Kto ma płacić za przedszkola?
Rodzice, samorząd czy państwo? Na barki samorządów przerzuca się coraz więcej zadań oświatowych, a budżet nie jest z gumy. Jak to wygląda na miejscu, każdy widzi. Kilkanaście lat temu gminy pozamykały mnóstwo placówek pod pretekstem, że nie ma dzieci. Gdy dzieci przybyło, nikt nie otwiera z powrotem pozamykanych przedszkoli. Powstają za to prywatne, na które stać tylko nielicznych.
Do publicznego przedszkola niesłychanie trudno się dostać. W Łodzi łatwiej zapisać dziecko do żłobka, zwykle są tam wolne miejsca. Dawniej rodzice przetrzymywali trzylatki w żłobku, od kilku lat jest to niemożliwe. Dyrektor rozkłada ręce i każe się wynosić. Gdy dziecko skończy trzy lata, musi iść do przedszkola, czyli często do domu, bo miejsc w przedszkolach dla trzylatków nie ma. Żłobki są utrzymywane przez państwo (rodzice płacą tylko za wyżywienie), a ono nie chce płacić za dzieci. Tak wygląda prorodzinna polityka państwa. Za pobyt dziecka w przedszkolu płacą rodzice oraz gmina.
ZNP chce, aby edukacja przedszkolna była finansowana z budżetu państwa i powszechnie dostępna, do tego dla dzieci od drugiego roku życia (zob. materiał). Aby tak się stało, trzeba by otworzyć nowe placówki i je utrzymać. W całym kraju brakuje co roku miejsc dla pół miliona dzieci. Jeśli polityka prorodzinna rządu nadal będzie tak wyglądać, dzieci będzie mógł płodzić prezydent kraju, premier, ministrowie i wszyscy, którzy są przy korycie, nawet po dziesięcioro pociech na parę, a reszta obywateli z trudem da sobie radę z utrzymaniem jedynaka. Wiem, co mówię, bo sam wychowuję jedynaczkę, a na więcej dzieci mnie zwyczajnie nie stać. Jak oglądam zdjęcia rodziny prezydenta i innych notabli, to szlag mnie trafia, bo też bym tak chciał, a nie mogę.
Komentarze
Mnie stac, nie mam czasu. (nie ma to jak miec dobze zarabiajacego meza). Najpierw robilam staz potem mianowanie, w polowie zaszlam w ciaze. Zrobila mi sie dluga przerwa i wszystko przepadło. Musiałam od nowa zaczynac to mianowanie. Sytuacja finansowa mi sie w miedzyczasie poprawila, pierwsze dziecko podrosło i było akurat, ale znowu musiałabym robić przerwę w awansie. Zreszta umowe caly czas mialam na czas okreslony- nawet juz po mianowaniu, non stop na styk i nie wiadomo co w przyszlym roku- to nie sprzyja.
W tej chwili wreszcie powiedzialabym ze mnie stac. Ale zostal mi rok do konca dyplomowania. A za rok moje dziecko bedzie mialo juz 8 lat. Zanim bym miala kolejne to 9… Ja juz nie mysle o drugim.
W moim pokoleniu w mojej szkole kazda z nas ma jedno dziecko. I nie zdazyla miec drugiego.
Kto ma placic za przedszkola ? A ci co tych trutni narobili ! Nie ma za darmo. Zebralo ci sie na figle migle, to potem – plac !
Najpierw przedszkola sie likwidowalo jako przezytek komuny, a teraz sie okazalo ze sa potrzebne.
Mniej na „mozgotrzep” zwany religia i pieniazki sie znajda. Chociaz obawiam sie ze bedzie odwrotnie, do istniejacych przedszkoli wejda na etat kapelani.
Dorn mówił ze oni pili wódeczkę i walczyli z komuna.
Kanclerz Kohl przyciśnięty do muru o lewe pieniądze powiedział ze przy pomocy niemieckiego wywiadu te lewe pieniądze płynęły do polskich opozycjonistów.
Stad to towarzycho ma wielu dzieciorobów bo im Zachód fundował ich utrzymanie.
Dzieci to nie są trutnie. Prosta zastępowalność pokoleń wymaga żeby para miała przynajmniej troje. Rozważni rodzice myślą czy stać ich na dzieci ; mam tylko jedno, niestety. A przedszkole kosztowało 250 zł, nie mówiąc o całym ‚kosmosie’ innych wydatków. Ale dzieci to nie fanaberia i -obojętne, państwo czy gmina- powinny ludziom pomagać . Ale to jest temat przeogromny, nie do skwitowania w krótkim komentarzu.
