Kasa za uprawnienia
Rząd szuka przewrotnego sposobu na zamrożenie pensji nauczycieli, dlatego ogłasza, że następne podwyżki powinny być za coś. Idea słuszna, lecz, niestety, niezwykle trudna do realizacji. Tym bardziej, że ma ona drugie dno – oszczędzanie na pensjach. Chodzi przecież o to, aby zapłacić nauczycielom mniej, ale zrobić wrażenie, że dało się więcej.
Na niezły pomysł wpadł minister Boni (zob. tekst). Ogłosił on, że nauczyciele mogliby dostawać podwyżki za zdobycie uprawnień do nauczania cyfrowego (tzw. e-learning). Rząd zwrócił bowiem uwagę, że obecnie zaledwie 5 proc. nauczycieli posiada ww. uprawnienia. A zatem byłby pretekst, aby nie dawać podwyżek do czasu, aż ludzie takie uprawnienia zdobędą. Politycy zapałali do tego pomysłu miłością, ponieważ swoją miarą mierzą innych. Wydaje im się chyba, że uzyskanie uprawnień do e-learningu przekracza możliwości belfrów. Tymczasem wystarczy rzut oka wstecz, aby pojąć, że podobnie potraktowano nauczycieli, gdy tworzono nowy system awansu kilkanaście lat temu. Specjalistom w MEN wydawało się, że nieliczne osoby osiągną stopień nauczyciela dyplomowanego (tak będzie trudno), tymczasem w ciągu niewielu lat z palcem w nosie zdobyła go połowa pedagogów. Trzeba było wymyślić sztuczne hamulce rozwoju, inaczej wszyscy nauczyciele staliby się dyplomowanymi.
Podobnie będzie teraz. Rząd ogłosi, że takie a takie uprawnienia będą podstawą uzyskiwania podwyżek. Politycy będą zacierać ręce, przekonani, że tak wysoko ustawili poprzeczkę, iż prawie nikt jej nie przeskoczy. Nawet się nie spostrzegą, jak zaczną wyrastać niczym grzyby po deszczu firmy specjalizujące się w organizowaniu szkoleń i wydające stosowne uprawnienia. Nie minie pięć lat, a 90 proc. nauczycieli przedstawi papiery, że są mistrzami e-learningu. Zresztą cokolwiek by wymyślił rząd, choćby nie wiem jak potężną zaporę, nauczyciele są tak kreatywni, że poradzą sobie z wszelkimi przeszkodami. Tym bardziej, że pragnienie wyższych zarobków i związanego z tym lepszego życia są w naszym środowisku tak wielkie, że nic nie zatrzyma nauczycieli. Gdy tylko będzie możliwość podniesienia swoich uposażeń, rzucą się na to wszyscy, choćby nie wiem jak trudne to było.
Komentarze
Szanowny Panie Profesorze,
widzę, że spodobała się Panu seria odważnych wynurzeń z cyklu „Parada oszustów”.
Przyznam, że nie chce mi się nawet zbyt wiele komentować czegoś, co można usłyszeć w każdym popegeerowym mazurskim siole, podczas zakrapianych rozmówek włościańsko-turystycznych.
Czy jednak nie mógłby Pan powrócić, choćby dla sportu, do natywnej tematyki blogu – oświaty, uczenia – się i innych, oszczędzając nam upokorzeń na łamach pobliskich „Polityce” – bądź co bądź, pisma dla inteligentów?
Cwaniackie fabuły o złym rządzie i sprytnych wyrobnikach szkolnego zjednoczenia branżowego są już passe od jakiś 20 lat. Przynajmniej w tej poetyce i przy takiej argumentacji.
Chyba, że zacznie Pan publikować blog sprayem w rytmie hip-hopu – ziomalki z Bałut się narajcują tym bardziej, pełny szacun i oglądalność targetu docelowego – zapewniona.
Tymczasem, pozdrawiam ze smutkiem spod katedry, gdzie na szczęście spraye ze ścian czyszczą a oszustów wsadzają do ciupy, zanim nie uczynią ze swego cwaniactwa legendy.
