Dzieci powinny być grubsze
Torba dziecka powinna ważyć maksimum 10 procent wagi jego ciała. W niektórych szkołach odbędzie się kontrolne ważenie uczniów i ich plecaków. W ramach akcji sprawdzającej, czy nauczyciele przestrzegają przepisów bhp. Za ciężar uczniowskiego plecaka odpowiada bowiem szkoła.
Swoim uczniom każę przynosić lektury na lekcję. Wszyscy muszą mieć własny egzemplarz. Posiadanie tekstu jest konieczne do opanowania sztuki analizy i interpretacji dzieła, a od tej umiejętności zależy, jak pójdzie im matura. Pragnę, żeby zdali jak najlepiej. Dlatego moi podopieczni dźwigają do szkoły książki.
Niestety, z niektórymi lekturami jest poważny problem. Na przykład Sienkiewicz jest tylko dla grubasów. Podobnie paru innych tytanów polskiej literatury, choćby Prus czy Orzeszkowa. Z Reymontem też może być problem. Kilkutomowe dzieło potrafi ważyć z 5 kilogramów. Jeśli dodamy do tego zeszyty do wszystkich przedmiotów oraz ze trzy podręczniki i ćwiczenia do języka obcego, wychodzi, że plecak waży 10 kg, a to oznacza, że mogą przynosić go tylko stukilogramowi uczniowie. Takich jednak jest niewielu.
Nie zamierzam uczniom odpuścić. Poziom nauczania jest i tak zbyt niski, aby zezwalać na analizowanie lektur bez kontaktu z nimi. Książkę na lekcji każdy powinien mieć. Nie pozostaje mi nic innego jak tuczenie uczniów do takiej wagi, kiedy to 10-kilogramowy plecak będzie zgodny z europejską normą. Dlatego właśnie na moich lekcjach wszyscy mogą jeść słodycze i pić tuczące napoje. Niech im idzie w masę, a wtedy będą mogli dźwigać książki i przygotowywać się do matury. Podejrzewam, że taki właśnie będzie skutek ważenia plecaków – uczniowie przytyją i skończy się gadanie, że za dużo dźwigają.
Komentarze
Pięknie:) Szkoda, że te 10% to tylko zapis na jakimś nic nie znaczącym w Polsce świstku z przepisami.
Płyta z e-bookiem jest lżejsza. A plik na serwerze waży jeszcze mniej. Przyszłość leży w tego typu „książkach”.
Moje dziecko poszło do pierwszej klasy. Musi nosić niby niewiele na codzień plus drugi plecak na basen dwa razy w tygodniu. Taki zwykły plecak codzienny jest dla niego za ciężki. Niestety moja torba też jest ciężka i ja nie dam rady nosić jego jeszcze. Ja ważę 45 więc moja torba też przekracza owe 10%. Z jego plecakiem bym miała z 10 kilo do dźwigania. A on płacze że nie daje rady, że nie pójdzie, że czeka na tatę itp. I ja wierzę że mu ciężko. Mamy do domu kawałek, nie jeździmy samochodem. I nie iwem co mam robić. I ja naprawdę to wszystko rozumiem. Pytanie brzmi: co ma zrobić szkoła żeby nauczyć skoro nie może korzystać z dostępnych podręcznikow bo są one dla dziecka za ciężkie. I czemu tych książek nie drukuje się na lekkim papierze makulaturowym tylko na kredzie?
Cytat.
Koreańskie ministerstwo edukacji postanowiło oficjalnie dopuścić e-podręczniki do szkół podstawowych i średnich, przyznając, że jednym z powodów jest chęć zmniejszenia ciężaru tornistrów noszonych przez uczniów. Równolegle zdecydowano o dopuszczeniu do użytku szkolnego większej liczby podręczników, niż tylko te zatwierdzone oficjalnie przez władze oświatowe. Zmiana ta miała na celu również poprawę jakości i przyspieszenie aktualizacji podręczników ? uznano, że jest ona zbyt wolna w oficjalnych podręcznikach i jest w nich zbyt wiele skondensowanej i nieciekawej treści.
Plecak piechura czy człowieka uprawiajacego trekking powinien ważyć koło 10% wagi ciała. Taki plecak umożliwia wielodniowy marsz na dystansach około 40 kilometrów dziennie w trudnym terenie i praktycznie w każdych możliwych warunkach pogodowych. W takim plecaku musi się zmieścić cały dobytek idącego.
Nie mam pojęcia czemu norma wlaściwa dla forsownych marszy np po gorach ma obowiązywać dzieci mające do szkoły kilka ulic a często podwożone przez rodziców. To jakiś nonsens. Już sensowniejsze byłybu oficjalne wymogi dotyczące jakości plecaków tzn rozłożenia ich ciążaru na plecach dziecka.
