Pół miliona serc
Pół miliona serc nauczycielskich pozyskał Paweł Huelle swoim listem do Leszka Balcerowicza (zob. tekst). Miałem w tym roku pierwszą wolną sobotę (w inne pracuję), ale niezupełnie wolną, gdyż spotkałem się z radą pedagogiczną na wycieczce. Miało być swobodnie, ale szybko przeszliśmy do dyskusji o sprawach oświatowych. Ludzie dziwili się, że ktoś staje w obronie nauczycieli. To tak, jakby bronić trędowatych. Przecież od tego można się zarazić.
Książki Pawła Huellego są czytane przez moich uczniów, nieraz omawiamy je na lekcjach polskiego. Jakiś czas temu, chyba z dziesięć lat, jedna z uczennic zdecydowała się napisać list do pisarza. Bywa, że proza polska porusza młode serca, i tu właśnie tak się stało. Dziewczyna napisała, a pisarz odpisał. Z listu była bardzo dumna, odczytała go przy całej klasie. Sporo osób zostało dzięki uprzejmym słowom pisarza zarażonych czytaniem polskiej literatury. Dlatego mnie nie zdziwił list do prof. Balcerowicza. To cały Huelle – nie boi się bronić trędowatych. Myślę, że siła tego listu też jest znaczna.
Niedługo przyjadą do nas na tzw. wymianę Niemcy (na jakiś tydzień). I jak co roku powtórzy się sytuacja, że niemieccy nauczyciele nie zrozumieją, co my robimy. Trudno im będzie pojąć, ile pracuje polski nauczyciel i w ilu miejscach. Tak jak napisał Huelle, aby się utrzymać, trzeba ganiać od jednego miejsca do drugiego. Koleżanki odpowiedzialne za wymianę nieźle kombinują, aby mieć czas dla Niemców. Przecież pracują od rana do nocy, tu kurs, tam korepetycje, wolnego popołudnia i weekendu nie ma. Z nami też nie pojechały w tę sobotę nad rzekę, gdyż pracują.
Dwa miejsca pracy dobrze, trzy lepiej – wtedy dopiero można myśleć o założeniu rodziny. Oczywiście, nędza jest wszędzie, a psie zarobki są nie tylko w oświacie. Stąd bierze się nienawiść jednych grup do drugich. Każdy myśli, że inni mają lepiej, wygodniej, dostatniej. A Balcerowicz i jemu podobni upewniają upodlony naród, że to prawda. Jednym z objawów tego upodlenia jest zaskakująca łatwość, z jaką ludzie obrzucają inwektywami innych. Huelle poszedł pod prąd i stanął w jednym szeregu z Prusem, Żeromskim, Nałkowską – z obrońcami trędowatych. Ostatecznie wszystko, co może zrobić człowiek pióra, to próbować uczynić człowieka mniej złym. Cieszę się, że Huelle, zapracowany jak my wszyscy, tego celu nie zatracił.
Komentarze
…pol miliona serc nauczycielskich i wiele wiele innych pozyskał Pan Huelle tym odważnym, szczerym apelem. Dzisiaj celebryci, inteligencja, literaccy elokwenci i inne znane osoby stronia od angażowania sie w politykę zapominając ze tez są obywatelami. Czyżby bali sie czegoś, czy po prostu idą na spokojna łatwiznę? Pan Huelle powiedział to, co ciśnie sie na usta wszystkim związanym z oświata, edukacja czy akademia. Zdumiewa tylko ze nie odzywa sie wiecej takich głosów, czyżby tak niewielu rodzicom zależało na przyszłości ich dzieci? Jedyne do czego można sie przyczepić w liscie autora (i bylego nauczyciela) to potok pochwał pod adresem Balcerowicza, a przeciez nad skutecznością i dlugotrwalymi skutkami jego reform można by debatować.
„Nauczyciele muszą iść do szkoły dobrze odżywieni, aby móc sprostać ciężkiej pracy sadzenia drzew lub zwykłych krzewów wiedzy na ziemiach w większości przypadków będących raczej jałowym ugorem niż żyznym czarnoziemem”.
Źródło: José Saramago, „Podwojenie”
I na deser:
„To jest naprawdę jeden z najcięższych zawodów” – Donald Tusk
No i pracują tylko 18 godzin tygodniowo, a pani z Teleekspresu aż 15 minut (sic!) dziennie.
Nie znam osoby która zatrudniona na etacie nie chciałaby więcej zarabiać.
Jak to się dzieje, że tylko zatrudnieni na publicznym etacie nauczyciele i lekarze mają na to czas żeby po kilka etatów brać?
Czy przyczyną jest niska pensja czy pensum?
Bo lekarze naprzykład zarabiają bardzo dużo w porównaniu ze średnią krajową. Zdecydowanie więcej niż w rozwiniętych i bogatych krajach a też pracują na kilku etatach więc o tym dorabianiu nie wysokość zarobków o tym decyduje moim zdaniem.
To jak nie wysokość zarobków to co?
Parker,
dorabiają ludzie różnych profesji, nie tylko lekarze czy nauczyciele. Glazurę kładł mi facet na fuchę po swojej robocie w firmie. Hydraulik to samo – na fuchę, tak samo elektryk. A ten, który mi parkiet kładł, dziwił się, że wziąłem firmę. Proponował, że wyjdzie taniej, jak wynajmę go w sobotę. Ale przepadło, bo z firmą miałem już umowę. Ludzie dorabiają, jak Polska długa i szeroka. Profesja nie ma tu znaczenia.
Pozdrawiam
Gospodarz
Gospodarz,
To prawda, dorabiają wszyscy którzy mają takie możliwości, biorą nadgodziny, keteśmy na dorobku po pól wieku socjalizmu.Ale w niektórych zawodach to zjawisko ma większą skalę. Zapomniałem o wykładowcach wyższych uczelni.
Ale rzeczywiście, może to tylko przypadek że w zawodach wymienionych to się z publicznym etatem się wiąże. Bo jednak hydraulik ani elektryk na dwu etatach nie robią zazwyczaj. Fucha to praca jednak okazjonalna.
A książkę i tak Panu wyślę. Muszę tylko kupić, bo w bibliotece nie mogę znaleźć, chyba komuś pożyczyłem albo ten mój bałagan..
Tak czy siak w prezencie wypada nową książkę kupić.
mi gładzie kładła ekipa również na fuchę w godzinach (!) swojej pracy w sąsiednim bloku, tam pracowali za dniówkę więc im się nie spieszyło, do tego przyszli ze „swoim” materiałem a ja płaciłem tylko za robociznę,
znam kierowcę ciężarówki, który w godzinach pracy potrafi sporo załatwić prywatnych rzeczy, który znajomym ropę za pół ceny sprzedaje, skąd ja ma mogę się tylko domyślać, nie korzystam bo mam benzynowca,
w każdym zawodzie ludzie kombinują i załatwiają, nikt tym się głośno nie chwali ale po nauczycielach zawsze można się przejechać bo to bezpieczne całkiem
„…Trudno im będzie pojąć, ile pracuje polski nauczyciel i w ilu miejscach. Tak jak napisał Huelle, aby się utrzymać, trzeba ganiać od jednego miejsca do drugiego….”
– – –
Tak, ganiać, ganiać, byle tylko uczniowie nie przeszkadzali podstawianiem taczek do załadowania… 🙂
To jest trudne do pojęcia dla każdego, kto widział zupełnie podobnie ganiającą naszą reprezentację piłkarską po boisku. Niemcy nie mogą wyjść z podziwu – tyle ganiać i gola nie strzelić… 🙂
Może naszej belferskiej reprezentacji tego serca właśnie brakuje, tego Amicisa, co bój w hucie na Balcerowicza wzwiódł.
Wszystkim więc Artystom Belferstwa, co się tak wzniośle o cudzej kasy niezakłócone spożycie biją, bohatersko tracąc poczucie śmieszności i obciachowego, kompromitującego kiczu (to do Gospodarza) dedykuję niniejszy gulasz pod wezwaniem:
„Pół miliona serc”
Miliony serc, tysiące łap
– a w kieszeń sięga jedną!
O kartę w bój! Balcer to… Uj!
Z oceną niepochlebną!
Pazerny marsz bezgłowych łap
uderza w ton podrobi:
to Sztuka jest gulaszem z serc
dać kopa Balcerowi!
Już opon swąd z tysiąca gąb
oświatą się wydziela:
Że w Karty wgląd ma tylko głąb
– trzymajmy przy orderach!
Więc zaszczyt ma kto Kartą gra
na nutach Artystycznych
bo towar ten, kupiony – hen,
po kres środków publicznych!
Napiszmy wraz, z belferskich mas
Artyście się wywdzięczmy!
Z powieści kart on mądrość ma
i kupę…kompetencji.
Bo swego swój nie skrzywdzi kruk
gdy kupa pod sztandarem,
znajdzie się kij na …krzywy ryj,
samoobrońmy wiarę!
Gdy w talii masz miliony Kart
a serca biją w sedno,
ta masa blot, ‚przeskoczy płot’,
rujnując Niepodległą…
Ref.:
Niech w szeregi NIE włącza się młodzież!
Gra Kartami NIE dla niej to rzecz.
Może kiedyś cenzurka im powie:
mniej niż zero? – na belfra się lecz!
Z ukłonami zasyłam. Odpowiedzi nie oczekuję.