🙁
najgorsze w tym wszystkim, że te certyfikaty i kursy z tym związane będą płatne. I znów znajomi królika zarobią na „nauczycielach”. Ja bardzo dobrze znam aplikacje potrzebne mi w moim przedmiocie, udzielam uczniom konsultacji drogą e-mail, tworzę notatki elektroniczne z niektórych lekcji ale nie mam certyfikatu. I tu rodzi się pytanie, czy liczy się umiejętnośc bez certyfikatu? Czy już szybciej będzie się liczył certyfikat bez umiejętności?
Władze Łodzi na pewno jako pierwsze wprowadzą takie pomysły w życie. Tam ideały oszczędzania na oświacie zaczyna się już wprowadzać. Na razie do likwidacji idzie 19 szkół. Na pewno na tym nie koniec. Szkoły te zamyka się bez względu na ich wyniki i jakość pracy, bo dla władzy liczy się tylko i wyłącznie czysty rachunek ekonomiczny. W mieście będą osiedla, na których nie będzie np. szkoły podstawowej, czy gimnazjum.
Szkoły, które nie przynoszą „zysku” (mają zbyt mało uczniów, za dużo nauczycieli i obsługi, za mało liczne klasy, stoją w miejscu atrakcyjnym dla deweloperów, itp.) będą likwidowane.
Oczywiście w tej sprawie nie prowadzono żadnych rozmów z rodzicami, radami osiedli, czy związkowcami. Dialog społeczny w sprawach oświaty w Łodzi nie funkcjonuje.
Główny cel rozwoju edukacji w Łodzi to zorganizować jak najtańszą edukację. To widać już jak na dłoni.
Ponadto rozpoczęto akcję zastraszania nauczycieli i dyrektorów, którzy mieli odwagę walczyć o swoje szkoły i miejsca pracy.
proszę zajrzeć na stronę:
http://lodz.naszemiasto.pl/artykul/794224,magistrat-chce-znac-nazwiska-uczniow-i-nauczycieli,id,t.html
Wiceprezydent Łodzi od spraw oświaty został już nazwany grabarzem łódzkiej oświaty.
Oczywiste, że koszty utrzymania szkół publicznych są istotne i nie można ich lekceważyć, ale likwidując szkoły trzeba brać pod uwagę zarówno względy ekonomiczne, jak i społeczno-oświatowe. Tego w Łodzi nikt z władz nie zrobił.
@ rainbow, no przecież to jasne- będzie się liczył tylko certyfikat. Wiesz ilu jest nauczycieli muzyki, ledwo potrafiących na flecie gamę C-dur wydukać? A ilu WF- istów/ek nie potrafiących pływać i skaczących w dal 80 cm z rozbiegu w wieku trzydiestukilku lat? A ilu mamy dyplomowanych którzy owe dyplomowanie uzyskali dzięki tylko wyprodukowaniu kilku opasłych teczek papierków niewiele mających wspólnego z rzeczywistością? Ja znam takich bardzo wielu. A to Polska właśnie!
Panie Eltoro! Tak bardzo uprzejmie zaadresował Pan swoją wypowiedż. A póżniej blokersko- psuedo inteligenckim slangiem obraził Gospodarza, wypowiedziami rodem z magla. Przy okazji obraził Pan nauczycieli, których opisywany przez Pana Dariusza pomysł dotyczy. To nie są żadne cwaniackie fabuły, lecz kolejna zagrywka rządu mająca uderzyć w nauczycieli, którzy i tak robią swoje i to nieżle, czego dowodem jest wpis rainbowa.
I jeszcze jedno, a napiszę to kolokwialnie: wpisy Gospodarza i nasze nie są na tym blogu dla sportu, lecz po to, aby, kurwa, ktoś wreszcie prócz nas zwrócił uwagę na nonsensy oplatajace polska oswiatę. Czasami odnoszę jednakze wrazenie, iż Pan sobie z tego robi jaja, które w języku staropolskim zwane są pośmichujkami.
Przepraszam, że pytam nie na temat. Czy nauczycieli też mają objąć planowane roczne urlopy dla wypalonych zawodowo w zamian za przedłużenie o rok wieku emerytalnego?
Zaznaczam, że mi się ten pomysł bardzo podoba. Nawet bym ten urlop do kilku lat przedłuzył. Serio!
