Pasztet z krzyżem

Łódzki Gastronomik słynie z odwagi i oryginalności. Podawano już tam pieczone karaluchy, dokonywano liofilizacji buraczków, grillowano odchudzające potrawy i organizowano turnieje barmanów bez kropli alkoholu do spożycia. Szkoła ta jest legendą Łodzi, a dostanie się do niej jest prawdziwym wyróżnieniem, tak dla uczniów, jak i nauczycieli.

Wczorajszy łódzki dodatek „Gazety Wyborczej” doniósł, że dyrektorka Gastronomika, Małgorzata Gosławska, postanowiła coś zrobić z krzyżami, które wiszą w salach szkoły. Najpierw zorganizowała debatę z udziałem pedagogów na temat „Co jest ważniejsze: godło czy krzyż?”. Jak donosi Wyborcza:

„Nauczyciele się podzielili. Jedni byli za godłem, inni za krzyżem”

Wtedy Gosławska podjęła decyzję, że krzyż jest mniej ważny od godła. Dlatego kazała przewiesić wszystkie krzyże nad drzwi (w trzydziestu salach szkoły). Teraz już nie wiszą nad godłami czy obok godła, tylko nad drzwiami (jak w wielu chrześcijańskich domach). Szefowa Gastronomika tak to komentuje:

„Jestem dyrektorem państwowej szkoły i nie mogę pozwolić, by krzyż był eksponowany bardziej niż godło.”

Dalej czytamy, że dyrektorka jest dumna, iż w końcu zrobiła porządek z krzyżami. Stefan Niesiołowski podziwia panią dyrektor, jednak sam nie odważyłby się na coś takiego, bowiem:

„Jeżeli w szkole krzyż wisiałby na środku, ja bym go nie ruszał. Zawsze mogą być problemy.”

Uważam, że Małgorzata Gosławska za swój czyn zasługuje na Palikotowy Krzyż Odwagi. Jest jedynym dyrektorem polskiej szkoły (na kilkadziesiąt tysięcy osób), który odważył się cokolwiek zrobić z krzyżami. Wprawdzie krzyże nie zostały ze szkół wyniesione, tylko przewieszone, ale jak na polskie warunki jest to wielkie bohaterstwo. Przecierałem wczoraj oczy ze zdziwienia, bo nie mogłem uwierzyć, że w sprawie krzyży jednak coś drgnęło. Może nie jest to trzęsienie ziemi, tylko kiwnięcie palcem w bucie, ale zawsze coś.