Polski na chemii, a na śniadanie lunch

Jest taka reklama: „Na śniadanie jem lunch. Na lunch jem obiad. Na obiad jem kolację, na kolację jem…” To zupełnie jak w szkole. Otóż uczniowie na polskim uczą się angielskiego, na angielskim – historii, na historii – fizyki, na fizyce – geografii, na geografii – chemii, a na chemii… Nie tak dawno koleżanka skarżyła się, że na jej lekcji moi uczniowie czytają „Potop”. Odpowiedziałem, że kiedyś muszą, skoro na polskim uczą się angielskiego… wszystko jasne.

Zresztą nie tylko uczniowie tak postępują. Także nauczyciele szukają sposobu, jak dać sobie radę z upływającym czasem. Jeśli chodzi o mnie, to sprawdzian klasy I D sprawdzam na klasówce klasy II D, zaś klasówkę II D sprawdzam na sprawdzianie III D, a III D na klasówce III E itd. Wciąż więc organizuję nowe sprawdziany, gdyż dzięki temu wyrabiam się z poprzednimi. Kartkówki sprawdzam na zebraniach rady pedagogicznej. I tak się to wszystko kręci.

Kto nie rozumie tego systemu, ten ma kłopoty. Niektórzy uczniowie zgłaszają, iż nie przygotowali się na polski. To co oni, do diabła, robili na chemii? Przecież chemia jest po to, aby uczyć się polskiego. Czy ja wam muszę to tłumaczyć? Więc proszę mi nie mówić, że nie mieliście kiedy się uczyć. Chyba że chemii nie było, bo nauczycielka zachorowała. I zamiast chemii był angielski, a na angielskim należy uczyć się historii. Trzeba będzie poprosić dyrekcję, aby przy okazji nieobecności jakiegoś nauczyciela dała dodatkową godzinę chemii, wtedy nadrobimy braki z polskiego. Żadnej godziny nie może zabraknąć, bo inaczej system się wali.

PS: Jutro idę z klasą do kina, więc się przynajmniej najem.