Przenieśmy szkoły do centrów handlowych
Od kiedy powstały centra handlowe, zaczynamy więcej wymagać od szkół. Estetyka budynków to ważna sprawa. W wielu placówkach edukacyjnych doskonale prezentuje się gabinet dyrekcji, dość dobrze pokój nauczycielski, jako tako sale lekcyjne, fatalnie korytarze, wstrętnie ściany zewnętrzne. A jeśli chodzi o toalety i szatnię, to aż się chce płakać.
Jak się spaceruje po centrum handlowym, to można sobie poprawić gust. Zarządca naprawdę się stara przyciągnąć ludzkie oko czymś pięknym. Niestety, w szkołach jest nie tylko bieda, nie tylko bezguście, ale też grzyb, brud, odpadające tynki, łuszczące się farby. Dlaczego na coś takiego pozwalamy? Dlaczego nie protestujemy, gdy dzieciom stwarza się tak okropne warunki do nauki?
Chodziłem ze znajomym po jednym centrów handlowych w Łodzi i rozmawiałem, jak to możliwe wybudować coś tak pięknego. Odpowiedział, że to nie Polacy za tym stoją, bo gdyby to byli Polacy, to centrum handlowe wyglądałoby ohydnie, jak typowy dworzec PKP. Niestety, musieli przyjść obcy, którzy mają gust.
Nie zapomnę chwili, gdy moją szkołę – renomowaną, elitarną – odwiedzili obcokrajowcy. Byli przekonani i wcale tego nie kryli, że trafili do slumsów. Autentycznie. Tak sobie myślę, że może trzeba by zatrudnić chińskich architektów albo koreańskich restauratorów wnętrz, albo innych specjalistów z dalekich krajów, żeby odnowili szkoły dla naszych dzieci. Bo my już nie widzimy tej brzydoty i obrażamy się, gdy ktoś krytykuje. Dzisiaj przejeżdżałem obok mojej szkoły z siostrą. Nie omieszkała skrytykować (słowa były niecenzuralne, więc nie powtórzę). W pierwszym odruchu oburzyłem się. Przecież ja tu pracuję, więc szkoła jest piękna – pomyślałem. Dopiero w domu przyznałem siostrze rację. Niestety, ohyda (wewnątrz trochę ładniej, ale tylko trochę).
Jak to możliwe? Dlaczego władze miasta na to pozwalają? Dlaczego my na pozwalamy władzom Łodzi? Czy można się dziwić, że uczniowie wagarują i zamiast do szkoły, idą do centrum handlowego. Tam jest piękniej, przyjemniej, jest też internet i dobre towarzystwo. Po co do szkoły? Tylko z przymusu.
Komentarze
No tak, ale centra handlowe dlatego są tak ładne, ponieważ muszą konkurować z innymi miejscami potencjalnych zakupów, a nie są fundowane przez wiecznie niedożywione państwo. Pomijając już całkiem to, że szkoły jako takie nie są żadnym priorytetem dla żadnej ekipy rządzącej, a przecież cokolwiek ich remonty rzeczywiście nie są konieczne…
Byłam w liceum na wymianie-wycieczce z Niemcami. ‚Elitarne’ liceum w środku Krakowa kontra jedno z gimnazjów w Turyngii założone w XIX w. Polska szkoła wyglądała jak obóz pracy (chociaż mieliśmy nowiutkie łazienki zrobione za pieniadze rodziców oraz aulę, takze odnowioną za haracz od rodziców). Ich szkoła miała hol wysoki na dwa pietra i szeroki jak 1/3 mojego liceum, mieli salę rzeźby, teatr (i inne cuda), mnóstwo przestrzeni, BYŁO GDZIE USIĄŚĆ POZA SALAMI! (całą podstawówkę ‚przyzwyczajano’ mnie do jedzenia śniadań na podłodze korytarza). Poza tym był to śliczny, czysty słoneczny budynek. I wszystko wyglądało na nowe (zwłaszcza w stosunku do naszych 50letnich okien) U nas nie było nawet czego pokazywać bo wstyd.
