W co się bawić?
Prasa regionalna, m. in. suwalska „Gazeta Współczesna”, przypomina, w co się można bawić na podwórku. Wiele dzieci bowiem nie wyjechało na żaden wypoczynek i snuje się po okolicy. Mogliby się w coś bawić, ale chyba nie znają podwórkowych rozrywek z okresu PRL. Dlatego prasa uczy, jak radzić sobie z nudą.
Z przyjemnością przypomniałem sobie reguły zabaw, którymi zajmowałem się w dzieciństwie (np. gry w kapsle). Wprawdzie obecnie trudniej o kapsle, gdyż piwosze częściej piją z puszek, jednak jak dobrze poszukać, to coś się znajdzie. Mnie udało się nawet znaleźć takie, w których od wewnętrznej strony wypisane były różne pożyteczne informacje, np. definicje trudnych słów. Takich rzeczy w PRL nie robiono, kapsel bowiem składał się tylko z dwóch części: metalu z logo lub bez i czystej gumowej koszulki. Oprócz gry w kapsle dziennikarze proponują zabawę w słup soli, grę w klasy i kolory, widoczki, kózkę i parę innych. Wszystkie dobrze mi znane z dzieciństwa.
Małe dzieci można namówić na te zabawy, gorzej z młodzieżą. I tu prasa nie ma żadnego pomysłu, ostrzega więc jedynie, że miejscowa policja robi naloty na parki i skwerki, gdzie nastolatki piją alkohol. Przy okazji dziennikarze objaśniają, jak dzieci radzą sobie z zakazem sprzedawania alkoholu osobom niepełnoletnim. Niby objaśnienia te podawane są w formie faktów, jednak mniej obrotnym nastolatkom mogą służyć za doskonałą podpowiedź. Wystarczy przeczytać ze zrozumieniem.
Można by współczuć dzieciom, które nigdzie nie wyjechały. Ale jak się przeczyta, co napisał Bogusław Śliwerski na temat rozrywek oferowanych na koloniach, to nie ma czego żałować. Ja w każdym razie wołałbym, aby moje dziecko grało na podwórku w kapsle, niż obijało się bądź umierało z nudów na wczasach (zob. wpis prof. Śliwerskiego).
Komentarze
Salonowiec jest najlepszy na nudę, tyle radości daje.
A wyjechanie to jakiś przymus, nie ma żadnej wartości w wyjechaniu, chyba że w domu nieciekawie.
Zaczynam mieć zabawne odczucie, że Gospodarz też czyta moje komentarze. Dotarło przesłanie, że na belferblogu wypadłoby, aby było coś o dzieciach.
No i jest.
Jak powszechnie w wyniku edukacji wiadomo, jak belfrzy bez etatu państwowego, tak dzieci nie mogą godnie żyć bez zabawy.
Wakacje, jak belfrom reformy, godność tę dzieciom odbierają.
Rzeczywistość więc, widziana z okien pokoju gogicznego (bo przecież belfrzy wolnego nie mają), to koszmar kolonijnych wakacji dziecięcych, z upiorną alternatywą gry w kapsle, zapewne dostarczane przez pociągającą aktywność rodziców (nie każdego , Gospodarzu, stać na puszki, zwłaszcza na Bałutach…).
Gospodarz (na konto prof. Śliwerskiego) maluje dramat zmarnowanych dziecięcych wakacji – kolonie albo kapsle…
W co się bawić?
Mądrej (po tym wpisie) głowie dość dwie słowie: najlepszą zabawą dla zmaltretowanych wakacjami dzieci będzie powrót do szkoły, pod karciany wachlarz roztaczanej tam, jakże zabawnej opieki belferskiej.
Można o tym przeczytać w enuncjacji jednego z nich, ujawniającego jakże rozrywkowy pogląd, że za niezabezpieczoną bramkę na boisku szkolnym, która zabiła kolejne dziecko – pod czułym okiem belfrów, odpowiada (poza budżetem gminy)…konserwator.
