Studniówki, wycieczki i inne korzyści
Czy nauczyciel powinien płacić za siebie, gdy jest zapraszany na studniówkę albo klasową wycieczkę? Pytanie wcale nie jest pozbawione sensu. Tak samo jak pytanie, czy za nauczyciela mają płacić uczniowie? A niby dlaczego?
Nigdy mi się nie podobało, gdy za mój udział w wycieczce czy studniówce płacili uczniowie (albo ich rodzice). Uważam to za niewłaściwe. Nauczyciel nie jest gościem na tego typu imprezach, lecz pracownikiem. Także na studniówce występuje w roli pedagogicznej, a nie swobodnej. Zatem nie można stosować tu zasady, że skoro zapraszają, to niech płacą. Uczniowie muszą zaprosić, inaczej nici z imprezy.
Nie uważam jednak za stosowne, aby płacił za to nauczyciel. Przecież przychodzi do pracy, czyli miejsca, gdzie zarabia na utrzymanie rodziny. Co to za praca, do której trzeba by dokładać? Uważam, że skoro udział w wycieczce czy studniówce należy do obowiązków nauczyciela, szczególnie wychowawcy, to wszelkie koszty powinny leżeć po stronie pracodawcy. A zatem w budżecie szkół powinny być zarezerwowane pieniądze na udział pracowników w tego typu imprezach. Jeśli pracodawca nie chce zapłacić, to nie może tam delegować pracowników.
A jednak deleguje. Dyrekcja zobowiązuje nauczycieli, szczególnie wychowawców, do udziału w wycieczkach i studniówkach. Zobowiązuje, ale koszty przerzuca na uczniów. Jeśli więc rodzice i uczniowie nie chcą płacić za nauczycieli, to ja to w pełni popieram. Jednak pretensje trzeba kierować nie do nauczycieli, lecz do ich pracodawcy. Oczywiście, wszyscy wiemy, że od wielu lat koszt leży po stronie rodziców. To już tradycja. Jednak tradycję można zmienić. Skończyło się fundowanie nauczycielom obiadów w okresie matur (dawniej co roku chodziliśmy do luksusowej restauracji, później obiady przywożono do szkoły, a teraz nie ma nic), skończyły się drogie prezenty od uczniów przy różnych okazjach, więc może skończyć się także opłacanie belfrom wycieczek i studniówek. Jestem za. Niech wszelkie koszty związane z pracą nauczycieli pokrywa pracodawca, a nie dzieci czy ich rodzice.
Komentarze
Zgadzam się z Pana poglądem.
Tak powinno być zawsze. Za pracę po godzinach należy zapłacić.
Udział w wycieczkach zalicza się do nich.
Jeżeli chodzi o studniówkę , uważam że wszystkie koszty uczestnictwa powinien pokryć pracodawca.
Nauczyciel natomiast może odmówić uczestnictwa jeżeli ma taką wolę. Dodam, że w moim środowisku coraz powszechniejsze są opinie, iż nauczyciele objadają się i balują na studniówkach za pieniądze rodziców. Jest to bardzo żenujące.
Inna opinia z mojego środowiska jest również taka, że nauczyciele organizują wyjazdy na basen, bo chcą sobie popływać za darmo. Trudno wytrzymać takie opinie ze spokojem.
Żałuję, że w czasie mojego długiego już stażu pracy nie odnotowywałam ile własnych pieniędzy włożyłam na utrzymanie szkoły. Tracę wiarę we wszystko.
Istnieje coś takiego jak prawo zwyczajowe, klasa prawnicza, warto o tym podyskutować.
Jeżeli uczniowie urządzają studniówkę i zapraszają na nią nauczyciela to powinni za niego zapłacić i kropka.
Pod nasza szerokością geograficzną jest taki zwyczaj, że jak się kogoś zaprasza to się od niego pieniędzy za to nie bierze. Inną sprawą jest wynagrodzenie nauczyciela w czasie pracy, jak jest w pracy powinien mieć zapłacone i kropka.
Czy dodatkowo, to zależy jak spojrzeć na czas pracy nauczyciela. Gdyby pracował od 8 do 16, oczywiście i za zebrania, rady pedagogiczne też.
Ale nauczyciel ma 18 godzin pensum a pozostały czas nienormowany więc studniówka jest zapłacona podobnie jak wycieczka, w ramach tych 22 godzin które nauczyciel przepracowuje poza kontrolą czasu pracy. W umowie o pracę powinno być to zapisane.
Problem wycieczki jest głębszy niż to czy rodzice się zrzucają na bilet lotniczy do Paryża dla nauczyciela czy nie. Przejaskrawiam sprawę celowo z tym Paryżem żeby pokazać mechanizm. A o wycieczkach do Paryża słyszałem.
Bo jeżeli wycieczka jest organizowana przez szkołę to powinna być bezpłatna nie tylko dla nauczycieli ale i uczniów.
A jeżeli przez rodziców, to nie powinno jej być w ramach szkoły, bo co ma zrobić Jaś którego nie stać? Nie na Paryż, na Ustrzyki Górne, często rodziców Jasia nie stać?
Nie jechać, przyznać się, że go nie stać i prosić pozostałych rodziców żeby poza nauczycielem i jego wyjazd sfinansowali?
Zresztą, co to znaczy stać, stać bo się wzięło pożyczkę z prowidenta?
Taka wycieczka zamiast wychowywać wyrządza dzieciom krzywdę i to nie tym których nie stać, większą krzywdę tym których stać i zostawią w domu kolegów.
Też uważam, że jak szkoła czyt. dyrekcja wymaga, by wychowawca czy inny nauczyciel był na studniówce czy wycieczce to powinien ponieść koszty. I nie tylko koszt menu, ale przede wszystkim koszty pracy, praca nauczyciela w godzinach nadliczbowych. Dodatkowo powinien zapewnić nauczycielowi i uczniom bezpieczeństwo w tak masowej imprezie, a nie na barki kilku wychowawców zrzucać odpowiedzialność za bezpieczeństwo dla 100-200 uczniów. Problem podniesiony min w „Rzeczpospolitej” i dalej w „głosie” http://www.glos.pl/node/5325 .
żródło dotyczące wynagrodzenia za godziny nadliczbowe:
http://www.rp.pl/artykul/55713,765468-Platne-godziny-nadliczbowe-dla-nauczyciela-za-zielona-szkole.html
” Dodam, że w moim środowisku coraz powszechniejsze są opinie, iż nauczyciele objadają się i balują na studniówkach za pieniądze rodziców. Jest to bardzo żenujące.”
– dlatego chodzę na studniówkę tylko, gdy mam wychowawstwo. I nie wiem kto, ale gdybym miała pokrywać imprezę i sama ze swoich pieniędzy opłacić całe wyjście, po prostu przestałabym zupełnie chodzić.
Dziwne, że Gospodarz pisze tak oczywiste rzeczy, jednocześnie to cieszy, biorąc pod uwagę jego poprzednie wpisy ‚studniówkowe’, że dojrzał do praworządności.
Jeśli „dyrekcja zobowiązuje nauczycieli”, to łamie prawo, zarówno karne jak i pracownicze (to drugie w kwestii nadgodzin i zapłaty za nie), to równie oczywiste.
Przykładów łamania prawa przez pracodawcę, za milczącą zgodą pracowników, jest w obszarze służb publicznych mnóstwo, są wręcz standardem.
Dlaczego więc równie często bywa, że pracownicy wolą deklaracje poprawnie etycznego credo na blogach a w praktyce co najmniej tolerują nieuczciwość pracodawców, biorąc też często w niej czynny udział?
Najczęściej odpowiedzią pracowników jest: „bo stracę pracę, awans etc”.
To niestety, równie często, jedynie wykręt, jak dowodzą badania społeczne i rynku pracy.
Przyczyną zjawiska nagminnego i zwyczajowego łamania praw oraz towarzyszącej temu bierności pracowniczej, jest fakt, że dyrekcje mają pełną świadomość, że pracownicy, łamią prawo równie często i z tego właśnie względu formalnie protestować nie będą.
Tak oto kręci się wzajemna spirala szantażu, oczywiście na koszt ubezwłasnowolnionego w tym państwie podatnika, co proceder czyni zyskownym i samonapędzającym.
Więcej, utrwalił się wręcz on jako istota systemu służb publicznych (oświata, służba zdrowia, transport, budownictwo, administracja itd.)
Pozostaje pytanie – co oświecenie prawnie belfrzy zamierzają ZROBIĆ, aby położyć kres nieuczciwym praktykom szkół publicznych?
Nie tylko pracowniczym, ale i karnym, stawiającym także rodziców-obywateli płatników, w pozycji przegranej, wymuszonej dziećmi, będącymi zakładnikami takiej szkoły?
Bo co belfrzy DOTĄD ROBILI, to Gospodarz bardzo ładnie i odważnie nam tu ‚ujawnia’ – i o czym od dawna wie każdy rodzic… 🙂
„…- dlatego chodzę na studniówkę tylko, gdy mam wychowawstwo. I nie wiem kto, ale gdybym miała pokrywać imprezę i sama ze swoich pieniędzy opłacić całe wyjście, po prostu przestałabym zupełnie chodzić…”
– – –
Przepraszam Gospodarza za to, że uznałem to, co pisze za oczywiste.
Okazuje się, że praktyki łamania prawa i etyki przez belfrów są tak powszechne, że piszą o tym jawnie i bezwstydnie.
No, chyba że Pani Madzia lub jej pracodawca sami zapłacili za udział w imprze, ale nic w komentarzu na to nie wskazuje.
Inaczej jest to art. 228 KK czyli „sprzedajność urzędnicza”.
Zdaje się, że dla funkcjonariuszy oświaty publicznej wymóg przestrzegania prawa, i to karnego, jest w istocie niepojętą złośliwością wrogiego otoczenia.
Warto by takim osobom otoczenie zmienić na mniej publiczne i bardziej reedukacyjne, do czego zapewne już wkrótce będzie wreszcie dochodzić.
Takie jest „prawo zwyczajowe” w czymś, co się nazywa państwo demokratyczne (co za upierdliwa szykana, Pani Madziu) 🙂
Niezły temat
Rodzice dopiero po pewnym czasie się zorientują, że podcinają gałąź na której siedzą. Jeszcze kilka lat i żaden nauczyciel nie pójdzie na studniówkę, nie pojedzie na wycieczkę.
W tym roku, po raz pierwszy, daruję sobie organizowanie kilkudniowej wycieczki. Nie będę musiał wydzwaniać i rezerwować, załatwiać biletów i noclegów. Nie będę musiał pilnować po nocach małolatów, przecież od tego mają rodziców.
Drogi Gekko, znam lepszy sposób na wydanie kilkudziesięciu czy ponad 100 zł. niż impreza uczniowska, gdzie nie bawię się, a po prostu jestem w pracy i tyle. Nikt mnie zapraszać nie musi i tyle. Mogą zorganizować sobie tę imprezę sami, we własnym gronie, na kij im jakiś tam belfer, gdy chcą próbować, jak smakuje ich dorosłość?
Za to w nowej maturze podoba mi się to, że zniknęły te koszmarne obiadki fundowane przez mamy; nareszcie jest tak, jak powinno być: egzamin, pilnowanie i koniec.
mada
7 grudnia o godz. 20:16
—
Droga Mado, szkoda, że znając lepsze sposoby na WYDANIE 100 zł, poinformowałaś nas wcześniej oficjalnie, że PRZYJĘŁAŚ jako osoba pełniąca funkcję publiczną wartość materialną w postaci opłaconego udziału w studniówce.
Być może to właśnie pozwala Ci WŁASNE 100 złotych wydać lepiej, niż na uczciwy i zgodny z prawem udział w imprezie.
Skoro trudno już liczyć na fundowane obiadki z których również korzystałaś (nie zaprzeczasz przecież!), za których istnienie obwiniasz (!) rodziców.
Jako rodzic czuję się wzruszony, chociaż do mnie nadal docierają z pokoju nauczycielskiego sugestie o „prawie zwyczajowym” rodziców do sponsorowania i szkoły publicznej i jej funkcjonariuszy.
Tak, to już taka kryminalna tradycja publicznych wymuszeń, które się po konsumpcji… zwraca darczyńcy z przymusu, w formie zarzutu.
