Matura język polski rozszerzony

Szczęka opadła tegorocznym maturzystom z wrażenia, gdy zobaczyli literaturę powszechną – „Iliadę” Homera oraz „Imię róży” Umberta Eco. Od czasu wprowadzenia nowej matury tylko raz na rozszerzeniu pojawił się tekst obcy. W 2007 roku maturzyści analizowali „Madame Bovary” Gustawa Flauberta. Potem aż do dziś była tylko i wyłącznie literatura pisana po polsku (zob. tegoroczne tematy).

Chwalę wprowadzenie literatury powszechnej na maturę. Nieobecność wielkich dzieł na poziomie rozszerzonym niezmiernie dziwiła. W poprzednich latach uczniowie pochylali się nad Baranem, Białoszewskim, Fink, Iwaszkiewiczem, Kochanowskim, Mrożkiem, Myśliwskim, Osiecką, Prusem, Rejem, Różewiczem, Różyckim, Schulzem, Świrszczyńską, Tokarczuk i Tuwimem. W tym roku maturzystów spotkała niespodzianka – Homer i Eco.

Niestety, test na poziomie rozszerzonym powiela błąd z poziomu podstawowego – zawiera niby dwa tematy, ale na jedno kopyto: i pierwszy, i drugi temat wymaga zastosowania analizy porównawczej, należało bowiem porównać dwa teksty, tj. Homera z Herbertem lub Eco z Wańkowiczem. Oczywiście, zestawianie i porównywanie to piękna technika pisania, ale przecież są jeszcze inne. Maturzyści powinni mieć możliwość wyboru. Prawdziwego, a nie fikcyjnego.

Narzekam, ponieważ mam wrażenie, że nie było nadzoru nad całością testu. Każdy z tych tematów oddzielnie jest niezły, jednak razem nie powinny wystąpić. Podejrzewam, że nad maturą pracowały dobre zespoły polonistów. Szkoda tylko, że wysmażyły to samo.