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2012/08/16/niedostepne-boiska/#comment-101772
I to właśnie jest najlepsza zabawa… belfrów na etacie – w dorosłość; oczywiście w przerwach jeszcze lepszej rozrywki, jaką jest pisanie o tym na blogu.
Długie wakacje są niezbedne. Jeżeli skrócono by wakacje to kto by zebrał plony z żyznych pól Zielonej Wyspy? Chłopi nas żywią i bronią oraz stanowią 90 procent pracowitego społeczeństwa. A może 90 punktów? Troche mi się pomieszało ale nie jestem jedynym, bo już kilku Wiodących Dziennikarzy te procenty z hiszpańskimi punktami myli.
Musi proste skutki dziennikarskiej pracy w polu z dziećmi. Przy żniwach? Nie za wcześnie? Ale ja się nie znam na pracy na roli, to się wyśmiewał nie będę. Grunt, że jest korelacja pomiędzy katolickością a hiszpańskimi procentami. Jak każdy polityczny a ateistyczny filozof wie, najczystsze procenty można wypić w Bawarii. Czyli w najbardziej zacofanym zakątku świata. Co uni tam potrafią? No chyba tylko te kłosy kosić przez długie miesiące wakacji.
Ano właśnie. Chłopskie, łódzkie pacholęta kapslami to się tylko w wyobraźni Gospodarza bawić będą. A przynajmniej bardzo krótko, bo tylko w katolickie dni, co je święcić nada. No, w ten, jak jemu tam, w szabat! A tak, po całych wakacyjnych dniach w polu za tatom dreptać nóżkami drobnemi będą i siano po nim podbierć. W snopki ustawiać.
Coby potem ze zmęczenia już zupełnie nie wiedzieć jakiego koloru słońce jeim twarzyczki opaliło kręcąc się w którą stronę.
Kiedyś, ktoś, z miasta na dalekim świecie zabłądzi pod strzechy i powie, że tam, za morzami, za górami, dzieci mogą nie mieć trzech czy dwóch miesięcy wolnego. Że jak mają wolne to podzielone na dwutygodniowe kawałki skutkiem czego nie maja kiedy zapomnieć w wakacje tego, czego się nauczyły w poprzedniej klasie. Że nauczyciel nie musi tracic czasu na powtarzanie materiału, że może wobec tego iść do przodu, że szkoła mniej zageszczona, że stres/hałas/skłonności do chuligaństwa i wagarów mniejsze, że klasy moga byc mniej liczne, że wszyscy, a więc także i kadra ma więcej miejsca w szkole, itd., itp.
Są oczywiście niedogodności, zakrzykną oponenci! Zapomina wędrowiec np. o wszystkich reprezentacyjnych drużynach sportowych! O dumie szkoły, czyli o lokalnej orkiestrze symfonicznej! Przecież zarówno wszyscy, a chodzący do różnych klas i na różne przedmioty członkowie drużyn jak i muzycy z orkiestry muszą iść tym samym tokiem! A to będzie bardzo trudne do pogodzenia! I skutkiem takiej wielotokowej nauki szkolna reprezentacja w cośtam zacznie przegrywać mecze na szczeblu kraju! A orkiestra po raz pierwszy od 20 lat nie wygra Ważnego Konkursu i jej członkowie skutkiem tego stypendiów do Harvardu nie dostaną!
No to już lepiej aby miejskie dzieci do kapsli a wiejskie za tatom w pole.
„Po każdych wakacjach w Łodzi ubywa pół tysiąca uczniów.”
Życie przynosi nieoczekiwane wyjaśnienia intencji i motywacji. Moja pycha została ukarana. Napisałem, że temat wakacyjnej martyrologii dzieci we wpisie Gospodarza pojawił się jako uboczny skutek moich apeli o zainteresowanie belferbloga dziećmi.
G…o prawda.
Powód jest inny.
Wakacje są niebezpieczne dla dzieci ale o wiele groźniejsze dla etatów belferskich w Łodzi, o czym rano doniosła gazeta.
„W grupie tracących pracę najwięcej jest nauczycieli szkół średnich, głównie polonistów…”
Nic dziwnego, że troska o dobrostan wakacyjny młodzieży to tym samym zabezpieczenie etatów belferskich.
