Skąd ten stres?
Cała szkoła chodzi zestresowana, zarówno nauczyciele, jak i uczniowie. My musimy oddać dyrekcji rozkłady materiału, plany lekcji wychowawczych i organizacje pracy zespołów przedmiotowych. Do sprawdzenia są też dzienniki oraz arkusze osobowe i masa innych papierów, więc o błąd czy niedopatrzenie bardzo łatwo. Dzieci żyją w obawie przed sprawdzianami, kartkówkami i wzywaniem do odpowiedzi. Dyrekcja też się boi, np. kontroli z zewnątrz albo szalonych rodziców czy też… nie będę kusił losu, lepiej przemilczę.
Im ludzie młodsi, tym bardziej zestresowani. Wcale natomiast nie stresują się najstarsi nauczyciele, tacy, co to pracowali w głębokim PRL-u. W mojej szkole są osoby, którym stuknęło już 40 lat pracy w jednej placówce, czyli u nas, a pracowali wcześniej gdzie indziej. Mamy więc do czynienia z prawdziwymi weteranami. I oni właśnie nie rozumieją, dlaczego tak się denerwujemy. Wszyscy inni biegają niczym zestresowane mrówki, a weterani z uśmiechem od ucha do ucha przemierzają szkolne korytarze.
Przy pewnej okazji ktoś z młodych zapytał jednego z weteranów, jak się pracowało za czasów komuny. Czy ludzie też tak się stresowali. Czy czegoś się bali w pracy? O, tak – odpowiedział weteran – władza mogła aresztować, skazać na więzienie, a nawet rozstrzelać. Kiedyś – dodał z uśmiechem – to był prawdziwy stres, teraz zaś nie ma żadnego powodu, aby się czegoś bać. Więc skąd ten stres?
Komentarze
weterani dość się za młodu „nastresowali”
Gospodarz: „plany lekcji wychowawczych i organizacje pracy zespołów przedmiotowych. Do sprawdzenia są też dzienniki oraz arkusze osobowe i masa innych papierów,”
Kiedys, dosyc dawno temu, w pierwszych wolnych wyborach do wladz uczelni zostalem wybrany dyrektorem pewnego instytutu na Politchnice Warszawskiej. Dyrektorem dydaktycznym.
Strasznie sie stresowalem. Ciagle przychodzily jakies okolniki ze „w trybie natychmiastowym” trzeba wypelnic formularz XXX, czy sprawozdanie ZZZ. Na nic nie mialem czasu.
Poradzil mi kolega pracujacy na tym stanowisku znacznie dluzej. „Patrz” powiedzial. „Ja mam na biurku dwie sterty. Jak przychodzi cos to klade to na wierzch lewej. I nic nie robie. Jak po jakims czasie przyjdzie ponaglenie, to przekladam to na wierzch prawej i tez nic nie robie. Jak przychodzi drugie ponaglenie, to odszukuje papier na prawej stercie i robie. Raz na miesiac porzadkuje lewa sterte i wyrzucam wszystko starsze niz miesiac. Raz na kwartak porzadkuje prawa sterte i wyrzucam wszystko starsze niz kwartal. Jak przypadkiem przyjdzie ponaglenie zeby zrobic cos z tym co wyrzucilem, udaje glupa. Przysylaja jeszcze raz”.
I rzeczywiscie, system dzialal doskonale. Stosuje go do dzis, chociaz w innych realiach (amerykanskich i pzremyslowych). Rekomenduje wszystkim zestresowanym
Weterani się nie stresują bo mają zapewniony byt. Zawsze mogą przejść na emeryturę.
Kto emerytury jeszcze nie wypracował musi zadowalać dyrekcję
To prawda. Im człowiek starszy, tym bardziej ma ten cały bałagan w d… Pracuję 30. rok. Jakieś IPETY, PIERDETY? Ależ proszę bardzo! Nie mam zamiaru się wysilać. Każdemu dyslektykowi na kartę wpisuję to samo i jak najmniej. Jeśli się dyrekcji moje dwa zdania nie podobają, to niech się sama uczniami ze SPE zajmuje. Moi uczniowie ze SPE pracują w domu. Raz na jakiś czas coś mi tam mają pokazać.
Karcianki? Jeden uczeń w wielkim białym dzienniku. Panika dyrekcji – dlaczego tak mało? Bo jeden przyszedł. Nie będę łapała uczniów na korytarzu. Ten jeden coś tam pisze, a ja sobie zeszyty sprawdzam. Może się zniechęci i następnym razem nie przyjdzie.
