Jak oceniają nauczyciele?
Oceny, jakimi posługuje się nauczyciel, są znakiem jego profesji. Nie każdemu wystarcza przeciętność jedynki, dwójki, trójki, czwórki, piątki i szóstki. Niektórzy pragną na systemie oceniania odcisnąć piętno własnej osobowości, dlatego wymyślają swoje stopnie. Najpopularniejsze jest zero, ale w użyciu bywają też oceny z wykrzyknikiem, nawet z kilkoma, np. zero z trzema wykrzyknikami. W tej dziedzinie naprawdę można się popisać pomysłowością.
Czy to zgodne z prawem? Na świadectwie mogą znaleźć się tylko oceny ustalone przez MEN, czyli 1, 2, 3, 4, 5, 6. Jednak wewnętrznie szkoła może stosować własny system. Zwykle są to plusy i minusy. W moim liceum obowiązuje dziesięciostopniowa skala oceniania, tj. 1, 2, 2+, 3, 3+, 4, 4+, 5, 5+, 6. Jednak nauczyciele z przyzwyczajenia wpisują także minusy oraz dopisują plus przy jedynce. A zatem faktycznie obowiązuje skala piętnastostopniowa, tj. 1, 1+, 2-, 2, 2+, 3-, 3, 3+, 4-, 4, 4+, 5-, 5, 5+, 6. Jednak niektórym nauczycielom i tego mało.
Dawniej każdy nauczyciel był panem na swoim folwarku, więc nie musiał się tłumaczyć, jak ocenia. Teraz system musi być przejrzysty, oficjalny i zgodny z prawem. Uczniów informuje się, jakie oceny mogą otrzymać. Czyta się dokument, zwany WSO (Wewnętrzny System Oceniania), aby każdy miał pojęcie, co go czeka. Ponieważ jednak żyjemy w Polsce, uznajemy, że prawo jest po to, aby je łamać. Dlatego nadal funkcjonują oceny zwyczajowe, czyli takie, które wymyśla dla własnego widzimisię dany nauczyciel.
Uważam, że nie ma w tym nic złego. Uczniowie lubią nauczycieli, którzy wyróżniają się własnym systemem oceniania. Na przykład możliwość uzyskania zera dowartościowuje osoby, które otrzymują tylko jedynki. A jak nauczyciel stawia komuś zero z trzema wykrzyknikami, to uczniowie ze zwykłym zerem uważają, że nie jest z nimi aż tak źle. Po latach ludzie wspominają, że nigdy nie dostali zera z trzema jedynkami, a przecież uczył ich najbardziej surowy nauczyciel w szkole, który stawiał nieprawdopodobnie niskie oceny.
Można też oceniać wyżej niż maksymalna szóstka. Siódemka jest dość powszechnie stosowana i chyba to już nikogo nie dziwi. Do urozmaicenia ocen służą też barwy. Na przykład stopień w kolorze niebieskim ma najmniejszą wartość, w zielonym średnią, a w czerwonym największą. W użyciu są też kolory różowy, pomarańczowy i fioletowy. Jak się ktoś postara, to może mieć 100-stopniową skalę oceniania, czyli klasyczne procenty.
Jeśli chodzi o mnie, to gdy byłem uczniem, największą satysfakcję dała mi ocena wyrażona przez nauczycielkę spojrzeniem z ukosa i mrugnięciem do mnie okiem. Oczy były intensywnie niebieskie. To było więcej niż szóstka i sto procent razem wzięte.
Komentarze
u mnie w szkole jest punktowa skala ocen (klasyczna procentowa) i bardzo dobrze się to sprawdza;)
Przy stawianiu tych cyferek warto nie zapominać , że:
„Szkoła wychowuje i przygotowuje dzieci do życia w przyszłości, której nie znamy. To, co możemy, więc im dać, to oparcie w sobie, gotowość na zmiany, zaufanie do świata i poczucie wpływu na swoje życie, elastyczność w działaniu i jednocześnie stabilny, a więc uwewnętrzniony system wartości. Bardziej, więc jest to zasób praktycznych i przydatnych umiejętności niż sucha wiedza. ”
Czy nie zabijamy ciągłym ocenianiem ?