Nie wiem, czemu, ale mam wrażenie, że Gospodarz żartuje…
Te „pół miliona nauczycielskich serc” kojarzy mi się ze znaną radosną pieśnią:
Tysiące rąk, miliony rąk,
A serce bije jedno.
Wzniesiemy dom:
Ludową Rzecz
Słoneczną, niepodległą!
Wesoły marsz milionów rąk
Uderza wspólnym rytmem.
Budować świat, codzienny świat
– zadanie to zaszczytne.
Z nami słońce i drzewa w pochodzie
Maszerują przez miasto i wieś.
Niech w szeregi jednoczy się młodzież.
Niechaj praca nas łączy i pieśń!
Marzenia lat uskrzydlą nas,
Szeregów nikt nie zliczy.
Wzniesiemy gmach, słoneczny gmach
My ? szczęścia przodownicy!
Jestem zniesmaczony, tym co Pan pisze. Do tej pory nawet z zainteresowaniem sledzilem blog ale teraz mnie zaskoczono. Na fuche , czyli na czarno, sam Pan na pewno rozumie znaczenie tego slowa. Na czarno czyli bez placenia podatku, na czym traci panstwo ktore Panu placi za to ze uczy Pan dzieci. Lekarze czy nauczyciele dorabiajacy na drugim etacie mam nadzieje ze placa tez podatki za ta dodatkowa prace, ale rzemieslnik na fuche nie placi.
Wszyscy chca miec ten swiat uporzadkowany i piekny, najlepiej od dzis ale nikt nie chce zaczac od siebie.
To jest naprawde smutne.
Parker – nauczyciele dorabiają, bo są pazerni na pieniądze, mają dużo wolnego czasu, nudzą się i są zakamuflowanymi Żydami, masonami i cyklistami.
Mam nadzieję, że odpowiedź Cię usatysfakcjonowała i, nie burząc Twojej uładzonej wizji świata, nie wywołała – jakże bolesnego zjawiska – dysonansu poznawczego.
Pozdrawiam.
Wydaje mi się, że ekonomiści i rząd szukają pieniędzy wszędzie tylko nie tam, gdzie one są i które by można łatwo uzyskać, trzeba by tylko wreszcie przestać się bać i ruszyć „nietykalnych”! Stąd się biorą te wszystkie plany „oszczędnościowe”, które przynoszą szkody wszystkim.
” Monika, nauczycielka klas 1-3 w dolnośląskiej wsi: 14 lat pracy, etat plus godziny nadliczbowe w tygodniu, w sumie 25 godz. zajęć, dają jej 2,8 tys. zł na rękę miesięcznie (w tym dodatek wiejski i mieszkaniowy 360 zł). To za mało, żeby spokojnie utrzymać z mężem, nauczycielem akademickim, czteroosobową rodzinę. Ale Monice w tym kwartale udało się coś ekstra – dzięki unijnemu projektowi zdobyła dodatkowe 10 godz. w tygodniu (najczęściej w soboty), dorobiła więc w niespełna 3 miesiące ekstra 6,5 tys. zł.”
Ani słowa o tym, jakie korzyści zyskali uczniowie. ważne, ze biednej pani Monice udało się coś extra dorobić…
http://wyborcza.pl/1,75478,11954648,Nauczyciel_do_tablicy.html
********************************************************
Projekty, projekty, projekty…
W ‚mojej’ byłej szkole głośno ostatnio o projektach. Trzysta dodatkowych extra płatnych godzin dla nauczyciela i zmuszanie uczniów do uczestnictwa w tej kolejnej fikcji właśnie w soboty.
Gdyby taki projekt realizował wspólnie z nauczycielem fachowiec (np. koło teatralne – aktor, dziennikarskie – dziennikarz), to dzieciaki chętnie by w tym uczestniczyły.
Ale prawda wygląda tak, że nudna pani od polskiego pozyska fundusze i to ona będzie prowadziła zajęcia i brała za to pieniądze… A dzieciaki ‚zachęci się’ zagrożeniem słabszą oceną, gdyby przypadkiem nie chciało im się z zachwytem i wdzięcznością uczestniczyć. Zorganizuje się jakiś wyjazd do teatru i z jedne ‚warsztaty’ z fachowcem i po sprawie.
Poza tym do szkoły uczęszczają dzieci dojeżdżające z okolicznych mniejszych miejscowości. Sobotnie zajęcia są dla nich właściwie niedostępne. Nie każdy rodzic może przywieźć i odebrać dziecko z zajęć.
Jeden z przykładów z ‚mojej’ szkoły – Wygrał projekt muzyczny przewidziany na 3 semestry. W ramach projektu i za unijne fundusze zakupiono instrumenty. Pani muzyczka raz w tygodniu spotykała się z dziećmi i uczyła ich grać.
Projekt się skończył, dzieci jak nie umiały grać, tak i nie umieją. Instrumenty poszły pod klucz. Rodzice rozczarowani, bo dali się oszukać, dzieci jeszcze bardziej, bo ktoś im obiecał coś niemożliwego.
Nie każdy bowiem zdaje sobie sprawę z tego, że po jednej godzinie tygodniowo na zbiorowej lekcji przez parę miesięcy nikt nie nauczy się gry na instrumencie. No, chyba że trafi się jakieś wybitnie uzdolnione dziecko.
Te ‚projekty’ to kolejny sposób na nabijanie kabzy nauczycielom. Dla dzieci, jak zwykle, niewiele z tego wynika.
Dawniej bez projektów woziło się dzieci do kina, teatru, muzeum, na wycieczki. To wynikało z planu pracy szkoły. To był obowiązek a nie dodatkowy extra zarobek dla nauczyciela poświęcającego bardzo drogi(!) czas dla dobra ucznia, oczywiście.
Może w dużych miastach jest inaczej…
Gekko – dość, od dzisiaj kopiuję Twoje wpisy i idę skonsultować się adwokatem, jeżeli okaże się, że którykolwiek może być obraźliwy z punktu widzenia prawa, to idę do sądu.
Rozumiem wolność słowa, ale ona też ma swoje granice.
@miroslawck
„Lekarze czy nauczyciele dorabiajacy na drugim etacie mam nadzieje ze placa tez podatki za ta dodatkowa prace…”
Tak. Z pewnością uczciwie odprowadzają podatki. Wszak to taka etyczna grupa zawodowa.
Większość uczciwie zarejestrowała działalność gospodarczą pod tytułem „Tanio przygotuję do matury z matematyki”, „Piszę prace maturalne”. „Angielski – przygotowanie do egzaminu”…
@ Gospodarz
Gratuluję tej publicznej apologii fuchy, jako oszukańczego cwaniactwa na państwowym etacie.
Lekcja, jakiej Pana uczniowie czy studenci zapewne nie poznaliby bez ogródek, wprost, na zajęciach, gdyby nie blog.
Etyka i filozofia zupełnie spójna z mentalnością związkową z czasów PRL.
Tylko co ma z taką postawą wspólnego ethos i postawa nauczyciela?
Pan naprawdę sądzi, że dyplomowanie sobie literaturoznawstwa czy towaroznawstwa czyni zdolność kompetencyjną bycia nauczycielem w nowoczesnym społeczeństwie?
Nic dodać, nic ująć niestety, do argumentów za likwidacją systemu, pozwalającego na takie zatrudnienie i postawę.
– – –
@ parker
Zarobki lekarzy to niestety mit, polegający na tym, że jakkolwiek kwoty się zgadzają, to są osiągane są nie tylko za godziny etatowe, ale także pracę na dyżurach non stop. I tak są podawane społeczeństwu w statystykach (nie przypadkiem…).
Dla przykładu, za 400 godzin (! sic!) miesięcznie, w tym 3 x 72h non stop godzin na dyżurze chirurga operującego na ostrym dyżurze. Jak będziesz miał w rodzinie starego doktora, to sam się przekonasz 🙂
Paralele z pracą i płacą nauczyciela są jedynie komiczne ;), niestety zresztą.
@Gekko
Przebiłeś i dobiłeś mnie tą pieśnią i jednocześnie utwierdziłeś w przekonaniu, że czujemy w podobnej tonacji… szkolnej.
@cyrus
Obraza uczuć religijnych, obraza uczuć nauczycielskich, obraza obrazy…
„Pół miliona serc nauczycielskich pozyskał Paweł Huelle…”
„Drogi panie Huelle, dlaczego uwziął się pan na uczniów?”. Np. tych z biednych rodzin, których nie stać na korepetycje, a z którymi nauczyciele w publicznych szkołach nie pracują dodatkowo, bo mają 18-godzinne pensum?”
http://wyborcza.pl/1,75968,11954597,Biedni_nauczyciele___twierdzi_pan_Huelle.html
A ja pytam – ile serc dzieci i rodziców pozyskał pan Huelle?
Aha, sam zyskał bardzo wiele – bezcenną popularność, która zapewne w krótkim czasie przełoży się na cenne PLN – y. Gratuluję pomysłu na siebie.
Inwektywy to były we wcześniejszym wpisie blogera na temat Balcerowicza.
Żadne /serca/ nie dodadzą pieniędzy w budżecie.
tak zjadliwie ironicznego tekstu juz dawno nie czytalem;
gratulacje, @gospodarz…
@gospodarz:
gratulacje! naprawde szczyt ironii!