Pozdrawiam
@ ino,
tak, uważam, że publikowanie przez jakiegokolwiek przedstawiciela szacownej profesji wyznań wskazujących że:
1/ kieruje się dobrem kolegów, kosztem rzetelności zawodowej (np fałszując wyniki egzaminu ustnego, aby nie „wkopać” kumpli po fachu za niekompetencję i leserstwo)
2/ imputuje, jakoby jego kumple oszukują i będą oszukiwać celem zdobycia wyższego uposażenia
3/ odpowiedzialnością za swoje postawy i postępki obarcza rząd, klientów i resztę świata
jest obraźliwe zarówno dla obywateli, finansujących tę profesję jak i rzetelnych i uczciwych nauczycieli.
Prezentuję tu więc moją opinię na temat treści zawartych we wpisie Gospodarza a nie, jak insynuujesz, Jego Osoby.
Mój szacunek do ludzi i polemik z nimi wynika z czynów, jakich dokonują a nie personalnych sympatii czy wspólnoty interesów.
Są wpisy i dokonania, budzące mój podziw i szacunek, za które Gospodarza cenię, czemu dawałem tu nie raz wyraz, oraz takie jak ten i parę poprzednich wpisów, które budzą mój sprzeciw.
Taki sens widzę w polemice i dyskusji, w której różnice poglądów dotyczą faktów a nie wartościujących ocen personalnych.
Co niestety w tutejszych branżowych polemikach wydaje się wiedzą niezapoznaną.
Jeśli masz inną na ten temat opinię, to rozumiem, po której stronie lokalizujesz się, używając w moim kierunku adekwatnego do tej pozycji słowa na „k”.
Mamy jak widać za sobą różne i odmienne kolokwia.
Przemyśl to sobie, zanim będziesz ponownie próbował sprowadzić problem do personalnych insynuacji i agresji.
Pozdrawiam.
No bo Eltoro to wlasnie jest taki posmichujkowy inteligencik rodem z magla.
Proszę bardzo. Ja już jestem po tych kursach, rozumiem że mam je powtórzyć- nie ma problemu.
Jeszcze słyszałam o haśle nauczyciel- koordynator. Czy to działa wstecz? bo ja obecnie jestem koordynatorem międzynarodowym projektu unijnego.
No nie mam jeszcze dyplomowania – ale to kwestia pół roku.
I co dalej?
Kartka z podróży pisze:
2011-02-27 o godz. 01:22
o ile pamiec mnie nie myli to nauczyciele w czasach PRLu mieli taki roczny urlop. Moze ktos wiecej pamieta o tym?
PS. jak brauje pieniazkow dla nauczycieli to moze by tak zlikwidowac „nauke” religii w szkolach i przeniesc ja do salek katechetycznych, gdzie ksieza podobnie jak to bylo wczesniej nauczaliby to za darmo, co przyniosloby to duze oszczednosci w budzecie.
Panuje powszechna opinia w śród nauczycieli komentujących ten blog, że władze oświatowe, rząd, władze gminne, można powiedzieć społeczeństwo, chce oszczędzać na oświacie.
Czy nauczyciele obecni na tym blogu naprawdę uważają, że społeczeństwo nie powinno oszczędzać?
Czy jako nauczyciele uważają, że nie powinno się oszczędzać na służbie zdrowia, administracji i paliwie do samochodu.
Czy jak kupują auto to takie które dużo pali żeby czasem nie oszczędzać na transporcie?
Czy jak idą do restauracji to wybierają taką drogą w której właściciel nie oszczędza na pensjach i kupuje mięso i ryby od drogich dostawców?
A czy społeczeństwo naprawdę oszczędza na oświacie?
Czy tego dowodzą te setki milinów jeśli nie miliardy wydawane na korepetycje, prywatne szkoły, płatne studia?
Strach posyłać dzieci do szkoły jak się poczyta ten blog i komentarze pod nim.
Wyznałem kiedyś tutaj, że posłałem dzieci do publicznej szkoły z powodu przekonania o wyższości egalitarnego wychowania nad elitarnym które fundują prywatne szkoły.
Swój egalitaryzm zamierzam zakończyć na szkole podstawowej.
A na podjęciu tej decyzji czytanie tego bloga bardzo zaważyło.