Tak, tylko wg większości rodziców dzien bez oceny to dzień stracony. Kiedyś po wizycie w szkole Holenderskiej pytałam dzieci, rodziców i innych nauczycieli o opinie na róźne tematy – to w zasadzie nieistotne jakie- ale pamiętam do dziś że pierwsze pytanie po powrocie ze szkoły było w 100% przypadków w mojej klasie takie: co dzisiaj dostałeś.
Jeśli chodzi o klasy 1-3 to pytanie brzmi: co dostałes? Chmurkę. A chmurka to 3 czy 4?
Oceny szkolnej nie należy traktować jako wartościującej , jako formy nagrody czy wyróżnienia lecz jako informację o stopniu opanowania wymaganego materiału. Nie jest istotne to, czy jest 4-ro, 6-cio czy 10- cio punktowa lecz by była ona jednolita i jednoznaczna dla wszystkich. Znałem nauczyciela, który wyznawał zasadę : ” na bardzo dobrze umie Pan Bóg, ja umiem na dobrze a wy, osły zasługujecie najwyżej na dostateczny !!!”.
Oczywiście ocena musi być obiektywna – niedopuszczalne są praktyki takie, że przychodzi egzaminator, z góry zapowiada, że dzisiaj zda tylko 20% i później czyni wszystko, by ten „plan” wykonać – niezależnie od faktycznej wiedzy egzaminowanych.
Święte słowa wypowiada @jotkaes, że ocena jest informacją o stopniu opanowania materiału, a tym samym – dodam – mówi o postępie zdobywania kompetencji z danego przedmiotu. Zabawa kończy się, gdy przychodzi określić zawartość przedmiotu, sformułować go w postaci sylabusa pod względem jakości oraz jasno i przejrzyście wyznaczyć tzw. learning outcomes.
Kpiną z nauczania jest, gdy nauczyciel prowadzi lekcję, posługując się notatkami niezmiennymi od 15 lat, ale z wyższością mentora wskazuje, ilu uczniów zasługuje na 1, 2+ czy 5. Ciekawe, jaką skalę ocen stosowaliby ci nauczyciele wykładając przedmioty akredytowane na poziomie A-level? Pozdrawiam.
?Szkoła wychowuje i przygotowuje dzieci do życia w przyszłości, której nie znamy. To, co możemy, więc im dać, to oparcie w sobie, gotowość na zmiany, zaufanie do świata i poczucie wpływu na swoje życie, elastyczność w działaniu i jednocześnie stabilny, a więc uwewnętrzniony system wartości. Bardziej, więc jest to zasób praktycznych i przydatnych umiejętności niż sucha wiedza. ?
Bravwo YNC! Kto to napisal?
Pamietajac, ze przyszlosci nikt z nas nie zna bardzo niemadre wydaje sie stawianie stopni ponizej piatki.
„Oceny szkolnej nie należy traktować jako wartościującej , jako formy nagrody czy wyróżnienia lecz jako informację o stopniu opanowania wymaganego materiału. ”
Opinia rozsadna, ale…
W mojej szkole, mlodsze klasy maja system oceniania „kwiatkowy”: najwyzej stoi kwiatek z platkami lodyga i listkami, drugi poziom: sam kwietek i platki, dostateczny to tylko kolko bez platkow.
Myslicie, ze dzieci sie nie stresuje? Ja zawsze stawiam kwiatki z platkami, dzieci wzdychaja z ulga, tak pragna tych platkow, tak boja sie kolek. Ocenianie zawsze bedzie wartosciowac. Nie prztlumaczymy rodzicom ani uczniom, ze te oceny dotycza tyllko materialu, nie tych uczniow jako takich.
Zamienianie stopni z pierwszych klasach na kwiatki, chmurki i inne duperele jest pretensjonalne, durne i obciachowe.