O etyce i moralności to już, od czasów wypełniającej wszelkie wartości religii w szkole (?), nie ma o czym mówić – to i ani mówisz, ani czujesz tego bluesa, Droga Mado. 🙂
Smacznego i owocnego zapoznania się w takim razie z Kodeksem Karnym życzę.
Drogi Gekko, a powiedz mi, JAK wyobrażasz sobie w takim razie udział wychowawcy w imprezie studniówkowej? Dostaję zaproszenie i dopisek „na konto xxxx proszę wpłacić sumę za podany obiad, zimny bufet, kawę i ciasto w kwocie 150 zł.”- tak to ma wyglądać? Bo to jednak impreza, na którą zaprasza się nauczyciela jako gościa.
Zgadzam się ze słowami Parkera (mało z reguły belfrom przychylnego) , gdy pisze „Jeżeli uczniowie urządzają studniówkę i zapraszają na nią nauczyciela to powinni za niego zapłacić i kropka.
Pod nasza szerokością geograficzną jest taki zwyczaj, że jak się kogoś zaprasza to się od niego pieniędzy za to nie bierze.”.
Nauczycielka zaproszona na studniówkę przez ucznia jako jego „date”.
Koniec kariery nauczycielki. Kto wniósł oskarżenie? To nieważne.
Studniówka na terenie szkoły. Uczeń upija się i powoduje wypadek drogowy. Wysokość odszkodowania?
Ilość nauczycieli i administratorów szkoły w więzieniu?
Wysokość wyroków?
Uczeń palił w szkole.
Rodzice oskarżyli.
Wysokość odszkodowania?
Ile osób straciło pracę?
Uczeń wszedł do ubikacji szkolnej bez przepustki.
Uczeń wyszedł z klasy, w której miał lekcję,- po zakończeniu tejże lekcji, do szkolnego hollu. Bez przepustki.
Nagana i wezwanie rodziców do szkoły.
Uczeń wyszedł z budynku szkoły bez przepustki wydanej przez szkolne Biuro Obecności.
Funkcjonariusz policji szkolnej zatrzymał go jak szedł od wejścia do szkoły do bramki w płocie okalającym szkołę.
Jak szybko uczeń został wydalony ze szkoły?
Uczeń opuścił dzień zajęć. „Dzień zajęć” = jedna godzina lekcyjna.
Bez usprawiedliwienia od rodziców czy lekarza.
Rodzice mają sprawę w sądzie, bo nauka do 18 lat jest w tym stanie obowiązkowa. Dotychczasowa frekwencja tego ucznia w szkole? Taka jak reszty kolegów, czyli powyżej 97%.
Regulamin szkoły mówi, że studniówka to zajęcia szkolne. Wymaga obecności tylu a tylu strażników/policjantów i nauczycieli/”chaperone” na każdych 50 uczniów. Wymaga ubezpieczenia tego wydarzenia, tak jak każdej aktywności szkolnej. Inaczej szkolny Kierownik Koordynatorów do Spraw Zajęć Pozalekcyjnych Na Terenie Szkoły nie wyda pozwolenia. Zabrania podawania posiłków i picia czegokolwiek. Wymaga rejestracji, sprzedaży biletów i zabrania wychodzenia z sali balowej przed końcem balu. Każdy, kto wyjdzie, nie ma prawa powrotu na salę i musi natychmiast opuścić budynek szkoły.
Śmiesznym, prymitywnym wsiokiem każdy, kto nie widzi, że rządy prawa mają jakąś alternatywę.
Szczególnie rządy „Tort Law”.
mada
7 grudnia o godz. 21:23
– – –
Nie chodzi o moją wyobraźnię, ale o standard cywilizacyjny i obowiązujące w Polsce prawo.
Obowiązujące, nawet gdy się go nie zna a łamane i karane, jeśli się postępuje, jak to opisujesz.
Pisałem o tym w odnośnej dyskusji (Gekko
26 listopada o godz. 20:14 i wcześniej ).
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/11/24/cena-studniowki/#comments
Ignorancja Cię nie usprawiedliwia, choć budzi moje osobiste współczucie, ale w roli nauczyciela młodzieży ta postawa wobec prawa jest już oburzająca.
Szkoda, że nauczyciele sami nie umieją sobie poradzić z patologiami. Mam wrażenie po Twoich komentarzach, że wręcz je inspirują. Niestety, to także typowe doświadczenie obywatela, jako rodzica.
znowu pewien osobnik straszy odpowiedzialnością karną za udział w studniówce?
@zza kałuży to co piszesz było by w Polsce nie do przyjęcia, opisujesz zdarzenia z jakiegoś policyjnego/totalitarnego kraju
Szczerze pisząc, nieco dziwi mnie jednomyślność na Belferblogu w przedstawionej sprawie. Sam mam zdanie odrębne. Może wpis za krótko wisi i jeszcze się takie pojawią.
Gospodarz pyta czy za wycieczki/studniówki powinni płacić rodzice, nauczyciele czy pracodawca. Rozważmy więc dla każdej z tych 3 opcji jak wygląda z grubsza przepływ pieniądza. Na poniższym schemacie, pod hasłem ‚wydatek’ należy rozumieć opłacenie nauczycielowi wycieczki/obiadu/udziału w studniówce etc.
Sposób przepływu pieniędzy:
I
rodzic -> wydatek
II
rodzic(podatnik) -> urzędnik -> budżet szkoły -> wydatek
III
rodzic(podatnik) -> urzędnik -> budżet szkoły -> nauczyciel -> wydatek
Jak widać z wpisu Gospodarza i komentarzy, każdy z tych sposobów postrzegany jest zgoła odmiennie i towarzyszą mu zupełnie inne emocje. Przypisuje się im (sposobom) różne walory etyczne / moralne / prawne a może nawet i estetyczne. Zestawię te opinie:
I
Gospodarz: „Nigdy mi się nie podobało, gdy za mój udział w wycieczce czy studniówce płacili uczniowie (albo ich rodzice).”
Wiesia: „Dodam, że w moim środowisku coraz powszechniejsze są opinie, iż nauczyciele objadają się i balują na studniówkach za pieniądze rodziców. Jest to bardzo żenujące.”
parker: „Jeżeli uczniowie urządzają studniówkę i zapraszają na nią nauczyciela to powinni za niego zapłacić i kropka.”
Gekko: „Okazuje się, że praktyki łamania prawa i etyki przez belfrów są tak powszechne, że piszą o tym jawnie i bezwstydnie. (…) jest to art. 228 KK czyli ?sprzedajność urzędnicza? ”
Gekko: „Tak, to już taka kryminalna tradycja publicznych wymuszeń, które się po konsumpcji? zwraca darczyńcy z przymusu, w formie zarzutu.”
II
Gospodarz: „Niech wszelkie koszty związane z pracą nauczycieli pokrywa pracodawca, a nie dzieci czy ich rodzice.”
rainbow: „(…) jak szkoła czyt. dyrekcja wymaga, by wychowawca czy inny nauczyciel był na studniówce czy wycieczce to powinien ponieść koszty. I nie tylko koszt menu, ale przede wszystkim koszty pracy, praca nauczyciela w godzinach nadliczbowych.”
III
Wiesia: „Żałuję, że w czasie mojego długiego już stażu pracy nie odnotowywałam ile własnych pieniędzy włożyłam na utrzymanie szkoły. Tracę wiarę we wszystko.”
mada: „gdybym miała pokrywać imprezę i sama ze swoich pieniędzy opłacić całe wyjście, po prostu przestałabym zupełnie chodzić”
Gekko: „Jeśli ?dyrekcja zobowiązuje nauczycieli?, to łamie prawo, zarówno karne jak i pracownicze (to drugie w kwestii nadgodzin i zapłaty za nie), to równie oczywiste.”
__
Pierwszy, i jednocześnie zasadniczy, wniosek jaki można wysnuć z zestawień przepływu pieniędzy: w każdym przypadku źródło jest to samo – rodzic(podatnik). Efekt też jest wszędzie ten sam (z jedną ważną uwagą: tylko w pierwszym przypadku nie ma żadnych pośredników – pomijając VAT, etc. – którzy ‚po drodze’ nic nie wezmą dla siebie).
Jestem w stanie zrozumieć dlaczego nauczyciele preferują II sposób nad III. Jestem też w stanie zrozumieć dlaczego dyrekcja preferuje sposób III nad II. Podejrzewam też, że nauczyciele byliby skłonni nie narzekać na sposób III gdyby im z tego tytułu podniesiono pensje. Podobnie podejrzewam, że dyrekcja zgodziłaby się na sposób II pod warunkiem obniżenia płac pracownikom.
Ale dlaczego sposób I nie jest preferowany? Wszak jest bezpośredni, najprostszy i najtańszy. Dlaczego zapomniano, że, jakby nie patrzeć, za wszystko i tak płacą rodzice? Dlaczego idąc na studniówkę opłaconą przez pracodawcę, albo z nauczycielskiej pensji, zażenowanie miałoby zniknąć? Może te emocje nie pojawiałby się, gdyby klasyczna myśl ekonomiczna była powszechnie znana, a nawet nauczana w szkołach?
Aha. Domaganie się sposobu II jest de facto wołaniem do rodziców, acz pośrednio 😉
Michał, rozumiem Twoje rozważania, ale wyważasz otwarte drzwi.
Przeczytaj dedykowany wpis i dyskusję o studniówce. Pisałem o tym w odnośnej dyskusji (Gekko
26 listopada o godz. 20:14 i wcześniej ).
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/11/24/cena-studniowki/#comments
Gdyby każdy obywatel lub jakaś grupa interpretowała standardy prawne i przepisy w sposób dowolny, żylibyśmy w białoruskim PRLu albo raczej na drzewach i jaskiniach (choć i tam uznawano i karano wspólne zasady i wykroczenia).
Żadne to usprawiedliwienie, że skansen edukacji publicznej (i parę innych organizacji) uważa się za wyjętego spod prawa, przeciwnie – dowód cywilizacyjnej i obywatelskiej kompromitacji.
Kolejny zresztą, po wynikach „pracy zawodowej” w tej branży.
Pozdrawiam 😉
Michał
Błąd w twoim rozumowaniu polega na tym, że utożsamiasz rodzica z podatnikiem.
Po pierwsze, rodzic płaci z kieszeni pieniędzmi od których już zapłacił podatki.
Po drugie na edukacje płacą wszyscy podatnicy, ci co dzieci mają, ci co mieli w wieku szkolnym i ci co dzieci mają dopiero mieć.
To oczywiste, że dla tych co dzieci mają w wieku szkolnym ten najtańszy sposób, bez pośredników wcale nie jest tańszy.
I jeszcze jedno
Co prawda jak wspomniałem, uważam wycieczki szkolne organizowane za pieniądze rodziców za coś co nie powinno mieć miejsca w publicznej szkole, to tym co tego poglądu nie podzielają a uważają, że nauczyciel jadący na wycieczkę szkolną powinien sam zapłacić lub jego pracodawca czyli wszyscy podatnicy, powiem tak.
Jak się wybiorą na wycieczkę z Orbisem to niech się domagają żeby przewodnik się do wycieczki dorzucał i pilot w samolocie, bo też leci.
parker
7 grudnia o godz. 23:31
„Jak się wybiorą na wycieczkę z Orbisem to niech się domagają żeby przewodnik się do wycieczki dorzucał i pilot w samolocie, bo też leci.”
Jak się wycieczkę szkolną organizuje korzystając z pośrednictwa biura podróży – to opiekun – wychowawca najczęściej jest gratis.
Na mojej prowincji cena studniówki dla uczestnika – ucznia z osobą towarzyszącą jest od lat taka sama – niezależnie od ilości nauczycieli, którzy w niej uczestniczą.
Biuro podróży woli mieć zagwarantowanych 40 uczestników i dać 2 miejsca gratis, niż nie mieć klientów w ogóle.
Właściciel lokalu woli zejść nieco z ceny i zapewnić sobie organizację imprezy dla 100 osób – w tym ok. 10- 15 gratis ( więcej nauczycieli się raczej na studniówkach nie pojawia) niż nie organizować jej w ogóle.
