Bicie śmietany

Trochę ucichła wrzawa wywołana otrzęsinami w Gimnazjum Salezjańskim w Lubinie, można więc skomentować to wydarzenie bez emocji (zob. materiał). Ot, było, minęło, ale co dalej?

Ubijałem w weekend śmietanę do naleśników i strasznie mi się kojarzyła z kolanami owego duchownego. Trzeba będzie zjeść furę naleśników i zagryźć je beczką soli, aby bita śmietana przestała się kojarzyć. Zadanie trudne i straszne.

Bohater afery, ksiądz z owego gimnazjum, usprawiedliwiał się, że otrzęsiny to stary zwyczaj. To prawda, powszechny i stary, podobnie jak studniówka czy wycieczka integracyjna, a może nawet starszy. Zwyczaj jest zatem uświęcony tradycją, czyli nie podlega typowej ocenie. Trzeba brać pod uwagę kontekst. Zatem księdzu wydaje się, że zlizywanie bitej śmietany z jego kolan znaczy zupełnie coś innego, niż to się ludziom wydaje. Jest w tym trochę racji, ale tylko trochę.

Problem wynika z czegoś innego. Otóż zwyczaje szkolne idą bardzo w dół. Studniówkę mają nie tylko maturzyści, ale także gimnazjaliści i uczniowie kończący szkołę podstawową. Tańczy się wtedy poloneza i trochę wariuje. Jak to przed egzaminem dojrzałości. Także grupa starszaków żegnająca przedszkole ma swoją studniówkę, tańczy poloneza i robi przy tym tak poważne miny, jakby za sto dni czekał wszystkich prawdziwy egzamin dojrzałości, a kurs na prawo jazdy i nauki przedmałżeńske każdy miał już za sobą.

To samo można powiedzieć o otrzęsinach. Brałem udział w tej zabawie jako kandydat na studenta. Zadania były na podobnym poziomie jak w Gimnazjum Salezjańskim. Też coś tam zlizywaliśmy, a jakieś typy sprawujące władzę pokazywały swoje gołe kolana, przed którymi trzeba było paść, ucapić, cmoknąć i oddać hołd. Przednia zabawa. Potem przyjęto nas do braci studenckiej. Afery z tego powodu nie było, gdyż wszyscy byliśmy pełnoletni, a niektórzy nawet bardziej. Kolega z roku miał np. 30 lat i doświadczenie studiowania w Czechach oraz w Rosji. Tam też przeżył otrzęsiny na bardzo prymitywnym poziomie.

Zgadzam się, że tradycja uświęca każde głupstwo. Jednak trzeba ją właściwie stosować. Tak jak nie ma tradycji urządzania studniówek niżej niż koniec nauki w liceum, tak samo nie ma żadnych prymitywnych otrzęsin dla dzieci. To, że rodzice organizują bale maturalne dla gimnazjalistów czy przedszkolaków, nie znaczy, że jest to godne pochwały. Tak samo fakt, iż w jakiejś szkole trzęsie się uczniami niczym studentami, nie znaczy, że jest to jeszcze dobre. Jeśli chcemy dać dzieciom przyjemność, wymyślmy imprezę na ich miarę, a nie przenośmy wojska do przedszkola czy akademika do gimnazjum.