Infantylizm nauczycieli się w tym przejawia.
Co to dzieci cyferek nie znają?
W czym lepsza jest gradowa chmura z piorunami zamiast jedynki?
Albo roześmiane od ucha do ucha słoneczko zamiast szóstki?
Mniej wartościujące?
To proponuję zamiast alfabetu na piktogramy się w dzienniczku z uwagami przestawić.
Kontynuowanie tradycyjnego podejścia do oceniania wiedzy, umiejętności i postępów ucznia jest kolejnym hamulcem.
Przechodzimy od ery przemysłowej do ery społeczeństwa informacyjnego. Ilość posiadanej wiedzy przestaje być ważna.
Ważniejsza staje się UMIEJĘTNOŚĆ POSZUKIWANIA, PRZETWARZANIA I WYKORZYSTANIA WIEDZY. Czy nasza szkoła fascynuje się tymi procesami ? Chyba bardziej testami.
Jednym z głównych celów szkoły ma być wzmacnianie ucznia, budowanie poczucia własnej wartości – niezależnie od jego predyspozycji. Tradycyjny system oceniania nie służy temu. Sprawia, że olbrzymia rzesza uczniów idzie przez szkołę od porażki do porażki. Przyczyna jest biologiczna: krzywa Gaussa. Celem nauczyciela jest wytyczanie każdemu uczniowi ścieżek stwarzających jak największe szanse na sukcesy. (Ale nie w 30 osobowych klasach). Młodego człowieka budują przede wszystkim sukcesy. Porażek trzeba się uczyć powoli.
Jest olbrzymia literatura na ten temat. Czy jest obecna w pokojach nauczycielskich ?
Są szkoły, które już funkcjonują w nowej epoce. TSUBAKI – ten cytat to słowa dyrektora jednej z takich szkół. Niestety, jest niepubliczna.
„Przechodzimy od ery przemysłowej do ery społeczeństwa informacyjnego. Ilość posiadanej wiedzy przestaje być ważna.
Ważniejsza staje się UMIEJĘTNOŚĆ POSZUKIWANIA, PRZETWARZANIA I WYKORZYSTANIA WIEDZY. Czy nasza szkoła fascynuje się tymi procesami ? Chyba bardziej testami”. Na świętego Hieronima, jak nie będzie znał pojęć to jak waść ucznia zapytasz na teście, jak sformułujesz pytanie? Jak inżynier nie będzie wiedział, że „Pi” „się równa” ok. 3,14 w okresie, to będzie szukał i szukał … ,i szukał. Wiele rzeczy może jest zbędne w pamięciowym opanowaniu, ale zawsze służy ćwiczeniu umysłu. czas odwrócić się od mrzonek, wrócić do dobrej tradycji szkolnictwa polskiego, tego przed-wojennego właśnie. Nie można „przetwarzać wiedzy i jej wykorzystywać” w pień nic nie rozumiejąc!!!
Przepraszam można przetwarzać wiedzę i ją wykorzystywać nie rozumiejąc, wystarczy być z MENu, OKE, CKE!!!!!!!!!!!!!
„wrócić do dobrej tradycji szkolnictwa polskiego, tego przed-wojennego właśnie.”
Myślę, że jest jeszcze parę dziedzin gdzie warto wrócić do przedwojennej tradycji.
Ja tam bym się bardziej cofnął bo kiedyś wszystko było lepsze,kiełbasa jest tego dobrym przykładem.
@Tomek,
zbyt doslownie bierzesz slowa YNC, on wcale nie propaguje (tak mi sie wydaje) kompletnego odejscia od przyswajania wiedzy, tylko zbalansowanie czasu, poswiecanego na kucie, z czasem na zajecia aktywizujace, rozwijajace umiejetnosci analityczne, przedsiebiorczosc (nie ekonomiczna ale ogolnie: chec dzialania).