Jak jeździłam z moimi małymi dziećmi na narty – zawsze wybieraliśmy takie miejsca, gdzie na jedna osobę dorosłą oferowano jedno miejsce dla dziecka gratis + bezpłatny karnet na wyciągi.
Teraz też zawsze wyszukuję tanie oferty, a ponieważ jeździmy na narty zawsze w sporej grupie zawsze udaje nam się wynegocjować korzystniejszą cenę niż, gdybym jeździła tylko sama z mężem.
Dlaczego koszty udziału wychowawcy w wycieczce lub studniówce nie mieliby ponosić ci, którzy na tym ewidentnie zarabiają, czyli właściciele biur podróży lub lokali?
parker
7 grudnia o godz. 23:21
__
„Błąd w twoim rozumowaniu polega na tym, że utożsamiasz rodzica z podatnikiem.”
Rodzic też podatnik.
„Po pierwsze, rodzic płaci z kieszeni pieniędzmi od których już zapłacił podatki.”
Zgoda.
„Po drugie na edukacje płacą wszyscy podatnicy, ci co dzieci mają, ci co mieli w wieku szkolnym i ci co dzieci mają dopiero mieć.”
I ci, co nigdy nie mieli i nie będą mieć, też. Dodam dla porządku 😉
„To oczywiste, że dla tych co dzieci mają w wieku szkolnym ten najtańszy sposób, bez pośredników wcale nie jest tańszy.”
Wcale nie oczywiste. Jeśli porównać I sposób z II (lub III), to w I rodzic płaci za studniówkę jednego dziecka tylko raz w życiu, a w II składa się na studniówki cudzych dzieci (i swoich też) rok w rok, odkąd zaczął pracować, aż do emerytury (+ dodatek dla ‚pośredników’). W sensie jednorazowej opłaty to możliwe, że masz rację i wydatek w sposobie I jest dużo większy od tego co w II (lub III) wyda w roku na który przypada studniówka (choć należałoby dokładnie sprawdzić ile biorą ci pośrednicy – wtedy by się okazało). Ale całkowity wydatek na studniówkę przez całe życie rodzica (do emerytury) w sposobie I będzie dużo niższy niż w II (lub III). I podobnie jak Ty, mogę rzec, że jest to oczywiste 😉
(pisząc ‚studniówka’ mowa oczywiście cały czas o tym wydatku na nauczyciela)
A poza tym, to przecież uczciwe, że za studniówkę zapłacą ci, których dzieci będą w niej uczestniczyły, a ci, którzy nie mają z nią nic wspolnego, nie będą jej współfinansowali. Nieprawdaż?
cvb 7 grudnia o godz. 22:45
„to co piszesz było by w Polsce nie do przyjęcia, opisujesz zdarzenia z jakiegoś policyjnego/totalitarnego kraju”
To tylko twoja subiektywna interpretacja 😉
Tak wygląda rzeczywistość w państwie niskokontekstualnym, gdzie „prawo zwyczajowe” (czyli nic innego jak kontekst w stosunkach międzyludzkich) zastąpiono w 100% przepisami prawa.
I każdy tego prawa przestrzega, nie ma żadnego „wicie-rozumicie”.
W polskiej szkole nie macie przepustek do ubikacji?
Przepustek na korytarz?
Przepustek na wyjście z budynku szkoły?
Nie trzeba się rejestrować przy wejściu i przy wyjściu?
Każdy uczeń nie ma karty z paskiem magnetycznym i zdjęciem na szyi?
To skąd szkolny policjant ma wiedzieć, czy w liczącej 3000 uczniów szkole (bywają większe) Jasio to uczeń a nie gangster?
Macie przeciez szkolną jednostkę policji, prawda?
Jak inaczej obronicie się w sądzie przed oskarżeniem pierwszego rodzica, któremu dziecko poszturchnieto na korytarzu?
Przecież nie chodzi o zabezpieczenie każdego ucznia przed każdym poszturchnięciem, tylko o podkładkę dla szkoły, że „zrobiła wszystko, co możliwe, aby zapobiec”.
A bez policji w szkole wiadomo, że szkoła łże jak pies.
U was na studniówce można żreć i pić?
A jak się uczeń zatruje?
A jak się upije i wypadek spowoduje?
Cały dystrykt szkolny poszedłby z torbami.
Zabawa nie jest nadzorowana przez OPŁACONYCH strazników i OPŁACONYCH nauczycieli?
W regulaminie szkoły nie ma punktu mówiącego, że jeżeli nauczyciel nadzoruje zabawę poza szkoła, to organizatorzy zabawy (komitet rodzicielski, firma, która sponsoruje zabawę – coś, czego jakimś dziwnym trafem nie zauważyłem w uczonej dyskusji na belferblogu), uczniowie z biletów,- maja mu zapłacić zarówno za godziny jak i za bilet wejścia, benzynę i parking, a jeżeli był valet (parkingowy) – to i za valeta? A jeżeli zabawa była w szkole to nie należy się za benzynę i za valeta, tak samo jak szkoła nie zwraca nauczycielowi za codzienny dojazd do szkoły.
Naprawdę nie macie tego jasno wypisanego?
Co za dziki kraj.
W dniu studniówki chłopaki jadą wynajętymi limuzynami do domów panienek i albo tam albo w zakładzie fotograficznym robią sobie zdjęcia.
Po zdjęciach jadą do dobrej restauracji na wystawny obiad.
Po obiedzie do hotelu (albo sali gimnastycznej w szkole) na ball, czyli tańce.
Po tańcach do baru/kawiarni/dyskoteki/prywatnego domu na dalszą część wieczoru, czyli na kolację,- dużo mniej formalną od balu.
Na koniec taksówkami/limuzynami/samochodami rodziców do domu. Albo przenocować do hotelu downtown, z koleżanką ze studniówki, a do domu następnego dnia rano.
Na kacu nikt nie wsiądzie samemu do auta.
Jak widać, polska studniówka to w „policyjnym/totalitarnym kraju” tylko mały fragment dnia.
A tu taki rejwach.
Poczekaj do czasu, gdy cały ten policyjno-totalitarny burdel dotrze do Polski.
Bo że tak się stanie to nie mam watpliwości.
Zza kałuży, zamiast fantastycznego święta Dziękczynienia dotarły na razie Halloween i Walentynki. To i reszta studniówkowej obyczajowości też dotrze. Z przepisami ICH prawa. Ale będą jaja!
@ Gekko
Przeczytałem, nie przyczepiam się do niczego i również pozdrawiam. 😉
Dlaczego przy moich komentarzach pojawia się pora publikacji zwiększona o godzinę? Tylko mnie to dotyczy?
hilda
7 grudnia o godz. 23:59
„Dlaczego koszty udziału wychowawcy w wycieczce lub studniówce nie mieliby ponosić ci, którzy na tym ewidentnie zarabiają, czyli właściciele biur podróży lub lokali?”
Oczywiście użyłam pewnego skrótu myślowego – chodzi o to, by w warunkach konkurencji na rynku wybrać oferty tych podmiotów, które będą gotowe zrezygnować z części swych zysków. I tak będzie im się opłacało zorganizowanie imprezy dla tak dużej ilości osób.
Poza tym nieodpłatna obecność nauczyciela na wycieczce szkolnej leży ewidentnie w interesie biura podróży, które w zasadzie w ten sposób opłaca opiekunów , których i tak musiałoby znaleźć, gdyby taką wycieczkę chieli zorganizować rodzice.
No chyba, że sami rodzice pojechaliby na ową wycieczkę jako opiekunowie, oczywiście płacąc za nią z własnej kieszeni – skoro żądają tego od nauczyciela.
zza kaluzy: „Nauczycielka zaproszona na studniówkę przez ucznia jako jego ?date?.
Koniec kariery nauczycielki. Kto wniósł oskarżenie? To nieważne.”
W Polsce powszechnie uwaza sie ze USA to panstwo policyjne.
A o pzrestzreganiu prawa juz na tym blogu dyskutowano: pzrestrzeganie prawa polega na tym ze przestrzega sie pzrepisow ktore sie uwaza za sluszne. Co twierdzili niektorzy nauczyciele. Wiec niech Pan tego nie cytuje, bo w Polsce sie nie przyjmie
A.L.
8 grudnia o godz. 2:41
W Polsce powszechnie uwaza sie ze USA to panstwo policyjne.
– – –
Bynajmniej.
Przestrzeganie prawa w demokratycznym kraju, mierzi i przeraża na całym świecie wyłącznie przestępców.
Proszę Polski takim uogólnieniem nie malować 🙂
Wystarczy, że tak jesteśmy widziani na świecie, „dzięki” wybitnie prymitywnym, zaprzeszłym masom emigracyjnym.
Myślę, że obaj widzimy tę sprawę w tym samym świetle 🙂
hilda pisze:
„Dlaczego koszty udziału wychowawcy w wycieczce lub studniówce nie mieliby ponosić ci, którzy na tym ewidentnie zarabiają, czyli właściciele biur podróży lub lokali?”
– – –
Dlaczego jawne wzywanie do łamania prawa na blogu „Polityki” nie jest ścigane?
Dlaczego propagowanie łapownictwa przez pełniącego rolę publiczną nauczyciela (???) jest przez dyskutantów z branży tolerowane?
Czego spodziewają się taka szkoła i tacy belfrzy od społeczeństwa w zamian, jeśli nie wizyty policji, zamiast fundowania rodzicielskich obiadków?
W polskiej szkole nie macie przepustek do ubikacji?
Nie
Przepustek na korytarz?
Nie
Przepustek na wyjście z budynku szkoły?
Nie. Chociaż coś w tym rodzaju, na straży stoi woźna i trzeba mieć zgodę podpisaną przez nauczyciela aby wyjść wcześniej.
Nie trzeba się rejestrować przy wejściu i przy wyjściu?
Nie.
Każdy uczeń nie ma karty z paskiem magnetycznym i zdjęciem na szyi?
Nie. 15 lat temu w mojej szkole (gdy byłem jeszcze uczniem) próbowano wprowadzić identyfikatory ale nie byli do tego przekonani ani uczniowie ani nauczyciele i po kilku miesiącach nikt o nich już nie pamiętał 🙂
To skąd szkolny policjant ma wiedzieć, czy w liczącej 3000 uczniów szkole (bywają większe) Jasio to uczeń a nie gangster?
Jaki policjant? Gdyby ktoś spróbował rzucić taki pomysł tylko to zaraz by został okrzyknięty drugim Giertychem (swoją drogą był to najlepszy minister edukacji) i skończyłoby się demonstracjami i zadymami.
Macie przeciez szkolną jednostkę policji, prawda?
Nie.
Jak inaczej obronicie się w sądzie przed oskarżeniem pierwszego rodzica, któremu dziecko poszturchnieto na korytarzu?
Monitoring i dyżury nauczycieli na korytarzu.
Przecież nie chodzi o zabezpieczenie każdego ucznia przed każdym poszturchnięciem, tylko o podkładkę dla szkoły, że ?zrobiła wszystko, co możliwe, aby zapobiec?.
jw.
A bez policji w szkole wiadomo, że szkoła łże jak pies.
monitoring
U was na studniówce można żreć i pić?
nie odbywa się to na terenie szkoły tylko w lokalu więc tak. Bez alkoholu oczywiście. Oficjalnie.
A jak się uczeń zatruje?
problem lokalu, rodzice sami decydują gdzie się to odbędzie
A jak się upije i wypadek spowoduje?
problem ucznia
Zabawa nie jest nadzorowana przez OPŁACONYCH strazników i OPŁACONYCH nauczycieli?
nie
W regulaminie szkoły nie ma punktu mówiącego, że jeżeli nauczyciel nadzoruje zabawę poza szkoła, to organizatorzy zabawy (komitet rodzicielski, firma, która sponsoruje zabawę ? coś, czego jakimś dziwnym trafem nie zauważyłem w uczonej dyskusji na belferblogu), uczniowie z biletów,- maja mu zapłacić zarówno za godziny jak i za bilet wejścia, benzynę i parking, a jeżeli był valet (parkingowy) ? to i za valeta?
nie, jeśli jest wyjazd wycieczka, konkurs szkoła nigdy nie zawraca ani kosztów dojazdu ani nie płaci za godziny ponad liczbowe
Naprawdę nie macie tego jasno wypisanego?
nie
Co za dziki kraj.
był taki minister co tak powiedział i szybko się go pozbyli 🙂
To i reszta studniówkowej obyczajowości też dotrze. Z przepisami ICH prawa. Ale będą jaja!
myślę, że przejmiemy wszystkich durnot z za oceanu 🙂
„Dlaczego jawne wzywanie do łamania prawa na blogu ?Polityki? nie jest ścigane?
