Program naprawczy dla „Katolika”
Kontrola Dolnośląskiego Kuratorium Oświaty wykazała szereg nieprawidłowości w pracy katolickiego gimnazjum w Lubinie (szkoła zasłynęła niecodziennymi otrzęsinami). Niezgodne z prawem było m. in. wprowadzenie obowiązku uczestniczenia w wakacyjnej wycieczce integracyjnej (od tego uzależniono przyjęcie do placówki) oraz uruchomienie wycieczki bez zgody kuratorium (szkoły mają obowiązek przedstawiania programu wycieczki i uzyskiwania zgody na wyjazd). O szczegółach kontroli można przeczytać tutaj.
Po kontroli szkoła zwykle otrzymuje spis zaleceń, na podstawie których musi opracować program naprawczy. Nie ma w tym niczego dziwnego. Dziwne jest tylko to, że została skontrolowana szkoła katolicka. To się zdarza w Polsce tak samo często, jak lądowanie kosmitów na Ziemi. Podobno lądują, tylko spotkać ich nie można. A zatem niektórzy głoszą, że „Katoliki” też są kontrolowane przez stosowne władze, ale gdzie i kiedy, udowodnić nie można. Teraz to pierwszy przypadek, kiedy porządnie skontrolowano szkołę katolicką, i pierwszy, kiedy stwierdzono jakieś nieprawidłowości.
Szkoły katolickie niczym się nie różnią od innych szkół, chociaż chcielibyśmy, aby było inaczej. Kilka dni temu podszedłem do ucznia, gdyż wydawało mi się, że przeklinał. Kiedy zapytałem, co robi, inni uczniowie odpowiedzieli, że on przyszedł z katolickiego gimnazjum, więc ma taki styl mówienia. Oczywiście, uczniowie, którzy przyszli do mojego liceum z innych gimnazjów, mówią podobnie, ale są wobec siebie mniej wymagający. I właśnie tu leży pies pogrzebany – od młodzieży z katolickich szkół wymaga się więcej, więc gdy okazuje się taka sama jak reszta, trochę to dziwi.
Podobnie traktuje się nauczycieli z katolickich szkół. Powinni świecić przykładem. Tymczasem nie ma różnicy. Tak samo jak wszędzie, i w katolickich szkołach kadra bywa lepsza i gorsza. Czasem trzeba przywołać ją do porządku i przypomnieć, czego się nie robi dzieciom. Teraz właśnie tak zrobiło kuratorium, czyli przypomniało, że trzeba się poprawić. Pewnie „Katolik” się burzy, gdyż przyzwyczajony jest, że zwracać uwagę może mu tylko biskup albo sam papież. Skoro jednak hierarchowie kościelni nie czuwali, musieli to zrobić świeccy urzędnicy. Szkoda, że dopiero pod wpływem nacisku opinii publicznej. A przecież kontrolowanie wszystkich szkół, a nie tylko świeckich, należy do obowiązków kuratorium.
Komentarze
Takie sobie pieprzenie w zakładowej kanciapce czy gdzie tam stoi w szkole nauczycielski ekspres do kawy, automat z czekoladkami i czipsami, lodówka, elektryczny czajnik do herbaty, mleko w proszku i wiecznie pusta puszka, gdzie powienien być cukier.
„?Katoliki? też są kontrolowane przez stosowne władze, ale gdzie i kiedy, udowodnić nie można. Teraz to pierwszy przypadek, kiedy porządnie skontrolowano szkołę katolicką, i pierwszy, kiedy stwierdzono jakieś nieprawidłowości.”
A jakbym zagrał rolę Gekko i zarzucił Gospodarzowi ordynarne kłamstwo, to jakby się Gospodarz bronił? Skąd ta wiedza? Z plotek przy ekspresie do kawy? Bo pani Kasia ma kuzynkę w kuratorium i wylewając kamień z czajnika (proszę i proszę a nikt z was tego nie robi!) podzieliła się z gronem swą wiedzą?
Zadzwonił Gospodarz do MENu i zażądał danych dla całej Polski z rozbiciem na „cywilne” i na „katoliki”?