Przed chwila komentowałam w GW info z Poznania, ze ich nowiutki helikopter LPR nie pracuje nocą, bo lądowiska muszą mieć m.in. mała wieże (?!). Podobnie jest w Polsce z przedszkolami i bezsensownymi przepisami ich dotyczącymi..np o łazienkach, kuchni i itp. W Niemczech,gdzie obecnie mieszkam jest tzw. Tagesmutter, czyli pani z opiekująca sie w domu 4-5 dzieci; są to osoby w wykształceniem pedagogicznym, ale ich mieszkania nie różnią się zbytnio od przeciętnych.
W Polsce dopiero zaczynają sie pojawiać takie nieformalne przedszkola, zwykle pod hasłem ‚klub dziecka/malucha’ właśnie by obejść postkomunistyczne przepisy, a nawet dotacje z UE na takie kluby można dostać. Wiadomo, ze im więcej takich miejsc, tym niższe ceny.
Dla równowagi powiem, ze w dużych miastach czasem ciężko zapisać dziecko nawet do Tagesmutti, czasem trzeba nawet z kilkumiesiecznym wyprzedzeniem.
Anglistka mieszka w Niemczech? Przeciez to bez sensu…
Glupawe pytanko. Cuchnie komunizmem. Ktos ma placic za to co sama zrobilam ? Tak samo jak bylo „Oni nie zrobili”, „Oni nie rzucili” itd. To „oni” symbolizowalo Panstwo, System. Lenie i meroby robia dzieci a kto inny musi placic. Tyle jest metod zapobiegania, ze „wypadki przy pracy” juz sie praktycznie nie zdarzaja. Niemoralne jest stawianie tego pytania. Dosc, ze placimy podatki, tyle naszego udzialu w kosztach.
Mysia
A dlaczego ma nie mieszkac w Niemczech ? Ja tez jestem anglizda i mieszkam w Ozarowie !
Mysia- bez sensu to dopiero jest to , żeby w Polsce mieszkała polonistka,no nie? A całkiem serio polityka pro rodzinna polskiego , tfu , rządu mieści się znakomicie w kategorii SF , chociaż jak się dobrze zastanowić , to jednak raczej jest fantasy , bez przymiotnika naukowa . Takie sobie baśnie , a nam wkrótce pozwolą przejść na emeryturę w wieku 100 lat . Życzę wszystkim dużo zdrowia .
Kiedyś pewien pan mówił, że się nie żeni, bo nie ma kasy. Najpierw kariera, później rodzina. Przez chwilę miał kasę, ale firma padła i teraz nie ma ani kasy, ani żony, ani dzieci. Nie ma też problemu z przedszkolem i opłatami.
Moje dzieci na szczęście z przedszkola wyrosły, chodziły do porządnego, państwowego, które doskonale ich przygotowało do życia szkolnego.
Gdybym się zastanawiała, czy mnie stać na posiadanie dzieci, nie miałabym ani jednego. To one mobilizowały mnie do podwyższania kwalifikacji, dbania o pracę, szukania możliwości dorobienia.
Ja tez podnosze swoje kwalifikacje, jak mam na to czas oczywiscie, czyli w wekendy raczej chyba… a zapomniani i pogadzani rusycysci, to gdzie powinni wyjezdzac? Do Francji?
Dziękuję Time za wpis pełen optymizmu odnośnie posiadania dzieci. Stwierdzenie: ,,Nie stać mnie na wiecej dzieci” jest pesymistyczne. Świadczyć moze albo o przeżytej olbrzymiej tragedii, albo o nieudolności życiowej, przejawiajacej się w braku wiary lub chęci w możliwość osobistej poprawy swojej kondycji finansowej.Mam dwoje dzieci, aby zapewnić im to, co powinni otrzymać, pracuję, mówiąc kolokwialnie, zapierdalam prawie na okrągło, oczywiście dbając także o relaks. A podczas wywiadówek żaden rodzic mnie niczym nie zaskoczy, bo wiele doświadczeń przyspożyły mi moje nie zawsze pokorne pociechy. Time, podpisuję się pod Twoim wpisem i pozdrawiam.
oczywiście,, przysporzyły”- przepraszam, przeważył emocjonalny ton wypowiedzi i zlecenie żony dokonania zakupów w sklepie spożywczym.
Mysia
Rusycysci ? W tym temacie – tam gdzie sie moga rozmnazac bezplatnie, bez obawy ze beda ich zmuszac do placenia za przedszkole.
Podnos swoje kwalifikacje, podnos. Z czasem nauczysz sie stosowania srodkow zapobiegawczych i przedszkole nie bedzie twoim problemem. Z czasem tak sie wykwalifikujesz ze bedziesz pisac nawet lepiej niz pan Bedkowski.