Dlaczego propagowanie łapownictwa przez pełniącego rolę publiczną nauczyciela (???) jest przez dyskutantów z branży tolerowane?
Czego spodziewają się taka szkoła i tacy belfrzy od społeczeństwa w zamian, jeśli nie wizyty policji, zamiast fundowania rodzicielskich obiadków?”
a dlaczego mamy płacić za to, że możemy wykonywać swoje obowiązki służbowe?
skoro organ prowadzący nie pokrywa tych kosztów to ktoś musi, ja za to, że pracuję płacić nie zamierzam, to działa w drugą stronę. Jestem na wycieczce powinno oznaczać, że jestem w delegacji, powinna być wypłacona dieta, godziny ponad liczbowe, dodatek za pracę w godzinach nocnych!
I skończ z pitoleniem o łamaniu prawa, bo jeśli ktoś je łamie to na pewno nie nauczyciele.
„Poczekaj do czasu, gdy cały ten policyjno-totalitarny burdel dotrze do Polski.”
Ludzie cały czas mają dość policyjno-totalitarnego burdelu z czasów komuny i na wszelkie sygnały świadczące o ograniczeniu jakiejś wolności reagują energicznie dusząc tego typu wymysły w zarodku. Giertych długo nie porządził ze swoimi metodami. Widząc policyjno-totalitarne poczynania władzy w Stanach, szczerze wątpię, że ludzie dopuszczą do tego u nas. Bezpieczeństwo bezpieczeństwem, a po „zamachach” 9/11 jak chcieli nas obszukiwać w firmie w której wtedy pracowałem, to ich wszyscy wyśmiali i kazali zająć się czymś pożytecznym. Następnego dnia już ich nie było. Wtedy też powstał dowcip „Jaki kraj taki terrorysta”. Metody obszukiwania ludzi na lotniskach też są bardzo lubiane przez Wasze społeczeństwo.
„Zza kałuży, zamiast fantastycznego święta Dziękczynienia dotarły na razie Halloween i Walentynki.”
Głównie to dotarły w mediach. Walentynek nikt wśród ludzi których znam nie obchodzi, a wręcz obchodzą Antywalentyki – kochaj przez resztę roku, a w to gówniane, imperialistyczne święto zachowuj się tak jak oni, czyli nijak. Halloween kłóci się z tradycją pamięci o zmarłych. To czas zadumy, a nie imprez z dyniami i kostiumami. Dziękczynienie? Możesz mi powiedzieć co my Polacy mamy wspólnego z pierwszymi osadnikami, z którymi liczni jeszcze wtedy Indianie podzielili się żywnością z okazji trudnego roku? Co więcej, jak można świętować pamięć ludzkich odruchów ze strony Indian, wiedząc o ich prawie całkowitej, brutalnej eksterminacji w kolejnych latach? Czy to nie jest hipokryzja? Nie wydaje mi się w związku z tym, żeby miały się tu zadomowić.
Ponieważ Gekko wychylił się z norki jaką jest dla niego nie do końca zrozumiały język, robiący wrażenie olbrzymiej przenikliwości umysłu, jest okazja pokazania jak żadna myśl się za tym nie kryje.
Gekko forsuje tezę, że nauczyciel który spożywa na studniówce albo tańczy w rytm wynajętego i opłaconego przez rodziców DJ popełnia przestępstwo z artykułu 228 KK czyli ?sprzedajność urzędnicza?.
„Podmiotem łapownictwa czynnego (przekupstwa) może być każda osoba, która wręcza (daje), bądź obiecuje udzielić łapówki w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy w urzędzie czy instytucji przez osobę przyjmującą korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę. Podmiotem łapownictwa biernego (sprzedajności) może być funkcjonariusz publiczny, lub osoba nie będąca funkcjonariuszem publicznym, ale pełniąca funkcję publiczną, przyjmująca (biorąca) łapówkę.”
Istotą przestępstwa korupcyjnego jest ” w zamian za załatwienie interesującej ją sprawy w urzędzie czy instytucji przez osobę przyjmującą korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę. ”
O jakim załatwieniu sprawy można mówić w przypadku nauczyciela zaproszonego na studniówkę?
Lepszy stopień?
Na maturze?
Przecież nauczyciel zaproszony nie ocenia swoich uczniów na maturze.
Kompromitacja Gekko, kompromitacja 🙂
Kto chciałby zobaczyć ja się Gekko kompromituje w innej sprawie, polecam wpis u2v2http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/12/04/zawodowki-w-ogolniakach/
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/12/04/zawodowki-w-ogolniakach/
Link nie wyszedł
Overdrive 8 grudnia o godz. 17:32
„Metody obszukiwania ludzi na lotniskach też są bardzo lubiane przez Wasze społeczeństwo.”
Uwaga natury formalnej. Życie JEST skomplikowane. Być może blog to nie jest właściwe miejsce, aby takie niuanse wychwycić. Ciężko osiagnąć przekaz swoich myśli zgodnie z intencjami. A.L. po moim pierwszym wpisie o amerykańskiej rzeczywistości szkolno-studniówkowej (W NIEKTÓRYCH – przypisek dla ciebie) szkołach średnich szybko wstrzelił się ze swoim komentarzem, bardzo „po linii” bezwarunkowego przestrzegania prawa.
Nie dostrzegł niuansu, a być może ja byłem za słaby w tym cieniowaniu opisu faktów i stopnia ironii czy sarkazmu.
Podobnie i teraz, z tobą, Overdrive.
Podsumowujesz Amerykanów na lotniskach tak jak ty to widzisz. Ja widzę to trochę inaczej. Amerykanie, których ja poznałem są w swojej masie bardzo praktyczni i bardzo zdyscyplinowani. Myślą i sobie tym pochlebiają, że są indywidualistami, ale kudy im tam do nas…;-)
Jak prezio powie: „robić” to to zrobią. Poburczą, ponarzekają, przekaziory zrobią pięciominutową burzę w szklance wody ale jak było powiedziane „zrobić” to tak zmienią STRONĘ TECHNICZNĄ zagadnienia, że uczynią je wykonalnym i bardzo szybko zaadaptują się do nowych warunków. Tę akurat cechę w nich podziwiam. Filozofami nie są, i watpię, aby kiedykolwiek nimi byli ani chcieli nimi zostać. Oni zaprzątnięci są pytaniem „jak?”, „na kiedy?”, „za ile?”, czyli pytaniami typu inżynierskiego a nie „po co?” albo „dlaczego?”, czyli pytaniami filozoficznymi.
Na lotniskach, w lwiej większości przypadków odprawa wraz z przeszukaniem bagażu i delikwenta idzie jak burza. Ludzie stoją w kolejce nie jak bydło ale stojąc i czekając do bramki pomagają systemowi. Rozbierają się do rosołu, buty, paski, laptopy, klucze i umieszczają swoje rzeczy w pięciu lub więcej pojemnikach tak, że w momencie dojścia do bramki w trzy sekundy ja pokonują. Pojemników są setki, stoły długie jak cholera, miejsca dużo bo to Ameryka 😉 Bardzo rzadko ktoś zapomina zdjąć zegarek z metalową bransoletką czy wyjąć pasek z metalową klamrą ze spodni. Obsługa też jest wytresowana jak sie patrzy i nie robi niczego nieprzewidywanego. Że cały system jest funta kłaków nie wart? Ależ oczywiście, ale żaden z polityków nie zaryzykuje poluzowania, gdyż ryzykowałby śmierć polityczną. Ty byś zaryzykował? Zauważ, że przesadzając w jedną stronę nie ryzykujesz nic, a wręcz przeciwnie. A drugą tylko jedna wpadka i jesteś polityczny trup.
Żeby w Polsce tak społeczeństwo chciało i umiało działać, jak termity, rozumiejąc, że „jesteśmy w tym bajzlu razem i najlepiej będzie, jak sobie pomożemy nawzajem zamiast się gryźć jak osy”.
———————————————————————————————
Co zaś do świeta Dziękczynienia, to masz oczywiście racje co do teorii i historii. O której nikt nie pamięta. Zgodnie z twoim rozumowaniem niektórzy nawiedzeni protestują przeciwko obchodzeniu Dnia Kolumba, bo od tego symbolicznie zaczął się Holokaust Indian. Nie zmyślam, wiedzałem takie ulotki na stacji metra w okolicach pobliskiego uniwersytetu.
Thanksgiving jest w moim pojęciu idealnym świetem, gdyż:
1. Jest świętem świeckim, żadna religia nie ma monopolu na nie.
2. Jak to mówiła moja mama, zresztą całkiem praktykująca katoliczka: „I nie trzeba w ten dzień iść do Kościoła!”
3. Amerykanie odczuwają w ten dzień bardzo głęboką chęć spotkania się z rodziną – z tego co zauważyłem, to „rodzinność” Święta Dziękczynienia dorównuje naszej Wigilii.
4. Jedynym celem jest wyrażenie sobie życzliwości i podziękowanie za to, „że jesteś”. A także uświadomnienie sobie, że „dziękuj za to co masz, bo jutra nikt ci nie gwarantuje a na wczoraj i tak i tak często-gęsto nie zasłużyłeś tylko swoim wysiłkiem”. Inni ci pomogli i dostrzeż to.
5. Nie ma tego okropnego przymusu robienia prezentów. Jest to całkowicie niekomercyjne święto.
6. Nie jest obarczone jakąkolwiek martyrologią, nacjonalizmem (a wręcz przeciwnie – to święto imigrantów) lub prężeniem piersi po ordery.
Masz coś podobnego w Polsce?
Ja bym je wprowadził w Polsce jakimś królewskim edyktem od jutra. 😉
Michał
8 grudnia o godz. 0:18
parker
7 grudnia o godz. 23:21
__
” (…) całkowity wydatek na studniówkę przez całe życie rodzica (do emerytury) w sposobie I będzie dużo niższy niż w II (lub III)”
Przemyślałem sobie jeszcze raz sprawę i wychodzi mi, że różnie może być. Mówię o tym całkowitym wydatku – w skali całego życia – porównując sposób I i II. Tzn. najbardziej skorzystają ci co zarabiają najmniej (płacą mniejsze podatki) i mają dużo dzieci, a stracą na tym ci co zarabiają najwięcej (płacą większe podatki) i mają mało dzieci, oraz z całą pewnością ci co dzieci nie mają (niezależnie ile zarabiają) poniosą wyłącznie stratę. Nie należy jednoznacznie twierdzić, że każdy poniesie stratę, bo to zależy od tego ile biorą ‚pośrednicy’. Od tego zależy to, czy faktycznie taki układ opłaca się najbiedniejszym.
Niemniej jednak, II sposób uważam za nieuczciwy. 😉
Gekk;” A.L.
8 grudnia o godz. 2:41
W Polsce powszechnie uwaza sie ze USA to panstwo policyjne.
– ? –
Bynajmniej.
Przestrzeganie prawa w demokratycznym kraju, mierzi i przeraża na całym świecie wyłącznie przestępców.”
Pozwole sobie nadmienic, ze ilekroc wymieniam z Rodakami w Kraju e-maile, postuje na grupy usenetowe i fora, czy wrecz rozmawiam przy okazji pobytu w Polsce, co najmniej 50% rozmowcow nie omieszka napomknac: „No tak, ale USA to policyjny kraj”. Niektorzy w przyjemnej formie, niektorzy w chamskiej
hilda
7 grudnia o godz. 23:59
__
„Jak się wycieczkę szkolną organizuje korzystając z pośrednictwa biura podróży ? to opiekun ? wychowawca najczęściej jest gratis.”
„dlaczego koszty udziału wychowawcy w wycieczce lub studniówce nie mieliby ponosić ci, którzy na tym ewidentnie zarabiają, czyli właściciele biur podróży lub lokali?”