Ja nie mam nic przeciwko pisaniu o takich zjawiskach, ale ładnie byłoby podac źródło tych rewelacji.
Proszę już lecieć, bo Zieliński jak zwykle ostatnią kroplę wrzątku sobie wyleje i nigdy nie nastawi nowego czajnika.
Bzdura, że trzeba wycieczkę zgłaszać do kuratorium. Jedynie wycieczki zagraniczne nalezy zgłosić.
Tu trzeba pamiętać, że nie każda szkoła katolicka ma ten sam status. Część szkół katolickich jest prywatna (i ma tylko uprawnienia szkół publicznych) i płaci się tam czesne itp., a część jest w pełni publiczna i bezpłatna, a jej organem prowadzącym jest gmina jak reszty szkół. O ile wiem, ta szkoła salezjańska jest akurat publiczna (choć nierejonowa), więc nadzór kuratorium jak najbardziej normalny i wskazany. W moim miescie na przykład za szkołę salezjańską się płaci czesne, i t niemałe, więc teoretycznie można by zrozumieć, ze rodzice płacą tam na przykład za dodatkowe atrakcje w postaci pianki do golenia na kolanach i czepianie sie takiej szkoły byłoby mniej uzasadnione. Skoro jednak szkoła katolicka bierze kasę tylko od państwa, to wypadałoby się dostosować do reguł etyki niekoniecznie katolickiej i jednak tej piany na kolana nie psikać.
Ależ szkoły katolickie są kontrolowane… A i to Salezjańskie Gimnazjum w Lubinie było wcześniej kontrolowane przez Kuratorium:). A jeśli chodzi o sposób, w jaki przeprowadzane są wycieczki w publicznych placówkach (szczególnie prowadzenie dokumentacji)….no cóż….raczej niewiele z nich miało prawo się odbyć.
http://www.npseo.pl/action/raports
To jest wykaz wszystkich ewaluacji zewnętrznych. Można poszukać, poszperać i pogmerać.
Osobiście uważam, że to tylko urzędnicy sprawdzający papiery. Nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością.
Wiwat kuratoria!
@ aster: W czasie wakacji i ferii zimowych każda wycieczka jest wypoczynkiem i podlega zgłoszeniu do kuratorium. Link: http://wypoczynek.men.gov.pl/index.php?option=com_content&view=category&layout=blog&id=2&Itemid=9
Panie Dariuszu – kontrola czy też jej brak w szkołach katolickich to ważki problem. Tylko jak nazwać ten linkowany poniżej? Będziemy bić pianę na temat zlizywania piany? Podejmowanie tematów zastępczych w obliczu hekatomby ufundowanej dzieciom przez nasze pokolenie?
„Prawie milion uczniów potrzebuje pomocy psychologiczno-psychiatrycznej. Dzieci nie wytrzymują presji. Mają lęki, popadają w stany depresyjne. Coraz młodsi targną się na swoje życie. Czy to skutek uboczny świata, jaki im zafundowaliśmy?
Więcej pod adresem http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1530579,1,debata-dzieci-pod-zbyt-wielka-presja.read#ixzz28LtTX28n
stary 4 października o godz. 15:55
Na podanej stronie:
http://www.npseo.pl/action/raports
znalazałem raporty z kontroli jednego katolickiego gimanzjum z Krakowa i jednego z Krosna. Dalej mi się nie chce szukać.
Nie mnie oceniać czy raporty są laurkami czy nie. Jeden wygląda mi bardziej na laurkę niż drugi ale: 1/ ja nie mam doświadczenia ewaluacji szkół, 2/ nie pracuję w szkole więc nie znam realiów „od podszewki”. W wielu punktach w raportach znajduja się informacje, które „aż proszą się o głębsze powiercenie”, ale i w zakładzie pracy audytor bardzo arbitralnie niekiedy zatrzymuje się na jakims poziomie szegółowości – bo musi. Ja nie wiem, ile czasu mają ewaluanci na jedną szkołę i ile maja na to środków. Być może jest to pic na wodę a byc może nie jest.