Durne rozporządzenia zawsze wywołują opór materii. Jeśli mi kochane ministerstwo zapłaci za dodatkową pracę i będzie mnie traktować poważnie, wtedy ja będę traktować poważnie to, co mam robić.
Przypomnę starą anegdotę. Z pokoju nauczycielskiego wychodzą młody i stary nauczyciel. Młody niesie pod pachą podręcznik, kserówki, testy i wiele, wiele innych. Stary jedynie dziennik i klucze. Młody z szacunkiem: „Pan, kolego ma niewątpliwie to wszystko w głowie ?” – nie kolego – w doopie.
A.L. pisze: 2011-09-20 o godz. 17:48
„Ja mam na biurku dwie sterty.”
Daję słowo, że kiedyś czytałem to samo o metodzie radzenia sobie z biurokracją hiszpańskiego dyktatora, generała Franco. Osoba opisująca „system gen. Franco” była pewna, że rozróżnienie na prawą i lewą stertę było u niego tylko symboliczne, gdyż w praktyce miał on dwie lewe sterty.
Metoda musi byc dobra, bo Franco był przy władzy prawie 40 lat a z pewnością najdłużej w Europie.
zza kaluzy: „Metoda musi byc dobra, bo Franco był przy władzy prawie 40 lat a z pewnością najdłużej w Europie.”
Ja tylko 5, ale dzialalo przez czly czas.
Na skołatane nerwy Gospodarza:
http://www.macfound.org/site/c.lkLXJ8MQKrH/b.7731003/k.C9D0/Kay_Ryan.htm
Są na tym świecie instytucje, które rozdają ludziom po pół miliona zielonych do wypłaty po stówce przez pięć lat, niczego nie chcąc w zamian.
I jak to mówi pani Ryan, poetka, to miło, że będąc w wieku 65 lat ktoś chce w ciebie zainwestować. Dając ci możliwość niczym nieograniczonej twórczości przez pięć lat – mój dopisek.
Szeroko pojetym nauczycielom też dają:
Education
Amir Abo-Shaeer Physics Teacher
Deborah Bial Education Strategist
Shawn Carlson Science Educator
Jacques d’Amboise Dance Educator
Drew Berry Biomedical Animator
Lisa Delpit Education Reform Leader
Aaron Dworkin Music Educator
David Hawkins Philosopher
W. Keith Hefner Journalist and Educator
Sara Lawrence-Lightfoot Sociologist of Education
Elma Lewis Arts Educator
Tommie Lindsey High School Debating Coach
Patricia Locke Tribal Rights Leader and Educator
Rueben Martínez Bookseller
Robert H. McCabe Educator
Deborah W. Meier Education Reform Leader
Robert Parris Moses Educator and Philosopher
Francisco Nú?ez Choral Conductor and Composer
Vivian Gussin Paley Educator and Writer
Janine Pease Educator
James Randi Educator
Kathleen A. Ross Educator
Sebastian Ruth Violist, Violinist, and Music Educator
Philip Uri Treisman Mathematics Educator
Eliot Wigginton Educator
aga
Nie podoba mi się Twój wpis. Możesz sobie bojkotować rozporządzenia (często kretyńskie), ale nie kosztem uczniów.
To jest tylko moje zdanie, innych może to zachwycać
Dziś mój syn (trzecia klasa podstawówki) opowiedział mi historię ze świetlicy.
Odrabiali lekcje, on i koleżanka z drugiej klasy.
Ona angielki a on matematykę.
W pewnym momencie, młodsza koleżanka zapytała o coś panią świetliczankę.
Pani odpowiedziała, żeby jej nie pytać, bo była słaba z angielskiego.
Zdziwił się bo mu się wydawało, że dorośli to wszystko wiedzą, (oczywiście w zakresie szkolnych zadań) a angielski to znają wszyscy poza dziećmi, którzy muszą się go uczyć.
Potem on zapytał panią o coś z matematyki która odrabiał.
Jakież było jego zdziwienie jak pani mu odpowiedziała, że z matematyki to ona była słaba i żeby jej o pomoc nie prosił.
To spytałem z czego była dobra, relacjonuje.
Z polskiego, odpowiedziała pani.
