Mobbing w szkole
W Łodzi, podobnie jak w wielu dużych miastach, działają organizacje antymobbingowe. O jednej z nich dowiedzieliśmy się przy okazji ujawnienia zwyczajów dyrektora jednej z łódzkich szkół. Otóż szef ten ma zwyczaj zaczepiać nauczycielki słowami, za które powinien dostawać w pysk (zobacz materiał). Dyrektora lepiej jednak nie bić, gdyż za to grozi wyrzucenie z pracy i kryminał. Należy raczej zwrócić się o pomoc do fachowców. A oni radzą:
Witold Matuszyński z Krajowego Stowarzyszenia Antymobbingowego podkreśla, że jeśli pracownik uważa żarty szefa za niestosowne, powinien zwrócić mu na to uwagę. Jeśli to nie pomoże, żarty trzeba nagrać, by mieć dowód w sądzie. W takim zachowaniu można dopatrywać się bowiem elementów molestowania – mówi Matuszyński.
Sprzęt do nagrywania warto więc nosić przy sobie. Należy go tak ustawić, aby włączał się na sam głos przełożonego. Warto bowiem nagrywać wszystko, co szef mówi. Większość dyrektorów czasem lubi się zabawić kosztem swoich pracowników. Istnieje więc duże prawdopodobieństwo, że jak się nagrywa wszystko, to w końcu trafi nam się komunikat, który sąd uzna za ewidentnie niedopuszczalny.
A tak na poważnie to obserwuję, że zwiększa się świadomość pracowników i poczucie własnej godności. Każdy szef zachowuje się tak, jak mu pracownicy pozwalają. Jeszcze kilka lat temu dyrektorzy, pod których kierunkiem miałem przyjemność pracować, lubili chlapnąć ozorem, a pracownicy nie protestowali, więc przełożony sobie pozwalał na coraz więcej. Nie będę cytować, bo co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr. Obecnie dyrektorzy bardziej się pilnują. Nie ma więc już mowy o zaczepkach słownych, które kiedyś były na porządku dziennym. O tym, jak kiedyś dyrektorzy szkół odzywali się do nauczycieli, można przekonać się tylko na podstawie archiwalnych nagrań przedstawień studniówkowych. Szczęka opada z wrażenia. A jednak to już przeszłość. Opisywany przez „Dziennik Łódzki” dyrektor to wyjątek nad wyjątkami – w głupocie, oczywiście.
Komentarze
Niestety to jest szara rzeczywistość. Jestem uczennicą i jak chyba mało który obecnie uczeń bardzo lubię i cenię nauczycieli – wszak rządają od nas szacunku. Ale chyba nie zawsze na niego zasługują, odzywając się nieładnie nie tylko do współpracowników, ale także i do nas – uczniów. Bo co sądzić o pani pedagog, która na uczniowskie pytanie dotyczące tego, czy ulubiona nauczycielka od września będzie kontynuować pracę w szkole, odpowiada: „a co ja jestem? Materac?!” I to jeszcze tonem, który mógłby obudzić umarłych. Pomijam już dobór słownictwa, który w kontekście wykonywanego zawodu (mającego z założenia cieszyć się prestiżem społecznym) wydaje się conajmniej osobliwy – najbardziej przeraża totalny brak sensu takiej wypowiedzi.
Nie piszę tego, by komukolwiek tu ubliżyć – pragnę jedynie powiedzieć iż dobrze się stało, że takie sprawy są nagłaśniane. Bo dziś nauczyciele do nauczycieli, a jutro – nauczyciele do uczniów… A może nawet oczekiwanie na jutro jest niepotrzebne, bo wszystko to JUŻ nadeszło.
Może ten dyrektor naoglądał się zbyt wielu filmów ‚made in USA’? Tam podobnego rodzaju wstawki ‚motywujące’ (fakt, że na ogół kierowane do zawodników drużyny tego czegoś, w co z lubością grają Amerykanie, a ja ni w ząb nie rozumiem) zdarzają się dość często?
Choć te ‚erotyczne’ aluzje to istotnie prymityw.
Ograniczenia prawne i obyczajowe nakladane na tzw nadzór o których pan pisze niewątpliwie pozbawiają atrakcyjności funkcje kierownicze. Ze swych wieloletnich obserwacji wiem, że nie tyle pieniądze co raczej urok władzy skłaniał ludzi do aspirowania na te stanowiska. Podstawowym urokiem pracy w nadzorze dla wielu ludzi była możliwość wywalenia na podwładnych różnego typu jadów i obsesji, których nie mogli się z różnych przyczyn pozbyć np w relacjach rodzinnych. Niestety głęboko neurotyczny charakter stosunków społecznych w naszej Ojczyźnie powoduje, że w ludziach gromadzą się poklady toksycznych iłów emocjonalnych. Niepodobna z tym żyć – tym bardziej, że tradycyjne wywalanie ich na bliskich czy przypadkowych ludzi też staje się piętnowane. Nie wszyscy osiągają taki stan samowiedzy, by pozbywać się duchowych toksyn drogą długich marszów, biegów czy rozpaczliwego krzyku w środku opustoszałego lasu. Rygorystyczne normy społeczne nie pozwalają wielu potrzebującym korzystać też ze specyfików łagodzących napięcia tj konopi i pochodnych oraz farmakologii. Tak więc wprowadzane ograniczenia budzą moją troskę. Niewątpliwie statystyki medyczne i sądowe odnotują skutki komasowania w ludzkich psychikach złej energi – którą przecież najprościej jest wyrzygać na bliźniego.