I kto śmie twierdzić, że szkoła publiczna nie uczy – bawiąc?
A tym samym otępia – strasząc.
PS źródło:
http://tinyurl.com/cked4xa
Jeżeli mówimy o zabawie to polecam 1 i 3 wykład z http://wyborcza.pl/56,75476,12345764,20_najpopularniejszych_wykladow_ze_slynnej_konferencji.html
Za każdym razem kiedy słucham Sir Kena Robinsona dobrze się bawię, chociaż czasami jest to śmiech przez łzy. Technologia „Szósty Zmysł” ( wykład trzeci) powinna rozwiązać problem kapsla.
Wszystkie wykłady są bardzo ciekawe.
Ten na temat motywacji w pracy ( wykład 11 ) szczególnie.
Koniec zabawy?
W nawiązaniu do jakże rozrywkowego wpisu „Podręczniki w opozycji”, po którym kolejny raz okazało się, że czyny łapownicze nie są rozpoznawane przez blogo-belferstwo…
Okazuje się, że istotnie, w o p o z y c j i do tych łapówkarskich praktyk, ktoś wziął się za zarabianie na przestrzeganiu prawa, cud nad Wisłą!
I jaka zabawa!
„Kancelaria Prawna /…/ wzywa dyrektorów szkół do oddawania prezentów, które dostają od wydawców w zamian za wpisanie określonych tytułów na listę podręczników wymaganą przez daną placówkę.
PRAWO JEST JEDNOZNACZNE:
§ 1. Kto, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyść majątkową
lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności
od 6 miesięcy do lat 8.
§ 2. W wypadku mniejszej wagi, sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
(art.228 Kodeksu Karnego)
Dyrektorzy szkół i n a u c z y c i e l e nie są łapówkarzami! Oddajemy brudny sprzęt!”
http://tinyurl.com/cswvcvn
Na wypadek, gdyby belferstwo szanowne nadal się wypierało, oddajmy głos bardziej otwartym nauczycielom, niż ci spod znaku belferbloga:
„Zespół Szkół Integracyjnych nr 7 w Krakowie wzbogacił się o cztery nowe notebooki. To podarek od wydawnictwa Nowa Era za to, że nauczyciele wybrali dla uczniów jego książki. Zobowiązali się też, że dzieci będą się z nich uczyć przez trzy lata. Wydawnictwo Juka za wybór jego podręczników dało tej samej szkole trzy notebooki….
Barbara Sagnowska z wydawnictwa : – Dostałam kiedyś maila od nauczycielki. Przepraszała, że rezygnuje z naszych podręczników, ale inne wydawnictwo zaoferowało jej wycieczkę do Grecji i ona, jako że jest b i e d n a /wyrównywanie szans?/ , tę wycieczkę przyjmuje…. Przedstawiciele handlowi wydawnictw docierają bezpośrednio do nauczycieli…
Gabriela Olszowska /pozdrawiam!/ , dyrektor Gimnazjum nr 2 w Krakowie i recenzent podręczników: … to, co wydawnictwa potrafią zrobić, by sprzedać swoje książki, jest „żenujące”. Opowiada o organizowanych w drogich hotelach konferencjach dla nauczycieli, stołach uginających się od jedzenia…”
http://tinyurl.com/cq6z9yy
Dyrektorzy sprytnie tłumaczą się (link jw) , że ich decyzja o wyborze podręcznika nie jest łapownictwem, bo nie oni odnoszą korzyść, ale np. szkoła, która otrzymuje komputery (ciekawe, w jakim trybie księgowym kwalifikowana jest ta ‚wziątka’).
Niestety, prawo jest sprytniejsze i opisuje karnie także i ten wybieg:
Art 231 KK „o nadużyciu władzy”:
…funkcjonariusz działając w określony wyżej sposób /działanie na szkodę interesu uczciwych firm konkurujących o wybór podręcznika/ zmierza do uzyskania bezprawnej korzyści majątkowej (…) korzyści tej nie musi odnieść sam działający bezprawnie urzędnik, lecz inny podmiot, np. podmiot na rzecz, którego wydawana jest np. korzystna decyzja administracyjna…”. /np. o wyborze podręcznika/.
