Łapówka dla nauczyciela

Żadne środowisko nie jest skłonne, aby rozliczyć się z grzechów. O wiele lepiej, gdy ktoś z grona tak wpadnie, że nic już się nie da zrobić. Można wtedy napiętnować, wyciąć chory organ, a samemu zachować czyste ręce.

Ze zdumieniem przyjąłem informację, że pewna nauczycielka szkoły średniej wymuszała na uczniach zapłaty za oceny oraz w inny sposób zarabiała na dzieciach. Musiała chyba upaść na głowę – pomyślałem. Dyrekcja poinformowała prokuraturę, o reakcji innych nauczycieli nie ma ani słowa (zob. materiał).

Kiedy coś się dzieje w szkole, np. nauczyciel dostaje kawę od ucznia albo bombonierkę od rodziców, to wiedzą o tym wszyscy. Nic nie ujdzie uwadze koleżanek i kolegów. Ja też wiem, kto bierze koniak, a kto czystą. Także dyrekcja dowiaduje się, zanim człowiek zdąży otworzyć czekoladę, zaparzyć kawę czy nalać sobie koniaku.

Koleżanka od dłuższego czasu wymuszała na uczniach pieniądze. Załatwiała za łapówki promocję i podwyższała oceny. Musiała, powtórzę, upaść na głowę. To się zdarza, w końcu ludzie chorują, dostają w pracy paraliżu szarych komórek, demoralizują się, a niektórym totalnie odbija. Jak się w szkole pracuje 20 lat z tymi samymi ludźmi, to naprawdę wiele można zobaczyć. Zanim jednak patologia się rozwinie, widać jej symptomy. Najpierw widzą najbliższe osoby, potem dalsze, a w końcu cała szkoła. Zastanawiam się, dlaczego nikt tej nauczycielce nie dał po koleżeńsku w łeb, zanim było za późno.

Teraz możemy tylko napiętnować, przepędzić czarną owcę z grona, a sami przywdziać się w szaty świętych. Świętych, bo obojętnych.