To jutro odrobię polski na świetlicy opowiada mi ze śmiechem i mam nadzieję, że jutro na świetlicy będzie pan od wf, on jest dobry w piłce nożnej więc pewnie pójdziemy na boisko, dodaje już poważnie.
pani mogła uczyć się rosyjskiego lub niemieckiego
jeśli jest humanistką to z matematyki mogła byc faktycznie słaba, to w niczym nie przeszkadza większości ludzi, dla wielu jest to nawet niezrozumiały powód do dumy
ale jeśli to byla trzecia klasa podstawowki to stawiam raczej, że pani miała zły dzien, bo na tym poziomie to kazdy powienien dac radę 🙂
Czwórki dostawali, matury oblali.
Bo miało być łatwo.
z życia szkoły pisze: 2011-09-21 o godz. 22:13
„To spytałem z czego była dobra, relacjonuje.”
Wszystkie przechwałki dzieci iż dostały piątkę z angielskiego kwitowałem natychmiastowym przejściem w rozmowie z nimi na angielski. Do końca dnia.
A jak zaczynały się kwasy i narzekania to swoją opinię o ich zarozumialstwie komunikowałem żonie w jedyny bezpieczny sposób, czyli po rosyjsku. Rozmawiający po rosyjsku rodzice to najbardziej wkurzająca dzieci sprawa.
AdamJ pisze:
2011-09-21 o godz. 22:52
Puenta podlinkowanego przez AdamJ artykułu.
„D. w przyszłym roku znowu podchodzi do matury. Potem chce oczywiście iść na studia. Najchętniej na pedagogikę.”
„jeśli jest humanistką to z matematyki mogła byc faktycznie słaba, to w niczym nie przeszkadza większości ludzi”
I jak widać nauczycielom ze świetlicy w niczym to nie przeszkadza.
Humanistka nie była dobra z rosyjskiego czy niemieckiego, słaba z angielskiego była co z rozbrajająca szczerością przyznała drugoklasistce, odmawiając pomocy.
„Rozmawiający po rosyjsku rodzice to najbardziej wkurzająca dzieci sprawa.”
W ogóle wkurzający rodzice to to słaba sprawa dla dzieci, zwłaszcza wkurzający celowo.
zza kaluzy: „I jak to mówi pani Ryan, poetka, to miło, że będąc w wieku 65 lat ktoś chce w ciebie zainwestować. Dając ci możliwość niczym nieograniczonej twórczości przez pięć lat ? mój dopisek.”
W Polsce jak ktos ma 50 lat, powinien owinac sie bialym pzresciaradlem i powoli czolgac w strone cmentarza. Robiac miejsce mlodym
Jak niedawno podawala warszawska prasa: „Samochod potracil 55 letnia kobiete. STARUSZKE odwieziono do szpitala”.
stary, dziecko, są dla mnie świętości, których nigdy nie brukam: przygotowanie do lekcji, solidne przeprowadzenie zajęć, sprawdzanie ogromnej ilości wypracowań (uczniowie muszą pisać, żeby się tego nauczyć, a nie wiedzą, czy dobrze piszą, jeśli im się prac nie sprawdzi i nie zrecenzuje), działanie wychowawcze. Zapewniam, że zawsze pracowałam więcej niż 40 godzin w tygodniu, więc nie strofuj mnie za to, że nie mam już ochoty dodatkowo pracować za darmo. Pozdrawiam.
Adam J: zacytowal artykul. Tamze napisane jest:
„Wstawiała czwórki, bo jak inaczej uhonorować zaangażowanie i pracę na lekcjach?”
Juze kiedys bylo tak w Polsce – czego wiekszosc tu piszacych nie pamieta, a ja pamietam doskonale – kiedy zaangazowanie bylo najwazniejsze.
Jeżeli wierzyć temu, co pisze Gospodarz o weteranach uczących w Jego szkole, to należy stwierdzić, że w/w chociażby byli doskonałymi fachowcami, jednakże blokują miejsca pracy młodym. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść z zawodu na zasłużoną emeryturę.
Za czasów komuny, której nie jestem zwolennikiem, był wyż demograficzny, dzisiaj z wiadomych powodów liczba dzieciaków maleje, dyrektor jest panem i władcą, nie każdy ma szczęście mieć szefa, człowieka rozsądnego a nie przydupasa. Nauczyciele boją się stracić pracę – oto jedno ze żródeł stresu. Wojowniczy rodzice, niezdyscyplinowani uczniowie, papierkomania, testowe sprawdzanie wiedzy uczniów pod klucz, ewaluacje – to także czynniki stresogenne. Prawie każdy z nas może podawać przykłady nauczycieli zwalnianych z pracy, których nie uchronił żaden stopień awansu zawodowego. A oni pukają do drzwi różnych szkół – bez odzewu. To rówież rodzi stres. A gdy czytam wpis o długoletnich weteranach w liceum Gospodarza to, pisząc kolokwialnie, nóż w kieszeni się otwiera. I nic do tematu wpisu Pana Dariusza ma pani w świetlicy.