@Cyrus
Co Cię TAK obraziło w wypowiedzi Gekko, że chcesz iść do sądu 🙂
@Gekko
Komu jak komu, ale że własnie Tobie się dostało to dość zabawne :). Jak zdążyłam zauważyć masz dużo racji i świetne poczucie humoru, czasami ,,jedziesz po bandzie”, ale figury są wyborne :))
Profesor Balcerowicz to postać z bajki braci Grimm -ekonomiczny upiór , który przeszedł suchą stopą od ekonomii socjalizmu do ekonomi neokolonializmu jakim jest globalizm bankierski. Czy polski chochoł się wreszcie obudzi ? Te straty jakie poniosła Polska w okresie transformacji złodziejskiej są niewyobrażalne.
Był kiedyś pomysł- bon oświatowy……
Komuś koncepcja przeszkadzała, uwalono…
Dziwiłem się zawsze, oglądając filmy „szkolne”, dlaczego amerykańskie, brytyjskie, niemieckie szkoły, mają klasy kilkunastoosobowe, pracownie tematyczne, zajęcia prowadzone do siedemnastej…..
I rodzi się pytanie
-bo ich na to stać, czy stać ich na to, bo są w stanie odpowiednio wyszkolić młodzież?
Koncepcja Kuberskiego, jeszcze za Gierka, to dziesięcioklasówka.
Nie było na to pieniędzy.
Pilotażowa szkoła powstała w Gnieźnie…….
Teraz- jak zwykle- będziemy uzdrawiać przez likwidację.
Tak jak kopalnie, stocznie, huty, szpitale…..
Potem będziemy odtwarzać, co jest kosztowne, a banki światowe znów się obłowią, dając nam kredyty…..
Nie rozumiem, dlaczego tak przejmujecie się wypocinami pana Gekko. To biedny człowiek, który ma za dużo wolnego czasu i za dużo kompleksów. Zdobywa więc sobie malutką popularność, stosując najprostszy z możliwych sposobów.
Weźcie bojkotujcie go, to uschnie jak niepodlewany chwast. Braknie mu adwersarzy, przeniesie się nie inna forum, by szukać naiwnych, którzy się będą nim zajmować.
Bojkot i tyle. Tym bardziej, że te wypociny same z siebie nie zasługują na odpowiedź.
Ojciec diabeł, matka ironia @byk, anonim i reszta śliniących się z podekscytowania, że właściwie odczytali niuanse. A co dobrego zrobił dzisiaj Dariusz Chętkowski? Byle idiota potrafi krytykować…
@Erato
Odnośnie projektów mam całkiem inne zdanie. Dobrze, że opisałaś swoje doświadczenia. Nie można odbierać przecież rzeczywistości na przykładzie jednego modelu.
Inne zdanie też miałem o Paniach pracujących w sekretariacie. W tym przypadku zgadzam się z Hildą. Dziękuję za Twoją wersją.
@Wojciech K.B. Jakie widzisz rozwiązanie? W pełni się z Tobą zgadzam, cieszę się, że padło To stwierdzenie.Pozdrawiam:-D
Tak lubimy bić się z żalu w cudze piersi, zaglądać do cudzych kieszenie, liczyć godziny pracy z nienawistną satysfakcją sprawdzać, czy sąsiadowi
już się pogorszyło, czy też będziemy musieli jeszcze trochę poczekać. Gratuluję.
„Erato” jak ma się upublicznianie zawartości cudzych teczek awansowych z punktu widzenia pragmatyki urzędnika, nawet jeżeli nie podajesz osobistych danych?. Bo ja mam niejakie wątpliwości etyczne. ale jako krwiopijca budżetowy nie mam pewności w temacie, możesz mnie uświęcić.
W dalszym ciągu twierdzę że Kryśka z IIb jest gupia.
Ręce precz od gadów!
Że brzydkie i syczą? Bardzo dobrze! Niech będą jeszcze jadowite i płuczą nam kiszki.
Gekko wkurza mnie niemiłosiernie i dobrze. Niech tylko panuje bardziej nad rymami, bo popuszcza trochę…
Gospodarz – jak to na weselu – pałubę słomianą, ubraną zacnie, stawia nam przed ślepia, a my w dyrdy kosy ostrzyć i z wrzaskiem: „kto w Boga wierzy!”, ruszamy pyskować, włosy ze łba rwać tudzież szabel szukać, gdy z braku zaopatrzenia w broń kościuszkowską, bardziej odpowiednią, po ścianach karabel wymacywać poczynamy.
Pół miliona. Wymyślił!
Pół miliona razy cztery; rodziny też trzeba dodać, z wyjątkiem tego zdrajcy, co to o żonie w „Wyborczej” napisał, że mało robi a dużo zarabia.
zet
To nie prawda że Kryśka jest głupia, ona to akurat mądra jest.
Co do kieszeni, to odnoszę wrażenie, że to Ty trzymasz łapę w mojej kieszeni, jak ją wyjmiesz to nie będę zaglądał do twojej ile sobie napchałeś.
Ktoś pytał czy wiem ile te urlopy na poratowanie nas podatników kosztują sugerując,że to drobiazg niewarty kruszenia kopii.
Wtedy nie wiedziałem ale dzisiaj mi Agata Nowakowska powiedziała, 700 000 000 pln rocznie.
@zet
?Erato? jak ma się upublicznianie zawartości cudzych teczek awansowych z punktu widzenia pragmatyki urzędnika, nawet jeżeli nie podajesz osobistych danych?
Czy to, że napisałam, iż wiele teczek zawiera zwykły chłam w postaci potwierdzeń i podziękowań od tzw. instytucji wspomagających szkołę to jest upublicznianie ich potężnej zawartości?
Czy nie można normalnie rozmawiać zamiast nazywać siebie /trędowatym/. To jakiś szantaż moralny? Mam zawsze rację albo jesetm /trędowaty/? Znowu pytam, czy nauczyciel etyki powinien stosować takie chwyty?
Karta Nauczyciela doprowadzi do zamknięcia wszystkich szkół państwowych i stworzenie przez samorządy szkół /społecznych/ czy jak je tam zwał. I problem się rozwiąże sam. A ustawa będzie obowiązywać na papierze 200 lat po zamknięciu ostatniej państwowej szkoły.
Pan Huelle, jak na literata przystało, słowem operuje doskonale.
Uczuciami też nieźle.
(W końcu jego fach).
Ale z konkretami już gorzej.
Nie podejmuję się komentować całego tekstu, książkę by napisać, ograniczę się do kilku punktów.
„Musiałem – jak wielu moich kolegów po fachu – bez przerwy dorabiać,”
„Etat nauczyciela to – rzecz jasna – podstawa, – ale trzeba mieć jeszcze dwa, trzy miejsca – żeby dorobić”
Zdradzę Panu, że bardzo wielu ludzi wykształconych i wykwalifikowanych z tych samych powodów „dorabia”, czyli pracuje w wielu miejscach, w różnych formach, czasem na przestrzeni roku zbiera kilka, czy kilkanaście PIT-ów.
I nie wynika to z uwzięcia się na nich, jak na nauczycieli, ale z poziomu zarobków w Polsce.
Nauczyciel powinien zarabiać tyle, co w Szwecji, czy GB, ale inżynier, księgowy, kierowca, pielęgniarka nie, bo co nas to obchodzi.
A może wszystkim trzeba dołożyć, niech drukarnie zamiast książek pieniądze drukują.
A może przegonić urzędasów, ministrów, ekonomistów i innych krwiopijców i będzie ?wolność, równość i braterstwo?.
To stara, sprawdzona metaoda, już niejaki Szela, Jakub, na to wpadł. (I nawet zaczął realizować)
„do tych osiemnastu godzin dydaktycznych – dochodziło co najmniej drugie tyle”
No to dochodzi ledwo do czterdziestu, więc zgodnie z kartą. (A godziny dydaktyczne są w czasie roku szkolnego, więc drugie tyle pewnie też za ten okres)
„powiedzieć, że nauczyciel za mało pracuje na swoje wynagrodzenie.”
Nie jest kwestią, czy za mało, czy za dużo.
Postawienie kwestii zdradza rozumienie pracy na sposób socjalistyczny.
W gospodarce socjalistycznej wartość pracy mierzy się ilością wyciśniętego potu, w rynkowej ? oczekiwanym wynikiem.
Ponieważ socjalistyczna praca nie mierzy się jej wynikiem, jej rezultatem są zamiast mięsa – kartki na nie, a zamiast samochodów – niezrealizowane przydziały. (Oczywiście w skrócie)
„Ile – Pańskim zdaniem – powinien zarabiać nauczyciel szkoły średniej, żeby całkowicie oddał się swojej pracy”
1. A ile powinien zarabiać fryzjer albo sales manager?
W przypadku jednego minimalna krajowa to za wiele; przełożony z utęsknieniem czeka aż upłynie termin rozwiązania umowy, a dla innego trzykrotna średnia osób zatrudnionych na takim samym stanowisku, to jeszcze za mało za jego pracę.
2. Oddanie pracy to za mało; muszą być dwa warunki: kompetencje i chęci, obydwa weryfikowalne. Żaden z nich pojedynczo nie gwarantuje sukcesu.
„przeciętna polska nauczycielka – (…) dostaje na rękę maksymalnie dwa tysiące czterysta złotych”
Co to jest: przeciętna maksymalna płaca na rękę?
Jak się operuje takimi pojęciami, trudno oczekiwać, by nie być posądzonym o manipulację.