Ludzie którzy maja taki stosunek do otaczającego nas świata, nie mogą niczego wartościowego młodym przekazać poza suchą wiedzą.
W sumie to chyba dobrze, że szkoła przestała wychowywać, choć kiedyś miałem o to do niej pretensje.
Pozdrowienia dla @Eltoro
Widziałem jak Boni płakał
Jak zdrada go mocno boli.
Jak łatwo człowieka kupić,
co innym przyp……li
Nawiązując do jednej z wypowiedzi oraz poprzednich, opisywanych praktyk dydaktycznych jej Autorki, widzę przed nią nieuchronny, kolejny etap rozwoju:
euroministrant przedmurza dyplomowanego.
Niewątpliwie, adorowany tu w dyskusjach piewca endeckich praktyk dydaktycznych, min.G, przywrócony do stanowiska, w ten sposób rozwiązałby problem zagrażającej szkołom demografii.
Wykazał już rodzinną sprawność w posługiwaniu się kołkiem modo numerus clausus, posługiwanie się kołtunem na forach europejskich też rodzinnie praktykuje, więc problem mamy z głowy.
Rzesze koordynatorów ministranckich zaleją, jak biała rasa Brukselę i Maroko, bez żadnej straty dla opustoszałych szkół w naszych siołach.
A Polacy mnożyć się będą, jak drzewiej bywało – za oceanem. Za chlebem i oświatą…orso i sachem.
HiHi 🙂
Parkerze szanowny, a myślisz, że w szkołach prywatnych to jakaś wyższa kasta lepszych ludzi uczy/naucza?
Po innych uniwersytetach/innych szkołach, z większymi umiejętnościami/lepiej wyszkolona/szlachetniejsza/pieniędzy nie chcąca za swoją pracę?
Nie wiem, jak jest w przypadku innych przedmiotów, ale w przypadku języków (szczególnie w mniejszych miastach) w szkołach publicznych i prywatnych ucza te same osoby (bo. nie mają w jednej szkole całego etatu i uczą w 2 cz więcej skzołąch)
Tobie naprawdę wydaje się, że z samego faktu, że szkoła jest prywatna wynika, że ona jest lepsza a nauczyciele cudowni?
Mam wrażenie, że wykazujesz się naiwnością.
Kartko z Podróży, nauczyciele mają chyba prawo od dawna do takiego urlopu, nazywa się to urlop na poratowanie zdrowia.
Czy jakoś tak.
Nie wiem po ilu latach pracy przysługuje i jakie warunki trzeba spełnić, by go otrzymać.
Podejrzewam, że finansowo jest to chyba mniej korzystne.
A i oczywiście słyszałem o przekrętach z tym związanych np. ktoś brał taki urlop i podobno wyjeżdżał zagranicę do pracy na czarno w trakcie jego, co raczej jest chyba zabronione.
Ale wszystko co pisze moze byc nieścisłe, więc jak ktoś się zna, to niech się wypowie.
„A czy społeczeństwo naprawdę oszczędza na oświacie?
Czy tego dowodzą te setki milinów jeśli nie miliardy wydawane na korepetycje, prywatne szkoły, płatne studia?”
A czemu korepetycje sa potrzebne?
Czy aby nie dlatego, że np. języków uczy się w grupach 16 osobowych a czasem i dużo większych, a przedmiotów innych w klasach nawet i 40 osobowych (tak bywa w szkołach zawodowych i technikach)
Czy nie dlatego, że brakk np. podziału grup według poziomów językowych w wielu szkołąch, nbie prosty podział, że klasę dzielimy na pół, tylko grupy międzyklasowe na podstawie testów pisanych przez uczniów.
Że brak pieniędzy na komputer, dvd, tablice interaktywną, internet, itd w każdej klasie albo przynajmniej, by kazdy nauczyciel języka miał swoją pracownię, zaopatrzoną w te (teraz już podstaowe) gadżety, a nie musiał tułać się po szkole i wymieniać na salę jak raz chce na milion lat skorzystać z dvd, o necie nie wspominam, bo informatycy sale swe na swoje przedmioty okupują.
Że szkół nie stać, by nauczycielowi pozwolić na kserowanie materiałów za szkolne pieniądze i robi to za swoje od lat?