aga
pełen szacun
Ino: „Jeżeli wierzyć temu, co pisze Gospodarz o weteranach uczących w Jego szkole, to należy stwierdzić, że w/w chociażby byli doskonałymi fachowcami, jednakże blokują miejsca pracy młodym. Trzeba wiedzieć, kiedy odejść z zawodu na zasłużoną emeryturę.”
Juz o tym bylo. Wiec powtarzem za Ino: STARUCHOW DO GAZU!!
Ino: „A gdy czytam wpis o długoletnich weteranach w liceum Gospodarza to, pisząc kolokwialnie, nóż w kieszeni się otwiera. I nic do tematu wpisu Pana Dariusza ma pani w świetlicy.”
A mnie sie noz otwiera gdzy czytam wynurzenia mlodziencow w rodzaju Ino. Moje pokolenie, Panie/Pani Ino, bylo palowane, polewane woda i wsadzane do pierdla wlasnie po to zeby nie bylo „rozdzielnikow” a wolny RYNEK pracy. Rynek polegajacy na tym ze pracodawca zatrudnia tego kto ma lepsze KWALIFIKACJE. Bez ogladania sie na wiek.
Nie mam watpliwosci ze kazdy rozsadny dyrektor wymienilby starego na mlodego, gdyby ten mlody mial odpowiednie kwalifikacje, a nie takie w rodzaju „z matematyki to ja jestem slaby, z polskiego tez, a i po angielsku dukam, a na wuefie nie podskocze. Wiec pomoc nie pomoge, ale pensja mi sie nalezy”.
Gdy bylem w szkole podstawowej, dawno temu, KAZDY nauczyciel mogl zastapic KAZDEGO nauczyciela.
I jakos wtedy nie bylo MNIE SIE NALEZY
@ Aga
Tak czy inaczej ten rodzaj sabotażu przekracza jednak dla mnie pewne granice. To jest właśnie woda na młyn periodyków typu Gazeta Prawna. Olewać to ja sobie mogę papierki typu planu wynikowego, mapy kierunkowej itp itd. Zlew na kółko zainteresowań tylko dlatego, że wycięto je z tych 22 godzin niedydaktycznych? Nie tędy droga imho.
Al! Z przyjemnością przeczytałem Twój wpis ze względu na to, że zaliczyłeś mnie do grupy młodzieńców, czego nie zauwazają panie w wieku poborowym. Otarliśmy się o jednakowe czasy, w których dominowały postulaty stoczniowców, a pojęcie wolnego rynku było mgliste dla zdających egzamin z ekonomii politycznej socjalizmu lub też wybijających krok defiladowy na szkółce w SORZE, przez którą musiał przejść każdy posiadacz kategorii A, by póżniej wylądować w jakieś jednostce, a na koniec oprzeć się nęcącym ofertom zostania w armii i wracać przez tydzień do domu.
Czy istnieje prawdziwy wolny rynek pracy w zawodzie nauczycielskim? Nie rozśmieszaj mnie, zbyt wiele słyszałem opowieści o jego praktycznych realiach od osób, które straciły pracę.
Zle odczytałeś intencję mojej wypowiedzi. Nie sugeruję likwidację weteranów pracy nauczycielskiej. Ich należy cenić. Jednakże z upływem lat człowiek traci zdrowie i odporność na stresy. Dyrektor powinien prowadzić odpowiednią politykę kadrową, musi być wymiana pokoleń. Dzisiaj w szkole podstawowej nie może każdy belfer być uniwersalny. Chyba, żę stosuje metodę Mottego, mówiąc:”Mata piłkę i grajta”
Ino pisze:
2011-09-23 o godz. 11:39
„Dyrektor powinien prowadzić odpowiednią politykę kadrową, musi być wymiana pokoleń. ”
Choć nie do końca zgadzam się z Twoją opinią na temat „starych”, o czym już zresztą pisałam, to jednak podzielam powyższą opinię, z jednym zastrzeżeniem – nie zawsze odpowiednia polityka kadrowa musi koniecznie i tylko polegać na wymianie pokoleń. Może się bowiem zdarzyć i to wcale nie jest aż taki rzadki przypadek, że dyrektor będzie wolał zatrudnić „starego” z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem, świetnego fachowca, umiejącego sobie poradzić w każdej sytuacji, niż roszczeniowo nastawianego na odbębnienie jedynie swoich obowiązkowych, w ramach pensum godzin, w dodatku fatalnie przygotowanego do zawodu, bo właśnie np. po kilkukrotnych próbach zdania „nieszczęsnej” matury z matematyki młodego nauczyciela.
