ale jakoś nie mogę się zdecydować.
Zdecydowanie gorzej niż nauczyciele mają uczniowie. Szkoła, jak wiadomo, wpędza ich w depresję. Na roczny urlop nie mogą iść, gdyż w przypadku uczniów byłaby to najwyżej repeta, czyli drugoroczność. W Łodzi podobno dzieci mają najgorzej, dlatego miasto wymyśliło program interwencyjny (zob. info). Niestety, kwota na jego realizację jest tak mała, że wystarczy na pomoc dla maksimum jednej szkoły (130 tys. zł). Powstaje więc błędne koło. Nauczyciele po urlopach wracają do szkół zdrowi, bogaci i chętni do pracy, ale potem trafiają na depresyjną młodzież i choroba wraca. I jak w takich warunkach pracować?
Komentarze
Ton wypowiedzi Gospodarza podszyty ironia, lecz pod jej plaszczykiem kryją się wazne kwestie. Nauczyciele biorą urlopy zdrowotne, ktore wydaja im lekarze celem poratowania zdrowia. Nie jest to czas podrozy dookoła swiata, lecz dla niektórych sposób na unikniecie zniżki godzin polączony z mniejszym lub wiekszym uszczerbkiem na zdrowiu, gdyż praca przy tablicy to nie wypoczynek milionera na Hawajach. Według ankiety „Głosu Nauczycielskiego” spora część belfrów przyznała, iż wakacje nie wplynęły znaczaco na ich samopoczucie. Straszy widmo bezrobocia, polityka samorzadów i MEN, niekiedy atmosfera we własnej szkole.
Rówież różne są żódla depresji uczniów. Wymienię z długiej ich listy dwa, moim zdaniem znaczace: ubóstwo środowiska rodzinnego i nauczyciele, dla ktorych autorytetem moralnym mógłby być polonista Bladaczka. Ich współczesna odmiana jest opisana przez L. Kopciewicz w „Nauczycielskie poniżanie”, W-wa 2011r.
Ino, myślę, że to nie sa jedyne, a na pewno nie najważniejsze powody depresji wśród młodzieży szkolnej. A już na pewno przeceniasz wpływ bladaczek róznorakich – środowisko rówieśnicze jest o wiele bardziej depresjogennym czynnikiem niż szkoła sama w sobie.
Albercie, w środowisku rówieśniczym młodzież może być poniżana, ale rownież, np, może otrzymać wsparcie, akceptację. Tak zaczynają się związki z kręgami mlodzieży przestepczej w wielkich miastach. A dzisiaj Bladaczki mają różne zagrania, odsyłam do polecanej .lektury. I nie tylko. Są jednakże nauczyciele traktujacy to, co robią z pasją……..
O co chodzi? Stan depresji uczniowskiej jest absolutnie normalna kondycja mlodego czlowieka korzystajacego z dobrodzoejstw polskiego systemu oswiaty. I tak bylo zawsze.
Moja Stara przeszla cala szkole w stanie ciezkiej depresji i co? Wyszla na czlowieka. Jej terapia polegala na snuciu gleboka noca planow podpalenia szkoly i poderzniecia gardla psychopatce, ktpra uczyla ja niemieckiego. Czego nigdy w zycie nie wprowadzila, ale marzenia byly bardzo terapeutyczne. Choc musi przyznac ze i dzis zdarza jej sie przysnic, ze wraca dop swego liceum siostr kanoniczek w Lublinie.
Wiekszosc dziewczyn w jej klasie cierpiala na depresje. Tylko wtedy im jeszcze nikt nie pwoeiudzial, ze to sie tak nazywa.
@Kot Mordechaj
Miałam identyczne myśli jak Twoja „stara” w odniesieniu do rusycystki-psychopatki oraz sadysty biologa, a koleżanka wobec sióstr urszulnek szarych (tam pół klasy wymiotowało w toaletach podczas przerw).
Dzisiaj znajoma nauczycielka ucząca w prywatnej szkole „zapoznała” mnie z programem dla pierwszaków. Twierdziła, że taki jest „program” ministerialny. To co powiedziała – w połączeniu z tym co niedawno podała Wybiórcza, że de facto nie ma limitów uczniów w klasach a przedtem to co mówili/pisali najacy Turscy, Hellerowie, Hartmany, etc, etc – tylko mnie utwierdza w moim przekonaniu, że mamy do czynienia z katastrofą nie tyle edukacyjną ile CYWILIZACYJNĄ.
