Ukazała się jakaś książka zakazana?

Nauczyciele mają wolne, więc każdy robi, co chce. Ja postanowiłem trochę poczytać. Czytam szybko, gdyż mam wprawę. Przeczytałem całego Pilcha, całego Stasiuka, Tokarczuk od deski do deski, Huellego i Masłowską co do joty, nawet Kuczoka strawiłem i Dehnela, znam Krajewskiego, Myśliwskiego i Onichimowską, przeczytałem Liberę, Nahacza i Olszewskiego, niczego nie omijając, przeczołgałem się przez Kowalewskiego i Gretkowską, a teraz kończę Chutnik i Vargę, nawet na Chwina się porwałem i na Piątka. Uff, sporo tego było.

Co z tego, skoro nie czuję zupełnie nic. Czytam i się nie zachwycam, a wszystko przez to, że to dzieła polecane, nakazane, czytelnikom wpychane i wciskane. Przez to właśnie zrobił się ze mnie czytelnik wyjałowiony, który po żadnej książce nic nie czuje. Wyjałowienie totalne mnie ogarnęło, bo literatura przypomina zeszłoroczny śnieg, który wydawca ładnie opakował i usiłuje sprzedać. Normalnie czuję się jak uczeń, który czyta to, co musi. Mnie jednak marzy się książka zakazana i takiej szukam, aby ją w tajemnicy przed rodziną przeczytać i dostać wypieków na twarzy.

Znajomy księgarz, gdy go zapytałem o książki zakazane, pokazał palcem na kolorowe książeczki i filozoficznie odpowiedział: „Innej literatury nie będzie”. Po prostu koniec świata! Mam nadzieję, że się myli. Spodziewam się, że jakiś pisarz napisze dzieło, które zostanie zakazane, a autor wyklęty i od czci odsądzony. Ja zaś swoimi sposobami zdobędę niedostępny tekst i pochłonę.

Przyjaciel, gdy zagadałem go o zakazany utwór, kupił mi w prezencie fotokomiks porno, sądząc, że o to mi chodzi. Co to jednak za zakazane dzieło, gdy można je kupić w biały dzień w księgarni na ul. Piotrkowskiej w Łodzi, do tego w dziale, który jest ulokowany tuż obok literatury dziecięcej. W każdym kiosku na ulicy można kupić coś takiego, a na stacjach benzynowych po prostu kładzie się je tak, aby było pod ręką. Porno to nie są dzieła zakazane, tylko wciskane, jak zresztą wszystko inne.

Nie chcę wciskanej na siłę literatury, chcę takiej, której mi się usilnie zabrania. Takiej, co podobno może mi zrobić krzywdę moralną, wypaczyć mój osąd rzeczywistości, abym się nie mógł po niej pozbierać – o, coś takiego bym przeczytał. Tylko że czegoś takiego już nie ma.