Moja teoria jest taka, że Polska jest brzydka bo ludzie są brzydcy w środku. Większosc władzy/rodziców(?) nie wstydzi się estetycznego koszmaru bo tak było, jest i będzie (a za naszych czasów/ale macie fanaberie żeby się kolory nie gryzły/mądrym do nauki nie potrzeba niczego poza tablicą i kredą). I nikomu nie zależy na dzieciach i młodzieży – one nie wychodzą na ulicę z powodu 40letnich okien.
A w mojej szkole (niepaństwowej – społecznej) „zewnętrze” jest przyzwoite, wnętrza dla dzieci kolorowe i estetyczne, gabinet dyrektora podobnie, a pokój nauczycielski to prawie slums, hehe.
W Pana szkole nie jest wcale aż tak źle. Proszę sobie wyobrazić, że znajoma polonistka zrezygnowała z uczenia na drugi etat tylko dlatego, że w rzeczonej szkole… pachniało pleśnią, a ona jakoś nie mogła się do tego przyzwyczaić. Bywało, że spóźniała się na zajęcia do drugiej ze szkół, bo musiała wziąć kąpiel. Zresztą zapach to jeszcze nie wszystko – placówka położona jest w budynku, w którym pierwotnie znajdował się dom mieszkalny, zimą jest zimno, latem gorąco, i pewnie nawet szatni nie mają, bo uczniowskie okrycia wierzchnie ściśnięte są na wieszaku gdzieś w kącie sali.
W szkole, w której pracuję czas zatrzymał się w latach 70-tych. Nie wiem czemu Gminie nie jest wstyd. Nie ma się co dziwić, że młodzi ludzie wolą iść do ładniejszego budynku nieopodal.
W zasadzie wszystko wydawane jest na teren wokół szkoły. Rzeczywiście piękny.
Przypomniała mi się jeszcze następująca anegdotka: 4 klasa SP, lekcja języka polskiego. Nauczycielka pyta:
– Co jest najciekawsze w naszej szkole?
Zgłasza się cyniczna i złośliwa uczennica (którą byłam ja :)) i odpowiada:
– Podeptane trawniki i opadający tynk!
Nie ma jak wymiana miedzynaodowa. Wtedy naprawde widac jak szkola moze wygladac. Moja dyrekcja np duzo remontuje- to jej przyznac trzeba. Tylko dlaczego wszystko maluje na bezowo – tego juz nie zrozumiem. Kolor akurat odpowiedni do podstawowki. Ja mam od tego depresje.
Nie wspomne o toaletach bo napawde… inna sprawa ze jak toaleta chlopcow zostala wyremontowana to w zasadzie powinien ktos tam zamieszkac i tego pilnowac. Idei robienia w niej demolki tez nie rozumiem. Czy im jest tak przyjemniej???
W Polsce mamy syf na dworcach, na ulicach, w parkach i szkolach. Wszystko co wspolne jest niczyje i mozna to niszczyc. Plakac sie chce
@Anonim
Ciesz się z tego beżu, nie wiesz czym można wysmarować ściany i jak poozdabiać szkołę podstawową (wystrój „pięknych” obrazów olejnych niezmienny od 20 lat jak nie więcej). Za to budynek z zewnątrz jest kwintesencją depresji – 40 lat niemalowania – nie wiem czy on w ogóle posiadał kiedyś jakiś kolor. Ale co tu wołać o kolory jak do dzisiaj nie wymienili wszystkich okien od strony północnej…
Gospodarz.
Nie mam czasu, więc odpowiem na podane pytania bardzo skrótowo: przyczyną jest zapaść cywilizacyjna w jakiej znalazła się Polska. Ta zapaść dotknęła wszystkiego i wszystkich.
Wyjście z tej zapaści powinno być jednym z celów polskiej oświaty.
