Spóźnić się na maturę
Odkąd matura jest natychmiast po długim weekendzie, łatwo się na nią spóźnić. W środę rano ludzie będą jechać do pracy prosto z podmiejskich działek. Zwykle w poniedziałki są korki, ale teraz będą potrójne. Dojazd do szkoły może się porządnie wydłużyć. Lepiej wyjść dużo wcześniej i przyjechać pół godziny przed czasem, niż spóźnić się pięć minut.
Zmieniły się przepisy dotyczące skutków spóźnienia się na maturę. Dawniej o godzinie zero zamykano salę i na maturę nikt nie mógł wejść. Teraz podobno spóźnialskim nic nie grozi. Piszą o tym nauczyciele w internecie (zobacz przykładowy tekst). Nie interesowałem się tym specjalnie, ponieważ jako egzaminator uczestniczę dopiero w drugim dniu, natomiast na polskim mnie nie ma (dyżuruję na korytarzu).
Jednak bez względu na skutki lepiej się nie spóźnić. Po prostu spóźnienie oznacza nerwy, stres, mniej czasu na rozwiązywanie testu itd. Dla dobra własnego organizmu powinno się przyjść do szkoły kilkanaście minut wcześniej. Za wcześnie lepiej nie przychodzić, gdyż można trafić na panikarzy, którzy okupują szkołę od świtu i szerzą defetyzm. Rozmowa z takimi osobnikami działa jak zaraza.
Proszę wszystkie zakonnice, aby w dniach matury w godzinach porannych nie pokazywały się na ulicach. Jak wiadomo, spotkanie zakonnicy przynosi pecha. Co innego spotkanie kominiarzy. Dlatego kominiarzy proszę, aby wylegli w tych dniach na ulice. Do szkół też nie zaszkodzi przyjść. W moim liceum dyrekcja zwykle kominiarzy specjalnie na tę chwilę zatrudnia. No cóż, czego się nie robi dla uczniów, aby nie przynieśli szkole wstydu. W niejednej placówce kominiarz to za mało. Czarodziej na etacie by się przydał.
Komentarze
Szanowny Panie Profesorze,
jak słusznie Pan nie zauważa, coraz rzadziej matura kojarzona jest z pierwotnym znaczeniem tego pojęcia, jakim jest egzamin dojrzałości.
Jest to absolutnie zgodne z otaczającą nas współczesnością, objawy dojrzałych osobowości pozycjonującej w zakazanych i niepoprawnych okolicach niewyluzowanego sztywniactwa.
W naszym zaś plemiennym biotopie, szczątkowy etnograficzny rytuał, jakim jest obecność na egzaminie, słusznie Pan właśnie sprowadził w jednym z wpisów do wymiaru rzeczywistego.
Pan przecież ujawnił mechanizm zdawania (od: zdawać się?) jakiemu belfrzy poddają dumnie niedojrzewające, wyluzowane masy parafialne.
W którym belfer puszcza tego, co od kuma a nie tego, kto kuma.
W tej sytuacji termin i czas obecności w miejscu zdarzenia ma znikome znaczenie i słusznie punktualność przestaje krępować swą hipokryzją rzesze przyszłych politoblogów i asystentów społecznych niejednego osła.
Mnie nadchodząca przyszłość tego rytuału, warunkująca sukces społeczny udziałowców, jawi się następującymi warunkami niezbędnymi i wystarczającymi:
a/ czerwone majtki na głowie (odkrywający tym samym ośrodki sterujące rozwojem tego kapitału ludzkiego)
b/ błogosławiony wizerunek w klapie (jako amulet przeciw klapie i ostrzeżenie przed oblaniem czyli obrazą uczuć)
c/ koperty z referencjami w łapie (wysokość nominału zależna od poziomu belferskiego pokrewieństwa plemiennego).
Tymczasem wszystkim, którzy pod katedrą pracowicie i hojnie do rytuału się przygotowywali, chwałę niosąc katedralnym belfrom (i wdzięczność, wdzięczność dozgonną!), życzę tego co już mają w kieszeni:
– przystosowania plemiennego
– pokonania rytuału jego własną bronią
Czyli – sukcesu na maturze! 🙂
Dyrekcja zatrudnia straż miejską do rewidowania, kominiarzy od sukcesów, księży aby pomogli lud w ciemności i zabobonie trzymać. I jeszcze czarodzieja potrzebuje. Harrego Pottera polecam. Przecież to dziewiętnasty wiek za publiczną kasę i to razem z socjalistycznym ustrojem. Ja pi..le.
Chyba to jednak nieprawda. Po zakończeniu czynności organizacyjnych nie wpuszcza sie spóźnialskich, nic się nie zmieniło w stosunku do minionych lat. Mam nadzieję, że niewielu maturzystów przeczyta ten wpis, a już na pewno nie uwierzą w niego.
Wszystkim zależy aby jak największa liczba osób zdała.
Proponuję w zadaniach zamkniętych umieszczać dwie odpowiedzi zamiast czterech (żona mówi, że bezpieczniej jedną). Zrezygnować również z zadań otwartych. Nie brać pod uwagę błędów ortograficznych, zalegalizować podpowiedzi, nie tworzyć grup.
@ Marcinie,
czyżbyś na swoim blogu zamieszczał równie praktyczną, jak krytykowana przez Ciebie na tym blogu, lekcję adaptacji plemiennej?
cyt:
„…Jeśli więc masz zamiar przyjść na maturę pięć minut po czasie, lepiej od razu idź do lekarza i zastanów się, jak udokumentować wniosek o dodatkowy termin.”