Więc jak już (a niektórzy to lubią tak robić) liczycie nauczycielskie pieniądze, to oodliczcie te kilkaset złotych rocznie na tusz, papier, naprawy drukarki i komputra ciągle używanego, rachunek za internet itd
Bo przecież w szkole tego wszystkiego zrobić nie mogę.
No ale i tak geniusze będą opowiadać, że poza szkołą ja nic nie robię.
Szczerze mówiąc jak czytam takie opine, to coraz bardziej się dostosowuję do oczekiwan społecznych i z godnie ze społecznymi przekonaniami zamierzam robić coraz mniej:)
@ parker,
dziękuję za niepierwsze pozdrowienia i odpowiadam tym samym 🙂
Oszczędny z ciebie gość, tak w ogóle i w słowie blogowym – chyba nie lubisz bawić się w towarzystwie…
A ja owszem! 🙂 Bo to baaardzo pouczające, jak sama nazwa otoczenia wskazuje.
Jak mi dzięki temu wiadomo, „zamrożenie pensji” (sic!) to przewrotny zamach na słuszne i przyrodzone prawo do „następnych podwyżek” byle nie „za coś”, z czym zresztą „nauczyciele dadzą sobie radę”.
Po prostu: należy się ciągle więcej i za nic – a jak nie, to kwit odpowiedni załatwić nie sztuka. Bo o cóż innego, niż o kwit, może chodzić w tym o-świecie???
A jak dają sobie tę radę nauczyciele z doskonaleniem kompetencji to już wcześniej objaśniono – można najbardziej, z upodobaniem, skorzystać ze szkoleń, na których przebywa… mąż! (cytat-autentyk z humoru zeszytu jednego eurokoordynatora wstecznego).
Musi to być korzyść zamknięta przed powracającym mężem – w szafie 😉
No to pozdrawiam, beczka śmiechu, aż dudni pod katedrą!
NB @ grześ ma trochę racji, lepiej od razu wyślij dziecka za granicę na nauki, chyba, że mieszkasz w naprawdę dużym mieście. To daje im szansę uniknąć nawet katechezy.
Parker: u nas w szkole są 3 osoby które przeniesiono ze szkoły prywatnej do państwowej ze względu na niski poziom szkół prywatnych.
Ale… Jeśli w szkole prywatnej moje dziecko mogłoby się uczyć w 10 osobowej klasie to sama bym się zastanawiała. Ale nie ze względu na nauczycieli tylko na warunki pracy i nauki.
Eltoro: „euroministrant przedmurza dyplomowanego.” Podziwiam cię za elokwencję. Jestem za głupia żeby cię zrozumieć- przepraszam- ale podziwiam i zazdroszczę. O ile w tym jest jakiś sens…
„Czy aby nie dlatego, że np. języków uczy się w grupach 16 osobowych a czasem i dużo większych, a przedmiotów innych w klasach nawet i 40 osobowych”
Nie ma żadnych badań które by wykazywały związek między liczebnością klas a efektywnością nauczania.
Choć trzeba przyznać, że intuicyjnie taki związek wydaje się oczywisty.
Przepraszam, ale dalszej dyskusji nie mogę prowadzić bo sobie obiecałem, że nie będę zabierał głosu na tym blogu.
Wystarczy niekonsekwencji na ten tydzień.
