Ile pieniędzy w nagrodzie dyrektora?

Jutro co piąty nauczyciel dostanie od pracodawcy nagrodę, a reszta stanie w kolejce, aby pogratulować wyróżnionym. Niejednemu odrzuconemu łza się w oku zakręci, bo przecież też wykonał kawał dobrej roboty, ale nagrody nie dostał. I niektórzy zaczną nagrodzonym zazdrościć. Prawdę mówiąc, można pozazdrościć wyróżnienia, kwiatów, oklasków i słów uznania, ale jeśli chodzi o pieniądze, które wiążą się z nagrodą, to naprawdę nie ma czego zazdrościć.  Przeważnie nagroda dyrektora ma wartość nauczycielskiej tygodniówki (do ręki ok. 600 zł). Ludzie tyrają cały rok, wyróżniają się, zaniedbują rodzinę, poświęcają prywatny czas dla uczniów, aby od pracodawcy dostać raz w roku premię w wysokości tygodniowych zarobków? To naprawdę o wiele za mało.

Uważam, że z okazji Dnia Edukacji Narodowej każdy nauczyciel, który dobrze pracował przez cały rok, powinien otrzymać od pracodawcy premię o wartości owej tygodniówki. Natomiast nauczyciele, którzy się wyróżnili czymś ekstra, powinni zostać nagrodzeni znacznie większą kwotą. Myślę, że mogłaby to być nagroda o wartości co najmniej zarobków miesięcznych. To absolutne minimum, na jakie powinna się zdobyć dyrekcja każdej szkoły. Gdyby zaś miały pozostać takie kwoty jak obecnie, to już lepiej nagrodę zliwkidować, a pieniądze dorzucić do dodatku motywacyjnego.

Jutro nagrodzeni nauczyciele będą chcieli postawić coś kolegom, bo przecież tak wypada. Pamiętam, jak kilka lat temu zostałem zaproszony do restauracji przez kolegę, który otrzymał nagrodę dyrektora. Dostał wtedy 500 zł, a rachunek opiewał na 550 zł. I to tylko dlatego, że wszyscy zaproszeni wybierali tańsze drinki. Tak czy siak, do domu kolega nie zaniósł ani grosza, a nawet do tego biznesu musiał dołożyć. Gdy mnie zapraszają znajomi z okazji otrzymania takiej nagrody, to zawsze staram się pamiętać, że nie stać ich na żadne szaleństwo. A przecież tak nie powinno być. Jak kiedyś moja żona usłyszała, że dostaję nagrodę z okazji Dnia Edukacji Narodowej, to myślała, że kupię jej futro z norek i jeszcze zostanie na romantyczną kolację we włoskiej restauracji. Wystarczyło tylko na kotlet schabowy w Chłopskiej Karczmie, a o futrze moja ukochana marzy dalej.