Przedstawiłaś IV sposób 😉 :
klient(rodzic) -> właściciel biura podróży / lokalu -> wydatek
Wizerunkowo, to ładnie brzmi: „Wychowawca gratis”. Jednak przedsiębiorca nie istnieje bez klientów i on już sobie wykalkuluje taką cenę, by mógł na rynku funkcjonować z ofertą „Wychowawca gratis”. A cenę płaci klient. Czyli klient płaci za nauczyciela. Znowu to samo źródło 😉 . Może to i dobra metoda na to, by nauczyciel nie poczuł się zażenowany.
Na pewno ten IV sposób jest dużo uczciwszy niż II, ale mniej uczciwy niż I.
@parker
8 grudnia o godz. 19:28
„Ponieważ Gekko wychylił się z norki , robiący wrażenie olbrzymiej przenikliwości umysłu, jest okazja pokazania jak żadna myśl się za tym nie kryje.”
– – –
Przykro to pisać, ale po prostu kłamiesz w swoim na mój temat komentarzu.
Insynuacje i złośliwości skierowane pod moim adresem pominę, bo świadczą o Twym świadomym zamiarze zniesławienia a nie o pomyłce – więc to Twój problem, nie mój.
Ad rem:
Przywołując art 228, na który się powołałem w kwestii sprzedajności urzędniczej, a więc korupcji biernej opisanej w par.1, Ty cytujesz opis korupcji, czyli art 2.
W podanym źródle nie ma wątpliwości, czym sprzedajność od korupcji się różnią.
Nie pozostawiam jej również ja, wyraźnie to zaznaczając w moim komentarzu.
Powtórzę więc, że art.1, sprzedajność, polega na przyjęciu korzyści przez osobę pełniąca funkcję publiczną, BEZ WZGLĘDU, czy wiąże się to z jakąkolwiek obietnicą czy nie.
Takim czynem, i to typowym, jest przyjęcie korzyści służbowego udziału w płatnej imprezie, której koszt pokrywa ktoś inny niż belfer lub jego pracodawca.
Gdyby nadal ktoś z obłudnych obrońców krzyża belferskiego, niesionego na cudzych plecach i w przestępczy sposób nadal miał wątpliwości, polecam zapoznanie się z prawem i to stosowanym również wobec belfrów, jak wskazuje adekwatne i prawomocne źródło (Prokuratura Rejonowa i KK):
http://www.ostrow.po.gov.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=89:korupcja-w-polskim-prawie-karnym&catid=15:obywatelska-karta-antykorupcyjna&Itemid=44
To tyle na temat Twoich kłamstw i myślę, że wystarczy.
Widzę, że sąsiednia dyskusja o nieskutecznym leczeniu ma dla Ciebie imperatyw ksobny utraconych korzyści.
Co się „za tym kryje” zapytaj jak najszybciej pobliskich, kompetentnych specjalistów, ja nie czynię tego charytatywnie, ani przez internet.
Jeszcze mógłbyś mocniej nawet zakłamać się w sobie z rozpaczy, na zabój…
PS Gdybyś był w komentarzach tak przenikliwy, jak nieuczciwy, wiedziałbyś, że to norki wyszły. Z mody.
A.L.
8 grudnia o godz. 23:23
– – –
Warto lepiej dobierać znajomych, o co w naszym kraju nietrudno; nawet jeśli aż 50% to przestępcy – pozostaje jeszcze jakieś 15 mln uczciwych dorosłych… 🙂
Ja jakoś w życiu trafiam na te właściwą połowę, dlatego dyskusja na tym blogu jest dla mnie odkrywcza w każdym kierunku.
Pozdrawiam.
Gekko
„W podanym źródle nie ma wątpliwości, czym sprzedajność od korupcji się różnią.”
Artykuły 228kk-231kk mówią o przestępstwie korupcji.
Z korupcja mamy do czynienia wtedy kiedy wręczenie lub przyjecie korzyści wiąże się z wyświadczaniem przysługi, załatwianiem sprawy.
W przypadku przestępstwa korupcji rozróżniamy dwie strony przestępstwa, osobę korumpującą, łapownictwo czynne czyli przekupstwo i osobę korumpowaną, łapownictwo bierne czyli sprzedajność urzędnicza.
Artykuł 228kk mówi o łapownictwie biernym, czyli sprzedajności urzędniczej.
Żeby to przestępstwo zaistniało musi mieć miejsce korzyść osoby korumpującej.
W podanym artykule nie ma wątpliwości że sprzedajność od korupcji się nie różni i tylko precyzuje stronę.
Wracaj do norki Gekko, bo na zewnątrz tylko blamaż i kompromitacja. :):):)
Albo brnij dalej.
Ja ci nauk publicznie mogę udzielać, bo ma to pewien walor edukacyjny dla wszystkich.
To co napisałem o lekach też pozwoli tym co o tym nie wiedzieli się zastanowić jak im lekarz zapisze panadol junior, czy chcą wydać trzy razy więcej pieniędzy zamiast podać tę sama ilość paracetamolu w tabletce trzy razy taniej. Moje słowa mogą potwierdzić u każdego uczciwego farmaceuty.
Oczywiście nieoficjalnie, bo farmaceuty interesem jest sprzedać droższy specyfik.
@Gekko
Ja też uważam, że USA to policyjny kraj, a za przestępcę się nie uważam. Z przyjemnością łamię natomiast różne idiotyczne przepisy i prawa narzucone przez nasze kochane Państwo. Nie dopuszczam się jednak bezpośrednich aktów przemocy/wandalizmu/niegodziwości wobec ludzi mnie otaczających. Czy to czyni mnie przestępcą w oczach Państwa? Z pewnością. W oczach ludzi mnie otaczających? Nie. Posłuszna zgoda na wszystko co wymyśli Państwo to samobójstwo, najpierw sumienia potem fizyczne. Co więcej, unikam płacenia podatków. W oczach Państwa zasługuję zatem na ciężką karę. W moich oczach Państwo zasługuje na zmianę metod rządzenia z powodu katastrofalnego sposobu gospodarowania publicznymi pieniędzmi i brak dbałości o interesy Polaków. Kto ma rację? Każdy ma swoją.
parker
9 grudnia o godz. 11:01
– – –
Kolejne kłamstwa i owładnięcie manią, parker, powinny skierować Cię nie na blog, ale specyficzny odwyk.
Ja tylko ukierunkuję Cię przykładowo; ad rem:
1/ „Żeby to przestępstwo zaistniało musi mieć miejsce korzyść osoby korumpującej.”
Zwykłe kłamstwo, w odniesieniu do sprzedajności (art1) którą omawiałem.
Wyjaśnia to wyczerpująco KK i komentarze prokuratury, także dostępne publicznie i zamieszczone w moim linku. Ku chwale edukacji, cytuję in extenso, również pojęcie przestępstwa sprzedajności, bo to zdaje się niektórym niepojęte:
„…Sprzedajność i przekupstwo godzą w zasady bezstronności i jednakowego traktowania obywateli oraz w prawidłowe funkcjonowanie instytucji państwowych i samorządu terytorialnego. Przedmiotem ochrony w obu przypadkach jest bezinteresowność osób pełniących funkcje publiczne oraz zaufanie społeczne do rzetelności działań instytucji państwowych i samorządu terytorialnego (…)
Art. 228 kk
§ 1. Kto, w związku z pełnieniem funkcji publicznej, przyjmuje korzyść majątkową lub osobistą albo jej obietnicę, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.(…) Podstawowy typ łapownictwa biernego polega na przyjęciu łapówki albo jej obietnicy w związku z pełnieniem funkcji publicznej.(…)Chodzi tu o przestępstwa, których okoliczności popełnienia i cechy sprawcy sprawiają, że czyn jego zasługuje na znacznie łagodniejszą karę (np. przyjęcie symbolicznej korzyści za wykonanie obowiązku służbowego po godzinach pracy(…)”.
2/ „…jak im lekarz zapisze panadol junior, czy chcą wydać trzy razy więcej pieniędzy”
Kłamiesz ponownie i uporczywie, po prostu.
Panadol jest lekiem BEZ RECEPTY, jak zresztą większość leków, które, jak chorobliwie zarzucasz w innej dyskusji, lekarze rzekomo Ci wypisują zmuszając do płacenia więcej.
Lekarz, zgodnie z prawem, NIE wypisuje więc żadnego panadolu a Ty możesz sam wybrać sobie preparat za dowolną cenę.
Myślę, że to wystarczy.
Kłamstwa, jako narzędzie ‚dyskusji i edukacji’ mającej na celu szkalowanie rozmówcy, to , parker jedynie i PONOWNIE wyraz Twojej żenującej i pożałowania godnej bezradności wobec faktów, sprzecznych z Twoją świadomością.
Nie zamierzam więcej komentować Twoich pospolitych oszczerstw, pozostawiając to recepturze, oby skutecznej.
@zza kałuży
Owszem. Życie jest skomplikowane. Co do tego nie ma wątpliwości. Ludzie różnią się od siebie stopniem zrozumienia tego całego burdelu i metod, którymi chcieliby sobie z nim radzić.
„Amerykanie, których ja poznałem są w swojej masie bardzo praktyczni i bardzo zdyscyplinowani.”
A dla mnie to świnie idące na rzeź. Brak konsekwencji w przekonaniach i działaniach. Tutaj nie chodzi o współdziałanie, bo pozwalanie na stopniowe uszczuplanie wolności w imię bezpieczeństwa brzmi jak kiepskie usprawiedliwienie dla faszyzmu. Paradoksalnie Thomas Jefferson powiedział: „Ci którzy rezygnują z Wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.” Fakt, że ludzie grzecznie się rozbierają na lotniskach i w kolejkę ustawiają świadczy o skutecznym praniu mózgu, a nie praktyczności. A co z tymi wszystkimi ludźmi, którzy odmawiają latania, bo nie życzą sobie tego typu traktowania?
Piszesz o praktyczności i tym jak szybko dostosowują się do zmieniających się warunków. Jak na wstępie napisałeś, życie jest skomplikowane. Jeśli do wszystkiego podchodzisz bez zastanowienia to na jakimś etapie strzelisz sobie w stopę. Filozofowie są równie istotni jak inżynierowie. Jakby natura chciała, żebyśmy mało myśleli, a dużo robili, to bylibyśmy mrówkami. Ostatnio jak sprawdzałem to mrówkami nie byliśmy.
Dobrze, że wspomniałeś o polityce. Nikt nie uświadczy tam odrobiny rozsądku, bo rozsądek źle wygląda w sondażach. Zamiast robić to co powinno się zrobić, robi się to co przyniesie jak najwyższy zysk finansowy/polityczny. Moralność jest martwym słowem, bo niepraktyczna. Tego typu podejście, nawet jeśli skuteczne do pewnego momentu, powoduje degenerację społeczeństwa, co z resztą widać za wielką wodą nie od dziś. Ja się do polityki nie nadaję, bo mówię ludziom prawdę, tak jak ja ją widzę i rozumiem. Jeśli coś trzeba robić to to robię, ale nie dlatego, że to zysk, ale dlatego, że tak trzeba, bo to czyni nas ludźmi – sumienie, zdrowy rozsądek, współczucie, szacunek. Co więcej, zgadzasz się, że system jest funta kłaków nie wart, ale bronisz go zaciekle. W imię czego właściwie? A może znowu nie dostrzegam Twojej ironii czy sarkazmu?
Thanksgiving.
1. Zgoda.
2. Zgoda.
3. A ja się spotykam z rodziną tak często jak tylko mogę. Okazją są zarówno święta oficjalne jak i różne nasze rocznice, imieniny czy urodziny kogokolwiek z nas.
4. Norma, obecne na co dzień.
5. Black Friday? Niby połączone nie jest ale biznes idealnie się wpasował w okazję. Na Wigilię też obowiązku prezentów nie ma, a zwykle są.
6. Obarczone śmiercią milionów Indian – dla mnie to martyrologia. Okazja dla uczczenia bezwzględności, brutalności, prywaty i zwycięstwa przemocy nad prawem.
