Priorytety wychowawcze a koncert Eltona Johna
Tak jak Dekalog dostarcza wiedzy o tym, z czym ludzie mają największy problem (np. nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij itd.), tak priorytety wychowawcze szkół zdradzają, jakie cechy wyrabia się najtrudniej. W łódzkich szkołach, także w mojej, wciąż wałkujemy kwestie tolerancji. Można więc domniemywać, że jest z tym problem. W końcu nie uczy się tego, co proste i oczywiste, tylko tego, co trudne i rzadkie, ważne i potrzebne.
Wczoraj zachciało mi się na koncert Eltona Johna pójść pieszo. Gdybym zajechał samochodem, trafiłbym w sam środek fanów i nie był świadomy, co się w Łodzi o tym koncercie mówi. Niestety, zachciało mi się przespacerować. W drodze mijałem sporo młodych ludzi, którzy zmierzali w tym samym co ja kierunku, ale w inne miejsce. Atlas Arena – miejsce koncertu – znajduje się bowiem przy rozległych terenach zielonych, gdzie łodzianie spędzają czas z piwem w ręku. I właśnie parę takich gromadek minąłem w drodze na koncert. Ponieważ blisko Areny robiło się tłoczno, amatorzy terenów zielonych, pytali, co tu się będzie działo. I wtedy dziesiątki razy padało wyjaśnienie, że „pedał przyjechał do Łodzi” i „pedały idą na koncert”. Cudem nie dostałem w mordę.
Potem liczba „pedałów” się zwiększyła, więc poczułem się bezpieczniej. Amatorzy piwa na zielonej trawce zostali w tyle, a ja spieszyłem na koncert. Byłem pewien, że teraz nic przykrego mnie już nie spotka. Niestety, niedaleko Areny zaatakowała mnie jakaś pani, aby mi wytłumaczyć, że ci, co się kładą z mężczyznami, królestwa bożego nie odziedziczą. Widocznie zmierzanie na koncert Eltona Johna jest równoznaczne z tym, iż pokładam się z facetami w wiadomych celach. Po tej przygodzie straciłem dobre samopoczucie i byłem pewien, że za chwilę albo wyskoczą skini i mniej grzecznie mi parę rzeczy wyjaśnią, albo Pan Bóg z nieba zagrzmi. Skini nie przyszli, interweniował tylko Najwyższy. Po koncercie przeszła nad Łodzią taka burza, o jakiej świat nie słyszał. Teraz rozumiem, dlaczego większość fanów przyjechała na koncert samochodami i zaparkowała je tak blisko, jak tylko się dało. Po imprezie każdy wskoczył do wozu i pojechał pędem do domu. Ja, niestety, pieszo. W drodze powrotnej w strugach deszczu miałem czas na przemyślenie swoich grzechów.
Propagowanie tolerancji wśród uczniów, nieustanne zajmowanie się tym samym priorytetem wychowawczym, trochę mi obrzydło. Nieraz już miałem ochotę zająć się czymś innym. Po koncercie Eltona Johna zmieniłem zdanie. Nabrałem świeżej ochoty do podejmowania tego właśnie zagadnienia. Oczywiście, w szkole mam więcej odwagi niż na ulicy. Liczę bowiem, że na lekcji nikt mi nie da w mordę. A na ulicy, jak napisałem, było o włos. Całe szczęście, że skończyło się na przypomnieniu, iż maleją moje szanse na królestwo boże. No cóż, coś za coś – muzyka była piekielnie dobra (zob. fragment).
Komentarze
Moim zdaniem, wszyscy nauczyciele powinni obowiązkowo chodzić na koncerty i wszędzie tam, gdzie spotyka się młodzież. Po to by sprawdzić, jak w praktyce ma się całe to wychowywanie.
Tak jak się można było spodziewać, wakacje zaowocowały wyjściem nauczycieli poza mury twierdzy.
I od razu wpadka, szok tlenowy otwartych przestrzeni.
W krzakach pełno pogromców pedałów.
Przynajmniej w Łodzi, mieście pochodzenia kosmopolitycznego.
Nie to, co w łódzkich renomowanych szkołach publicznych; tam szalejąca tolerancja sprawia, że Gospodarzowi „… propagowanie tolerancji wśród uczniów, nieustanne zajmowanie się tym samym priorytetem wychowawczym, trochę mi obrzydło …”.