Kiedyś w PRL pielęgniarka odwiedzała młodą matkę w domu zaraz po tej drugiej powrocie z noworodkiem ze szpitala i robiła tzw. „wywiad środowiskowy”. Wiadomo było, że świata tym nie zbawiła, ale jestem przekonany, iż jakieś oczywiste zagrożenia wychwyciła. Podobnie w przypadku tych ewaluacji. Pewnie czasami pic na wodę i uzasadnienie dla etatu dla administracyjnie lub politycznie ustosunkowanej kuzynki ale czy zawsze?
Gospodarz gada o kosmitach a mnie taka jakość dyskusji zniechęca do dowiedzenia się jaki procent gimnazjów w Polsce to gimnazja katolickie. Z podanej strony wynika, że w takim Krakowie na 12 skontrolowanych 1 było katolickie. W Krośnie skontrolowano 2 z czego jedno katolickie. Ja nie mam pojecia czy w Krakowie 8% gimnazjów to „katoliki”. A w Krośnie 50%. Jak statystycznie wyglądają rozkłady ocen gimnazjów katolickich i niekatolickich. Czy wszystkie gimnazja „jak leci” mają tylko i wyłącznie oceny „A” i „B”? Jaki jest ich rozkład? Czy „katoliki” są ocenianie lepiej? W skali miasta, województwa, kraju?
Jeszcze raz, same raporty mogą kłamać, ale jak nie ma niczego innego to jak oceniać? Tak niemądrze jak Gospodarz? Przecież to prowadzi do dyskusji „kibola” z „tymi co sprowadzili bojówki niemieckie”.
” i pierwszy, kiedy stwierdzono jakieś nieprawidłowości.”
Kto był przekonany o nieistnieniu osób niewinnych a tylko braków w przesłuchaniu?
Takie wpisy Gospodarza w prostej linii zachęcają do wniosków, że w szkołach pracuje sam produkcyjny odpad.
@w czym problem?
Gospodarz napisał „co ludzie mówią”, czyli zachował się jak pierwszy lepszy żurnalista. Z jednej strony – jego blog, jego prawo. Z drugiej strony, wymagam od niego więcej.
Jednak sam również „pojechałeś po bandzie” wysnuwając wniosek lotów nie najwyższych.
Moje dziecko jest ciężko chore, korzysta z domowego nauczania, przychodzą panie nauczycielki.
Dziś przyszła pani od polskiego.
Lekcja się odbywała w sposób następujący, pani sprawdziła prace domową a potem dziecko czytało podręcznik, po cichu, żeby pani nie przeszkadzać, bo była zajęta swoja pracą, coś sobie pisała całą lekcję, na koniec kazał doczytać już samemu, bo 45 min minęło.
Zadzwonię jutro do szkoły i poproszę, żeby woźną przysłali następnym razem, nie ma różnicy.
PS. Drugie dziecko na przyrodzie przerabia przyrządy potrzebne przyrodnikowi, już cały miesiąc.
Oczywiście żadnego przyrządu pani nie zaprezentowała, od czego jest podręcznik?
Było o gnomonie, pomijam, że w podręczniku słońce przesuwa się nad widnokręgiem, jakby Kopernik się jeszcze nie narodził, ten temat mieliśmy z dzieckiem przerobiony, bo ruch ziemi wokół osi i słońca dziecko zainteresowało wcześniej, więc mu wytłumaczyłem dlaczego dni są coraz dłuższe, o potem coraz krótsze itd.
Rozumiejąc o czym pani mówi, postanowił ją zagiąć i zapytał, czy gnomon zawsze daje cień?
Pani odpowiedziała, że zawsze. Na to dziecko, że nie zawsze. Pani, że zawsze. Dziecko pyta panią dalej, wszędzie? Pani, że wszędzie. Na co ono, że nie, bo między zwrotnikami nie daje cienia.
Pani po dłuższym namyśle przyznała mu rację. Czwarta podstawówki. Powiedział, śmiejąc się, że już nie chciał pytać, ile razy w roku nie daje cienia, bo pewnie też by nie wiedziała.
To co, ja autorytet nadszarpuję?
z życia szkoły 4 października o godz. 21:27
„Moje dziecko jest ciężko chore, korzysta z domowego nauczania, przychodzą panie nauczycielki.”