Troche to i moze malo realne, bo niby kto ma miec pojecie jak to robic? nauczyciele? A gdzie oni cos podobnego widzieli? Na studiach? We wlasnych szkolach? Cos mi wyobraznia szwankuje, moze ktos podpowie?
Z drugiej strony bez idealow nie ma postepu. Trzeba odwaznie glosic do czego sie dazy, jakich zmian pragniemy. I za to chwala YNC-owi.
Acha, moglbys jeszcz skonkretyzowac na czym to szkolnictwo przedwojenne polegalo, bo pamietajacych tu niewiele, no moze Pan Emeryt, ale on we Francji mieszkal…
@YNC,
Bardzo madry dyrektor, oby wiecej takich i oby wieksza mieli sile oddzialywania.
@Manager,
poczytaj sobie „Body Language” Alana i Barbary Peas (po polsku tez powinno byc), to sie dowiesz czym rozni sie rozesmiane sloneczko od cyferki numer piec.
A jak Ci sie nie chce to podpowiem: wyobraz sobie, ze idziesz do restauracji, wydajesz sumke na smaczne zartko, a naburmuszona kelnerka podaje Ci danie z przyklejonym na tej chmurnej gebie numerkiem piec. z plusem. Milo Ci? A dziecko, jest wrazliwsze niz Ty, ale co ja tu o wrazlowosci z glazami dyskutuje. Inny sposob na zrozumienie, spedzic ze dwa lata, jako nauczyciel, w klasach 1-3, z nastawieniem, ze chce cos zrozumiec, oczywiscie.
I jeszcze jedna rada: pogardliwe wypowiedzi na temat innych ludzi („infantylizm nauczycieli”) zdradza poczucie niskiej wartosci, kompensowane sobie ponizaniem innych. Rozumiem, ze zalezy Ci na konstruktywnej krytyce, inaczej tu bys nie wchodzil, ale wszystko z taktem, prosze:) O, przepraszam za ten usmiech, taki infantylny, lepiej pewnie bedzie tak: :(((
To, że mamy szybki i bezpośredni dostęp do różnych informacji w internecie nie zastępuje konieczności posiadania wiedzy na ten czy inny temat. Nie muszę pamiętać wzoru obliczeń, wartości współczynników ale muszę znać i rozumieć zjawisko. JEŚLI NIE WIEM, CZEGO NIE WIEM to jak mam szukać potrzebnych informacji. To, że kalkulator zastąpił liczydło nie oznacza, że zbędna jest znajomość działań podstawowych, że jesteśmy wożeni samolotami uprawnia nas do nieznajomości geografii itp.
@tsubaki
Mam dzieci w wieku szkolnym.
Dwójkę w pierwszych klasach.
Zapewniam Cię, że w wieku sześciu lat miały zdolność abstrakcyjnego myślenia na tyle rozwiniętą, żeby rozumieć, że słoneczko i szóstka to to samo a gradowa chmura to dwójka.
Gradowa chmura jest taką samą jak dwója przykrością dla dziecka i tak samo obniża samoocenę.
Dziecko chce być traktowane poważnie w szkole a takie ocenianie tę powagę odbiera.
Możemy dyskutować czy w pierwszych klasach powinno się stawiać stopnie.
Mam ambiwalentny stosunek do tej kwestii.
Widzę zarówno dobre jak złe strony takiego rozwiązania.
Ale co do chmurek pozostanę przy swoim zdaniu.
Uważam, że to przejaw infantylizmu nauczycieli i jak mam to powiedzieć żeby infantylnych nauczycieli nie urazić?
ync :
„Ważniejsza staje się UMIEJĘTNOŚĆ POSZUKIWANIA, PRZETWARZANIA I WYKORZYSTANIA WIEDZY. Czy nasza szkoła fascynuje się tymi procesami ? Chyba bardziej testami.”