U nas jest całe mnóstwo mniej krwistych okazji do świętowania zdrowia, szczęścia i pomyślności, np. zielone świątki czy przesilenie wiosenno-letnie. Wywodzące się jeszcze z tradycji pogańskich, związanych z naturą i płodnością, z Matką Ziemią. Jakbym miał coś dodatkowo świętować to płodność, a nie imperializm i holokaust.
Michał
8 grudnia o godz. 23:23
Wizerunkowo, to ładnie brzmi: ?Wychowawca gratis?. Jednak przedsiębiorca nie istnieje bez klientów i on już sobie wykalkuluje taką cenę, by mógł na rynku funkcjonować z ofertą ?Wychowawca gratis?. A cenę płaci klient. Czyli klient płaci za nauczyciela. Znowu to samo źródło 😉 .
Zgadzam się, że koszty podróży opiekunów uczniów zawsze będą ponosić rodzice i to chyba normalne? Tylko w wypadku, gdy opiekę tę sprawują nauczyciele, to te koszty dla rodziców są znacznie niższe, niż gdyby wychowawca na wycieczkę z uczniami nie jechał i nie pracował na niej w sumie gratis – sprawując opiekę nad powierzoną mu dziatwą przez 24 godziny na dobę za darmo.
W takim przypadku biuro podróży, chcąc zorganizować wycieczkę dla konkretnej grupy nieletnich uczniów, musiałoby wynająć dla nich opiekunów i nie tylko opłacić im koszt podróży i zakwaterowania, ale jeszcze dodatkowo zapłacić za pracę, a to znaczne podniosłoby koszt całej imprezy.
Dlaczego np. wychowawcy na koloniach nie płacą za siebie i jeszcze w dodatku dostają pieniądze za przebywanie w towarzystwie dzieci w miejscowościach wypoczynkowych?
Wychowawca na wycieczce to po prostu wynajęty przez rodziców i to bardzo tanim kosztem opiekun ich dzieci i nie rozumiem, dlaczego ktoś inny poza samymi zainteresowanymi rodzicami miałby pokrywać koszty podróży takiego opiekuna?
Nawet jeśli biuro podróży samo zapewni opiekę dla uczniów, to i tak kosztami obciąży rodziców przecież, a nie wszystkich podatników, czego domagają się ci, którzy żądają, aby koszty podróży pokrywały organy prowadzące szkoły.
Michał
8 grudnia o godz. 23:23
„Może to i dobra metoda na to, by nauczyciel nie poczuł się zażenowany.”
Najlepsza metoda to nie pracować społecznie, za darmo – bo tej pracy jak widać nikt nie ceni, tylko po prostu nie jeździć na wycieczki wcale.
A jak rodzice będą chcieli wycieczkę dzieciom zorganizować, to niech sami znajdą i opłacą opiekunów. Ciekawe, czy wyjdzie taniej niż z „bezpłatnym” wyjazdem nauczyciela.
Szczerze mówiąc – smutno się robi i cały zapał „opada”, jak się czyta takie komentarze.
Jeśli tak będziemy podchodzić do pracy nauczyciela w szkole, to umrą śmiercią naturalną wszelkie dodatkowe – pozalekcyjne – inicjatywy nauczycieli, wszelkie organizowane przez nich wyjazdy, wycieczki, projekty, itp. itd.
Czy o to wam chodzi?
Żeby szkołę zupełnie pozbawić wszelkich możliwości wchodzenia w jakiekolwiek interakcje uczniów i nauczycieli poza tymi, które odbywają się w czasie obowiązkowych zajęć szkolnych?
Overdrive
9 grudnia o godz. 13:07
„…Z przyjemnością łamię natomiast różne idiotyczne przepisy i prawa narzucone przez nasze kochane Państwo. Czy to czyni mnie przestępcą w oczach Państwa? Z pewnością… ”
– – –
Przyznaję, że nie wiem, dlaczego mnie i nas informujesz o swoim statusie.
Każdy może wyjąć się spod prawa i państwa i ponieść tego konsekwencje, albo uważać, że może korzystać z praw i miana człowieka cywilizowanego, bez obowiązków z tym związanych.
W tym drugim przypadku, nihil novi, pisał i czynił to już Lenin, który właśnie usiłuje wstać z grobu.
Twoje wybory świadczą o Tobie i masz do nich prawo tak długo, jak nie łamiesz tym praw innych (wtedy zachodzi przypadek pierwszy).
Nie obchodzą mnie indywidualne postawy wobec prawa, od tego są organy ścigania.
Komentuję tu na blogu ujawniane przez urzędników państwowych (czyli belfrów oświaty publicznej, którym przymusowo powierza się nauczanie i wychowanie młodzieży) czyny i postawy, sprzeczne z prawem, etyką zawodową.
W tym kontekście, społecznym a nie dochodzeniowym, mam nie tylko prawo ale i obowiązek reakcji – jak każdy uczciwy obywatel.
To naturalnie jest w tym kraju niepojęte, a zaczyna się właśnie w szkole.
I dlatego właśnie ojczyzna nowoczesnej demokracji, USA, nie udziela nam wiz, słusznie oceniając praworządność postawy Polaków w tym kraju. Nic dziwnego, że dla przestępców kraj ten kojarzy się z policją. Możesz sam sprawdzić wybrać, na jakim poziomie rozwoju, komfortu i dobrobytu chcesz żyć: tu czy w ‚uciśniającym Murzynów państwie policyjnym’ (jak głosiła i odbija się echem propaganda komunistyczna).
Dopóki nie uczysz tego moich dzieci – Twoja sprawa.
Pozdrawiam.
Errata: skróciłem w poprzednim komentarzu myśl za bardzo: oczywiście chodzi mi o to, że USA wymagają, a nie odmawiają nam wiz.
Przepraszam.
Gekko
Każdy kto korzysta z usług lekarza wie, że lekarz na recepcie wypisuje również leki które są sprzedawane bez recepty. Często leki homeopatyczne również.
Recepta zawiera leki które ordynuje w ramach kuracji.
Brnij dalej, ludzie czytają.
Ci co potrafią czytać ze zrozumieniem Kodeks Karny potwierdzą, że piszesz bzdury.
Sprzedajność urzędnicza to korupcja a nie ma korupcji jak nie ma korzyści osoby korumpującej.
Brnij dalej i kompromituj się.
Ludzie czytają.
@hilda
„Czy o to wam chodzi? Żeby szkołę zupełnie pozbawić wszelkich możliwości wchodzenia w jakiekolwiek interakcje uczniów i nauczycieli poza tymi, które odbywają się w czasie obowiązkowych zajęć szkolnych?”
Dla mnie ważniejsza jest najpierw możliwość wyboru czego się dzieciaki uczą i jak. A potem dopiero będę się zastanawiał co robić, żeby było fajnie, miło i przyjemnie. Są pilniejsze sprawy obecnie niż zastanawianie się co możecie jeszcze robić nieobowiązkowo, skoro do tego co macie robić obowiązkowo są wątpliwości.
Overdrive 9 grudnia o godz. 14:18
„A dla mnie to świnie idące na rzeź.”
Uważasz się za Polaka?
Napisałeś właśnie kolejny Polish joke. Polak wypominający Amerykaninowi „chodzenie jak świnia na rzeź”. Bo pęknę ze śmiechu. Skonsultuj się z reżyserem filmu „Lotna”. Ja wiem, że to bardzo ahistoryczny skrót myślowy, ale jakże prawdziwy na płaszczyźnie polskiej psychiki. Czego jak czego, ale W PORÓWNANIU z nami, Amerykanie z pewnością umożliwiają WSZYSTKIM INNYM (zgodnie ze wskazówkami gen. Pattona dla swoich żołnierzy) „zostanie bohaterem i śmierć za swoją ojczyznę”.
Tak właśnie Patton zdefiniował zadanie dla swoich żołnierzy: „mają pomóc INNYM zostać tymi bohaterami”.
Uważasz się za Europekczyka?
W takiej dyskusji, w której używasz słowa „Amerykanie” radzę porównania z grupami społecznymi o tym samym rzędzie wielkości. Jak tam z twoją pamięcią na temat strat europejskich świń w okopach pierwszej wojny światowej? Bardzo proszę o konkretne liczby, abyśmy mogli porównać z najbardziej krawymi wojnami w historii USA. To jest chyba najlepszy przykład amerykańskiej inteligencji i chęci chronienia swojej krwi czekając do ostatnich miesięcy tamatej wojny aby zmaksymalizować zyski i zminimalizowac straty ludzkie. Zresztą w II wojnie też „pozwolili” komu innemu umierać w walce z Niemcami samemu czekając jak najdłużej z otwarciem drugiego frontu w Europie. A Polacy lekką rączką setkami tysięcy diamentami strzelali i kamyczkami rzucali się na szańce. Europejczycy milionami wyrzynali się z lubością.
Podsumowując – ten argument to mając na uwadze kto i o kim mówi – jak kulą w płot.
„Brak konsekwencji w przekonaniach i działaniach. Tutaj nie chodzi o współdziałanie, bo pozwalanie na stopniowe uszczuplanie wolności w imię bezpieczeństwa brzmi jak kiepskie usprawiedliwienie dla faszyzmu.”
I to mówi Europejczyk? Nie wstydzisz się takich rzeczy mówić o Amerykanach?
Przecież obie najbardziej mordercze ideologie jakie wymyśliła ludzkość, czyli komunizm i faszyzm są twoim wynalazkiem. Nie Amerykańskim, tylko twoim.
Paradoksalnie Thomas Jefferson powiedział: ?Ci którzy rezygnują z Wolności w imię bezpieczeństwa, nie zasługują na żadne z nich.?
Ano właśnie. Nie Europejczyk miał tego świadomość tylko Amerykanin. Także wszelkie europejskie na ten temat marudzenie jest szczytem hipokryzji. Wolność jest ich zmartwieniem. Jako Europejczyk możesz tylko stulić buzię i ze wstydem pazokcie obgryzać słuchając amerykańskiego wykładu na temat definicji wolności.
„Fakt, że ludzie grzecznie się rozbierają na lotniskach i w kolejkę ustawiają świadczy o skutecznym praniu mózgu, a nie praktyczności. A co z tymi wszystkimi ludźmi, którzy odmawiają latania, bo nie życzą sobie tego typu traktowania?”
Chodzą piechotą, tak jak wszyscy ci w Polsce, którzy odmawiają jeżdżenia tramwajem i pociągiem.
Sprawdź sobie kiedyś jaka ilość Amerykanów lata w roku. I czy cokolwiek innego może być alternatywą w kraju, w którym największe centra miejskie
są oddalone od siebie o 2.5k mil w linii prostej a o tydzień jazdy samochodem w skali ludzkiej.
„Piszesz o praktyczności i tym jak szybko dostosowują się do zmieniających się warunków. Jak na wstępie napisałeś, życie jest skomplikowane. Jeśli do wszystkiego podchodzisz bez zastanowienia to na jakimś etapie strzelisz sobie w stopę. Filozofowie są równie istotni jak inżynierowie. Jakby natura chciała, żebyśmy mało myśleli, a dużo robili, to bylibyśmy mrówkami. Ostatnio jak sprawdzałem to mrówkami nie byliśmy.”
Odłuż filozofie ten komputer, za pomocą którego plujesz na twego dobroczyńcę. Nie zdziwiłbym się za bardzo, gdyby próbując zabrać ci wszystko z twojego otoczenia, co wynaleziono w Ameryce zostawiłbym cię nagim, głodnym i chorym.
„Dobrze, że wspomniałeś o polityce. Nikt nie uświadczy tam odrobiny rozsądku, bo rozsądek źle wygląda w sondażach. Zamiast robić to co powinno się zrobić, robi się to co przyniesie jak najwyższy zysk finansowy/polityczny. Moralność jest martwym słowem, bo niepraktyczna. Tego typu podejście, nawet jeśli skuteczne do pewnego momentu, powoduje degenerację społeczeństwa, co z resztą widać za wielką wodą nie od dziś. Ja się do polityki nie nadaję, bo mówię ludziom prawdę, tak jak ja ją widzę i rozumiem. Jeśli coś trzeba robić to to robię, ale nie dlatego, że to zysk, ale dlatego, że tak trzeba, bo to czyni nas ludźmi ? sumienie, zdrowy rozsądek, współczucie, szacunek.”