Chomsky kiedy powiedział:
„Edukacja oferowana niższym klasom musi być na tyle uboga i przeciętna, […] aby przepaść ignorancji pomiędzy niższymi a wyższymi klasami była dla niższych klas niezrozumiała.”
Dzisiaj wiem tylko jedno: GESZEFCIARZY z PO skupiających się na „przedsiębiorczości” i „przedsiębiorcach” trzeba „posunąć” jak najszybciej. Ktoś powie „a na co liczysz, na Pisiory”? A, a to już jest problem Polaków. Ja uważam, że najważniejsze jest wyp…..nie” PO, nawet jeżeli kosztem będzie, że Pisiory z Pupami dojdą do wadzy. Będzie przynajmniej „śmiesznie” jak to zwykle w tym „baraku” zwanym Polską bywało. Mam tylko nadzieję, że p. Chętkowski będzie dalej pisywał swoje komentarze czy to w Polityce czy gdzie inadziej.
Kot Mordechaj
10 września o godz. 21:15
Oj tam, oj tam, zgwałcili, jak ruskie szły to wtedy gwałcili i co, wyszli babki z tego.
To nie jest tak, że wiek taki. Wiek taki wrażliwy, tym bardziej trzeba dbać o niezadawanie cierpienia.
Do bólu zębów też tak podchodzisz?
Bo kiedyś to bolało:)))
Mam tylko nadzieję, że p. Chętkowski będzie dalej pisywał swoje komentarze czy to w Polityce czy gdzie inadziej.
Wazelinę kupię!
Należałoby dodać do tytułu zakończenie „… a psychologowie szkolni na bezrobociu.” I od razu robi się ciekawiej.
…moja Lepsza, kilka razy już (jest socjologiem i pracownikiem socjalnym w PCPR-ze, ma pod opieką ok. 100 rodzin zastępczych – z całego powiatu) w ciągu kilku ostatnich miesięcy w piątki, po 14-tej otrzymała kilka sądowych postanowień o umieszczeniu maluchów w domach dziecka.
I co MUSIAŁA zrobić?
Znaleźć miejsca w domu dziecka (najlepiej w jednym) dla szóstki ostatnio dzieciaków z miasteczka oddalonego o 40 km, załatwić transport, co nie było wcale oczywiste, znaleźć foteliki dla maluchów, bo współfinansowany przez PFRON powiatowy bus czegoś takiego nie posiada.
A potem? Potem musiała odeskortować dzieciaki następne 40 km, załatwić w domu dziecka sprawy papierowe. I wrócić do domu po 19-stej.
W takim czasie p. Chętkowski zapewne po czterech godzinach walki z karłami, z mozołem sprawdza błędy ortograficzne.
Lepsza w ciągu roku jest zobowiązana ponadto do dwukrotnego odwiedzenia każdej z podopiecznych rodzin w powiecie, co przy niedużych zresztą odległościach zajmuje prawie cały dzień roboczy.
P. Chętkowski jest polonistą, ale pewnie potrafi przemnożyć 100×2.
Ma Lepsza co prawda przedłużony urlop. Całe 10 dni raz na dwa lata. To taka ‚karta opiekuna społecznego’.
Pozdrawiam, G.
O stanie polskiej szkoły niech zaświadczy to
http://chomikuj.pl/constelacja/Dokumenty/Gimnazjum+w+Szczuczynie/Edek+w+akcji,3058789465.mp3
A mnie trochę śmieszy i dziwi ta histeria na temat depresji, niepotwierdzone żadnymi badaniami i dowodami przekonanie, że za tą depresją stoi szkoła.
W ogóle idiotyczne jest twierdzenie, że wszelkie problemy emocjonalne, jakie mają młodzi to depresja.
Czas tak 13-18 to w ogóle jest trudny czas, kiedy człowiekowi i odbija, i smutno, i w stany euforii wpada, bez żadnej depresji.
dziwią mnie te opowieści, gdzie szkoła i nauczyciele są wielkim horrorem (i nawet światełka nie m, że coś było fajne).
ja i większość moich znajomych wspominam szkołę przyjemnie, do dziś najlepszych przyjaciół mam z liceum, czy nawet podstawówki, większość nauczycieli mimo różnych wad była znośna.