Masz rację, ale nie do końca. Dzieci chcą być oceniane, one tego oczekują. Problem tkwi jak zwykle w szczegółach. Oceniany musi ufać temu, kto go ocenia. W „starej” szkole nauczyciel, który oceniał miał to zaufanie, bo „świat dorosłych” stał za nim murem. Teraz nastała wolność słowa i dosłownie „eksplozja” braku zaufania wynikająca z powszechnej wiary w to, że wystarczy być dorosłym, aby posiąść wszelaką mądrość. Znać się na ekonomii, polityce, szkolnictwie, być autorytetem moralnym w każdej dziedzinie. Wynika to właśnie z braku zaufania do drugiego człowieka, a więc i wiary w to, że on się może na tym co robi zna. Rodzice dzieci na każdym kroku podkreślają niekompetencję szkoły jako instytucji, a więc i pracujących w niej nauczycieli. Z drugiej strony rodzice nie chcą ze szkołą współpracować, a więc pomagać ustalić nowe normy funkcjonowania szkoły dostosowane do nowej sytuacji społecznej. Inaczej, „Jak Kalego dziecko jest zagrożone, to źle i zwalamy winę na nauczycieli, ale jak Kalego dziecko nie ma kłopotów, to niech się dzieje w szkole co chce, bo Kalego to nie dotyczy.”
Krótko, chcę zwrócić uwagę na konieczność istnienia szkolnego oceniania jako czegoś oczywistego i bardzo zgodnego z naturą ludzką. Jednocześnie, będzie ono źródłem niezadwolenia i krytyki, jeśli nie odzyskamy zaufania do tych, którzy oceniają.
To dorośli i poważni ludzie też są infantylni niesłychanie – z dumą wręczają i odbierają blaszki i szmatki zwane orderami i medalami oraz kawałki papieru zwane dyplomami.A powinni po prostu koperty z kasą albo wyciągi z przekazu bo tylko te mają jakąś wartość…;-)
Parker! No i sie wydalo ze jestes managerem! A nie mowilam?
(pisalam) Pogratuluj mi:) I jak tu nie wierzyc w kobieca intuicje.
Specjalnie to zrobiles? juz mniejsza o te chmurki:)
A na ryby kiedy idziesz;)
Ciesze sie, ze sie odnalazles, serio:)
@tsubaki
Gratuluję drogi Watsonie.
Oczywiście, że zrobiłem to specjalnie i myślę, że jeszcze nie raz zrobię.
Nie traktuję swojego udziału w tym blogu bardzo serio choć często wypowiadam się na poważnie.
A swojej intuicji polecam nie do końca ufać.
Posądziłaś mnie kiedyś o grubiaństwo którego nie byłem autorem.
A jak jesteśmy przy remanentach, to nie mam pogardliwego stosunku do ludzi choć nie powiem żebym za nimi za bardzo przepadał.
Może to paradoks ale mimo to, mam prospołeczne nastawienie do rzeczywistości.
PS.Kobieca intuicja jest wynikiem tysięcy lat niemyślenia:)
Tomku: Tak trochę obok: Pi jest liczbą niewymierną więc to nie jest „3,14 w okresie” bo gdyby tam był okres to by się to 14 powtarzało, a w ułamku zwykłym dałoby to 3 i 14/99 i kto by potrzebował przybliżeń? Pi to jest 3,14159265 itd itd. I też dokładniejsze rozwinięcie znalazłam w necie.
Manager- Parker: chmurki itp nie są wymysłem infantylnych nauczycieli. Poszukaj w necie- obowiązkiem nauczyciela w klasach 1-3 jest ocena opisowa. W zasadzie szkoła jak się uprze to może mieć oceny cząstkowe- ale generalnie nie jest to zalecane, kuratoria nie lubią a wizytatorzy gnębią. Zanim więc skrytykujesz dobrze byłoby zgłębić temat.
@Parker,
Zaraz zaraz, jaki Watson? Sherlok Holmes jak juz, dlaczego robisz ze mnie otylego, ociezalego umyslowo pomocnika?