Miłej więc belferskiej zabawy w nowym roku życzę, dopóki rączki czyste i chodzi o kapsle po piwie 😉
PS komentarze w nawiasach ukośnych pochodzą ode mnie.
Gekko, nie rób podśmichujek z ludzkich dramatów. Sytuacja polonstki ze zlikwidowanego liceum opisana w przywołanym przez Ciebie artykule jest godna współczucia. Nikt nie pomoże wykorzystać jej wiedzy i doświadczenia. Dostanie tylko nędzną odprawę. Zawód nauczycielski jest misją, powołaniem, który ta Pani przez wiele lat pełniła. Lecz co Ty o tym możesz wiedzieć………………………….
Gekko, wytłumacz Ty mnie zdegenerowanemu, bo już nic nie rozumiem. To jak Ci „bandyci” (znaczy się nauczyciele) dostają darmowy podręcznik, którego im pracodawca nie zapewnił, to są dalej przestępcami, czy nie?
W artykule przytaczają zapis:
…wydawcy nie będą ?wręczać nieodpłatnie nauczycielom próbek produktów, egzemplarzy okazowych, materiałów reklamowych oraz innych korzyści majątkowych?, których jednorazowa wartość przekracza kwotę 760 zł, czyli sumę zgodnie z ustawą o PIT zwolnioną z opodatkowania w przypadku wygranej lub nagród w konkursie czy loterii.
Przypuszczam, że podręcznik, nawet z materiałami dodatkowymi tyle nie kosztuje, ale wolę, żebyś mnie, zdegenerowanego do szpiku kości, oświecił 😀
@ Lone Wolf
23 sierpnia o godz. 19:59
– – –
Tak Twoja manipulacja jest godna oświecenia.
W reakcji na Kodeks Karny, Ty /manipulując cytatem i przedmiotem/ cytujesz projekt zapisu, jaki chcą włączyć wydawcy książek do Kodeksu…dobrych praktyk (!).
„Dobre praktyki” sprzeczne z kodeksem karnym…hihi.
Kodeks Karny tymczasem jednoznacznie definiuje w/w przestępstwa.
Nie ma tam mowy o dopuszczalnej wartości korzyści łapowniczej (może to być jedynie przesłanka do uznania tego karalnego czynu łapownictwa za będący ‚mniejszej wagi’).
W przypadku nadużycia władzy (art 231) w ogóle nie określa granic korzyści, które urzędnik przestępczo komuś (!) przyczynił.
Na marginesie, usus w prawie karnym jest taki,że pewne drobne, zwyczajowe prezenty z wdzięczności nie są uznawane za łapówkę (np,. kwiaty, słodycze).
Ale w żadnym przypadku egzemplarze produktu będącego przedmiotem łapownictwa czy nadużycia władzy!
Jak chodzi o ośmieszające wykoślawienie „dobrych praktyk a 760 PLN” to kwotę tę wydawcy uzasadniają… kwotą zwolnienia z podatku od…wygranych!
Nic chyba bardziej nie dezawuuje Polskiego wyniku edukacyjnego, niż wydawca podręczników, nie odróżniający zwolnienia z podatku wygranej, od ‚dobrej praktyki’…zwalniania z kary za przestępstwo.
Jesteśmy zaiste, za sprawą tego przykładu rozumienia ‚dobrych praktyk’ w edukacji (bo wydawca podręczników też jest jej częścią) cywilizacyjnym i etycznym anus mundi.
Dobrze, Wolfie, że usiłując zamącić, dałeś niechcący okazję do rzucenia światła na stan demoralizacji odpowiedzialnych za edukację i jej narzędzia… 🙂
Lone Wolf, ty się nie napraszaj, Gekko za darmochę może cię tylko wirtualnie wytargać za uszko, to znana kutwa.
Świecenie kosztuje, a oświecenie jeszcze więcej.
@ Ino
23 sierpnia o godz. 18:46
– – –
Gdzież to uczyniam „podśmiechujki z ludzkich dramatów” ???