@parker
>Wtedy nie wiedziałem ale dzisiaj mi Agata Nowakowska powiedziała, 700 000 000 pln rocznie.<
Panie z GW podawały szereg nieprawdziwych danych!Skąd wiesz,że tym razem ta liczba też nie jest wytworem ich(wątłych!) procesów myślowych???;-) Skądinąd 700mln to jakaś 1/10 kwoty wydanej tylko na stadiony-piramidy [które, jak Portugalczycy, będziemy wysadzać w powietrze za lat parę;-)] na EURO z dodatkami…;-)
A na początku:
„Dotknął Pan sedna sprawy – debaty na temat edukacji w naszym kraju.”
Tak, Leszek Balcerowicz dotknął sedna sprawy, ale nie tematu edukacji, ale systemu zarządzania nią.
Wypowiedział się na temat kn, a dokładniej potrzeby jej likwidacji dla m o ż l i w o ś c i zarządzania nią w sposób efektywny.
Nie jest to warunek wystarczający, ale konieczny.
Nie można oczekiwać, że piekarnia będzie dostarczać bułki należytej jakości i w odpowiedniej ilości, jeżeli będziemy wynagradzać piekarzy w zależności od ilości siwych włosów (z całym należnym szacunkiem dla tychże) oraz od objętości przelanego socjalistycznie potu przy piecu bez względu na to, czy z tego pieca chleb – będzie. Piekarnia wyda jedynie reglamentowane zakalce wydawane na kartki w większości bez pokrycia.
Dotyczy to w równej mierze chleba oświatowego.
Dopiero dysponując sprawnym systemem zarządzania możemy dyskutować o recepturze na chleb i o wyższości pieczywa razowego nad baltonowskim lub vice versa.
I tu jest miejsce dla specjalistów od piekarnictwa, dla degustatorów chleba i doświadczonych mistrzów piekarskich.
W źle zarządzany interes można wtopić każdą ilość pieniędzy i wie o tym najgłupszy manager.
W oświatę można wtopić bez trudu okrągły PKB, nasz rodzimy a za chwilę paru państw ościennych i nie doczekać się żadnego pozytywnego rezultatu.
Dlatego, jak w każdym projekcie istnieje określona kolejność postępowania.
I jeszcze:
Fałszywym jest stawianie zagadnienia na płaszczyźnie barykady: my biedni nauczyciele, oni wredne ministerstwo wspierane przez krwiożerczego Balcerowicza i rozmaitych najemników. A nad barykadą, jak dobry duszek unosi się znp i broni uciśnionych.
Otóż wcale ich nie broni.
Jeżeli już, to tych, którzy znaleźli się przy tablicy przez pomyłkę;
pozostałych broni przed możliwością rozwoju, przed godziwymi zarobkami, przed satysfakcją z pracy, nawet przed szacunkiem społecznym, kojarzącym się z funkcją, ale roztrwonionym przez postawy wielu i coraz liczniejszych, niestety…
Słusznie zwróciłeś uwagę na Kryśkę, w jej opisie jest tyle prawdy, ile w twoich konstatacjach na temat szkolnictwa i nauczycieli.
Powyższa uwaga dotyczy też innych opisywaczy.
„Dopiero dysponując sprawnym systemem zarządzania możemy dyskutować o recepturze na chleb i o wyższości pieczywa razowego nad baltonowskim lub vice versa.
I tu jest miejsce dla specjalistów od piekarnictwa, dla degustatorów chleba i doświadczonych mistrzów piekarskich.”
Witaj w świecie realiów
„W źle zarządzany interes można wtopić każdą ilość pieniędzy i wie o tym najgłupszy manager.”
A teraz mi powiedz, kto nas tak urządził???. Wszystkich!
@ corleone,
piękna tyrada, czytam ze szczerym upodobaniem… 🙂
Jedno wymaga korekty i to podstawowej, z punktu widzenia analizy strategicznej tego case study.
Mylisz się w założeniach, a to:
„…W oświatę można wtopić bez trudu okrągły PKB, nasz rodzimy a za chwilę paru państw ościennych i nie doczekać się ż a d n e g o pozytywnego rezultatu….”
To mylne założenie z punktu widzenia funkcjonariuszy tworzących sobą samymi oszukańczy system.
Oni właśnie są korzeniem i solą systemu, który IM przynosi (natychmiast!, bez oczekiwania) WSZELAKIE i TŁUSTE „pozytywne rezultaty”, cudzym i wymuszonym siłą kosztem.
Tow ważne, bo społeczne tolerowanie kasty uwłaszczonych na publicznym mieniu oszustów, to właśnie przyczyna trwania patologicznych systemów w patologicznych społeczeństwach.
Oczywiście publiczna ‚edukacja’ to tylko jeden z nich, za to najbardziej, obok ochrony zdrowia i sądownictwa, toksyczny, bo z definicji samopowtarzający na kolejne pokolenia, jak zabójczy wirus.
Niemniej i serdecznie Cię, corleone, pozdrawiam i oczywiście gratuluję tekstu oraz wiary w edukacyjną misję św. Franciszka 😉
Jak przecież obaj wiemy, można tak do publicznych sępów gadać do us.. śmierci i nie mieć żadnego pozytywnego rezultatu, bo ten personel w tej fazie nie do edukacji się już nadaje, hihi.
– – –
PS Ujawnionym tu wielbicielom Gekko (do szaleństwa), przypominam, że kopiowanie i upublicznianie poza blogiem moich tekstów bez mojej zgody jest naruszeniem praw autorskich, więc słusznie z nimi od razu do adwokata; złodziejowi będzie potrzebny bardzo doświadczony i kosztowny obrońca… 🙂 🙂 🙂
Droga, acz nieusatysfakcjonowana „Erato”, może wiesz, kto wymyślił teczki i drogę awansu?
Nie mylisz skutków z przyczynami?
Z drugiej strony zastanawiam się jak mogłaś wytrzymać te 20 lat w takim bagnie moralnym?
Ot i mam zagwozdkę, czytając twoje komentarze.
„może wiesz, kto wymyślił teczki i drogę awansu?”
Ja tego nie wiem. Może Erato wie.
Wiem natomiast kto wam narzucił KN.
Jaruzelski przemocą po osłoną Stanu Wojennego.
corleone 18 czerwca o godz. 20:02
„Nauczyciel powinien zarabiać tyle, co w Szwecji, czy GB, ale inżynier, księgowy, kierowca, pielęgniarka nie, bo co nas to obchodzi.”
Przepraszam za nieuwagę przy czytaniu, ale czy mógłby pan uprzejmie wskazać, gdzie pisarz Huelle to napisał?
A jeżeli już potrąciliśmy ten temat i to własnie w tak zredagowany sposób, to nieśmiało chciałbym zaproponować oparcie płacy na warunkach rynkowych. To chyba będzie akceptowalne kryterium dla tak częstych proponentów mierzalności i płacenia za rezultaty a nie za broniarską roszczeniowość?
Jak z testów PISA wynika (uprzejmie przyjmę inne kryterium, w metodycznie jednolity sposób prównujące szkolnictwo Polski, Szwecji i Wielkiej Brytanii), to polscy nauczyciele już osiągnęli a często przewyższyli poziom szwedzkich czy brytyjskich. „Produkt”, proszę corleone, już jest równej lub wyższej jakości. Oczywiście uwzględniając różnice w lokalnym popycie i podaży, cena za pracę nauczyciela w Polsce może być różna od tej w innych krajach.
Ja ufam, że wypominający nauczycielom egoizm, corleone dokładnie zna metryki pozwalające jemu samemu porównać efekty swojej pracy z jego odpowiednikami w Szwecji i w Wielkiej Brytanii? I jest taki pryncypialny ponieważ może z taką sama pewnością powiedzieć, że według międzynarodowych, poważnych badań, średni polski corleone jest równie dobrym a nawet często lepszym pracownikiem niż corelone szwedzki czy brytyjski.
Mam nadzieję, że tak jak to się stało dawno temu w takich USA, nauczyciele z Polski też będą wyjeżdżać do innych stanów Europy. I powoli różnice w płacach się wyrównają, a przynajmniej zmniejszą. Jaką przyjemnością będzie dla polskiego nauczyciela praca w krajach, które: 1/wydają na szkołę kilka razy więcej od Polski pieniędzy w przeliczeniu na ucznia, 2/mają o niebo wyższy GDP PPP w przeliczeniu na mieszkańca, 3/płacą nauczycielom o kilkadziesiąt procent większą pensję w stosunku do w/w średniego dochodu niż robi to Polska. A skoro juz teraz polski nauczyciel w nieporównanie gorszych warunkach i za nieporównanie mniejsze pieniądze uczy tak samo dobrze albo lepiej – czy można sobie wyobrazić, jakie korzyści odniosą uczniowie w innych stanach Europy z pracy polskiego nauczyciela-nowego imigranta.
Czego jak najwiekszej liczbie nauczycieli życzę. Dlaczego nie spróbować pracy w normalnych warunkach?
700M złotych. Niech taki broniarz-oszust-złodziej bierze na rękę 2.5k zł. Nie znam polskich podatków, zusów i innych kosztów pracy z punktu widzenia pracodawcy, ale założę, że są straszne i wynoszą drugie 2500. Czyli broniarz na urlopie (przepraszam, na truskawkach w Niemczech) rocznie kosztuje podatnika 5k zł x 12 = 60k zł. 700M/60k = nieco mniej niż 12k urlopowiczów rocznie.
Ilu tych nauczycieli ma być? 0.5M? 0.6M? Przy 0.6M 12k to 2%. Ja wiem, że założenie, iż np. połowa z tych broniarzy może być rzeczywiście zmęczona lub chorować jest broniarstwem do kwadratu, ale mimo to zaryzykuję.