Pozdrawiam
Z Pana wpisu, jak również z linkowanego artykułu (i komentarzy pod nim) wynika, że dyrektor wykazał się przede wszystkim wyjątkową głupotą. Właśnie tak, nie tyle skłonnościami do stosowania mobbingu co głupotą właśnie, chyba nie dorósł do pełnienia tej funkcji. Dobrze, że takie sprawy są nagłaśniane, bo sprzyja to marginalizacji takich zachowań zresztą charakterystycznych bynajmniej nie tylko dla życia szkolnego (różne „finezyjne” wypowiedzi polityków, dziennikarzy itd. kiedy myślą, że nie są nagrywani).
Z drugiej strony warto zwrócić uwagę na to co pisze Kartka z podróży. Jak radzić sobie z takimi negatywnymi emocjami?
Takich rzeczy nie będzie w SZKOLE SZACUNKU I DIALOGU.
Szkole, w której podstawą wszelkich działań jest SZACUNEK i DIALOG.
Czy nauczyciele mogą zmieniać swoją szkołę nie prowadząc między sobą dialogu ? Czy szkoła nowoczesna, szkoła przyszłości, może funkcjonować bez autentycznego dialogu ? Dialogu jako podstawowego sposobu komunikacji, prowadzenia sporów i rozwiązywania konfliktów.
Jaką przyszłość ma szkoła, której oficjalnym fundamentem nie jest SZACUNEK ?
Dajcie spokoj, to juz nie wolno o seksie pozartowac? Rozumiem, ze nie przez caly czas, a tylko chwilami, niesmialo, dla rozladowania atmosfery w sztywnym pokoju nauczycielskim. Nikt przeciez tym babom nie kaze sie rozbierac – a ze jedna rumieniec pokazala, jejku, moze faktycznie tego dnia miala stosunek… Bez przesady z poprawnoscia.Nie takie zarty sie slyszalo od nauczyciela, wspolpracownika, kolegi. I jakos przyjmuje sie je jako zarty, gdy sie nie jest gburem.staruchem bez dystansu do siebie i swiata, niewydymka.
@Kartka z podrozy
„Niewątpliwie statystyki medyczne i sądowe odnotują skutki komasowania w ludzkich psychikach złej energi”
Ha, ha jezyk ewoluuje jak to sie mowi. Moja babcia mawia, ze ludzie diabla w sobie maja:)
A tak na serio, mysle, ze problem ktory poruszyles, nieumiejetnosc radzenia sobie ze zlymi emocjami przez cala dorosla populacje Polakow, jest tak wazki, ze zasluguje na osobny blog specjalistyczny.
Dzial „Psychologia” w Polityce ze swoimi jednostrinicowymi artykulami nawet wieczka nie podnosi tego kotla, w ktorym gotuje sie polski neurotyzm.
Tak, wiem, mam kupic w kiosku obszerniejsze wydania, ale to nic nie da skoro zaledwie ja i jakas garstka innych przeczta.
Nawet gdyby dyrektor stosował mobbing to ułamek procenta zdecydowałby się na walkę. To jest strach przed tym, że się straci pracę i nigdy nie znajdzie innej.
Sick
Są żarty i ŻARTY, potrzebne jest wyczucie. Widocznie tu go zabrakło, albo przebrała się miarka.
„Bez przesady z poprawnoscia.Nie takie zarty sie slyszalo od nauczyciela, wspolpracownika, kolegi. I jakos przyjmuje sie je jako zarty, gdy sie nie jest gburem.staruchem bez dystansu do siebie i swiata, niewydymka.”
Gdyby to nauczycielka tak sobie zartowala z dyrektora, bez konsekwencji, to moglby to byc zart. W przeciwna strone – glupota.
Wizytatorka z ministerstwa kultury uznała takie prymitywne dowcipasy, za element służący rozładowania ciężkiej atmosfery. Strach pomyśleć skąd czerpie takie wzorce. Czyżby minister Zdrojewski sobie folgował?
Ciekawe skąd ta napięta sytuacja, że dyrektor musi ją rozładowywać rynsztokowymi zagrywkami. Czy to ma być wzór dla młodzieży. Gdzie się podziała empatia tak ważna w szkole?