Przyrost naturalny mamy ujemny bo becikowe jest niższe od zasiłku pogrzebowego.
A dzieci jak będzie trzeba to się z Chin sprowadzi.
Grzeczniejsze i bardziej pracowite podobno.
@ Ino
„z…”, ale wiesz dla kogo i po co. I o to chodzi, pozdrawiam.
PS
Moje dzieci też nie zawsze są pokorne (na szczęście) 🙂
Mówienie o becikowym jako czynniku decydującym o posiadaniu czy nie dzieci jest śmieszne. Mam dwoje dzieci, becikowego wtedy nie było. Powinnam była zrezygnować z rodziny do czasu, aż wprowadzą coś takiego? W klasach moich dzieci widuję coraz więcej jedynaków – dobrze ubrane, „wszystkomające”. Niestety całkiem sporo z nich to zapatrzone w siebie i niezdolne do kompromisów – koniecznych tak w rodzinie, jak i w przyjaźni – jednostki.
Panie Dariuszu,
ogromnie Pana szanuje, bo jest Pan jedynym znanym mi swiatelkiem wsrod polskich pedagogow, ktorych znakomita wiekszosc nie zasluguje na to miano.
Niemniej chcialabym zwrocic uwage na blad w mysleniu(powszechny), ktoremu rowniez Pan ulegl.
Od kiedy gminy i samorzady nie sa panstwem? Jesli nie sa organami panstwowymi, to nalezaloby je zlikwidowac i wszystkim sterowac centralnie. Przeciez chyba nie o to chodzi?
Ponadto gminy otrzymuja czesc z naszych podatkow dochodowych, gruntowych i od nieruchomosci,ponadto roznego rodzaju oplaty administracyjne, a zatem logiczne jest, ze pieniadze, ktore wplywaja od mieszkancow owinny byc lokalnie przeznaczane na potrzeby tychze.
Brysia
Dziekuje za szczere pomowienia, ale tak jak pan Bedkowski to nikt pisac nie potrafi. No ktory by umial? I jak ktos by chcial powiedziec ze tak nie jest, to chyba ja juz nie kocham swojej mamy, czy co… A anglisci powinni wyjezdzac do Szkocji i Iralndii bo tam to dopiero sie zarabia w swietnym stylu.
@ Mysia
rusycyści, skoro skończyli studia filologiczne, to teoretycznie mają zdolności językowe, powinni je wykorzystać do nauki kolejnego języka i pewnie często wykorzystywali, ciekawa jestem, czy wracali do szkoły.
Mysia
Anglista, po polskiej uczelni, musi sie uczyc angielskiego jeszcze raz kiedy wyjedzie do Anglii lub Ameryki. Duzo trudniej byloby nauczyc sie odmiany szkockiej czy irlandzkiej tego jezyka. Kazdy wyjazd to przedewszystkim nauczenie sie jezyka a potem poszukanie odpowiedniego zajecia.
Czyli zaczynac od „przedszkola”, ale kto ma za to przedszkole placic ?
@Time i ewrybady
Niekoniecznie, poniewaz rosyjski jest bardzo latwy do nauki ze wzgl. na podobna konstrukcje gramatyczna, logiczna i wymowa. Kazdy „kolejny jezyk” to francuski, niemiecki lub ten najpopularniejszy angielski, ktore sa zupelnie inne, o wiele trudniejsze. Kto jezdzi na skuterze, to szybko przestawi sie na motor, ale samochodem bedzie sie musial uczyc od nowa. Jezykowcy, motocyklisci i samochodziarze! Przyznajcie ze mam racje…
Brysia, wcale tak nie jest jak piszesz. Jak sie wyjezdza do Anglii, to najpierw trzeba znalezc sobie zajecie, a potem nauczyc sie jezyka. Anglisci musza sie dostroic do miejscowego dialektu, a reszta zaczyna od nowa, czyli od zlobka albo nawet od kolyski. I to ja mam racje!
A potem Gospodarz zdumiony będzie się dziwił,że nauczyciele tak mało zarabiają. Nakłady budżetowe na edukację raczej nie wzrosną, a jak się je będzie dzielić jeszcze na przedszkola…;-)
Ech, humaniści, humaniści;-)
Ja myślę że państwo zawsze skupiało się na tych co nie posyłają dzieci do żłobka, przedszkola i szkoły. Tacy są przyszłością, bo wierzą we wszystkie obietnice, nie są bezczelnie dociekliwi, nie generują kosztów infrastruktury(przedszkola, żłobki, itp), a jeżeli już pracują, to nie trzeba im dużo płacić. Tacy są przyszłością, ot, co!
ojej…
Ojezus!