Nauczyciele się nie chwalą

Z internetu można się dowiedzieć wszystkiego, nawet tego, co robi kolega w pracy. Zajrzałem dzisiaj na stronę „Gazety Edukacyjnej” (dla refleksyjnych pedagogów) i zapoznałem się z sukcesem Anny Bator, anglistki z mojego liceum, oraz jej uczniów. Otóż grupa zwyciężyła w konkursie „Młodzież w budowaniu tożsamości europejskiej” i w nagrodę pojedzie do Brukseli (zob. info).

Jakiś czas temu proponowałem dyrekcji, aby w szkole powstała specjalna tablica, na której wywieszano by informacje o sukcesach pracowników. Inaczej człowiek nic nie wie. Czasem wie, ale za mało, gdyż wyróżniony nauczyciel wspomniał o sukcesie, ale tak go pomniejszył, że nie warto było zapamiętywać. Pytają mnie później ludzie spoza szkoły o szczegóły sukcesu kolegi czy koleżanki, a ja robię wielkie oczy, bo nic nie wiem. Plotki o intymnych sprawach znam wszystkie, do tego w najdrobniejszych szczegółach, bo o tym w szkole huczy każdego dnia, natomiast osiągnięcia zawodowe otacza ściana milczenia.

Przez pewien czas jakaś niewidzialna ręka (może dyrekcja?) wieszała informacje o sukcesach pracowników, ale jak się oni tylko dowiedzieli, zaraz zrywali kartki i wymazywali wszelkie dane. Nawet kiedyś zwróciłem uwagę koleżance, dlaczego usunęła informację o sobie. Odpowiedziała, że nie chce nikogo kłuć w oczy i wywoływać zawiści. Im mniej osób wie o jej sukcesie, tym lepiej. Oto cała szkoła nasza. Skromność przede wszystkim.