Dobro ucznia złem dla szkoły

Szkołom zależy, aby uczniowie się rozwijali. Niestety, każda ze stron co innego rozumie pod pojęciem rozwoju. Dla szkoły liczy się EWD – edukacyjna wartość dodana, pojmowana jako porównanie wyników egzaminów końcowych, np. po gimnazjum i po liceum. Natomiast dla ucznia liczą się pasje i zainteresowania.

Podczas rekrutacji do liceum brane są pod uwagę wyniki z wszystkich części egzaminu, tj. zarówno z przedmiotów humanistycznych, jak i matematyczno-przyrodniczych. Dlatego uczeń w gimnazjum musi być dobry ze wszystkiego, inaczej nie dostałby się do wymarzonej szkoły średniej.

Inaczej rekrutuje się na studia. Tam liczą się wyniki z wybranych przedmiotów. Dlatego w liceum uczeń chciałby sobie pozwolić na specjalizację, czyli zlekceważenie np. przedmiotów humanistycznych, a skupienie się na matematyce, fizyce i informatyce. Z polskiego nie chce się uczyć, gdyż ten przedmiot jest mu do niczego niepotrzebny (EWD wyjdzie ujemne).

Szkoły boją się takiej sytuacji, gdyż w świat poszłaby informacja, że talenty uczniów są marnowane. Uczeń powinien rozwijać się ze wszystkich przedmiotów, z których zdaje egzamin. Nawet w matfizie musi nastąpić przyrost wiedzy polonistycznej. A humaniści muszą wkuwać matematykę, gdyż im też musi rosnąć wiedza ze wszystkiego. Najpierw uczeń musi wypełnić obowiązki, czyli wkuć wiedzę z przedmiotów, które są liczone do EWD, a jak zostanie trochę czasu, może realizować swoją pasję.

Jak przekonać matfiz, aby uczył się polskiego, a humanistów, aby wkuwali matematykę? Dawniej do matfizu wysyłało się najbardziej wymagających nauczycieli matematyki, a do klas humanistycznych najsurowszych nauczycieli polskiego i historii. Teraz trzeba robić inaczej (przynajmniej tak sygnalizują koledzy z różnych szkół). Humanistów bierze w swoje ręce najsprawniejszy nauczyciel matematyki, a matfiz obrabia piła polonistyczna, dzięki czemu jest szansa, że EWD będzie wysokie.

To nic, że humaniści będą trochę słabsi z polskiego, a matfiz nie osiągnie szczytów z matematyki. System oceniania szkół został tak skonstruowany, że dobro ucznia się nie liczy. Tylko nie obwiniajcie za to nauczycieli. Myśmy tego systemu nie wymyślili. Dodam, że wielu nauczycieli piłuje gałąź, na której siedzi, czyli dba wyłącznie o dobro uczniów. Jak policzone zostanie EWD, zobaczą, ile zła wyrządzili swojej placówce.