Nie mam pojęcia parker, czy za komuny było państwo stać na posyłanie nauczycieli chorym dzieciom do domu czy nie. Być może tylko moja mama nigdy nie wpadła na to, aby poprosić o taką pomoc. Ja przechorowałem dużą część podstawówki. Katar->angina->oskrzela, raz skończyło się na zapelniu płuc. Chorowałem siedząc w domu. Po południu, gdy koledzy wrócili już ze szkoły, dzwoniłem do nich, a szczególnie do jednego, i on mi dyktował wszystkie lekcje. Ze wszystkich przedmiotów, zdanie po zdaniu. Ja mu się za to odwdzięczałem dyktując mu rozwiązania wszystkich zadań domowych i pisząc za niego wszystkie zadane wypracowania. Takim sposobem ja nie straciłem żadnego roku a jemu stopnie z zadań domowych nie raz uratowały promocję do następnej klasy, gdyż te z klasówek były zupełnie inne. Całe szczęście nie płaciło się wtedy od ilości przegadanych minut. Kolega był święty, bo każdego dnia mojej choroby spędzaliśmy godziny „na telefonie”. Polecam metodę.
To czy podrywasz czy nie podrywasz autorytetu okaże się w praniu.
Nawet jak dziecko dorośnie i firmę przejmie, to może się zdarzyć, że jakieś alkohole z Azji będzie sprowadzało. I z Azjatami pracowało. Oni te twoje dziecko szybko nauczą co dla nich znaczy „zachowanie twarzy”. I ile kosztuje publiczne ośmieszenie osoby starszej lub zwierzchnika. Na wschodnioeuropejskim zadupiu takich lekcji się nie odbiera, bo tam każdy każdemu równo na łeb robi.
z życia szkoły
Mniej więcej 10 % wszystkiego w Polsce jest na poziomie, którego nie musimy się wstydzić przed światem (co nie oznacza oczywiście, że jest na światowym poziomie) – reszta jest udawaniem. Tak było zawsze, a czas najwyższy, powoli przyzwyczajać się, że będzie gorzej. Za udział w olimpiadach szkolnych trzeba płacić, za dziennik elektroniczny trzeba płacić, etc. Niedługo prawo do bezpłatnej edukacji to będą 4 lekcje takiego czytania – w przedszkolach już tak jest. A reszta? Trzeba ją sobie kupić… Za Gierka to się nazywało sklepy komercyjne. Poczytaj Huxleya
Szanowni Państwo,
bardzo dziękuję za zwrócenie mi uwagi, że moja opinia w sprawie kontroli w szkołach katolickich jest krzywdząca, gdyż takie kontrole się odbywają. Rzeczywiście, opierałem swoją wiedzę głównie na rozmowach z kolegami, którzy pracowali w takich szkołach. Jeśli uda mi sie zdobyć szerszą wiedzę na ten temat, wrócę do tematu.
Pozdrawiam
Gospodarz
A tak zupelnie na marginesie fascynujaca dla mnie jest obserwacja sposobu prowadzenia rozmowy miedzy pedagogami przychdozacymi na blog Dariusza Chetkowskiego.
„Co za bzdury!” – krzyczy jeden. „Takie sobie pieprzenie” konstatuje drugi.
Normalna spokojna rozmowa doroslych wymieniajacych inbformacje i poglady jakby wcale nie wchodzila w rachube. Trzeba odrazu z najgrubszej rury: „Bzdury!” , „Pieprzenie!”.
I nikogo to nie razi? Nie wywoluje odruchu obronnego?
Potrafie sobie latwo wyobrazic jak traktuja swoich uczniow i wychowankow, skoro nie potrafia odnosic sie z szacunkiem nawet do kolegow po fachu.. 🙁
Helena
5 października o godz. 12:45
„A tak zupelnie na marginesie fascynujaca dla mnie jest obserwacja sposobu prowadzenia rozmowy miedzy pedagogami przychdozacymi na blog Dariusza Chetkowskiego.”
Heleno, skąd pochodzi Twoja wiedza na temat tego, kto z wypowiadających się na tym blogu – anonimowo przecież – jest pedagogiem?