szkołę tworzą ludzie-nie ma znaczenia „prywatna” czy „masowa”; wchodząc do różnych placówek, wyczuwa się czy istnieje w nich to „coś”; znam przynajmniej trzy szkoły prywatne, które pozostawiają wiele do życzenia…; znam wiele szkół masowych gdzie rodzic traktowany jest życzliwie, uczeń z uwagą i troską a grono dba o siebie wzajemnie; ponoć dużo zależy od dyrektora; sądzę, że ważną rolę odgrywa jednak zwarta grupa (nauczycieli), której nie osłabi żaden (nawet nieudolny ) dyrektor; jak to osiągnąć? przeczytajcie „Przywództwo bez władzy” R. Boyatzis’a (książka nie jest typowo „oświatowa” ale do przełożenia na nasze pracownicze realia)
@parker- tobie się wydaje, że wszystko można kupić za pieniądze. Niestety nie, a rozumu tym bardziej. Grześ to dobrze opisał, potrzeba nam przyzwoitości, rzetelności, i niestety pieniędzy na oświatę (nie chodzi mi tu o pensje nauczycieli), czego w Polsce nie znajdziesz, poza małymi wyjątkami, więc skorzystaj z rady Eltoro, i wyślij dzieci najlepiej za granicę, bo zawsze młodym powtarzam, że najlepszym pomysłem na ten kraj jest emigracja. Sam nie wykluczam powrotu do cywilizacji, jeśli tylko sytuacja rodzinna na to pozwoli. Ratuj się kto może!!! 🙂
@Parker
Ja tez sobie wiele obiecywałam czytając ten blog;-) Póki co, jestem konsekwentna – i czytając – tylko ‚bebechy mi się wywracają’ 🙂
BTW, dziwi mnie również, że krytykowane jest to, iż ludzie domagają się rzetelności, zapewnienia warunków i środków pracy, co jest obowiązkiem każdego pracodawcy. To jest w szkołach nagminnie łamane prawo.
Dokształcanie nauczycieli też jest tylko wyciąganiem od nich pieniędzy, o czym już pisałem i nie chcę się powtarzać. Wygląda to skandalicznie.
Ja bym bardzo chciał wolnego rynku, kontraktów itd w oświacie, ale niech to obowiązuje w obie strony. Niech dobry nauczyciel znajdzie dobrze płatną pracę, a nie odejdzie z kwitkiem, bo nie ma szans ze znajomym królika. Niestety, ale w mniejszych miejscowościach w szkołach prywatnych też trzeba mieć znajomości, aby dostać pracę, kwestie merytoryczne idą na bok.
Przy rzetelnym podejściu, transparentności, uważam, że nie miał bym najmniejszego problemu ze znalezieniem pracy w oświacie z moimi kwalifikacjami, po uwolnieniu rynku. Ale wiem w jakim kraju żyję, wiem też, że brzydzą mnie wszelkie kliki i układy, i będzie to wyglądało tak, jak teraz, chodzi o to, żeby to nieudolne państwo zaoszczędziło, i tylko o to. Jakość się zapewne pogorszy. Ostatni gasi światło, pod warunkiem, że żarówki wcześniej nie wykręcą 😉
Parker, osobiście niedobrze mi się robi, gdy czytam jak ktoś (w tym Balcerowicz) powołuje się na jakieś mityczne badania jakości nauczania względem liczby uczniów. Jak dotąd nikt nie przedstawił osób prowadzących, ani metodologii badań (czyżby rzecz odbywała się tak, że wydzielono szereg zespołów po 30 osób i drugie tyle po 15, a po pół roku jednych podzielono, a drugich połączono i po całym roku wyciągnięto wnioski?- bo tylko pracując na tych samych zespołach można mieć porównywalne dane).
Pomyśl logicznie: jesteś w grupie 30 osób i 15- kiedy masz większą szansę na zadanie pytania? Kiedy masz szansę na zindywidualizowanie toku nauczania, gdyż prowadzący zna twoje możliwości czy dysfunkcje i dysponuje czasem (a jak wiemy i dla grupy 30 i 15 lekcja wynosi 45 minut), aby móc się „nad każdym pochylić”? Albo bardziej globalnie: jaką grupę osób jesteś w stanie względnie poznać- 300 osobową czy 150 osobową? Zdolności, problemy, kłopoty zdrowotne, sytuację rodzinną itd. (chyba nie wierzysz w to, że każdy nauczyciel ma swojego wołka, który ciągnie za nim wózek z teczkami dotyczącymi każdego ucznia i jego rodziny?). Już pomijając zupełnie fakt, że szkoła podobno ma wspierać proces wychowawczy przy coraz szybciej rosnącej rzeszy osób z dysfunkcjami, w tym z niedostosowaniem społecznym, że do szkół zwykłych będą przyjmowane osoby z upośledzeniem z umiarkowanym włącznie, dysfunkcjami motorycznymi itp. itd. – zapewne jest to udowodnione naukowo, że molochy lepiej sobie z tym dają radę (aaa, tak, wszystko już jasne! widzę tutaj fanów nauki radzieckiej, witajcie towarzysze!). Ach, do kogo ja to piszę- ty przecież należysz do grupy stańczykowskich lekarzy (pamiętamy legendę?), wszystko w teorii jest najłatwiejsze, szczególnie gdy nie mamy z tym do czynienia i dyktujemy innym co mają robić, samemu nie splamiwszy się pracą, na której się „znamy”- zwłaszcza (czy tylko ) w przestrzeni internetowej.