Pozdrawiam
Dzisiaj czytałam artykuł o nadwadze uczniowskich plecaków i u pana także taki temat 🙂 Dzieciaki mają za ciężkie plecaki to fakt, ale gdy u nas w szkole było ważenie to z plecaków uczniowie wyjmowali mnóstwo niepotrzebnych rzeczy, niektórzy noszą np. po trzy piórniki. Są uczniowie którzy zawsze noszą wszystkie książki, dlaczego? bo tak wolą-odpowiadali.
Ja proszę uczniów, aby ich zeszyty do przedmiotu miały max 32 kartki, nikt się do wymogu nie zastosował, większość dźwiga 96 stronicowe bruliony.
Może podręczniki w działach, wpięte do segregatora, uczeń na zajęciach miałby tylko przerabianą część?
Mogą być i e-booki tylko jakoś u mnie w pracowni komputerów brak 🙁
Pozdrawiam
Zanim będzie nas stac na elektroniczne książki itd., zacznijmy – co nie wymaga środków – od spojrzenia, co milusiński niesie w plecaku. Z maluszkami – rodzice, z gimnazjalistami? Nie wiem, kto, ale gdy mówię: jutro przynieście gramatykę, połowa taszczy obie książki, a ta do literatury jest dwa razy cięższa! I rzeczywiście – wszystko na papierze kredowym! Wielu jest też wyznawców drugiej, skrajnej opcji. W szkole są szafki, więc zostawiają tam wszystkie książki, nie piszą zadań, nie zabierają nawet podręcznika na lekcję – lub – gdy się rozpoczyna, pytają, czy mogą po niego pójśc. Czyli żebym nie miała nawet złudzeń, że się przygotowali, przeczytali tekst, napisali kilka zdań cwiczenia.
Kartko z podróży, mniejsza o normy. Dzieciaki w podstawówce rzeczywiście mają te plecaki za ciężkie. Jeśli chodzi o młodzież szkolną to zgoda – bez przesady.
Nie chce wyglądać na złośliwego, ale dlaczego pan nie poda które strony będą przerabiane? Tak by można było przyjść z kopia tych stron
Przecież nie czyta pan całych dziel na lekcjach, to po kiego grzyba jest potrzebna cala książka ?
Czy dopuszcza pan używanie e-mediów ?
Z pańskiego tekstu wynoszę wrażenie ze pan, sam z siebie, albo na polecenie Kuratorium dba o zyski producentów książek
P.S.
może by pan zaproponował Geniuszom z MEN by zażądali od producentów książki, które można by rozkładać i składać na dowolne strony ?
Znając tych rządzących z KOR, S, Krk i ich królików szybciej wydadzą kasę na pielgrzymki niż na e-media w szkole.
@lidqa
Obserwując babcie odprowadzające swe pociechy widzę, że dobrze sprawdzają się różne „torby na kółkach”, na allegro za 30zł można coś odpowiedniego wyszukać. Są też tornistry z wbudowanymi kółkami i rączką, ale istotną wadą jest tutaj, że kółka są malutkie (po nierównościach się nie przejedzie).
„Zanim będzie nas stac na elektroniczne książki itd.”
Na to akurat stać nas i to chyba bardziej niż na książki papierowe. Większość lektur szkolnych od dawna jest dostępnych w domenie publicznej – czyli w formie elektronicznej bezpłatnie. Podręczniki, które zmieniają się co rok i nie są inwestycją na lata, również w formie elektronicznej byłyby sporo tańsze. Do tego potrzebny jest czytnik e-bookow, który obecnie kosztuje kilkaset złotych – sporo, ale gdyby był produktem masowym kosztowałby mniej. Biorąc pod uwagę liczbę lat tylko obowiązkowej nauki na pewno wyszłoby taniej. Stać nas?
@Kartka z podróży
Jest wiele dzieci, które nie są podwożone ani które nie mają blisko. Z racji tego, że część ma lekko, reszta ma mieć ciężko? Mało tego, w wielu szkołach (vide moja) szafek nie ma, dziecko więc nie tylko przynosi ten plecak do szkoły, ale także z nim chodzi cały dzień po szkole, dyrdając z nim po schodach tam i z powrotem. Mnie też ogarnia rozpacz, jak widzę, jak moja świeżo upieczona gimnazjalistka pakuje się w środę do szkoły – bo ma tak plan ułozony, że ma siedem różnych lekcji, na które musi wziąć co najmniej książkę i zeszyt. Niestety nauczycielom nie podoba się zeszyt wielofunkcyjny, czyli do wszystkiego, mało tego, niektórzy wyraźnie kazali zmienić zeszyty zwykłe, dość cienkie na format A4, bo takie mają widzimisię. Książki z wyjmowanymi kartkami byłyby świetne, zwłaszcza że w obliczu prawie corocznych zmian podręczników i tak ich się nie da odsprzedać.
Od kiedy pamiętam trwa walka z ciężarem tornistrów.
Z wagą mojego tornistra już socjalistyczna władza walczyła, teraz nie mniej socjalistyczna walczy z waga tornistra moich dzieci.