I uważam, że taki dyrektor powinien mieć prawo do wyboru po prostu lepszego fachowca, bez względu na jego wiek.
Niestety – nie wszyscy młodzi są z założenia świetnie przygotowani do pracy – zwłaszcza Ci po modnych obecnie różnych zaocznych, wyższych szkółkach, w których wystarczy płacić czesne, by dostać „papier”.
Nie wszyscy młodzi są pełni zapału do pracy w szkole, dla wielu to niestety jedynie ciepła i wygodna posadka, na której nie trzeba się ich zdaniem zbytnio przemęczać.
Sama obserwuję jacy „młodzi” ludzie trafiają do zawodu i wierz mi – czasem są to naprawdę smutne obserwacje.
Oczywiście podobną postawę mogą prezentować również ci „starzy” belfrzy, zżarci rutyną i znudzeni swoją pracą.
Jednak nie generalizowałabym, zakładając, że każdy młody jest zawsze lepszy od każdego, nawet mogącego już odejść na emeryturę „starego” nauczyciela.
Weź też pod uwagę, że np. moje pokolenie – powiedzmy nauczycieli w „średnim wieku”, które wg. starych zasad mogłoby już za ok. 5 lat odejść na emeryturę obecnie musi jeszcze pracować ze 20 lat, aby uzyskać prawa do emerytury.
Więc całkiem normalną stanie się sytuacja, w której w szkołach większość nauczycieli będzie właśnie owymi blisko 60-letnimi weteranami.
Tak więc siłą rzeczy przepaść pokoleniowa będzie się pogłębiała, wcale nie z winy owych „starych”, nie chcących ustąpić miejsca młodym a z w iny obowiązujących przepisów.
Jak pracowałam w Niemczech – to właśnie taka sytuacja panowała w szkole – zdominowanej przez nauczycieli o średniej wieku ponad 50 – lat. Nikogo młodego nie przyjmowano tam od lat, bo po prostu ci starzy musieli pracować bodajże do 63 r. ż. kobiety i do 65 r. ż mężczyźni.
I mówiło się o tym, że być może ta granica „wieku emerytalnego” ulegnie jeszcze przesunięciu w dół.
Tak więc wszyscy młodzi ludzie przymierzający się do zawodu nauczyciela muszą się liczyć z tym, że o ile na studia najczęściej dosyć łatwo się dostać i je skończyć, to po nich coraz trudniej o ile w ogóle możliwe stanie się znalezienie pracy w tym zawodzie.
Myślę, że jako wychowawcy powinniśmy młodzież wybierającą studia pedagogiczne uczulać na te właśnie problemy, niż dawać im do zrozumienia, że brak pracy, to przede wszystkim wina starych nauczycieli blokujących dostęp do zawodu?
Może jednak lepiej zawczasu przemyśleć wybór studiów, niż potem narzekać na tych okropnych „weteranów”, którzy zajmują miejsca młodym, a którzy po prostu będą musieli wytrwać w zawodzie do późnego wieku?
Ino: „Dzisiaj w szkole podstawowej nie może każdy belfer być uniwersalny. Chyba, żę stosuje metodę Mottego, mówiąc:?Mata piłkę i grajta?
Slusznie. Biorac pod uwage znakomite rozszerzenei materialu wykladanego w szkole podstawowej wymagana jest coraz wieksza specjalizacja nauczycieli. Jeden nie podola. W koncu dawniej na matematyce nie wykladano teorii macierzy i teorii grup, nie mowiac o liczbach zespolonych, a dzisiaj to chlebek z maslem. Fizyka ograniczala sie do maszyn prostych, dzis uczymy mechaniki kwantowej i czastek elekenarne. Z biologii ja sie uczylem o ukladzie pokarmowym ddzownicy, dzis sie uczymy o DNA, RNA i podobnych rzeczach. Nie bede wspominal o historii w ramach ktorej kiedyz zupelnie pomijano historie malzenstw na dworze faraonow 4 Dynastii, a dzis w szkole podstawowej to zasadniczy temat nauczania.