Parkerze, badań tu raczej nie potrzeba, zapytaj pierwszego lepszego metodyka z pierwszej lepszej szkoły językowej dlaczego nie wtorzą grup po osób 16-18-20 i większych. Grupa 8-12 osób to jest optimum (acz jednocześnie marzenie), daje szansę na to, by nauczyciel mógł poznać, opanować i coś nauczyć tę grupę.
Jeszcze wracająd do korepetycji, przecież korepetycji też udzielają głównie ci sami źli nauczyciele i nie jest tak, że nagle za te 30 czy 50 zeta za godzinę stają się geniuszami, mędrcami i ludźmi idealnymi.
Po prostu mają zwyczajnie czas i potrzebny spokój, by poświęcić uwage jednej osobie, wcale nie uczą lepiej niż na lekcji, ale choćby jest czas na ponowne (nawet kilkukrotne wytłumaczenie), uczeń nie boi się/nie wstydzi/ma czas zapytać o coś itd
Przecież to sa rzeczy oczywiste.
Pez,
co do tych układów, to nie wpadajmy też w skrajności.
ja np. każda pracę otrzymałem (także w szkołach prywatnych, na wyższych uczelniach i przy projektach unijnych) otrzymałem bez żadnych znajomości, układów itd
Tylko dzięki CV swojemu i umiejętnościom lub szczęściu także.
Co do tej zagranicy to też różnie bywa, byłem na dwu stypendiach w Niemczech, na uniwersytecie we Freiburgu iw Erfurcie, często poziom nauczania był raczej przeciętny, brak inwencji, sztampowe metody itd
Bywałem też na szkoleniach dla nauczycieli w Niemczech i też poziom wykładów/seminariów był różny, nie zawsze wyższy niż seminariów w Polsce, nie zawsze zajęcia były ciekawsze.
Od osoby, która była rok na Erasmusie we Francji słyszałem zaś, że poziom wiedzy studentów francuskich znacznie niższy jest niż studentów w Polsce.
Więc nie ma co też znowu apoteozy jakiejś Zachodu uprawiać, inna sprawa, że pod względem technicznym, wyposażenia itd np. szkoły w Niemczech (przynajmniej zachodnich) to inny świat, my takiego poziomu w szkolnictwie technicznym (bo w takiej szkole byłem ostatniej jesieni na wymianie) nie osiągniemy chyba nigdy…
@grześ- mam takie doświadczenia i obserwacje jakie mam. Znam sporo językowców, i jeszcze 4-5 lat temu mogli przebierać w ofertach, dziś to jedynie co się trafia to zastępstwo. Już nawet anglistów zatrudniają z polecenia burmistrza, lub innego kacyka. Nauczyciele innych specjalności bez znajomości szans na jakąkolwiek pracę nie mają.
Ktoś powie- ich problem. Zgadza się, państwo nie ma obowiązku zapewnić wszystkim pedagogom pracy, zwłaszcza jak ich nakształciło na pęczki i bez głowy 🙂 (Tu jest pytanie o brak reformy uczelni wyższych, a od tego trzeba było zacząć w 1999r.) Ale państwo powinno stworzyć warunki dla zatrudniania najlepszych, a nie najbliższych. Pozdrawiam!
Dzięki za informacje o urlopie dla wypalonych zawodowo nauczycieli. Ale mnie chodziło o coś innego. Rząd proponuje pracownikom rok urlopu w zamian za późniejsze o rok przejście na emeryturę. Dlatego pisałem, że chętnie bym sie zgodził nawet na kilka lat takiego urlopu. Bardziej się oplaca cieszyc rocznym urlopem w wieku np 40 -stu lat nniż rokiem emerytury w wieku 65 lat.
Pozdrawiam
„nam sporo językowców, i jeszcze 4-5 lat temu mogli przebierać w ofertach, dziś to jedynie co się trafia to zastępstwo. Już nawet anglistów zatrudniają z polecenia burmistrza, lub innego kacyka. Nauczyciele innych specjalności bez znajomości szans na jakąkolwiek pracę nie mają.”