Czyli doliczyłem sie 1% procenta złodziejskich nauczycieli.
To ja się zapytowuwuję ? dużo to czy mało?
Zamiast „1% procenta” miao być „1%”
O pięknej księżniczce Edukacji i jej brzydkiej siostrze Etyce – w Malinach:
Oczywiście, jak ktoś wymyślił teczki, to sam sobie winny, że się do nich wkłada …g.
Jak ktoś jest bogaty i nosi portfel, to sam sobie winny, że mu ukradli.
I to właśnie takie coś, co tak uczy w takiej szkole, daje w wyniku to, co kradnie portfele.
A może odwrotnie? (tzw. awans zawodowy?)
Edukacja publiczna w zrozumieniu tego nikomu nie pomoże, w naszym pięknym i nowoczesnym Euro Kraju XXIw. Balladyna nadal tnie Alinę po malinach… 🙂
@zet
„(…) może wiesz, kto wymyślił teczki i drogę awansu?
Nie mylisz skutków z przyczynami?”
Sprawdzasz mnie?
System awansu zawodowego nauczycieli realizowany jest od dnia 6 kwietnia 2000 r tj. od dnia wejścia w życie ustawy z dnia 18 lutego 2000 roku o zmianie ustawy ? Karta Nauczyciela oraz o zmianie niektórych innych ustaw ( Dz. U. z 2000 r. Nr 19, poz. 239 ze zm.)
Miłościwie nam wówczas panował Wielki Minister od Reformy – Handke (do lipca 2000 r), wraz z Ireną Dzierzgowską.
I nie mylę skutków z przyczynami.
Pomysł sam w sobie nie był zły. Tytuł nauczyciela dyplomowanego w założeniu przeznaczony był nie dla wszystkich, którzy „uszykują” teczki, lecz dla najlepszych z najlepszych. Początkowo wielu dobrych nauczycieli nie miało odwagi rozpocząć stażu, ale jak zobaczyli, że koleżanki początkowe oraz pani od techniki raz dwa się uwinęły, to i oni się zdecydowali.
Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle.
@parker
>Ja tego nie wiem. Może Erato wie.
Wiem natomiast kto wam narzucił KN.
Jaruzelski przemocą po osłoną Stanu Wojennego.<
Dobrze jest mieć w domu więcej niż tylko jedną książkę, choćby nawet autorstwa Miltona Friedmana…;-)
1.Sejm uchwalił w początkach 1982 roku KN w dokładnie(!!!) takim samym brzmieniu(co do słowa,przecinka i kropki!!) jakie wynegocjowała "S" przed Stanem Wojennym. Miał to być istotny gest polityczno-propagandowy!!!
2.Obecny system awansu zawodowego(te teczki właśnie!) wprowadził(przekreślając praktycznie w całości wzorowany na medycznym system stopni specjalizacji zawodowej!!!) wprowadził w roku 1999 rząd AWS-UW kierowany przez niejakiego Buzka. Wicepremierem był w nim, jako ówczesny szef UW(Unia Wolności!), niejaki Leszek Balcerowicz, ministrem edukacji z AWS specjalista od produkcji sedesów z AGH i nieumiejący liczyć niejaki prof.Handke, jego zastępczynią z UW niejaka Irena Dzierzgowska, a "szarą eminencją" MEN niejaka Anna Radziwiłł, skądinąd księżna…;-)
Starczy???
w czym problem?
19 czerwca o godz. 0:13
Jak rzetelnie obliczyłeś, tych nauczycieli jest dwa procent.
Nie złodziejskich, bo mając prawo i z niego korzystając nie czyni się żadnych nadużyć a tym bardziej złodziejstwa.
Gdyby mi trzy razy w życiu przysługiwał płatny roczny urlop, też bym z niego korzystał, jutro najchętniej.
Bo kryteria jego przyznania nie są medyczne, wystarczy lekarz rodzinny któremu się powie, że czuje zmęczonym i wypalonym a kto nie czuje się zmęczony i wypalony w perspektywie rocznego płatnego urlopu?
Nie widzisz, że to absurd?
Czy siedemset milionów to dużo, jak zauważył S-21 to tylko pół stadionu?
W czasie kariery zawodowej jednego nauczyciela to już stadionów 20.
Ale czemu to ze stadionami zestawiać, nie można znaleźć bliższych szkole wydatków na które te pieniądze można byłoby przeznaczyć?
Zrobię twoją wyliczankę.
Jeżeli przyjmiemy, że za godzinę korepetycji w Polsce przeciętnie się płaci ok 50 PLN na wolnym rynku za 700 milionów można opłacić 14 milionów godzin korepetycji dla najzdolniejszych i najsłabszych, których nie stać na korepetycje.
Jeżeli przyjmiemy, że nauki w szkole dzieci mają 38 tygodni to oznacza, że za te pieniądze można zapewnić ok 380 tys godzin tygodniowo płatnych wolnorynkowo lekcji, jeżeli przyjmiemy, że zdolnemu i dziecku z problemami potrzeba dwie godziny pomocy tygodniowo, można pomóc 140 tysiącom dzieci.
Mało?
A może policzmy inaczej, jeżeli prawdą jest, że nauczyciele pracują 40 godzin tygodniowo i zarabiają przeciętnie ok 2500, to na godzinę ok 14 PLN co oznacza ok 20 PLN z Zusem.
Czyli za te pieniądze można by pomóc 350 000 dzieci rocznie.
Mało?
A teraz co do wyników PISA.
Te badania nie uwzględniają gdzie się dzieci uczą.
W Polsce po 89 nastąpił olbrzymi bum edukacyjny. W edukacji, i słusznie ludzie upatrywali szans na sukces w nowej rzeczywistości.
Nigdzie na świecie społeczeństwa nie wydaja tyle w stosunku do zarobków na dodatkowe lekcje, wymusza to system selekcji, kto się nie załapie na dobrą szkołę, nie ma szans na dobra edukację, więc ludzie płacą.
Płacą ci co ich stać i ci którzy w edukacji szans życiowych swoich dzieci upatrują. Często to jedna grupa. Ale są i ci najbiedniejsi, oszukiwani przez niczego nie uczące wyższe uczelnie prywatne, nie dojadający żeby dzieci na studia wysłać.
Tak więc sukcesy w testach PISA mamy nie dzięki szkole a raczej pomimo niej, moim zdaniem.
Droga „Erato”, pierwsze pytanie należy do tzw. pytań retorycznych, nie oczekiwałem odpowiedzi, istotnym pytaniem jest pytanie numer dwa.
Nie będę wyciągał wniosków, poczekam na odpowiedź.
Opinia o Kryśce w dalszym ciągu aktualna.
parker 19 czerwca o godz. 8:47
„Jak rzetelnie obliczyłeś, tych nauczycieli jest dwa procent.”
Skoro nie bawisz się w rozróżnianie pomiędzy „słusznie czy nie słusznie urolp wziety”, jeden czy dwa procenty,- chciałbyś całkowitej eliminacji tego przywileju. O.K. Mnie w robocie nauczyli zasady Pareto. Ja wiem, że mam poszukać największego źródła marnotrawstwa, defektów, kradzieży – ogólnie strat i defektów. Jak mi ktoś mówi „urlopy na poratowanie zdrowia” i ja wyliczam, że to max. 2% problem to natychmiast o nim zapominam i koncentruje się na szukaniu dalej. Skoro ty u siebie w firmie najpierw rozwiązujesz 2% problemy a potem 20% to jestem pełen podziwu dla twojego modelu biznesowego. A może twoja firma to samograj i na dodatek perfekcyjnie dzialający? Skoro 2% to twój największy „rozkurz” czyli „okazja do poprawy” to tylko można powiedzieć „łał”.
Zanim w Polsce nie ustali się co będzie wysiewane, po co, przez kogo, skąd siewne ziarno, kto zbierze, kto oceni i wyceni, itd. to wszelkie próby zaprawiania pustego pola za stodołą będą czystym jazzem.
Według mnie ludzie muszą wiedzieć co się dzieje i po co. Jak im to powiesz? Ja nie umiałbym tak z głowy odpowiedzieć na jakimś publicznym spotkaniu na pytanie nauczyciela, któremu odbierasz te urlopy:
Plosię pana polityka, a ile taki chlop ma podajowane w tym Kjusie? A ile pan polityk podarował milionowi pań Zoś z miliona sekretariatów w milionie biur? I co one te panie Zosie tam robią, bo moja kuzynka to raz tak pracowała i tylko papierki przekładała a jak miała bilet kupić na pociąg dla kjerownika to jej to tydzień zajęło…
A panie polityku, na nam wojsko co partyzantów po wysokich, pustynnych górach ganiać będzie umiało? Czy panowie politycy przewidują, że ruskie szybko się rozpierzchną i do partyzantki przejdą? Między pustynnymi przełęczami Hindukuszu Poleskiego kryć się będą? We Finlandii schronienie znajdą wśród tamtejszych fanatycznych luteranów i trzeba będzie ich z tych wysokogórskich fińskich pustyń wykurzać? To ile panie polityku na te wojenki poślo?
parker 19 czerwca o godz. 8:47
„Te badania nie uwzględniają gdzie się dzieci uczą.”
Tylko w Polsce nie uwzględniają?
Bo my som specjalne?
Tylko u nas boomnęło tej edukacji, oczywiście szemranej?
