Dlaczego się nudzą?

Czasu na realizację programu coraz mniej, nauczyciele gonią w piętkę, a uczniowie twierdzą, że na lekcjach się nudzą. Jak można się nudzić, gdy nauczanie tak bardzo przyspieszyło? Godzina na Miłosza, dwie na Szymborską, znowu jedna na Twardowskiego i dwie na Herberta, pół godziny na Lipską, ćwierć na Grochowiaka. Na Harasymowicza, Brylla, Bursę, Wojaczka, Stachurę po dwa zdania, bo inaczej się nie zdąży. Tempo niesamowite, wiersz goni wiersz, poeta popędza poetę, a uczniowie się nudzą.

Omawianie literatury w liceum podobne jest do przekazywania wiadomości o ruchu drogowym. W tym tygodniu na drogach zginęło 75 osób, a w zeszłym 95. Dzisiaj zginęło 10 osób, a wczoraj 8. Jutro będzie to samo. Śmierć pogania śmierć, katastrofa goni katastrofę. Męczy mnie to i nudzi. Dziennikarze prześcigają się w poszukiwaniu sensacyjnych wypadków, codziennie serwują odbiorcom katastrofę na miarę stulecia, a mnie to męczy. Im więcej krwi spłynie z głośnika mojego radia, tym bardziej nudno. Słyszę, że samochód dostawczy wjechał w tył opla i sprasował pasażerów – w sumie nic ciekawego. Dlaczego mnie to nie porusza?

Rozmawiam z uczniami o lekcjach, które poruszają. Kiedy się nie nudzą? Odpowiedzi są różne, ale można je sprowadzić do wspólnego mianownika. Otóż nastolatki opowiadają, że działa na nich, gdy nauczyciel nie owija w bawełnę, co myśli o wiedzy swoich uczniów. Młodych porusza, gdy belfer dosadnym językiem ocenia, że g… wiedzą w tym temacie albo że musieli się pozamieniać na rozumy z debilami, bo takiej tępoty umysłowej to jeszcze nie widział itp. Nie nudzą się wtedy, gdy nauczyciel intelektualnie poniewiera uczniów, gdy brutalnie mówi, jaki poziom reprezentuje klasa. Tylko na takich lekcjach nie ma nudy.

To na początku razi i bulwersuje, niektórzy nawet protestują, potem jednak, widząc efekty – ciszę, spokój, zainteresowanie tematem, wykonywanie poleceń, chłonięcie wiedzy itd. – akceptują te metody. W każdej szkole jest taki chamski belfer cudotwórca, w moim liceum podobno też. Gdy nauczyciel jest delikatny i tłumaczy uczniom temat, jakby prowadził w telewizji prognozę pogody, to na jego lekcjach panuje totalna nuda. Tymczasem do uczniów trzeba się zwracać jak sierżant do nowych rekrutów – jak do idiotów, bez owijania w bawełnę, rynsztokowym słownictwem, głośno, ostro i bezpośrednio. Wtedy nie ma nudy.