Nic się nie zmieniło.Wywalczono szafki w szkołach które jak widać problemu nie rozwiązały.
Wiadomo było, że nie rozwiążą bo trudno mieć tę samą książką w szkole i domu jednocześnie ale kto by słuchał takich argumentów jak walka wrze.
Na szczęście zbliża się moment kiedy podręczniki i zeszyty pomału będą odchodzić do lamusa i wtedy MEN walkę wygra.
Walkowerem
Marcin: są takie plecaki, ale to nie ma sensu. Młodego szkoła składa się z 2 klatek schodowych przy których są klasy i 2 łączników- to mała szkoła na 6 klas tylko. I on ten plecak niesie głównie po schodach. A potem do tramwaju po nierównych chodnikach- jakby miał go ciągnąć wygięty do tyłu byłoby jeszcze gożej. Potem przesiadka i drugi tramwaj i droga. Jedynym wyjściem jakie widzę jest zrobienie prawa jazdy i jeżdzenie samochodem – dziecko będzie miało lżej. TYlko podwyżki potrzebuję na drugie auto.
Jest wyjscie stosowane przez znane mi z autopsji szkoly w Niemczech. Na lekcje fizyki, matematyki czy chemii nie nosi sie podrecznikow tylko zeszyty cwiczen. Podreczniki leza w domu. Jezeli w planie jest przerabianie lektury to nauczyciel prosi wylacznie o jej przyniesienie – podrecznik lezy w domu lub w szafce szkolnej.
Przybory plastyczne sa szafce. W przypadku 6 godz lekcyjnych szkola stara sie tak ulozyc plan, aby byly to tylko 3 przedmioty. Generalnie plan jest tak ukladany aby „powazne” przedmioty byly tylko 3 lub 4. Ciekawe co by nasi nauczyciele powiedzieli na zwyczaj, ktory tam przerabialam – ze raz w miesiacu zajecia szkolne odbywaja sie rowniez w sobote;)) Juz sobie wyobrazam to larum
Do tych, którzy uważają, że bez przesady, że młodzież szkolna może sobie nosić takie ciężkie plecaki bez problemu: tornister na plecy i jazda po schodach. Czy kiedy omawia Pan „Potop” to też wymaga zeby nosić trzy tomy? A Pan przynosi lektury? Czy lekcja języka polskiego z Panem jest najważniejszą lekcją w ciągu dnia? Jest mnóstwo innych zajęć.
Takie zdarzenie, którego byłem nieświadomym prowokatorem: na lekcji w gimnazjum poprosiłem uczennicę, by wyjęła z różowej torebki, zupełnie nie przypominającej uczniowskiego plecaka, zeszyt.
Zanim moja prośba miała okazję zostać spełniona, usłuszałem od jednego z uczniów: „Pszepana, jaki zeszyt? Klaudia ma w torebce jedynie komórkę, szminkę, tusz do rzęs i prezerwatywę.”
Nie sprawdzałem, ale i zeszytu nie uświadczyłem. Możliwe, że kolega miał rację.
Nie dajmy się zwariować… Czy rzeczywiście nie ma większych problemów w oświacie?
U mojej córki sprawa wyglądała tak, że jedni nauczyciele wymagali przyniesienia konkretnego dzieła (podręcznika lub ćwiczeń), inni zaś nakazywali nosić wszystko, bo nie wiedzieli, z czego przyjdzie im na danej lekcji skorzystać.
Prywatnie podejrzewam, że wynikało to ze stopnia zorganizowania poszczególnych nauczycieli oraz z poziomu empatii w stosunku do tych młodych nieboraków.
Całe to ważenie tornistrów jest guzik warte, bo nic z tego nie wynika. Zresztą nawet nie wiem, w jaki sposób dałoby się to odgórnie rozwiązać. Wiele natomiast zależy od samych nauczycieli. Podręczniki/ ćwiczenia w częściach, w postaci kartek w segregatorach – to też kroki we właściwą stronę. Natomiast te wszystkie e-książki itp. to taki sobie pomysł. No, chyba że młode pokolenie lepiej niż ja przyswaja wiedzę z ekranu komputera (bo ja nie lubię, m.in. z uwagi na łatwość robienia notatek na papierze).
e-booki czają się tuż za rogiem…
Empik wchodzi w czytnik e-booków. http://tinyurl.com/3amqova
Wolne lektury http://tinyurl.com/nfzdc4
Niedługo standardem w szkole będzie czytnik, a podręczniki i lektury w formie elektronicznej. A do tego czasu jestem w stanie wyobrazić sobie grupę np. 10 rodziców, którzy wyposażaja swoje dzieci w czytniki, kupują wspólnie 1 komplet książek, skanują je i tworzą ebooki, a na koniec wgrywaja pliki na czytniki.
Dzieciaki zawsze mają przy sobie komplet ksiązek, a prosty kręgosłup – bezcenny!