Nauka wyników

Wyniki uczniów co roku idą w górę, ale wcale nie mamy wrażenia, że młodzi są lepiej wykształceni. Wręcz przeciwnie. Mamy nieodparte wrażenie, że obecni uczniowie umieją i potrafią mniej niż poprzednie roczniki. Natomiast wyniki mają coraz lepsze. Jak to możliwe?

Istniejący system edukacji kładzie nacisk na badanie samych wyników, a umniejsza rolę procesu nauczania. Lekcje prowadzone są nie po to, aby uczniów czegoś nauczyć, ale by zdobyć wyniki. Stąd liczne ewaluacje. Nieraz dochodzi do absurdu, że nauczyciel uczy przez kwadrans, a sprawdza, czego nauczył, przez pozostałe pół godziny. Oczywiście o żadnych faktycznych wynikach nauczania nie może być mowy, chodzi tylko o pozyskanie standardowych reakcji człowieka na dane zagadnienie. Równie dobrze można by proces nauczania zarzucić całkowicie, a lekcje przeznaczać wyłącznie na przeprowadzanie testów osiągnięć.

Młodzi doskonale orientują się, o co chodzi we współczesnym systemie edukacji. Uczniowie nie tylko pogodzili się, ale nawet oczekują, że szkoła zapewni im wyniki, za którymi nie kryje się żadna treść. Młodzi oczekują dobrych ocen na świadectwie, zdania matury na wysoki procent, natomiast nie musi się to wcale wiązać z nabyciem wiedzy czy umiejętności. A nawet nie powinno. W procesie klasyfikowania uczniów skutecznie zostały wyeliminowane treści na rzecz pustych wyników.

Gdybyśmy zmienili zasady ewaluowania lekcji, okazałoby się, że wśród uczniów nastąpiła wielka zmiana miejsc. Piątkowi okazaliby się dwójkowymi, a mierni – bardzo dobrymi. Dzieci od początku swego pobytu w szkole są przyzwyczajane do myślenia o tym, co mają zrobić, aby osiągnąć lepsze wyniki, a nie o tym, czego powinny się jeszcze nauczyć, by być lepszymi w jakiejś dziedzinie. W szkole dzieci otwarcie pytają, co mają zrobić, aby mieć piątkę. Oczekują, że nauczyciel wynajdzie taki test, który zapewni im uzyskanie wysokiego wyniku. Dlaczego miałby tego nie zrobić, przecież na zakończenie roku szkolnego dyrekcja będzie czytać wyniki i chwalić się, że są wyższe niż zeszłoroczne.

Ten rok już się kończy. Za parę dni będziemy mieć radę pedagogiczną, podczas której zaplanujemy wyniki na przyszły rok szkolny. Wszyscy chcemy uczniów rozwinąć w sprawności uzyskiwania jak najwyższych wyników. Nie ma obawy, ja też zaplanuję, że przyszłoroczna klasa trzecia zda maturę średnio o dwa punkty procentowe lepiej niż tegoroczna i o trzy punkty lepiej niż klasa sprzed dwóch lat. Jeśli tylko nie dotknie nas kryzys, o wyniki można być spokojnym. Pniemy się w górę. O nabywaniu przez uczniów faktycznych umiejętności się nie wypowiadam – to nie moja broszka.