W żadnym innym kraju rodzic dziecka do kina ani do muzeum nie zaprowadzi? Tylko polski rodzic nie doje, nie dośpi ale do filharmonii zawlecze. Aby potem bezczelny belfer sobie mógł olimpijczyka zapisać w papiery i dyplomowane pieniądze ukraść.
Jak sie wczytasz w raporty PISA to się dowiesz, że znają tam ( i mierzą) nie tylko wartość średnią ale jeszcze skrajne wartości. Głupi nie są i patrzą, jak najlepsi napisali a jak najgorsi w danym kraju. I dyskutują powody tego stanu rzeczy bo zebrali danych „od groma” i teraz próbują korelować z całą masą potencjalnych czynników. Sprawy zamozności też są dyskutowane, poczytaj. Dlaczego Finlandia na testach taka jednorodna a Luksemburg wręcz przeciwnie. I Polska właśnie troszeczkę wykazuje niedostatki po tej dolnej stronie. Widać, że średnia dobra, ale dół można by podciągnąć. Widać też kto ma jeszcze większe problemy z „ogonami” a kto mniejsze.
@Gekko
19 czerwca o godz. 0:15
„Jak ktoś jest bogaty i nosi portfel, to sam sobie winny, że mu ukradli.”
A nie?
Ale zasada działa dalej: Jak Cię wczoraj okradli, a dziś przy kolejnej próbie złapiesz za rękę, to Ty dostaniesz po łapach.
To przecież prawo nabyte.
Ostatecznie możemy pójść na kompromis: biorę tylko grube, a drobne Ci zostawię. Ale za to się usztywnię: „Żebyś jutro nie ważył się już za rękę mnie łapać, bo nie wydzierżę!”
A w ogóle o co raban robisz?
Nie masz schowanych w banku więcej pieniędzy? Te w portfelu to tylko parę procent.
@ corleone, 19 czerwca o godz. 12:13
„Nie masz schowanych w banku więcej pieniędzy?”
– – –
Oj, prosisz się o interwencję mocniejszej, niż kieszonkowcy, grupy…jeśli ‚trzymasz’ pieniądze w banku…
Byli tacy, co na OFE trzymali i Robin (the Hood) Rostowski z lasu Sherwood przybył, myto zakosił i biednym pustym tabelkom dla unijnych kolegów biurokratów – przepisał 🙂
A co dopiero takie uni kredito czy santander-san – zrebrandują Twoją kasę i zobaczysz ją na wakacjach w Grecji czy Maderze albo i Sorrento…w cudzym sejfie, hihi.
Trzymać, drogi Donie, to warto władzę, kasa wtedy przychodzi sama i prosi o rozmnożenie (nie przypadkiem to rodzaj żeński).
A jak już kasę – to tylko cudzą, brać i wydawać!
Pozdrawiam słonecznie znad Wistuli kasą płynącej 🙂
@w czym problem?
18 czerwca o godz. 23:41
„Przepraszam za nieuwagę przy czytaniu, ale czy mógłby pan uprzejmie wskazać, gdzie pisarz Huelle to napisał?”
Uprzejmie wskazuję, że pan pisarz Huelle niczego takiego nie napisał.
Natomiast napisał w wielu miejscach z różnym nasileniem ekspresji, że nauczyciele zarabiają żenująco mało.
Jeżeli mało, to względem czego?
Ponieważ nie precyzuje tego jednoznacznie, więc stawiam hipotezy.
Nie w stosunku do innych zawodów w Polsce, bo ta teza sie nie obroni.
Więc może w stosunku do nauczycieli w innych krajach? Owszem. Podobnie jak przedstawiciele innych zawodów.
Trzeba więc im dodać. Ale skąd wziąć?
Trzeba gdzieś zaoszczędzić, żeby było, bo to ważne.
Otóż nie, nikt nie wyrzuca dobrowolnie pieniędzy w błoto. Nawet w szczytnym celu.
A to będą pieniądze wyrzucone, bo gwarantuje to spłaszczony, sztywny, centralnie sterowany system płac, który umożliwia jedynie dołożenie wszystlim bez wyjątku wg centralnego klucza.
(W latach 90 obserwowałem z bliska, jakie cuda działa świadomość, że czyjaś wypłata zależy od organizacji, w tym samoorganizacji pracy. Słuchałem niemal identycznych sekwencji jak dzisiaj z ust nauczycielskich, podobnych dowodów, że koło musi być kanciaste. Ba, nawet ulotki związkowe jeszcze gdzieś na strychu mam – wypisz, wymaluj.
Jedynie kułaka brakuje i zieleni, bo technika inna była. Pierwszym objawem był nawyk – stojąc przed bramą ludzie patrzyli, czy długa kolejka samochodów i wagonów po towar stoi. Jak długa, to wypłata będzie, dłuższa, będzie wyższa.
Może uznasz, że bez związku.)
Pozdrawiam.
w czym problem?
19 czerwca o godz. 10:32
Trochę my są specjalne.
Wydaje mi się, że PISA bada wyniki uczniów.
Nie bada, czy na wyniki zapracował nauczyciel korepetytor czy nauczyciel w szkole.
Finlandia na przykład jednorodna, bo szkoły tylko publiczne( Ustawowo nie ma prywatnych czy społecznych) i system pracy z najzdolniejszymi i z najsłabszymi. Słabi dostają korepetycje w szkole, wszyscy.
Być może również bierze pod uwagę rozbudowany rynek korepetycji ale wyniki które się podaje są suchymi wynikami.
Dlatego piszę, samemu interpretując wyniki, że fakt osiągania przez naszych uczniów zadowalających rezultatów ma wpływ kasa wydawana przez rodziców na korki.
Może się mylę, ale nie słyszałem, żeby to zjawisko miało taką skalę jak u nas w innych krajach OECD
Oczywiści nie mogę tego poprzeć linkiem do badań, ale skłoniłeś mnie do poszperania w sieci żeby potwierdzić to co przeczuwam, jak znajdę wkleję.
To, że Polska wykazuje niedostatki po tej dolnej stronie utwierdza mnie w przekonaniu, że tak jest. Bo korki biorą u nas wcale nie najsłabsi uczniowie, system selekcji sprawił, że biorą wszyscy których stać, często już w podstawówce.
Moje dzieci chodzą na kółko matematyczne mimo że matematycznie zdolne (poza szkołą, u nas tylko nauczycielom od WF się chce coś dodatkowego z uczniami robić i jednej pani od polskiego która prowadzi kółko teatralne). W przyszłym roku już z niego wyrosną a instytucja do której uczęszczają nie prowadzi kursu dla starszych i się nad korepetycjami zastanawiam z jakimś zdolnym studentem pasjonatem.
corleone 19 czerwca o godz. 14:55
Nie ma co się za słówka chwytać. W skrócie uważam, że nie ma co „zabierać” czy „dodawać” nauczycielom. Tak jak wiele grup zawodowych w Polsce,- „wychapali” lub „wychapano dla nich” i mają. Kwotowo polskie wydatki na edukację w stosunku do testów PISA to swietny deal – porównując z wydatkami reszty 60+ krajów i z ich wynikami. My wiemy, że powinno być dużo lepiej. Zgoda. Mianuję pana ministrem edukacji. Na pierwszej radzie ministrów co pan robi? Uprzejmie proponuje, aby zmniejszyć pański budżet i dać więcej ministrowi po lewej i ministrze po prawej, prawda? Chciałbym to zobaczyć. Byłby pan pierwszym szefem w dziejach świata, który wypowiada takie słowa.
A więc zgadzamy się -bo ja też pod tym się podpisuję – że problem leży w złym systemie podziału pieniędzy. Nie jest on sprawiedliwy i wobec tego nie jest motywujący. A raczej jest, tylko wzmacnia niepożądane cechy. I tu jest rola systemu a nie nauczyciela. On będzie racjonalny – płacą za mimikrę – będę mimikrą. Oczekiwanie innej reakcji jest śmieszne.
Ostrze ataku według mnie powinno iść powyżej nauczycielskich głów a więc w stronę ministerstwa albo/i gminy, która finansuje. A gmina to już my wszyscy. I jak wybierze dyrektora – durnia, karierowicza, itp. to taka będzie szkoła, bo takich zatrudni nauczycieli i tak ich zmotywuje.
parker
19 czerwca o godz. 17:13
„Trochę my są specjalne.
Wydaje mi się, że PISA bada wyniki uczniów.
Nie bada, czy na wyniki zapracował nauczyciel korepetytor czy nauczyciel w szkole.”
Takich Parkerów, Gekkonów i Corleonów nie przekonają żadne najbardziej nawet obiektywne zestawienia, z których jasno i dobitnie wynika, że polscy nauczyciele osiągnęli sukces w postaci doskonałego „wyniku edukacyjnego”, wyprzedzając swoich znacznie bogatszych i pracujących w bardziej komfortowych warunkach kolegów z innych europejskich krajów.
Nie no oczywiście Parkerze, kto by tam mądry i wykształcony wierzył takim międzynarodowym testom i pomiarom. Lepiej zawierzyć swojej intuicji w tym temacie lub wypowiadającym się tu znawcom tematu Gekko i Corleone.