Masz rację, ze jest trudno, ja np. w poprzednim roku w technikum miałem 1/3 etatu, w NKJO 1/5 etatu, plus dorabianie se w szkole językowej, na tłumaczeniach, korkach itd
I na sto CV odezwało 9a raczej odpowiedziało) kilka skzół, więc ja nie twierdzę, że jest lekko (acz chyba angliści dalej mają lepiej niż germaniści), tylko twierdzę, że pracę da się znaleźć bez znajomości i układów.
Aczkolwiek nie zawsze na pełen etat i nie zawsze w tym rejonie/mieście, gdzie się mieszka, nie zawsze w jednej szkole, praktycznie bez dodatkowych prac to jest bardzo cienko.
@parker
„Swój egalitaryzm zamierzam zakończyć na szkole podstawowej.
A na podjęciu tej decyzji czytanie tego bloga bardzo zaważyło.”
Nauczyciele w prywatnych szkolach dostaja tylko nieco wiecej niz w paanstwowych, takze za granica.
Prawda z ta liczebnpscia klas. Ucze klasy 30-sto osobowe i 8-osobowe. Gdzie lepsze wyniki? W klasach 30-sto osobowych. Od czego to zalezy, jest kilka czynnikow, dlugi wyklad.
@Grzes,
„…badań tu raczej nie potrzeba, zapytaj pierwszego lepszego metodyka z pierwszej lepszej szkoły językowej dlaczego nie wtorzą grup po osób 16-18-20 i większych. ”
Dlatego, ze klient tak chce. A klient nasz pan nawet jesli pojecia nie ma.
@grześ
Dorabiaj „se” dalej,jeżeli ktoś „chce” za to płacić
@grześ, racja, ale dla mnie to ie jest praca, jakieś łatanie, niepełne etaty. Jako językowiec można dorobić. Mnie by 1/3, czy 1/5 etatu nie interesowała. Po prostu poszukałbym innego zajęcia. Pozdrawiam i wytrwałości życzę!
TO jeszcze zależy czego się uczy i czy się ma wychowawstwo. Nauczyciel muzyki bez wychowawstwa może spokojnie uczyć w 3 szkołach. Dwa dni w jednej, dwa w drugiej a w tzreciej ostatni i luz. Nauczyciel matematyki nie może mieć pół etatu w dwa dni. Bo on ma 2 klasy to będzie miał 5 dni po 2 godziny dziennie. Jeśli byśmy chcieli dołożyć do tego 2 szkołę to już by sie zrobil problem z planem i codziennym przejazdem. Oczywiście że się da- wiem bo tak uczyłam ale generalnie to już totalnie sie nie opłaca- człowiek jest w obu szkołach na konfach, wywiadówkach i innych zebraniach – w rezultacie pracuje 3 razy tyle. Dyżury też oczywiście w obu szkołach wszytkie przerwy.
@Lidqa&Pez
U mnie to były totalnie odmienne szkoły, bo NKJO to jak wyższa i etat mniejszy więc i 1/5 mniejsza, a jezykowa to popołudnia i wieczory,w ie cobowiazki typu konfenecje, rady, wywiadówki itd, to tylko w technikum miałem.
@Tsubaki
mam porównanie, jak się uczy (mnie) w grupie siedmioosobowej a jak w dwa razy większej.
Atmosfera, poziom trduności zadań, tempo pracy, relacje wgrupie itd są lepsze w grupie mniejszej.Oczywiście co do wyników może być różnie, ale przecież w mniejszej grupie łatwiej dzieciaki opanować, masz więcej czasu na pytanie, co chwila ktoś musi byc aktywny, uczniowie nie mają czasu na odpoczynek itd
No chyba że uczysz w dobrym liceum jakimś z super uczniami, to wtedy duże grupy nie przeszkadzają albo jak się uczy studentów/dorosłych, to też nie ma to (moim zdaniem) wielkieogo znaczenia.
@jantra
masz coś przeciw pieknemu i polskiemu „se”?
No co ty:)
A płacić chcą, ale słabo:)
Jak to nauczycielom.