Ogólnie fajny czas.
Z pracy swojej zawodowej też wnioski mogłem wysnuć, że szkoła uczniów ani nie przeraża ani nie dołuje, najwyżej nudzi i wkurza.
Ale jest i miejscem, gdzie przyjaźnie/miłości, gdzie swoje talenty się pokazuje, dzięki któremu za darmo można zwiedzić kawał Polski, a czasem i świata.
Gdzie można się coś nauczyć i zamiast np. chodzić na korki, przyjść jeszcze na zajęcia dodatkowe do nauczyciela (który na te zajęcia jak ja) czekał dwie godziny i robi to dla jednej osoby.
Oczywiście było multum problemów, ale to normalne, o czym się też nie mówi, wiele z tych problemów wynikało z tego, co ci młodzi ludzie mieli w domu (alkoholizm, niepełne rodziny, bieda, pewnie i wielu przemoc).
Często to szkoła dla nich była raczej miejscem normalności.
Oczywiście można przedstawiać szkołę jako więzienie, a nauczycieli jako jakichś przestępców i klawiszy jednocześnie, a uczniów jak ofiary.
Tylko że to jest jakaś paranoja.
Bo co zrobić wtedy z nauczycielami i dyrektorami, którzy rozkręcają wolontariat, piszą projekty po godzinach dla uczniów, biorą tzw. złych uczniów na oddział onkologiczny, by robili fajne rzeczy dla dzieciaków.
Co z uczniami, którzy będąc prostymi chopakami, czesto i prymitywnymi, oddają najwięcej krwi w całym mieście czy powiecie (uczniowie technikum i zawodówki).
Oczywiście prościej i lepiej tego nie zauważać, bo nie pasuje do prostackiej wizji świata danej osoby…
Kwinto, na podstawie jednej emeptrójki diagnozujesz stan polskiej edukacji, zgłupiałżeś czy co?
Grzegorzu,
dziwne, że masz obok siebie osobę pracującą dla dzieciaków, a pogardzasz i obrażasz innych, którzy też pracują dla dzieci i młodziezy.
I nie masz żadnych przesłanek raczej, by wiedzieć, jak Chętkowski pracuje i do której.
Żałosny twój komentarz jest.
..dawna moja koleżanka (magister fizyki, ze specjalizacją pedagogiczną) została wiele lat później wychowawczynią mojego młodego (wcześniej bywało miło), w liceum, w którym oboje się wychowywaliśmy. Potem oficjalni byliśmy. Kiedyś na wywiadówkę przyszło mi pójść. I sobie poszedłem. Rozbawiło mnie niezmiernie , że fizyczka, opiekunka klasy mojego młodego ma na biurku dziennika obecności,oprócz tego miała skrypty, które MUSIAŁA pisać jakieś 20 lat wcześniej (ok. 1981 r.), jak na stażu była.
@grześ: nikim nie pogardzam, niczyjej pracy i zaangażowania nie deprecjonuję.
Opisałem jedynie pewien stan rzeczy, który trwa już od stycznia 1999 roku.
Pozdrawiam, G.
… ja sobie moją (naszą – z młodym) szkołę z sentymentem wspominam, chociaż różnie bywało.
Moje młode nie.
Studia natomiast skończyło młode z oceną BDB.
Tak – dziś, gdy ktoś puści bąka – to trzęsienie ziemi.
Gdy ktoś jest smutny, przygnębiony przez jakiś czas – to od razu DEPRESJA i PROZAC! Wariactwo!!!
Media powinny zastanowić się, kogo zatrudniają i co ta osoba wypisuje, bo czasami to już się odechciewa żyć – tyle głupoty!
PS. Nauczyciel na urlopie dla poratowania zdrowia pracuje ZAWSZE nielegalne – dla mnie to obrzydliwe.
Ignorant, wcale nie uwazam, ze depresja „szkolna” jest zwiazana z wiekiem lub ze nie boli. Jeszcze jak boli! I najczesciej nie masz do kogo z tym pojsc ani nawet nie masz na to nazwy (nazwa zawsze trioche pomaga). Wiec naprawde wspolczuje mlodym.
