Potrzeba równowagi

W mojej szkole zatrudniono kilkoro młodych nauczycieli, którzy nie mogą chwili usiedzieć, aby nie zrobić czegoś pożytecznego. Ze względu na tak zwaną potrzebę równowagi inni nauczyciele zostali niejako zmuszeni do wzmożenia działań niepożytecznych. Młodzi chyba w końcu zwrócili na to uwagę, bowiem ostatnio jeden z nich zadał mi pytanie, czy mnie też praca nauczyciela zajmuje 24 godziny na dobę. Odpowiedziałem koledze, że na tak mądre zagadnienie nie mam zwyczaju wypowiadać się przed spożyciem kawy. A był poranek dnia dzisiejszego. Zapytałem, czy on jest już po kawie. Jeśli nie, niechże będzie łaskaw poczęstować. A tak w ogóle to picie kawy jest niezwykle zajmującym zajęciem, więc – jeśli pozwoli – może o tym porozmawiamy, a nie o pracy.

Koleżanka zaś, kolejna z grona młodych i pracowitych, zapytała, ile czasu zajmuje mi jakaś tam czynność belferska. Prawdę mówiąc, nie wiedziałem, że ją wykonuję. W każdym razie musiała trwać mgnienie oka, bowiem mój umysł nawet tego nie zarejestrował. Natomiast jej, biedaczce, zajmuje to już kilka tygodni i końca roboty nie widać. Niestety, pytanie to zadano mi podczas długiej przerwy, a doprawdy nie mam w zwyczaju pracować w czasie wolnym, przecież trzeba gazetę przeczytać, a już południe. Jeśli więc ma życzenie usłyszeć odpowiedź, niechże zada coś klasie, wyjdzie na korytarz, gdzie się spotkamy i choćby całą lekcję pogawędzimy o optymalnej organizacji pracy nauczyciela. Z miny koleżanki wywnioskowałem, że będzie gotowa na takie spotkanie za jakieś dziesięć lat, chociaż jak częściej będzie przestawać ze starymi belframi, to może już za pięć.

Jestem zdania, że belferskie przewiny powinny być równo rozdzielone między wszystkich pracowników. I tak właśnie było przez lata w moim liceum. Każdy tam miał coś na sumieniu, jeden się spóźniał, drugi za wcześnie lekcje kończył, ktoś gawędził, zamiast zajęcia prowadzić, inny celebrował sprawdzanie listy, aby tylko czas zmitrężyć itd. Tak oto dzięki nieznacznym wadom trwamy na posterunku przez lat wiele. Dlatego zapał młodych bardzo nas przeraził. Przecież jak oni będą tak tyrać na pełnych obrotach, to za lat kilka nic z nich nie będzie. Wypalą się szybko i staną się najgorszymi belframi pod słońcem. Dlatego próbujemy, my weterani edukacji, podziałać na nich złym przykładem. Niechże zaczną trochę olewać tę robotę, niechże wyważą swoje nastawienie do pracy i znajdą złoty środek. Impet zapału nie trwa wiecznie – swoje siły trzeba rozłożyć na prawie pół wieku zawodowej sprawności. Dlatego radzę: najpierw kawa, potem plotki, a jak już będzie pięć minut po dzwonku, wolnym majestatycznym krokiem, godnie udajemy się do klasy. Uczniom przedstawiamy nieśmiertelny temat, czyli narzekanistyka albo dlaczego się nie uczycie? W razie czego zapraszam na moje lekcje, szczególnie w takim dniu jak dzisiaj.