Gdzież to odnoszę się do konkretnych osób?
I dlaczego sytuacja tej czy innej belferki, tracącej pracę z braku zapotrzebowania na nią, której „nikt nie pomoże”, czyli „…dostanie nędzną/!!!/ odprawę” miałaby być „dramatem” niegodnym wzmianki?
W czasach, gdy tysiące innych ludzi o pracę utraconą, niekoniecznie z przyczyn demograficznych, zabiegają bez niczyjej pomocy w postaci „nędznej” odprawy …wystarczającej na pół roku życia?
Dlaczego znalezienie sobie, własnym staraniem, nowej pracy akurat przez belfra miałoby być „dramatem”?
A cóż to za kasta uwłaszczona na państwowym, myśląca że nieusuwalna, miałaby być w demokratycznym kraju wyjęta spod krytyki?
Współczucie może dotyczyć jedynie wyuczonej na belferskim wikcie bezradności i roszczeniowej postawie społecznej, jaką demonstruje tego rodzaju interpretacja.
Twoja i belferki.
I tu zgoda – nic śmiesznego, przeciwnie: straszne są widoczne skutki edukacji młodzieży czynionej takimi postawami i kompetencjami belfrów.
„Lone Wolf, ty się nie napraszaj, Gekko za darmochę może cię tylko wirtualnie wytargać za uszko, to znana kutwa.”
Bynajmniej.
Ogłaszałem na blogu konkursy kompetencyjne z nagrodami pieniężnymi (np. 200 złotych było i stypendium).
Nie sięgnął (dosięgnął?) po nie – nikt.
Nikt też na blogu (za mojej obecności) nie dawał nikomu z nauczycieli więcej, niż Gekko.
Ani w ogóle nic – od a do zet.
Pisanie prawdy natomiast, nie musi wykluczać przyjaźni z Platonem, zet.
Warto skorzystać 😉
A któż to jak nie ty napisał znanemu z „prostoty” (sic) wypowiedzi „parkerowi”, że za darmo nie będzie nikogo nauczał (cytuję z pamięci więc się nie czepiaj słówek). Masz tendencje do mijania się z prawdą, żeby nie powiedzieć kłamania w żywe oczy, ale ja rozumiem to, jak prawda podróżuje razem z Arystotelesem, to jej nie po drodze z Gekkonem.
Skończże z tymi półprawdami, małymi płaskimi kłamstewkami, obrażaniem tych wszystkich mających inne poglądy na tematy związane z funkcjonowaniem szkolnictwa , no i tymi seksistowskimi niesmacznymi dowcipami. To, że „parker” tak pisze to zrozumiałe, on jest prosty chłopina, jak pusta butelka, ale ty facet aspirujący do tego, by uważano go za wysokoedukawanego, tak marnujesz swój potencjał, no wstyd. Gdybyś chciał sprawdzić i wytknąć mi pisanie nieprawdy, odsyłam do źródeł; Gekko „Wpisy i komentarze – wszystkie”. Tylko proszę czytaj ze zrosumieniem (sic) i dokładnie, nie po łebkach, tylko dokładna lektura przybliży cię do prawdy. A Prawda, ty wiesz, wyzwala.
@Gekko
23 sierpnia o godz. 17:31
„W nawiązaniu do jakże rozrywkowego wpisu ?Podręczniki w opozycji?, po którym kolejny raz okazało się, że czyny łapownicze nie są rozpoznawane przez blogo-belferstwo?”
Jak zwykle, @Gekko, masz rację.
Często nauczyciele w swej naiwności i niewiedzy naprawdę nie rozumieją, że prowizja od sprzedaży uczniom książek i suta konferencja wydawnictwa połączona z rozdawnictwem gadżetów to korupcja w najczystszym wydaniu.
W ‚mojej’ byłej szkole panie traktowały zaproszenie na konferencję zorganizowaną przez wydawnictwo z wielkim nabożeństwem – jako obowiązek, myląc je z dawnymi sierpniowymi konferencjami przedmiotowymi organizowanymi przez ośrodki szkolenia nauczycieli.