Dla nich o wiele bardziej obiektywnym od międzynarodowych testów PISA kryterium pomiaru efektywności pracy nauczyciela jako „wyniku edukacyjnego” są ich subiektywne odczucia wytworzone na podstawie opowieści pewnej sfrustrowanej przymuszeniem do kilkudziesięcioletniej pracy z infantylnymi, zdziecinniałymi, zidiociałymi wręcz „paniami początkowymi”, inteligentnej, oczytanej (czytuje wszak Politykę, co już w porównaniu z czytanymi przez „panie początkowe” brukowcami winduje ją na szczyt uniesień intelektualnych), przemiłej skądinąd i niezwykle życzliwej ludziom pani sekretarki z jakiejś podstawówki w przysłowiowej „Koziej Wólce”, czy też przedwcześnie wysłanej na przymusową emeryturę, mimo kilkudziesięcioletniej „harówki” w szkole rzekomo „szczęśliwej emerytki”.
Tak więc za radą Parkera – proponuję oceniać efektywność pracy nauczycieli polskich i ich „wynik edukacyjny” wirtualnie i subiektywnie, bo chociaż nie można tych „przeczuć” poprzeć żadnym „linkiem do badań”, to jednak nie dajmy się zwieść manipulatorom przytaczającym testy PISA jako obiektywne kryterium pomiaru „wyniku edukacyjnego” Polski w porównaniu z innymi europejskimi krajami. Przecież u nas po prostu nie może być lepiej niż za granicą w żadnej dziedzinie – zwłaszcza w edukacji, bo przecież nauczyciele polscy to rzesza „zdziecinniałych pań początkowych”, a poza nimi to już sami partacze, darmozjady, obiboki wyciągające chciwe, nienawykłe do ciężkiej pracy łapki po ciężko zarobione wielogodzinnym stukaniem w klawiaturę pieniądze Gekko, Corleone i Parkera.
To na pewno nie owi chciwi partacze są „winni” temu nieszczęściu jakim okazuje się być wynik testów PISA.
Ten „Cud nad Wisłą sprawili to korepetytorzy z „Marsa”. 😀
Trzeba śpiesznie wyjaśnić tę sytuację zadziwionym tym fenomenem zachodnim dziennikarzom.
parker 19 czerwca o godz. 17:13
„Może się mylę, ale nie słyszałem, żeby to zjawisko miało taką skalę jak u nas w innych krajach OECD. Oczywiści nie mogę tego poprzeć linkiem do badań, ale skłoniłeś mnie do poszperania w sieci żeby potwierdzić to co przeczuwam, jak znajdę wkleję.”
PISA 2009 Results: What Makes a School Successful? ? Volume IV, p. 51, Figure IV.2.8
Jak się odfiltruje róznice w dochodach na osobę w danym kraju to różnica procentowa w wynikach ucznia zależy, w kolejności ważności, od następujących czynników:
1/ stosunek płacy nauczyciela do średnich zarobków w jego kraju (15%)
2/ ilość zajęć dodatkowych oferowanych przez szkołę (6%)
3/ ile kraj w sumie wydaje na ucznia w szkole podstawowej (5%)
4/ ilość uczniów w klasie (2%)
5/ procent uczniów bioracych korepetycje (<2%)
p.80
"Formal instruction can occur both in and outside of school. Students can take part in after-school lessons in the form of enrichment or remedial courses with individual tutors or in group lessons provided by school teachers, or other independent courses, and may spend different amounts of time in them (Table IV.3.17b). These lessons can be financed publicly and offered as a free resource for students in need, or can be paid for by students and their families. On average across OECD countries, 28% of students attend at least one enrichment course and 26% attend at least one remedial course. In ten OECD countries, more than one-third of students attend at least one enrichment course; in Greece, Israel and Poland more than half the students do. Remedial courses are most common in Korea, Greece, the United Kingdom and Japan. In contrast, remedial and enrichment courses are generally uncommon in Denmark and Norway (Table IV.3.17a)."
Table IV.3.17a jest zawmieszczona na stronie 236.
Dowiesz się z niej, że na 65 krajów, Polscy uczniowie byli pod względem procentu uczniów biorących dodatkowe lekcje na nastepujących miejscach pośród testowanych krajów:
Language-E 24
Language-R 24
Mathematics-E 33
Mathematics-R 26
Science-E 20
Science-R 25
One of the three-E 16
One of the three-R 26
E=Enrichment (rozwijające) R=Remedial (korki)
w czym problem?
19 czerwca o godz. 10:22
Oczywiście masz rację, że nauczyciele są ofiarami a nie sprawcami systemu.
Ale my tutaj nie z ministrami dyskutujemy, nie jesteśmy ministrami, żebyśmy makiaweliczne plany naprawy szkolnictwa tworzyli tak, żeby głupi nauczyciele się nie połapali jak to sugerowałeś.
Dyskutujemy z nauczycielami którzy próbują nam udowodnić, że ziemia jest płaska.
Nazwałeś mnie Jakobinem, ale niesłusznie.
Naprawdę rozumiem postawę nauczycieli, ale rozumieć i akceptować, to dwie różne sprawy.
To nie tak, że nie rozróżniam należnego od nienależnego urlopu.
Każdy jest nienależny.
Należna jest renta, jak ktoś się do pracy ze względu na stan zdrowia nie nadaje.
Te dwa procenty które tak lekceważysz to ogromna suma pieniędzy jak próbowałem wykazać
Rząd przez podniesienie Vat o jeden procent na wszystkie produkty uzyskał ledwie 4.5 miliarda a ten kuriozalny przywilej kosztuje nas 700 milionów.
Co do firmy, to nie ma takich pieniędzy nad którymi się nie warto pochylić jeżeli są marnowane. Twoje myślenie wielu doprowadziło do bankructwa, trzeba grosze oszczędzać, żeby oszczędzić miliony.
A że najpierw za grube a potem za drobne?
A może najpierw te najbardziej niesprawiedliwe ze społecznego punktu widzenia bez względu jakie to kwoty?
@ parker
Tak a propos umiejętności korzystania z wiedzy, na analogicznym, do PISY, przykładzie.
Podobne międzynarodowe badania są prowadzone w dziedzinie jakości i poziomu ochrony zdrowia.
W wielu aspektach mamy dobre wskaźniki, np. terapii w specjalności X.
Przy jednocześnie bardzo niskich nakładach publicznych na ochronę zdrowia.
Oczywiście, te dobre wyniki, to zdaniem beneficjentów publicznego systemu OZ (a nie są to pacjenci bynajmniej) ich zasługa, wysoko kompetentnego i oddanego acz niedocenianego personelu…
Jak jest naprawdę, widać z tych samych badań, w innym punkcie:
a/ inwestycje w specjalność X są wyjątkowe, porównywalne poziomem do krajów zachodnich, ale kosztem innych naszych specjalności – z inwestycjami poniżej poziomu Albanii, więc pada mit o wybitnej kompetencji i wydajności niedocenianego personelu X.
b/ inne dziedziny o względnie dobrych wynikach są nisko inwestowane publicznie, ale kosztem wymuszonych dopłat z prywatnej kieszeni pacjentów do procedur finansowanych publicznie (np na sprzęt czy leki). Ten udział inwestycji prywatnych w publicznym wyniku nie jest widoczny w rubryce z tym wynikiem, ale gdzie indziej.
c/ Generalne wyniki naszego publicznego inwestowania w system OZ są gorzej niż mierne i to w przeliczeniu na ROI (czyli publicznie wydajemy nie dość że mało ale za to rozrzutnie i nieefektywnie). Są jednak katastrofalne, jeśli nominalne liczby wyniku zestawi się z faktem, że do naszej publicznej OZ pacjent dopłaca z ręki, ponadto co z podatków, oficjalnie (!), najwięcej w EU!
d/ A teraz clou programu: nasz wynik systemu OZ i jego składowe tylko w 2/3 zależą od finansowania publicznego, 1/3 to wynik OZ spoza systemu publicznego, czyli płacony bez ubezpieczenia, z ręki pacjenta!
To wszystko znaczy tyle, że wynik krajowy OZ uzyskiwany jest niewspółmiernym do cywilizowanych krajów wysiłkiem jego klientów, przy katastrofalnej efektywności inwestowania grosza podatkowego.
Taka jest zresztą pragmatyka kulawo-oszukańczego funkcjonowania każdego naszego sektora sterowanego publicznie. Także oświaty.
A najlepsze, że także tak stoją nasze finanse publiczne w ogóle, co wkrótce się wyda również w UE, niestety.
Naprawdę, zostawmy badania i wnioski fachowcom, byle nie takim zza Jackowej kałuży (modo Binienda) czy gęsiom co świat znają z wycieczki do NRD.
PISA to szklana kula, jeśli patrzy w nią wróżka z audiotele 🙂 Chętnie przepowie nam ślub z bogatym księciem, zadowolony daje napiwki…albo nie upomina się o resztę.
Pozdrawiam.
@parker, przyznaję ci rację!