Myślę, że przyczyną jest krótkoterminowość. Wszystko się planuje krótkoterminowo i doraźnie. Hipermarket przynosi bardzo duże zyski krótkoterminowo, szkoła w nieokreślonej przyszłości. Kadencja samorządu trwa 5 lat i jest bankowo pewne, że następna będzie należeć do przeciwnej opcji politycznej – chyba, że zabłyśniemy – no jak ? – krótkoterminowo.
Nie ma miejsca na myślenie perspektywiczne. Wszystkie partie polityczne uprawiają działalność populistyczno-krótkoterminową. Zamiast zmian systemowych, podnieść podatki, bo na efekty za długo trzeba by czekać, a wygrana w międzyczasie opcja polityczna i tak to odwoła i zmieni. Czego nam trzeba ? – ciągłości i konsekwencji. Czemu nam jej brakuje ? – bo panuje myślenie magiczne, rodem z poprzedniej epoki.
Ync proponuje – weźmy sprawy w swoje rece ! Spokojnie ync, jeszcze rządzi pokolenie 50-cio i 40-to latków, a młodzi chcą się bawić – nie głosować.
Zapaść cywilizacyjna, dobre sobie. Przypomnij mi, kiedy nas to nieszczęście doknęło, bo o ile pamięć mnie nie myli, szkoły/dworce/toalety publiczne zawsze były w opłakanym stanie.
Zero szacunku dla mienia publicznego, brak funduszy i duży odsetek bydła w narodzie. Żadna nowość.
Hmmm…. Ja tam sobie myślę, że przyczyną jest fakt, iż oświata jest państwowa (a ściślej mówiąc publiczna). Przywołane za przykład centra handlowe mają swojego właściciela, nastawione są na zysk i na pozyskanie klienteli. Nie z uprzejmości czy poczucia estetyki utrzymywane są te miejsca w czystości, a z uwagi na klientów: do sklepu, który wyglądałby jak mięsny z PRL-u, żaden klient by dziś nawet nie wszedł i swoimi pieniędzmi ‚zagłosowałby’ za innym sprzedawcą.
Szkoły są, niestety, publiczne – i o nikogo właściwie konkurować nie muszą. Gminy mają zwykle mnóstwo znacznie ważniejszych potrzeb niż estetyka szkół – i, jak to mówi lud, zlewają je sikiem prostym modulowanym. Nie inwestują w szkołę, bo – brutalnie mówiąc – nie muszą (coś jak z Barei ‚nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobisz?’). Nie ma więc co szukać przyczyn w naszej trudnej historii, w jakiejś rzekomej niższości cywilizacyjnej, są one znacznie prostsze, wręcz banalne.
Aż się boję pisać, że moja państwowa szkoła jest piękna, kolorowa i estetyczna w każdym zakątku, dość dobrze wyposażona, monitorowana wewnątrz i wokół, toalety pachnące i tylko… homo homini lupus est, bo etaty się kurczą.
Dobrze byłoby, gdyby uczniowie zamienili wizyty w galeriach – centrach handlowych na wizyty w galeriach obrazów…
Pomarzyć dobra rzecz 🙂
time
To nie jest pomarzyć. To jest zadanie dla naszej oświaty i dla każdego nauczyciela. Zwłaszcza humanisty-polonisty-artysty-historyka. Tylko nie ciągnąć tam wszystkich uczniów na siłę. Zawsze stosować dialog i metodę wyboru. Wystarczy, że skorzysta kilku uczniów. Tak będzie tworzyć się elita. Coś o tym wiem. Szczegóły do uzgodnienia.
ync
prowadzam, rozbudzam. Co roku po kilka razy wyprowadzam do teatru setkę, albo i więcej dzieciaków. Robię wokół odpowiednią aurę, i udaje mi się czasem uzyskać efekt :”teraz to my chcemy do Teatru Wielkiego”. (czasem rozmawiam z aktorami przygotowującymi tzw. spektakle szkolne, co miałabym ochotę pokazać dzieciom, jaki repertuar byłby interesujący)
Do galerii też prowadzę, ale mniejsze grupy. Wcześniej każę przygotować informacje o artyście ze wszystkich możliwych źródeł.