Chyba zle zrozumiales co napisalem. Zdarza sie. Czytanie na forarch jest zawsze po lebkach.
Kot Mordechaj
Jakoś tak odebrałem twój komentarz, lekceważący problem, sytuację uznający za jakby organiczną. Zdziwił mnie nawet, bo znam twój typowy dla gatunku stosunek do świata.
Co do urlopu dla poratowania zdrowia, jestem im przeciwny, ale jeżeli są, to nie wydaje mi się, żeby zdrowie należało ratować leżąc na kanapie, lepiej pobiegać w lesie, na ryby pójść, w góry na wycieczkę.
Można pracować w winnicy czy na budowie.
Nie widzę w tym nic obrzydliwego.
W szkole w Niemczech jakby się zatrudnił, to byłoby słabe.
do Ignorant. Można popracować na budowie lub w winnicy w czasie urlopu dla poratowania zdrowia. Pod warunkiem, że jest to urlop bezpłatny. W tej chwili, powiedzmy jasno: nauczyciele, którzy są na urlopie dla poratowania zdrowia i pracują OKRADAJĄ SPOŁECZEŃSTWO !!!!!
Ej, no ale o czym tu dyskutować, wiadomo chyba dla każdego porządnego człowieka, że ktoś, kto na urlopie dla poratowania zdrowia pracuje np. za granicą, to jest i oszustem i działa i na niekorzyść i nauczycieli i społeczeństwa.
Inna sprawa, że dzięki temu, że nauczyciele idący na urlop na poratowania zdrowia powodują, że młodzi nauczyciele mają de facto większe szanse na pracę/zrobienie stażu itd
Jeszcze macierzyński nauczycielek młodych ratuje.
Acz jestem za zniesieniem urlopów albo co jako lewak wolałbym:), chciałbym, by taki urlop roczny płatny (nawet i nie tylko dla chorych, ale i wypalonych czy po prostu znudzonych czy ludzi w depresji/na zakręcie) przysługiwał każdemu pracownikowi raz w życiu.
Nauczycielom też:)
…żadnych szans bo ‚godziny’ nauczycieli ‚poratowówujących’ zdrowie są rozdysponowane zwykle wśród emerytów, lub nauczycieli pobierających emeryturę i dalej kaleczących dzieciaki.
grześ 12 września o godz. 16:28
„jako lewak wolałbym:), chciałbym, by taki urlop roczny płatny (nawet i nie tylko dla chorych, ale i wypalonych czy po prostu znudzonych czy ludzi w depresji/na zakręcie) przysługiwał każdemu pracownikowi raz w życiu.”
Kapitalista już to zrobił, chociaż na cały rok wypoczynku to tylko Polandię stać. Dziesiątki lat temu Intel zaczął oferować 8 tygodni płatnego urlopu dla każdego pracownika po przepracowaniu przez niego każdych 7 lat. Inżynierowie gdzieś tak ze stażem 10 lat – 4 tygodnie. Niższy personel 2 tygodnie. Każdy ma 10 dni świąt plus „personal time”, zwykle 2 tygodnie, na choroby itp.
Te tygodnie to miał być wymiar corocznego urlopu.
Niestety coś się pokickało.
Inzynierowie ze stażem większym niż 10 lat – 4 tygodnie, z mniejszym – 3 tygodnie. Cuda zjadły znaki „większy” i „mniejszy”.
Grzegorzu,
akurat niekoniecznie, jeżeli ktoś ma cały etat i idzie na urlop roczny, to akurat łatwiej dyrekcji zatrudnić kogoś na zastępstwo niż dodawać innym godziny (szczególnie gdy np. jest tylko 2 nauczycieli danego przedmiotu i jeden idzie na urlop).
Dwa razy pracowałem na rok na zastępstwo, a mogłem i 3 w sumie.
Dla młodych nauczycieli w obecnej sytuacji jest to jedyna właściwie możliwość znalezienia pracy w szkole/zobienia rocznego stażu.
Szczerze? Nigdy nie słyszałem, by jakikolwiek nauczyciel udał się na taki urlop.
Podobnie z depresją uczniów – to jest jakiś totalny wymysł na skalę dysgrafii. Kiedyś dysgrafii nie było i jakoś każdy się starał, jak mógł. Dziś uczniowie mają coraz więcej wymówek by nic nie robić.