Gdzie się biją uczniowie?

Od dawna nie zajmowałem się bójkami wychowanków. Dawniej zdarzało się, że uczniowie musieli sobie coś wyjaśnić w toalecie, na boisku albo w pobliskiej bramie. W ruch szły pięści i silniejszy wygrywał. Potem wychowawca zauważał podbite oko i trzeba było interweniować. Obecnie takie bójki są rzadkością, co wcale nie znaczy, że między uczniami panuje zgoda i pokój.

Na portalu „Perspektyw” można przeczytać, że studenci wolą internet od „realu”. Spędzają w sieci od trzech do ponad siedmiu godzin dziennie (zob. tekst). To samo uczniowie, a może nawet bardziej. To znaczy, że do internetu przeniosła się część działań, które do tej pory rozgrywały się w „realu”. Zapewne także bójki uczniowskie. Zamiast bicia po mordzie mamy cyberbullying. Niestety, skutki takich pojedynków nie uwidaczniają się w postaci podbitego oka czy rozbitych warg. Wychowawca myśli, że między uczniami panuje miłość i przyjaźń, a tymczasem toczy się między nimi zażarta walka, której na pierwszy rzut oka nie widać.

Pod koniec stycznia w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Łodzi odbędzie się konferencja na temat cyberbullingu (zob. info). Wystąpi na niej z wykładem dr Jacek Pyżalski, który specjalizuje się w tej materii. Miałem już przyjemność rozmawiać z doktorem na te i podobne tematy. Pyżalski robi wrażenie rzeczowością i praktycznością (zob. co i jak mówi). Mówi o czymś, co się może przydać w szkole. Dlatego uważam, że w konferencji powinni wziąć udział wychowawcy, którzy – tak jak ja – tkwią w błogiej nieświadomości, jak wyglądają współczesne pojedynki między uczniami. Mam nadzieję, że WSP kieruje swoje zaproszenie nie tylko do uczonych, ale także do praktyków. Na razie jednak w szkole nie widziałem żadnej informacji o konferencji, widocznie wszystko jest w internecie, a w „realu” kompletnie nic.