A co do narzucania przez dyrekcję zmian podręcznika – niech nauczyciel sobie kupi i uczy z niego dzieci. Niech kseruje, jak musi. Po co dzieciom podręczniki? Jest internet, są świetne programy edukacyjne…Niech nauczyciel wskaże źródło, a dzieciak sobie poradzi. Uczenie się w domu z podręcznika jakiś definicji i zdobywanie szczątkowych informacji należy jak najprędzej między bajki włożyć.
Co do wakacyjnych zabaw dzieci – jakoś trudno sobie wyobrazić dzisiejsze dzieciaki grające w klasy, w berka lub kółko graniaste. A szkoły, zamiast organizować wakacyjny wypoczynek, organizują coroczne remonty. Za tzw. komuny szkoły w czasie wakacji tętniły życiem – półkolonie, obozy, dziecińce na wsi, bo rodzice mieli żniwa…A dziś dzieciaki skazane są albo na wystawanie pod blokami, albo na obrzydliwy Caritas.
P.S. „Gazeta Współczesna” nie jest gazetą suwalską, tylko największą gazetą codzienną w północno-wschodniej Polsce:
„Gazeta Współczesna” – regionalny dziennik informacyjny, ukazujący się w Białymstoku od 1951, posiada 4 mutacje (Ełk, Ostrołęka, Suwałki, Łomża).
Jest to najstarsza gazeta codzienna wydawana do dnia dzisiejszego w Białymstoku. Jej pierwszy numer ukazał się się 2 września 1951. Początkowo pismo nosiło nazwę „Gazeta Białostocka”.W 1975 roku, w związku z oddzieleniem od woj. białostockiego województw suwalskiego i łomżyńskiego, nazwa została zunifikowana na „Gazeta Współczesna.”
http://pl.wikipedia.org/wiki/Gazeta_Wsp%C3%B3%C5%82czesna
Hm, czytam ciągle o tych olbrzymich łapówkach od wydawnictw i mnie lekko śmiać się chce, bo owe łapówki dla nauczycieli niemieckiego wyglądaja tak:
podręczniki, długopisy, kawa i herbata na szkoleniu (czasem ciacho jakieś w przerwie), czasem teczka plus materiały ze szkolenia.
To w takim razie uczniom i studentom ja łapówki też wręczam, bo materiały na zajęcia przynoszę, w Dzień Kobiet czekoladki niemieckie (powiązane to było z analizą językową tekstów na opakowaniu) dla grupy sympatycznej studentek, a i opinie (takie pseudocertyfikaty z zabawnymi tekstami) na koniec roku im wręczyłem.
PS. Czy zapewnienie tzw. obudowy do podręcznika i samego podręcznika to jest łapówka?
Gekko, zgadza sie, że bardzo wielu ludzi traci pracę i jej póżniej szuka.. Ałe nie wszyscy maja szansę ją znależć. Ta nauczycielka jest w wieku 5o+. Nie załapała się na świadczenia kompensacyjne, gdyż np. nie ma 55 lat, a może mieć długoletni staż pracy pedagogicznej. Co może robić w jej wieku polonistka, która tylko pracowała w szkolnictwie? To nie płytkarz, który zawsze znajdzie robotę i jeszcze dobrze płatną. Straciła zdrowie, nerwy, gdyż bycie belfrem nie jest łatwe, nie odchodziła z zawodu, widocznie traktowała go jako misję. Dzisiaj przeżywa wstrząs, brak wakatów. W jej wieku belfer posiada wysokie kwalifikacje, spore doświadczenie. Szkoda, że nikt tego nie wykorzysta.A nasze państwo mogłoby. Tyle jest do zrobienia np. wśród dzieci i młodzieży ubogiej, z marginesu społecznego. Ale władze myślą jak Ty. Niestety.
@ zet
24 sierpnia o godz. 4:36
– – –
A gdzie w Tej Twojej kupie inwektyw, pomówień, insynuacji i epitetów jakieś fakty?
To będąca rozpoznawczą cechą nieobecność – na obraz i podobieństwo wyniku edukacyjnego „szkoły” (powszechnej i polemicznej), jaką tu bezwstydnie obnażasz i reprezentujesz.