Jeszcze raz przypominam, bo jak widać Europejczyk cierpi na amnezję, że wynalazca panujących religii państwowych w imię których przez mordowano i toczono wojny przez tysiące lat, wynalazca komunizmu, faszyzmu i hitleryzmu, założyciel obozów koncentracyjnych i inżynier od przemysłowego mordowania ludzi poucza innych o moralności. Nie wstyd ci? To się w języku starszych braci nazywa hucpa.
„Co więcej, zgadzasz się, że system jest funta kłaków nie wart, ale bronisz go zaciekle.”
Przez „system” rozumiem ułomny system bezpieczeństwa jaki stosuje się teraz na lotniskach.
„W imię czego właściwie?”
Wyjaśniłem to przecież. Każda inna opcja jest politycznie zbyt ryzykowna aby miała w najbliższej przyszłości szansę powodzenia. A że nie jest dobra, bo stara się uchronić nas przed PRZESZŁYM a nie PRZYSZŁYM zagrożeniem, to wszyscy wiedzą. I wszyscy są świadomi tej ułomności.
„3. A ja się spotykam z rodziną tak często jak tylko mogę. Okazją są zarówno święta oficjalne jak i różne nasze rocznice, imieniny czy urodziny kogokolwiek z nas.”
Ilu członków twojej rodziny przylatuje na te rocznice, imieniny czy urodziny z Lizbony? Ilu z Moskwy? Ilu z Islandii? Ilu z Sycylii czy z Cypru?
Popatrz sobie na mapę. Polska ma rozmiary małego stanu w USA. W Ameryce się śmieją, że jedno tankowanie benzyny i przejechałeś pięć państw w Europie.
„4. Norma, obecne na co dzień.”
Gratuluję znajomych. Wybacz, ale do Polski też przyjeżdżam i znam nie tylko przez internet. Pozwolę sobie teraz dyplomatycznie zamilknąć.
„5. Black Friday? Niby połączone nie jest ale biznes idealnie się wpasował w okazję.”
W tym roku wszystkie media jak jeden mąż obśmiały próby biznesu przyspieszenia wyprzedaży o kilka godzin tak, aby zaczynały się już w czwartek. Poza tym od lat sytuacja jest taka sama. W kolejkach przed sklepami stoją biedacy i zawodowi stacze. Calkowita liczba tych ludzi jest niewielka. Ilość prawdziwych „okazji” jest bardzo mała. To jest jeden wielki pic na wodę. Internet przejmuje lwią część zakupów, szczególnie tych technicznych. Normalni ludzie gotują indyka, ubierają się odświętnie i lecą na koniec Ameryki aby spotkać się z rodzicami. W radio i w tv panuje atmosfera świąteczna. W pracach ludzi zwalniają wcześniej do domu. Amerykanie i tak i tak są zapchani wszelkim dobrem, że te przeceny to coraz bardziej mają w … co zresztą jest problemem dla gospodarki.
„6. Obarczone śmiercią milionów Indian ? dla mnie to martyrologia. Okazja dla uczczenia bezwzględności, brutalności, prywaty i zwycięstwa przemocy nad prawem.”
Ty wianki na Wiśle puszczasz i świeczki palisz czcząc duchy pomordowanych Prusów czy Jaćwingów? Nie rozśmieszaj.
„U nas jest całe mnóstwo mniej krwistych okazji do świętowania zdrowia, szczęścia i pomyślności, np. zielone świątki czy przesilenie wiosenno-letnie. Wywodzące się jeszcze z tradycji pogańskich, związanych z naturą i płodnością, z Matką Ziemią. Jakbym miał coś dodatkowo świętować to płodność, a nie imperializm i holokaust”
Aaa, to ty z tych co to urodzili się za późno aby załapać się na swoją ulubioną ideologię? Spóźniłeś się na lata sześćdziesiąte? Biedne dziecko-kwiatuszek? Słowiański taki bardziej maczek lub haberek? Dużo masz takich znajomych, co świętują słowiańskie święta? Dobry dowcip.
hilda
9 grudnia o godz. 17:20
__
„Dlaczego np. wychowawcy na koloniach nie płacą za siebie i jeszcze w dodatku dostają pieniądze za przebywanie w towarzystwie dzieci w miejscowościach wypoczynkowych?
Wychowawca na wycieczce to po prostu wynajęty przez rodziców i to bardzo tanim kosztem opiekun ich dzieci i nie rozumiem, dlaczego ktoś inny poza samymi zainteresowanymi rodzicami miałby pokrywać koszty podróży takiego opiekuna?”
Można to tak ująć, że nauczyciel pracuje na wycieczce jako opiekun i dzięki temu przedsiębiorca ma niższe koszty. Mogę się zgodzić co do wycieczek. Jednak ten sposób postrzegania sprawy już nie przenosi się analogicznie tak bezdyskusyjnie na problem studniówki. Tak czy owak, głównie chodziło mi o to, że i tak za wszystko płacą rodzice i widzę, że w tej kwestii się całkowicie zgadzamy. Celem mojej wypowiedzi było uświadomienie właśnie tego faktu. A także tego, by takie osoby jak m.in. Gospodarz, Wiesia i rainbow, uświadomiły sobie, że domagając się pokrycia kosztów przez pracodawcę, de facto domagają się tego od rodziców uczniów, tyle że pośrednią drogą (która więcej kosztuje, jeśli mowa o szkole publicznej; a w najlepszym wypadku tym kosztem jest nieuczciwość chwytów marketingowych typu „wychowawca gratis”, jeśli opłata przejdzie ‚kanałem prywatnym’). To ma być cena, żeby ‚nie poczuli się źle’, nie odczuli zażenowania? Nie warto. Dlaczego nie można najprościej, szczerze i bezpośrednio pogodzić się z tym, by za nauczyciela na studniówce płacili rodzice i uznać to za normalne?
hilda
9 grudnia o godz. 17:20
__
„Szczerze mówiąc ? smutno się robi i cały zapał ?opada?, jak się czyta takie komentarze.
Jeśli tak będziemy podchodzić do pracy nauczyciela w szkole, to umrą śmiercią naturalną wszelkie dodatkowe ? pozalekcyjne ? inicjatywy nauczycieli, wszelkie organizowane przez nich wyjazdy, wycieczki, projekty, itp. itd.
Czy o to wam chodzi?”
Rozumiem, że te pretensje nie do mnie 😉 . Nauczycielem nie jestem i tego zażenowania z powodu opłacania nauczyciela przez rodziców uczniów nie jestem w stanie zrozumieć. Osobiście, za demotywujące uważam poniższe wpisy:
Wiesia: ?Dodam, że w moim środowisku coraz powszechniejsze są opinie, iż nauczyciele objadają się i balują na studniówkach za pieniądze rodziców. Jest to bardzo żenujące.?
Wiesia: ?Żałuję, że w czasie mojego długiego już stażu pracy nie odnotowywałam ile własnych pieniędzy włożyłam na utrzymanie szkoły. Tracę wiarę we wszystko.?
mada: ?gdybym miała pokrywać imprezę i sama ze swoich pieniędzy opłacić całe wyjście, po prostu przestałabym zupełnie chodzić?
Gospodarz: ?Nigdy mi się nie podobało, gdy za mój udział w wycieczce czy studniówce płacili uczniowie (albo ich rodzice).?
rainbow: ?(?) jak szkoła czyt. dyrekcja wymaga, by wychowawca czy inny nauczyciel był na studniówce czy wycieczce to powinien ponieść koszty. I nie tylko koszt menu, ale przede wszystkim koszty pracy, praca nauczyciela w godzinach nadliczbowych.?
Michał
9 grudnia o godz. 22:59
„Jednak ten sposób postrzegania sprawy już nie przenosi się analogicznie tak bezdyskusyjnie na problem studniówki.”
Jeszcze raz powtórzę dobitnie – o żadnych korzyściach majątkowych w wypadku bezpłatnego udziału nauczyciela w wycieczce szkolnej nie ma mowy, wręcz nauczyciel ponosi straty będąc uczestnikiem takiej wycieczki.
Wie to każdy, kto chociaż raz w takiej wycieczce z młodzieżą uczestniczył. To ogromna odpowiedzialność i praca 24 godziny na dobę za którą nikt nie płaci.
Nauczyciele pracują na wycieczkach społecznie. Coraz mniej już jednak pasjonatów, którzy są gotowi brać na siebie tę olbrzymią odpowiedzialność za bezpieczeństwo powierzonych ich opiece uczniów, poświęcić swój własny wolny czas na opiekowanie się dzieciakami, których rodzice zamiast wdzięczności za społeczną, nieodpłatną ciężką harówkę nauczyciela na wycieczce kręcą nosem i jeszcze posądzają nauczyciela o łapówkarstwo…
W dodatku żądają, żeby nauczyciel nie tylko pracował za darmo, ale jeszcze za swoją pracę sam płacił – opłacając koszty udziału w wycieczce. Chyba nawet największy pasjonat zawodu powie w tej sytuacji „pas”.
Powinno się faktycznie odmawiać udziału w takich wycieczkach!
I to nie ze względu na zażenowanie z powodu darmowego udziału w niej nauczyciela, ale z powodu zażenowania, że ktoś w ogóle może tu posądzać nauczyciela o branie łapówki w takiej postaci.
Po prostu żenada….
Wszystkich, którzy tak twierdzą z chęcią obdarowałabym taką „łapówką” i wysłała na taką kilkudniową „fundowaną” wycieczkę z uczniami.
Na temat studniówki i udziału w niej nauczyciela pisałam już tu:
http://chetkowski.blog.polityka.pl/2011/11/24/cena-studniowki/#comments
@zza kałuży
?A dla mnie to świnie idące na rzeź.?
Ciekawe, że napisałeś o Pattonie i jego definicji egoizmu, bo ja miałem na myśli brak samokrytyki ze strony Waszego społeczeństwa, brak sprzeciwu wobec aktów agresji i łamania Konstytucji będących stałym elementem represji ze strony Państwa i obywateli z wypranymi mózgami. Amerykanie mają jakiś kompleks w związku z „uratowaniem” Europy? I bardzo słusznie, bo oni tutaj nikogo nie ratowali poza sobą. II Wojna Światowa przyszła pod koniec okresu nieingerowania USA w sprawy reszty świata i geniusze za oceanem nagle zdali sobie sprawę, że to co dzieje się za wielką wodą zaraz będzie miało na nich bezpośredni wpływ. Z otwarciem II frontu Amerykańce zwlekali jak się tylko dało, bez baczenia na ilość ludzi, która przez ich kalkulacje zginęła, a nie musiała. Ale wszystko odbyło się wedle dobrze znanej maksymy, którą z resztą nazwałeś trafnie „zmaksymalizować zyski i zminimalizować straty ludzkie”. Wasze zyski i Wasze straty ludzkie. Wy do dzisiaj żyjecie w separacji od reszty świata i od rzeczywistości. To nie jest świat wszystkich ludzi, to jest świat Amerykanów i wszystkich pozostałych podludzi. Faszyzm został wymyślony i wprowadzony w Europie przez Europejczyków, owszem. Zachwycający jest fakt, że z taką werwą ten system zaadaptowaliście, pomimo tego co powiedział Jefferson. I to jest największą hipokryzją. O zatrudnianiu niemieckich zbrodniarzy wojennych nie wspomnę. No ale tutaj pewnie znowu zysk był brany pod uwagę.
„Sprawdź sobie kiedyś jaka ilość Amerykanów lata w roku. I czy cokolwiek innego może być alternatywą w kraju, w którym największe centra miejskie są oddalone od siebie o 2.5k mil w linii prostej a o tydzień jazdy samochodem w skali ludzkiej.”
Tutaj nie chodzi o alternatywę, bo można samochodem, pociągiem, nawet rowerem. Tutaj chodzi o zysk. Zysk w miejsce swobód obywatelskich. W Syrii funkcjonuje podobny system, ludzie oddali wolność za przywileje ekonomiczne.
„Odłuż filozofie ten komputer, za pomocą którego plujesz na twego dobroczyńcę. Nie zdziwiłbym się za bardzo, gdyby próbując zabrać ci wszystko z twojego otoczenia, co wynaleziono w Ameryce zostawiłbym cię nagim, głodnym i chorym.”