Jak mi się zdaje (? hihi) dokumentacja lekarska dotyczy przyczyn zdrowotnej niezdolności uczestnictwa a nie zamiarów spóźnienia…
Takie będą Rzplite jak ich belfrów chowanie.
Najlepiej – w czapce niewidce i w oślej ławce?
O ile pojęcie wstydu znajduje się w syllabusie… dojrzałości plemiennej 😉
@Eltoro
Dokumentacja lekarska i kłopoty zdrowotne nie muszą wcale być fałszywe, a powiązanie ich w zdaniu z zamiarem spóźnienia to raczej figura stylistyczna. Tak czy inaczej, mam nadzieję, że moi maturzyści wszyscy – w dobrym zdrowiu – przyjdą jutro punktualnie na egzamin z polskiego. A jeśli któryś się – nie daj Boże – pochoruje, ma prawo skorzystać z czerwcowego terminu i nie widzę w tym niczego niestosownego ani demoralizującego.
@Marcin,
piękny serw kolejnej obłudy i zakłamania, jakże pasujący do proponowanych przez Ciebie „figur stylistycznych”.
Określając jednoznaczne Twoje belferskie sugestie co do planowego i świadomego zamiaru wyłudzenia lub zakupu kwitu u lekarza mianem „figury” odsłaniasz w istocie obraz zbiorowiska plemienia figurowego.
Gdzie jedni uczą a inni są uczeni dopasowania swej figury do ‚pragmatyki” plemienia.
Jakże łatwo Ci bronić zasad przed innymi, samemu się spod nich wyzwalając, Marcinie.
I takie to nasze dojrzałe kształcenie maturalne.
Bulba 🙂
Z całym szacunkiem Eltoro, ale Twój styl, który można określić jako złośliwo-sarkastyczny z domieszką paradoksalnych absurdów, pozwala przypuszczać, że rozczytasz delikatną ironię Marcina…….. Czyżby Twe pisanie obowiązywała inna miara?
@Eltoro
Zabiłem Ci kogoś w najbliższej rodzinie czy naprawdę uważasz, że nie można sobie po drodze na maturę złamać nogi albo wylądować nad ranem w szpitalu z zapaleniem wyrostka?
@ Dil-Se
Nie ‚rozczytałem’ (neo-polisz-style czy reminiscencje zza Buga?) rzekomej delikatnej ironii Marcina.
Nie ma jej ani joty we wpisie na jego blogu.
Lekarze spotykają się na co dzień z żądaniami lewych kwitów. (Niektórzy się nie poddają, znam takich).
To, co doradza Marcin już norma społeczna w tym chutorze, którą nasiąkły zarówno skorupki jak i ich edukatorzy, a nie żadna ironia.
W moim komentarzu zwracam uwagę, że aby być Katonem nie wystarczy postawa i odnośna edukacja modo ‚jak Marcin Marcina’.
Wycieczki osobiste pomijam, Twoja opinia o stylu nie ma nic do meritum dyskusji i jest tylko próbą personalizacji manipulacyjnej.
Szkoda, że tożsamość wspólnoty plemiennej zwycięża zdrowy rozsądek u skądinąd tak sympatycznej Dil-Se 🙁
@ Marcin
Brnąc w tym guście deprecjonujesz swoją jak i czytelników inteligencję. To gorsze, niż przyłapanie na braku Katońskich kwalifikacji.
Twoje zaś wycieczkowe ku mnie refleksje o zabijaniu budzą jedynie niesmak.
Ot i cała lekcja przyzwoitości – jak zwykle kierowana ku personalnej naparzance.
Mentalność plemienna?
Fuj.
Mnie dziwi jedno: Gospodarz tego blogu, jako czynny nauczyciel, bierze udział w tym egzaminie – choć nie jako egzaminator, panie profesorze, (chyba że to ustny egzamin), ale członek zespołu nadzorującego, bo mam nadzieję, że nie jako przewodniczący(!) i tak niewiele wie o jego procedurach. Bez żenady pisze, że „teraz podobno spóźnialskim nic nie grozi” i „nie interesowałem się tym specjalnie” oraz powołuje się na nauczycieli w internecie. Jak to świadczy o nim i jego dyrektorze, który zobowiązany jest przeszkolić swoich nauczycieli i zapoznać z procedurami? Nie mówiąc już o dziennikarskiej rzetelności, bo zdaje się, że pan Chętkowski jest dziennikarzem „Polityki”.
@ Eltoro
w Twoich komentarzach widać, „że tożsamość wspólnoty plemiennej zwycięża zdrowy rozsądek” (wspólnota z autorem blogu), styl i forma przeważają nad treścią wpisów a jedyny cel tychże wpisów, jaki dostrzegam, to silna potrzeba zaistnienia w sieci.
Pozdrawiam
@ jpp
jaki ożywczy komentarz, drogi jpp !
Niestety, świadczący jedynie o tym, że przekazywane przeze mnie treści przelatują ponad zdolnością do ich percepcji ze strony wspólnoty plemiennej konsumentów form i emocji.
Widać to nawet po nierozpoznaniu treści posłannictwa zawodowego Gospodarza (a przecież nie jest nim dziennikarstwo, a już w żadnym razie – „Polityki”).
Przy okazji dostało się, oj dostało Gospodarzowi – chyba jeszcze nikt tak Profesora Chętkowskiego nie spostponował, przypisując mu (choćby jednostronną) wspólnotę z … Eltoro, hihi.
Ot, fantazjonista z Ciebie!
Nie karmmy trolla ani byków.
Uczył Marcin Marcina: Załatwmy sobie lewe kwity – i nie ma byka!
Za to wyłazi szydło z worka personalnej kultury oświatowej.