Na hańbę zawodu belferskiego, ale to już problem koleżeństwa, nie mój.
Mnie w to graj, pisz tak dalej – nie będzie złudzeń wśród gawiedzi, na co i kogo idą jej pieniądze…hihi.
– – –
@ Erato
24 sierpnia o godz. 8:08
Ja w tym widzę tylko jakże smutną i żenującą rację faktów (o korupcji i łapówkarstwie podręcznikowym) , powszechnie znanych, a mnie również z autopsji krótkiego styku moich dzieci ze szkołą publiczną.
Uważam, że dopuszczanie do zawodu nauczyciela, jakże odpowiedzialnego i szczytnego, ludzi o takiej kondycji i kompetencji moralnej i obywatelskiej, jest tragedią narodową.
To gruntuje patologie społeczne w kolejnych pokoleniach i degraduje nas cywilizacyjnie.
Nie każdy może, musi i powinien być nauczycielem reprezentującym Państwo i przymusowo eksponowanym na dzieci.
Niestety, jak wynika ze wpisu o czekoladkach i długopisach jako łapówkach …dla uczniów, za funkcję „nauczyciela” może ponadto kasować podatnika nawet idiota, jakby nie dość, że zdemoralizowany, cyniczny degenerat.
Tego poziomu nie da się udawać, to organika.
Przerażające i obezwładniające, Boże, zachowaj nam, rodzicom i obywatelom otwarte dla powszechnej edukacyjnie i cywilizacyjnie ucieczki granice jak najdłużej :((((
Pozdrawiam, Erato…
@ Ino
24 sierpnia o godz. 19:43
– – –
Ino, nadal się nie zgadzam, aby to był jakiś wyjątkowy los. Praca już od dawna nie jest dobrem dziedzicznym i układowym, tysiące ludzi szuka, podkreślam, szuka pracy.
Nie czekają aż ich zasługi i doświadczenie z o s t a n ą wykorzystane, bo to tak nie działa.
Jeśli sam nie chcesz i stąd nie umiesz wykorzystać sowich kwalifikacji i doświadczeń, to niezależnie od wieku, nikt Ci tego nie przyniesie.
No, chyba że Broniarz na karcie i wujenka w urzędzie 😉 – niestety pora na szok dla takich postaw i nawyków, żadne państwo nie uniesie tyle wujenek, stryjów i wujów, chyba że peesel ogarnie ludzki ród. Ale to już było i nie wróci więcej.
Więc pora wziąć się za robotę i pożegnać z wyuczoną bezradnością rodem z pegeeru.
Czeka mnóstwo pracy w opiece nad (jeszcze) starszymi, edukacji III wieku oraz jako guwernantki bogaczy.
Nie mówiąc o wojażach zagranicznych, co również w wieku 50+ jest powszechną praktyką kobiet.
Rozejrzyj się, jakim wysiłkiem, przedsiębiorczością i zaradnością zarabiają tacy bezetatowi rodzice dzieci z Twojej szkoły, a zrozumiesz.
Te doswiadczone polonizmem Panie (i Panowie) także, oczywiście, o ile swego etatowego statusu nie pomylili z nadanym samej sobie dożywotnio tytułem szlacheckim i rentą społeczną…
Pozdrawiam Cię z uszanowaniem dla uczciwej i wypracowanej sobie pracy, która robotnych i wartościowych ludzi w ż a d n y m razie nie hańbi.
Gekko, pisze;”A gdzie w Tej Twojej kupie inwektyw, pomówień, insynuacji i epitetów jakieś fakty?”
zet, napisał i powtarza, kopiując; „Gdybyś chciał sprawdzić i wytknąć mi pisanie nieprawdy, odsyłam do źródeł; Gekko ?Wpisy i komentarze ? wszystkie?.?
Napisałem też; „Tylko proszę czytaj ze zrosumieniem (sic) i dokładnie, nie po łebkach, tylko dokładna lektura przybliży cię do prawdy. A Prawda, ty wiesz, wyzwala.”
Myślisz, że Twoja „kupa” jest lepsza?