No i literatura porownawcza na polskim, i gramatyka jezyka polskiego na Mazowszu na pzrelomie 12 i 13 stulecia.
Tak, masz racje, Ino. Jeden nauczyciel nie podola
hilda: „Może jednak lepiej zawczasu przemyśleć wybór studiów, niż potem narzekać na tych okropnych ?weteranów?, którzy zajmują miejsca młodym, a którzy po prostu będą musieli wytrwać w zawodzie do późnego wieku?”
I tu jest pogrzebany tak zwany „pies”. Wiedzac ze idzie niz, ze zwalnia sie nauczycieli na lewo i prawo, mlodz wali na pedagogike. „Dlaczego?” zapytalem kandydata. Odpowiedz byla sczera do bolu: „Zycie jest za krotkie zebym poszedl na Politechnike i zap… na studiach a potem zap… po studiach”
Ino: „Czy istnieje prawdziwy wolny rynek pracy w zawodzie nauczycielskim? Nie rozśmieszaj mnie, zbyt wiele słyszałem opowieści o jego praktycznych realiach od osób, które straciły pracę.”
Wlasnei na tym polega wolny rynek. Ze mozna starcic prace, ale i mozna ja znalezc. Rozumiem ze dla ciebie „rynek parcy” to taki rynek gdzie po studiach NALEZY MI SIE parca za 5 tysiecy, samochod sluzbowy i komorka.
Takiego rynku NIE MA. Owszem, byl, za Komuny. Wszystkim sie nalezala praca. Tylko niekoniecznia taka jaka chcieli i nie tam gdzie chcieli.
W Polsce dalej mysli sie starymi kategoriami: jeden zawod na cale zycie, jedne kwalifikacje na cale zycie, jeden parcodawca na cale zycie. Na swiecie dawno sie to skonczylo. Dobrze ze w Polsce sie konczy. Widac Polska idzie ku normalnosci
„Niestety ? nie wszyscy młodzi są z założenia świetnie przygotowani do pracy ? zwłaszcza Ci po modnych obecnie różnych zaocznych, wyższych szkółkach, w których wystarczy płacić czesne, by dostać ?papier?.
Nie wszyscy młodzi są pełni zapału do pracy w szkole, dla wielu to niestety jedynie ciepła i wygodna posadka, na której nie trzeba się ich zdaniem zbytnio przemęczać.
Sama obserwuję jacy ?młodzi? ludzie trafiają do zawodu i wierz mi ? czasem są to naprawdę smutne obserwacje.”
Tu nawet nie chodzi o kompetencje zawodowe ale o zyciowe doswiadczenie.Szkola nie moze byc zbieranina „wszystkowiecoadzych” modych po studiach bo sie z takiej szkoly oboz koncentracujny zrobi. Musi byc reprezentacja „sily fizycznej” i „sily zyciowej”. Odchylenie w kazda strone zle jest i dla uczniow i dla ciala pedagogicznego.
U mnie w szkole bylo wiecej mlodych, takich przed trzydziestka. Pewnie z chciwosci wlasciciei szkoly.
Tak sie ze soba zarli nawzajem (mlodzi sa mniej podatni na stres, nie starzy, jak tu ktos wyzej sugeruje), tak zapadali na depresje z powodu tych walk, ze ostatnio dyrekcja zatrudnia tylko belfrow duzo po 50-tce.
I sie sytuacja unormowala.
Nie ma nic glupszego niz mlodosc w koncentracie.
hilda: „I mówiło się o tym, że być może ta granica ?wieku emerytalnego? ulegnie jeszcze przesunięciu w dół.”
W gore?…
Ino: „Ino: ?Dzisiaj w szkole podstawowej nie może każdy belfer być uniwersalny. Chyba, żę stosuje metodę Mottego, mówiąc:?Mata piłkę i grajta?”
Przypomnialo mi sie w tym kontekscie… jest taki film amerykanski, „merican beauty”. Nie wiem czy byl w Polsce i pod jakim tytulem.
Otoz, facio w wieku 50+ zmienia prace i z „executive” w jakiejs firmie postanawia dostac sie do McDonalda. Rozmawia z managerem w McDonaldzie. Pokazuje CV. Manager mowi: „pan ma za duze kwalifikacjie i zadznego doswiadczenia w McDonalds”. „Jaa to” mowi facio. „O tu, 30 lat temu pracowalem w McDonalds” i pokazuje na CV. „No tak” mowi manager. „Ale od tego czasu mielismy wielki postep technologiczny”