Z moich obserwacji wynika, że najmniejszą „kulturą” i całkowitym lekceważeniem zasad „nietykiety” cechują się osobnicy bardzo wyraźnie odżegnujący się od jakichkolwiek związków z zawodem pedagoga.
Z powodu często chamskich i agresywnych zaczepek, argumentów „ad personam” i innych prymitywnych erystycznych zabiegów stosowanych przez owych „niepedagogów” – przestałam się tutaj wypowiadać.
Tak mi sie wydaje, Hildo, na podstawoe swady i zaangazowania z jakim wypowiadaja sie na tematy szkolnictwa i nauczania.
To zreszta nie zmienia mojej glownej tezy. Ze mianowicie niegrzeczne odzywki niektorych uczestnikow do innych i do samego Gospodarza Blogu zdaja sie nikomu nadto nie przeszkadzaja. Wiec sie dziwie. Bo jak do mnie ktos powie”bzdura!” czy „przestan pieprzyc!” tro zamieram swoje zabawki i ide precz, bo nie wytrzymuje psychicznie niesprowokowanej agresji i jakiegos dziwczanego nabuzowania – jak na, za przeproszeniem, manifestacji niepodleglosciowej 11 listopada, hehe.
Helena 5 października o godz. 12:45
„A tak zupelnie na marginesie fascynujaca dla mnie jest obserwacja sposobu prowadzenia rozmowy miedzy pedagogami przychdozacymi na blog Dariusza Chetkowskiego.”
Nie jestem nauczycielem.
Miałem atak statystycznej zgagi.
Rozumiem, ze Cie ponioslo , problemie. Kazdego moze czasami poniesc, mnie tez. Ale nie wtedy przecoez gdy trwa normalna rozmowa i ludzie sie dziela swymi przemysleniami i swoim doswiadczeniem w szkolach. .
Wiem co sie dzieje na blogach politycznych Polityki i prawie juz w nich nie uczestnicze, choc czasami pozwalam sie wygadac memu Kotu Mordechajowi, ktory zreszta jest raczej uprzejmym zwierzeciem. . Moze na politycznych nie daje sie uniknac skrajnych emocji. Ale tu? Po co?
To oblężona twierdza Heleno, zewsząd są atakowani, oni, poświęcający się za te marnych parę groszy dla naszych rozwydrzonych dzieci, co to nauczycielowi kosz na głowę, prasa ich atakuje, gozin czterdzieści i cztery pracują, a im pensum wypominają.
Na krytykę reagują agresją, na ironię też, to agresję wywołują.
W szkole też, to nie dzieci są winne, że jest agresja w szkole. To sprawka także nauczycieli także. Poczytaj sobie co sądzą o wychowaniu, rodzice winni i basta.
Oni nie.
Co jest celem gospodarza w nauczaniu?
Nauczenie, czy zdanie matury z jak najlepszym wynikiem?
Dla niego to zdaje się być to samo.
Poczytaj sobie Heleno, ale się nie odzywaj.
Nie będzie ci miło.
Lubię cię.
Helena
Takie obyczaje usiłowali tu narzucić gekko i parker – wielcy miłośnicy Gazety Wyborczej, przewrotnie wyzywając mających odmienne zdanie od hejterów, etaciarzy, belferstwa, etc. oraz, przy braku argumentów zarzucając promowanie na blogu antysemityzmu, gdy brakowało argumentów, a epitety stawały się powtarzalnie nudne od nadmiaru powtórzeń. Ponownie interesujące wydaje mi się zestawienie ich nieobecności na blogu, z ostatnimi sondażami, które wskazują na możliwość przedterminowych wyborów. Tak, gekko, zagryzamy ząbki:
wszystkie rączki na pokład – zakaz drażnienia obelgami nauczycieli.
W moim mieście też są katolickie szkoły a nawet przedszkole. Różnica między nauczycielami polega na tym, że oni mniej zarabiają i muszą pracować więcej. Uciekają stamtąd gdzie tylko mogą, ale w dobie braku pracy to niełatwe.
manjaa
To rzeczywiście bardzo „chrześcijańskie”. Tylko współczuć tam pracującym. Mnie koleżanka z gimnazjum salezjańskiego (ale nie TEGO) opowiadała, że siostra dyrektor na każde zwolnienie chorobowe n-la reaguje histerią. A nie daj Boże, żeby zachorowało dziecko pracownika- wtedy przymusza się małżonków, aby dzwonili z tą potworną wieścią…
„Na krytykę reagują agresją, na ironię też, to agresję wywołują.