Raz miałam zaplanowane wyjście na wystawę, która się kończyła a było -28st.C Myślałam, że mnie zlinczują. Obawy okazały się nieuzasadnione. Tylko kilkoro rodziców zostawiło pociechy w domu, a reszta mi je dała. Szliśmy ogrzewając się po drodze w marketach, na poczcie, nikomu się nic nie stało, wszyscy byli zdrowi. Wystawa zaliczona, omówiona, sprawozdanie napisane (ćwiczenie umiejętności pisania tej formy).
Wspaniałe !!! To znaczy, że jesteś nauczycielem ponadprzeciętnym. Robisz coś, a może wszystko, w szkole z pasją i szacunkiem. Wcale nie dziwię się. Ty, lidqa, S-21 i jeszcze kilkanaście osób jesteście wyjątkami. Obserwuję różne portale oświatowe i szacuję liczbę aktywnych nauczycieli na około 50 osób. Około 649.950 nauczycieli milczy.
Oj ync. Ty chyba nie znasz szkoły. To o czym pisze time jest NORMĄ. Niestety, gdy piszemy o tych sprawach na różnych forach, to spotykamy się z arogancją lub nawet wrtogością. Nikt tych działań nie docenia. Często natomiast możemy usłyszeć i przeczytać, że to przyjemność i rozrywka fundowana przez biednych rodziców. Niestety. Obalenie mitu o 18 godzinach pracy w tygodniu jest trudne. Tym bardziej, że mamy wakacje i ferie. To bardzo boli. No i podwyżki. Od 1 września całe 7 %. Tylko nie mówi się , że dla dypolomowanego nauczyciela jest to 182 złote, a w innych stopniach awansu jeszcze mniej. Ostatnio pani minister mówiła w programie IPR, że to ma mnie motywować do podejmowania trudnych zadań w oświacie. Nie będe tego dalej komentował, bo na tym forum staram sie być kulturalny. Zatem pozdrawiam i zmotywowany od tygodnia piszę plany: wynikowe, pracy szkoły, koła przedmiotowego, wychowawcy. Co mnie jeszcze czeka dowiem się na radzie.
z.o.
Trzeba by zapytać chociaż kilkadziesiąt osób co w szkole jest normą, a co nie jest. Zwłaszcza co jest normą deklarowaną, praktykowaną i pożądaną w takich obszarach jak:
– cele działania szkoły
– sposoby komunikacji
– dostosowanie działań do potrzeb i możliwości
– możliwości i konieczności dokonywania wyborów
– kształtowanie elit
– …
ync Normą są działania pozalekcyjne o których pisze time.
Cudem jest dostosowanie działań do potrzeb i możliwości.
Dokonywanie wyborów. Niestety nie mamy zbyt dużo swobody. Prawo oświatowe do zmiany.
Cele szkoły wyznaczają władze. Niestety tu przegraliśmy. Zmiana może nastąpić po reformie prawa oświatowego i zasad finansowania szkół. Już o tym pisałem.
Elity są, tylko słabo spopularyzowane. Pisał o tym Gospodarz.
Komunikacja. Tu jest źle. Najlepiej gdy nauczyciel słucha władz i nie zadaje pytań. Ja przynajmnie staram się nawiązać dialog i współpracę w swojej szkole. I nie mam większych trudności. Wyżej tragedia.
z.o.
Wydaje mi się, i chyba nie tylko mi, że jest duży problem, tak jak piszesz, z dialogiem. Przede wszystkim pomiędzy samymi nauczycielami oraz nauczycielami i uczniami. Jeśli nauczyciele nie przełamią się i nie będą gotowi do dialogu na tych dwóch płaszczyznach, to nie ma szans na dialog na linii nauczyciele-władze oświatowe.
Stąd wziął się „mój” pomysł uruchomienia SZKOŁY SZACUNKU I DIALOGU.
Szczegóły do uzgodnienia.