Edukacja w Polsce to szambo. Tylko skrajnie śmierdzące szambo mogło wyprodukować dumne z siebie egzaminacyjne prymusostwo (od zawartości prymusa, którą spijają na dyżurach podczas całkiem trzeźwego oczywiście dyżuru na czwartym etacie,- patrz „trzeźwy jak chirurg”), która to elyta dostała niepowtarzalną w historii okazję złodziejskiego uwłaszczenia na publicznym szpitalu czy klinice po to, aby opłacać się szulerom podatkowym w zagranicznych kasynach, oops, rajach podatkowych. Tak to administracja o tzw. wykształceniu medycznym, poucza z wysokości głębokiej kieszeni wypełnionej nie jakimiś tam kwiatkami czy ekspresami do kawy…
Ooo nie, z belfrów można się smiać, gdy samemu nie wymusza się śmiesznych groszaków pod zastaw dwójki dla dziecka w dzienniczku. Ta złodziejska hołota wymusza pod zastaw ludzkiego życia. I jak wymusza – każdy w Polsce wie. Każdy, kto musiał skorzystać z usług lekarza w Polsce wie, na czym to polega. Z jakiego sprzętu, czyjej własności sprzetu, w zapłaconych przez kogo godzinach korzysta ta zbrodnicza szarańcza. Prywatny, ale na państwowym poletku sobie z boczku orze. Albo nagle „kupił sobie” malutki szpitalik i tak jakoś wyposażył z tej tysionc-pińcet pensyjki w poprzedniej pracy. W ramach ubezpieczenia możesz sobie zdechnąć bo następny termin mamy w przyszłym stuleciu. Na sprzęcie pamietającym komunę będziemy cię kroić. A jak chcesz inaczej, to tam jest parapet. No chyba, że od razu pójdziesz prywatnie. Wtedy, po podpisaniu wszelkich zwalniających od wszelkiej odpowiedzialności cyrografów, po daniu karty kredytowej w zastaw, duużo ci obiecamy. A jak wyjdzie to zobaczy się w praniu.
Nikt inny tylko belfrzy są takiej szambowatej „OZ” winni. Po mojej stronie kałuży w radjumach jeden z drugim polonijny konował się produkuje i dumnie ogłasza: „Powołaniem lekarza” to mogli nas tumanić w PRL-u! Nie ma czegoś takiego jak „służba zdrowia”! Lekarz ma zarabiać pieniądze, tak jak każdy!”
No i kosi do kieszonki te kapustę, kosi. Po obu stronach kałuży,- równie są utalentowani. Zakładnik leży gdzieś na dostawce, w schowku pani sprzątaczki ze ścierą do podłogi i z rozprutym brzuchem. Nie zaszyty, bo wicie-rozumicie, nie wpłynęła jeszcze rata od szanownego klienta na nitkę do szycia. Pan konował poślini paluszki, przeliczy, wspomni o kosztach igły do szycia i zniknie.
A potem przyjdzie na 46 sekund, porozmawia przez 11 sekund (dokładnie przez 11.23 sekundy, bo idiotą nie jest i służyć nikomu bez stopera nie będzie), w tym czasie „skonsultuje” (bo nie „przyjmie” – on przyjmuje co innego) 23 pacjentów, którym wypisze 68 recept po pięć leków na każdej. Leków w oczywisty sposób szkodliwych lub zabójczych gdy zastosowane we właśnie przepisanym zestawieniu.
Ooo tak, przy ilości zniszczeń, jakie społeczeństwo cierpi z rąk belfrów konował to święty! Skofrontowany z oczywistymi efektami swojej medycznej indolencji recepty wyrywa z rąk, drze w furii, krzyczy na pacjetna za „leczenie się na internecie”, „głupotę konsultowania się z pięcioma lekarzami na raz”, za „bycie starą”, za nieprzyjmowanie konieczności zdychania z powodu „bycia w tym wieku”. W co drugim zdaniu sugeruje, że powodem wysięku z ucha jest „niezrównoważenie psychiczne”. Aby w końcu z uśmiechem polecić starszej pani „bardzo dobrego psychiatrę”. „Wie pani, sam jestem jego pacjentem”.
Nie korzystałeś parker ostatnio z tzw. „OZ”? Kurestwo której grupy zawodowej w większym stopniu powoduje u ciebie wymioty – nauczycieli czy konowałów? Kto umie lepiej brać zakładników?
@parker
A co do metodologii PISA to nie przejmuj się, że nic nie rozmuiesz. Nie byłeś prymusem na egzaminie wstępnym to skąd masz wiedzieć, na co zwracać uwagę? Konowały to co innego! Une czytajom „ze zrozumieniem” ma się rozumieć te swoje źródełka wiedzy medycznej. Widziałeś jak się medykom wzory pisze? Jak się ich uczy przekształcania wzorów? No właśnie, tragedia. Ilu to medycznym prymuskom musiałem (niezaprzeczalnie wymanikiurowane już na studiach) paluszki zatrzymywać po drodze do skracania wyrazu podobnego „S” – przecież sam mówiłeś! w ułamku cos/sin.
Nic dziwnego, że potem posługuje się smieciem zamiast naukowych opracowań. Stan „OZ” jaki jest, każdy widzi.
W raportach PISA konował jak wyczyta „Multiple imputation” to ci utnie obie nogi a może i obie ręce. Uważaj więc. „Monte Carlo Markov Chain” to dla konowała sms od jego rosyjskiego kolegi, który wylądował w ciupie za granicą po przepuszczeniu „wyrazów wdzięczności” od pacjentów. Jak przeczyta o „school” albo „student weight” to szkołę wykopie z fundamentami i na wadze postawi.
Po zapytaniu o „variance decomposition” rzuci się na ciebie z pięściami podejrzewając diagnozę jego stanu umysłowego. W czym zresztą niewiele sie pomyli.
@ parker
dałeś się wciągnąć w psychopatę z jackowa, chyba już masz tę świadomość? 🙂
Nie martw się, w jackowie, jak w Polszcze – wieszczów pozamykanych od świata, w norach, dostatek – jedyne im ujście, z braku środków na leczenie – na polskim blogu.
Mamy i w kraju dość przykładów uwiedzenia bezczelną głupotą wzniesioną tupetem do publicznej racji bytu.
Pięknie to wyłożył Boniek, komentując nasze uwiedzenie rzekomą polską piłką nożną – tam też myśl trenerska i biznesowa a la jackowo – rulez.
Jaki ma to skutek w grze i turnieju – widać, jak nagość króla.
Ale i nad Polską i jackowem świeci nieustające Lato, bo to Lato także naszej oświaty, na jaką nas stać i z której duma nasza jackowska, wyśmiewana i żenująca w cywilizacji – płynie.
Tak że – i edukacja i pzpn to jedna rodzina, z dumą wyniku zamkniętego jak w zatęchłej kapsule czasu, w jackowie.
PS Podobno kuratorem narodowym ma być Prezes, kandydat jackowa. Nie wiadomo tylko czy pezetpeenu, czy oświaty, ale na pewno się sprawdzi w strefie każdego narodowego kibica.
Polska: blado-skręconi…
Pozdrawiam.
@w czym problem?
19 czerwca o godz. 18:21
„Mianuję pana ministrem edukacji. Na pierwszej radzie ministrów co pan robi? ”
Hola, nie tak szybko.
Zanim mnie pan mianuje, składa mi pan propozycję objęcia funkcji (rozumiem, że jest pan premierem). A ja panu przekazuję listę warunków, w tym działań legislacyjnych, do których pan musi przekonaćc kolegów w parlamencie (rozumiem, że pan tworzy rząd większościowy) Jest to m.in. likwidacja ustawy kn. (Ale nie tylko).
Jeżeli nie jest to możliwe, odpowiadam, że z równym powodzeniem może pan mianować ministrem mojego konia.
I tym sposobem w pierwszej radzie nie uczestniczę 🙂
corleone 20 czerwca o godz. 15:14
„I tym sposobem w pierwszej radzie nie uczestniczę :)”
Oo, uczestniczy pan, uczestniczy. Ktoś, tak jak pan, kto już tyle razy czas tracił na czyimś blogu proponując swoje rozwiązania i krytykując stan obecny ma tę „ikrę” która cechuje dobrego obywatela-samorządowca. I czuję, że akurat pana przekonałbym bardzo łatwo.
Wystarczyłoby powiedzieć, że „widziałeś corleone, kto pełnił te rolę poprzednio i widzisz, że jeżeli nie ty to nic się nie zmieni. Nie dam ruszyć samego istnienia KN bo nie mam gwarancji, że mnie na to jest politycznie stać. W „tym kraju” (-konieczny zwrot) od lat prawdopodobieństwo przejęcia władzy przez opozycję jest tak duże, niestabilność prowadzi do tak wielkiego przekupywania wszelkich grup wyborczych, w tym dużo mniejszych niż nauczyciele, że boję się utraty władzy. I wtedy twoje corleone reformy szlag trafi.”
Tak więc wszytko co dostaniesz to robota w kuluarach i na zapleczu. W świetle jupiterów masz nauczycieli dekorować i nowe dla nich wymyślać ordery. A za kotarą masz tak zmienić przepisy o urlopach zdrowotnych, aby 1/dodać do przepisów wykonawczych paragraf 22 dla wszystkich podań o drugi i trzeci urlop, 2/zaostrzyć kryteria przyznawania pierwszego urlopu tylko do bardzo ciężkich przypadków chorobowych. I masz w ten sam sposób działać wszędzie indziej. Zmieniać system wynagrodzeń w taki sposób aby agresywnie różnicował i motywował a publicznie gadać tylko na temat np. podwyższenia całkowitych wynagrodzeń dla wszystkich nauczycieli w Polsce o jakiś zdechły milion złotych. Itd., itp.
Bo tak jak jest to proponowane obecnie to pańskie pieniądze na urlopy zabierze z edukacji ZUS. I ważność pańskiego ministerstwa „zmaleje” a ZUSowego wzrośnie. Proste jak drut. Nie mam pojęcia jak obecna minister może się na to zgodzić! A przecież (chyba?) jest jasne, że głupotą jest (znowu – „w tym kraju”) zabierać forsę z edukacji…chodziło o to, aby jej nie trwonić na np. owe nieszczęsne urlopy a wykorzystać na zasadne cele. A tak ZUSik będzie decydował a oświata obejdzie się smakiem.