W szkole też, to nie dzieci są winne, że jest agresja w szkole. To sprawka także nauczycieli także.”
Ciekawa konstrukcja logiczna. Może wytłumaczysz, jak to rozumieć?
Takt to uczciwa postawa wobec drugiego człowieka. Takt pedagogiczny to także poszanowanie godności ucznia. Tego zabrakło podczas szkolnej uroczystości. Myślę,iż wielu nauczycieli z tego gimnazjum posiada zdolność do reflekcji etycznej, a grożba utraty pracy sparaliżowała ich protest.
Zet, to jest najczęściej tak: Nauczyciel prowadzi lekcje, młodzież ignoruje jego wysiłki. Prosi o spokój, grozi konsekwencjami. Na próżno. Testowanie belfra się rozkręca. Przestaje panować nad emocjami: grozi, krzyczy, wpisuje uwagi. Wyrzuca niektórych. I jest cisza.Ale to uczniowie zwyciężyli. Czekają, co będzie dalej. W szkołach srednich są bardziej subtelne metody, uwalniające agresję nauczyciela. Ale podczas ilu pedagogicznych nasiadówek zainicjowano wymianę doświadczeń na ten temat?
Z życia szkoły,
wszystko to wina nauczycieli, masz słuszną i jedyną rację.
Niech ci wzorem będzie gekko vel eltoro.
Idź dalej tą drogą, im bardziej dowalisz nauczycielom, tym piękniejsze stanie się twoje życie.
Grzesiu, odpowiedzi na Twój komentarz udzieliłem w komentarzu do Heleny, nie mam zamiaru się wdawać w żadne dyskusje.
I nie jest to przejaw arogancji tylko zdrowego rozsądku.
Z kimś kto ma poczucie głębokiej krzywdy dyskusji nie ma, może być tylko agresja albo apatia, ci apatyczni tu nie przychodzą.:) Czasy ciężkie, rozumiem jak na psychikę wpływa poczucie braku bezpieczeństwa.
Grupa zawodowa szczególna, właśnie poczucie bezpieczeństwa było jednym z motywów przyjścia do zawodu, i zabierają. Co zrobić, współczuć? Tak, ale ze współczucia stary system? Sami nauczyciele na tym blogu piszą demotywujący zachować? A co z poczuciem bezpieczeństwa innych, wszyscy poczucie bezpieczeństwa?
Ja pamiętam tamto poczucie bezpieczeństwa?
Pies je jeb..
Ja grzesiu od dzisiaj nie dowalam nauczycielom, po co?
Ale będę pisał, z życia szkoły:))))
A co do tej agresji, to myślisz, że system oparty na represji, z uwagami, minusami i przymusem co w dzieciach wywołuje, jak nie agresję? Ilu tu zwolenników twardej ręki, na blogu?
Ile wśród nauczycieli?
To sobie pomyśl grzesiu? Ilu nauczycieli, zwolenników twardej reki, czyli motywowania minusami i uwagami, dwójami, agresję w dzieciach wywołuje?
I nie mówię o dwójach ze sprawdzianów, o dwójach za prace domową, odrobioną lub nieodrobioną. Za odpowiedź przy tablicy, kiedy jest to kara, nie ocena.
Więcej będę starał się nie odpowiadać, a już szczególnie na zaczepki.
Lubię historię, mówi dziecko przy obiedzie.
A dlaczego?
A, bo pan więcej mówi niż każe.
W zasadzie cały czas mówi.
A co mówi?
To co w podręczniku, tylko więcej i ciekawiej.
@z życia szkoły
To może lepszy podręcznik byłby jeszcze lepszy (i tańszy!) od tego pana…;-)
Zosia
Nauczyciel?
Książka?
Przecież wszystko jest w internecie…
Niektórzy nadal wierzą, że ilość przechodzi w jakość…