Ożywcze wiatry przestrzeni pozaszkolnych sprawiły jednak Gospodarski nawrót bezprzykładnej odwagi i
„… świeżej ochoty do podejmowania tego właśnie zagadnienia. Oczywiście, w szkole mam więcej odwagi niż na ulicy. Liczę bowiem, że na lekcji nikt mi nie da w mordę …”.
No cóż, ja bym na miejscu Gospodarza na początek, straceńczo, nadstawił czoła (?) problemowi u jego zarania.
Gdzież bowiem indziej, niż codziennie, w szkole młodzież nabywa „szans na królestwo boże”, naturalnie pozbawione pedałowania.
Czekamy więc na sprawozdanie z „podejmowania tematu” u źródła tych krzaczastych behawiorów, czyli w dyskusji z zakładowym katechetą.
Założę się, że n i c z a t o Gospodarzowi nie grozi i nie groziło…cieleśnie, czego się obawia(ł), za to etyczne i filozoficzne podejście może napotkać na jakże moralne uduchowienie.
Takie samo, jak abiturientów – lądujących w krzakach.
Zobaczymy, czy po takim bliskim spotkaniu na szczycie młodzież zacznie uczyć się katechetycznie szacunku nie zależącego od preferencji seksualnych, czy też raczej Gospodarz, za podważanie moralności publicznej tym atakiem na wartości, sam znajdzie się w etatowych krzakach, mogąc smakować tolerancję napojów wyskokowych albo też, do wyboru, słodkie owoce przywalania z zemsty za swój los gejom, czy innym Wojewódzkim wrogom ludu bożego.
Mnie to ciekawi, ponieważ trudno pojąć, jak bytowanie nauczyciela w szkole, uczącej tuż za ścianą, na specjalnych lekcjach, za moje pieniądze, nienawiści do świata spoza królestwa, a to gejów, abortów, invitrów, i innych bezbożników, mogło dotąd ujść uwadze belfra-etyka?
Że aż trzeba mu było dostrzec owoce tej nauki dopiero w codzienności pozaszkolnej, w krzakach, w drodze na piekielne sabaty dawno przebrzmiałej gwiazdy?
Ech, wakacje – świat pozaszkolny się wciska do edukacji przez szczeliny murów, między zębami krat?
🙂 🙂 🙂
@Małgosia
„Moim zdaniem, wszyscy nauczyciele powinni obowiązkowo chodzić na koncerty i wszędzie tam, gdzie spotyka się młodzież. Po to by sprawdzić, jak w praktyce ma się całe to wychowywanie.”
Byłem. Sprawdziłem.
Ostatnio na koncercie Behemotha. Dotarłem prosto po pracy, więc w morzu czarnych ubiorów moja jasna marynarka rzucała się w oczy. Stałem pod samą sceną i wznosiłem okrzyki bliskie mej duszy: „LUCYFEEER!!!” albo „GDZIE JEST KRZYŻ!”. Młodzież integrowała się ze mną cudownie. Była też grupka uczniów z mojej szkoły, ale mimo, że akurat ich nie uczę zachowywali się z dziwną rezerwą. Gdy wychodziłem, schowali za siebie papierosy i bąknęli „dzień dobry” albo coś takiego. Patrzyli na mnie trochę dziwnie, jakby nie dowierzając, że nauczyciel może chodzić na takie czarne msze i wznosić tak amoralne wrzaski.
W szkole do dziś kłaniają się na korytarzu, mimo że nadal ich nie uczę.
Mam niejasne przeczucie, że trochę zepsułem im koncert.
To, że Behemoth to szatan wcielony, to wszyscy wiedzą.
Ale żeby NAUCZYCIEL???
W Trójmieście Elton odwołany, a burza też była.
Ciekawe za jakie grzechy?
Uważaj Mał. jak dowie się katecheta , lub zakonnica zostaniesz poddany ostrej EWANGELIZACJI i będą się pochylać nad tobą z troską.
Pedałów, Żydów i nauczycieli Bóg karze ręką faryzeuszy ludowych. Gromy spuścił raczej na inną okoliczność.