Umówmy się inaczej. Zabierzesz mi wszystko co wynalazł Amerykanin do trzeciego pokolenia wstecz. Ok? Zabierzesz bardzo niewiele. Amerykanie sami niczego nie zrobili. Amerykanie działają na zasadzie wrogich przejęć korporacji. Kupić, wyeksploatować, wyssać co się da, poszukać nowego celu. Czy to w porządku? Dla Ciebie pewnie tak, bo cost effective. Zysk nie jest wartością najwyższą w życiu. Co więcej, chcesz mi zabrać wszystko w czym palce maczali Amerykanie? Ok. A zagwarantujesz, że Amerykanie po zabraniu światu wszystkiego co w chwale na ten świat wylali, zostawią go w spokoju? Nie ma takiej opcji, bo bez reszty świata Ameryka nie istnieje. Ameryka jest jak rak, bez żywej tkanki do zaatakowania zwyczajnie obumiera z braku paliwa.
„Jeszcze raz przypominam, bo jak widać Europejczyk cierpi na amnezję, że wynalazca panujących religii państwowych w imię których przez mordowano i toczono wojny przez tysiące lat, wynalazca komunizmu, faszyzmu i hitleryzmu, założyciel obozów koncentracyjnych i inżynier od przemysłowego mordowania ludzi poucza innych o moralności. Nie wstyd ci? To się w języku starszych braci nazywa hucpa.”
Nie bardzo wiem co chcesz przez to udowodnić. Wojny toczono przez tysiące lat i nadal się je toczy. Tacy jesteście kryształowi? Stary, nie mamy o czym mówić. Zaadaptowaliście faszyzm łącznie z ludźmi, którzy go stworzyli i zrobiliście z niego morderczy kapitalizm. Serio chcesz pogadać o wszystkich działaniach na skalę światową, w których biorą udział Amerykanie? Jawnych i tych „za kulisami”. Przecież Ameryka terroryzuje świat od parudziesięciu lat w imię postępu, wolności i ZYSKU. Co za różnica kto terroryzował świat wcześniej i w imię czego, skoro teraz przodujecie w tym Wy?
„I wszyscy są świadomi tej ułomności.”
Ok, wszyscy są świadomi ale nikt z tym nic nie zrobi, bo to, niech zgadnę, czyjeś finansowe czy polityczne samobójstwo? A co z demokracją? Gdzie jest „władza ludu”? Czyli tak jak napisałem, zdajesz sobie sprawę, pomimo swojej krótkowzroczności i wytykania błędów wszystkim poza Ameryką, że to system, który nie służy niczemu poza represją, ale nikt nie waży się o tym szepnąć słówka.
„Popatrz sobie na mapę. Polska ma rozmiary małego stanu w USA. W Ameryce się śmieją, że jedno tankowanie benzyny i przejechałeś pięć państw w Europie.”
Rozumiem, że rodziny nie spotykają się w Stanach częściej, bo trzeba latać, a to nie jest cost effective, o poniżaniu przy kontrolach nie wspominając? Jak chcesz mieć rodzinę to nie jedziesz mieszkać na drugim końcu świata, czy nawet drugim końcu Stanów, bo to daleko i więzi można zachować w ten sposób najwyżej wirtualne. Co więcej, jeśli ludzie potrzebują okazji, żeby móc się spotkać i mieć poczucie posiadania rodziny, to nie mają żadnej.
„Amerykanie i tak i tak są zapchani wszelkim dobrem, że te przeceny to coraz bardziej mają w ? co zresztą jest problemem dla gospodarki.”
Zauważ, że nie mówiłem tutaj o gospodarce, bo że zaraz udławicie się swoim dobrobytem to jest jasne. Mówiłem o kolejnym komercyjnym święcie. Nie ma znaczenia co na ten temat sądzą media. Rokrocznie Black Friday jest dniem w którym osiągane są jedne z najwyższych poziomów sprzedaży w roku. Pandemonia, które rozgrywają się wtedy w sklepach w Stanach są wyśmiewane na całym świecie. Ostatni przypadek, babka chciała kupić coś tam, więc użyła gazu łzawiącego na innych kupujących, żeby jej towaru nie zabrali. Opowieści o tym, że Thanksgiving to rodzinne, niekomercyjne święto włóż sobie proszę między bajki.
„Ty wianki na Wiśle puszczasz i świeczki palisz czcząc duchy pomordowanych Prusów czy Jaćwingów? Nie rozśmieszaj.”
Bo? I zasadniczo co to jest za argument? Ja o holokauście Indian, a Ty o wiankach na Wiśle? Nie ma jak trafny argument. Coś wspominałeś o kuli w płot? Poza tym Jaćwingowie jako wyróżniająca się grupa żyli 1000 lat temu, Wy mordowaliście Indian jeszcze w XX wieku.
„Aaa, to ty z tych co to urodzili się za późno aby załapać się na swoją ulubioną ideologię?” Nie, ja z tych co prędzej będą świętowali Słońce i Wodę, niż jakieś imperialistyczne brednie hipokrytów oparte na śmierci milionów ludzi.
Overdrive 10 grudnia o godz. 16:55
„Tutaj nie chodzi o alternatywę, bo można samochodem, pociągiem, nawet rowerem. Tutaj chodzi o zysk. Zysk w miejsce swobód obywatelskich.”
Nie masz pojęcia o czym piszesz. Pomyśl dwa razy zanim się wzbudzisz ideologicznie. Babcię wsadzisz na rower? No może jak ten rower zabierzesz jej trzeźwemu mężowi, i wyślesz babcię na bezpieczną polską wiejską „autostradę” bez dziur, świetnie oświetloną i oznakowaną, z kierowcami nigdy nie wyprzedzającymi na siódmego, mam tak dalej ciagnąć? Różnica cywilizacyjna. Starsi ludzie w Polsce są uziemieni i czekają smierci i zmiłowania dzieci przy studni i budzie psa burka. Jak się dzieci zmiłują to do kościoła zawiozą. A w USA sprawne fizycznie do 90 babcie same sobie jeżdżą gdzie chcą. I latają samolotami po kraju i po świecie. Zwłaszcza na starość. Zapytaj się jakiejkolwiek starszej osoby co woli; samodzielność czy pomoc, choćby i najukochańszej osoby. Ale w Polsce samodzielność emerytów to bajka o żelaznym wilku. Na rower wsadzisz babcię i do Gdańska w zimie 300 km poslesz. Nie czytasz własnych słów. „Tutaj chodzi o zysk. Zysk w miejsce swobód obywatelskich.”
Przecież w kontekscie tej babci twoje tezy to zwykły bełkot.
„Umówmy się inaczej. Zabierzesz mi wszystko co wynalazł Amerykanin do trzeciego pokolenia wstecz. Ok? Zabierzesz bardzo niewiele.”
Jest gorzej niż przypuszczałem. Po zabraniu ci dorobku myśli powstałego w Ameryce nie tylko jesteś nagi, głodny i chory ale też stałeś się bezrozumny.
Po pierwsze, dlaczego taka dziwaczna cezura czasowa? Czyżbyś stosował ją do siebie w swoim własnym życiu? Raczej nie, bo nie komunikowałbyś się ze mną za pomocą komputera i internetu. Czyli jak najbardziej i najchętniej korzystasz z dorobku tych krwiożerczych niemoralnych ludzi, prawda? Jeżeli cię sumienie uwiera, to nic n ie stoi na przeszkodzie abyś natychmiast przestał.
Mogę jedank dla zabawy dostosować się do tego erystycznego dziwoląga.
Różnie można definiować długość generacji, np. współcześnie w rozwiniętych krajach to 30 lat. 2011 – 3×30 = 1921. A więc trafiamy w okres walki o samo istnienie wolnej Polski. Pamietasz, tobie bardzo zależy na wolności? Jak rozumiem pod koniec I wojny światowej to polski potężny prezydent Wilsoński zmusił wszystkie państwa do przyjęcia jako podstawę negocjacji pokojowych swoje 14 punktów, z których punkt 13 mówił o odbudowie niepodległych Stanów Zjednoczonych. Cośtam świta?
Coś słyszałeś o 7 Eskadrze Myśliwskiej im. Tadeusza Kościuszki? Im też zawdzięczasz wolność, a walczyli o tę wolność DLA CIEBIE, NIE DLA SIEBIE dokładnie twoje bzdurne trzy pokolenia wstecz, czyli w 1921 roku.
Ale ty z pewnoscią nie myslałeś ani o Wilsońskim ani o amerykańskich lotnikach z wojny polsko-bolszewickiej. Tobie chodzi o „wynalazki”.
Centrum Onkologii ? Instytut im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Wczesniej Instytut Radowy. Mówi ci to coś? Wiesz kto pomagał w powstaniu tej placówki? Ta sama osoba, której amerykańska redaktorka od szydełkowania i szycia sukienek kupiła w (znowu tym samym 1921 roku) tak potrzebny do badań jeden gram radu. Te głupie $100k zebrały amerykańskie kobiety-imperialistki. To na dzisiejsze będzie jakieś 1.2mln. Tfu, obmierzłe pieniądze. Ale MS-C nie było stać na zakup tego, czego właściwości odkryła. Amerykanskie kobitki musiały się złożyć i jej kupić. A w kilkanaście lat potem mogła ten (nie jestem tu pewien, czy ten sam, w każdym razie był to gram radu) przekazać tobie do Warszawy. Łyso ci?
A ty myślałeś, że ja ci będę zabraniał zapinania rozporka w spodniach, w przypadku, gdybyś miał tam zamek błyskawiczny. 😉
Reszta twojej wypowiedzi to jakaś propaganda o intensywności uczuć, która łatwo zawstydziłaby komsomolca lub zetempowca. Szkoda czasu na polemikę.
I tak ustanowiliśmy rekord świata w odejściu od tematu.
Gospodarzowi wyrobiliśmy tylko frekwencję 😉
@zza kałuży
Zdaje się, że wyczerpaliśmy temat. Tak ten Gospodarzowy jak i nasz własny. Za miłośnika imperium wziąłem Cię mylnie jak się na tym blogu pojawiłem ale miłośnik imperium wyłazi z Ciebie za każdym razem, czyli jednak pomyłki nie było. Ja o tym, że Stany nie różnią się od innych dyktatur w robieniu ludziom krzywdy, a Ty o tym jak to świetnie, że to imperium to czy tamto zrobiło dobrze. Dla Ciebie szklanka jest do połowy pełna, a dla mnie jest do połowy pusta. Zakończmy dysputę. Zgodziliśmy się, że się nie zgadzamy.
USA, biorąc pod uwagę jego wielkość, skalę problemów i odpowiedzialności, jest z pewnością najlepiej urządzonym państwem od początku istnienia ludzkości. Zapominając o wielkości – moim ideałem jest Kanada.
USA bez porównania lepiej aniżeli ktokolwiek inny rozwiązało, powiedzmy 90% swoich problemów. Ja jestem szczególnie ciety na USA za to, że nie znajduję usprawiedliwienia dla pozostawenia tych 10% w takim opłakanym stanie, gdy w moim pojęciu tak niewiele jest potrzebne aby i one znikły. Wojna w Iraku jest dla mnie szczególnie rażącym przykładem kompletnego zbłądzenia. Ale dalej dla mnie USA to 90% pozytywów i 10% wad. W żadnym wypadku 50/50.
Chciałem to dopisać, gdyż ty niestety czytasz i piszesz to co chcesz a nie to co było napisane. Fakty nie przeszkadzają ci zupełnie, bo zbijanie każdego przykładu po kolei tylko utwierdza cię w tupaniu nóżkami, że biały ser z miodem na świeżym chlebku jest be. Szczególnie jak go popijać cieplutkim kakao.
Radzę uczyć się od USA, bo podobno nawet od diabła dobrze jest to robić. Wejdź na stronę internetową dowolnej biblioteki publicznej w USA i porównaj działanie Imperium Zła z działaniem Najjasniejszej. Dziecko polskiej bibliotekarki prosi cie o to.
Chcesz rozmawiać o zbijaniu argumentów? Morderstwo milionów ludzi podsumowujesz pisząc, że to „propaganda o intensywności uczuć”. Serio zakończmy rozmowę. Od morderców się nie uczę.