Feministyczne przekonania kaza mi protestowac. Nadaje sie na pierwsze szkrzypce:) Stosujesz bardzo tanie chwyt stosowane przez mezczyzn, opisane przed stu laty przez Wirginie Woolf tutaj: W Woolf „Wlasny pokoj”- to taki „manifest umyslowego wyzwolenia kobiet ” (ze wstepu Ewy Krasinskiej), ktory mnie uodpornil na nie. Ale nie gniewam sie na Ciebie, w koncu i Ty i ja jstesmy „produktem” patriarchalnego systemy spolecznego, jakby nie bylo. Daruj mi to „madrowanie sie”:)
Zastanawiam sie jeszcze, ktory nick masz w „secie” z Manageren i Parkerem:)
Rozumiem, ze to taka bogata osobowosc: od manier hrabiego(Parker) po maniery hmmm….(Manager). Sorry, jestem takze domoroslym psychologiem:)
Nie pamietam, co to za grubianstwo, ale przepraszam.
Ludzi warto lubic, odwzajemnia sie. I Ty ich lubisz (albo przynajmniej masz potrzebe bycia w grupie-nie bylo na psychologii? Ach Ty nie nauczyciel, zapomnialam, szczesciarz!)Skoro masz prospoleczne postawy, zalezy Ci, dlatego udzielasz sie tutaj.
„PS.Kobieca intuicja jest wynikiem tysięcy lat niemyślenia:)”
Gdyby mezczyzni cale zycie chodzili w ciazy i z przyssanymi do sutkow dziecmi, to by pewnie powstalo cos takiego jak „meska intuicja”.
No to nastepny „Tysiaczek” u pana Darka pod „Parkerem” poprosze, sympatyczny jest:)
Ostatni akapit jest świetny! Takie „oceny” pamięta się całe życie:D
„Ostatni akapit jest świetny! Takie ?oceny? pamięta się całe życie:D”
No to ja tez sie pochwale: za wypracowanie z polskiego dostalam wielka piatke na dwie kratki w dzienniku, a pani krecila glowa, ze niby ktos mi napisal:)
Inna wstawiala troje z komentarzem: „Dla innych to jest czwora, jak na Ciebie troja:)”
I tez bylam zadowolona:) Nie wazna byla ocena z jakiejs tam glupiej prasowki tylko, ze pani mnie dobrze zna, ze mnie zauwaza.
@lidqa
„Poszukaj w necie- obowiązkiem nauczyciela w klasach 1-3 jest ocena opisowa.”
No i do opisu używają pisma obrazkowego.
Są rzeczy których nie można zgłębić bo im głębokości brak.
parker i nie tylko.
Zauważcie, że o ocenianiu, szkole i nie tylko, wypowiadają się głównie ludzie wykształceni, ludzie o potencjale i bagażu intelektualnym wyższym od przeciętnej. To naturalne.
Czyli o tradycyjnym systemie oceniania wypowiadają się pozytywnie osoby, które miały dobre stopnie w szkole.
Wyobraźcie sobie, że zapisujecie swoje dziecko, nazwijmy go Parkerek, na roczny kurs sportowy. Co miesiąc będzie zmiana ćwiczonej dyscypliny. W pierwszym miesiącu bieg na 400m. Trener podaje normy czasowe jakie należy osiągnąć aby otrzymać jedną z pięciu pozytywnych ocen. Parkerek rusza z entuzjazmem do zajęć. Będzie fajnie ! Ale nie jest zbyt sprężysty i atletyczny, więc końcowa ocena to 3. Inni byli lepsi, więc trochę smutno. Tym bardziej, że rodzice są zatroskani. Ale jest nadzieja ! W drugim miesiącu jest skok wzwyż. Tu nie trzeba szybko biegać ! Niestety, było jeszcze gorzej. Ledwo wyrobił się na 2. Inni byli lepsi. W dodatku trener kilka razy zirytował się, a rodzice często mówią: nie martw się, tylko więcej staraj się. To dobija Parkerka najbardziej. I tak mijają kolejne miesiące. Parkerek, mimo największych starań, zawsze zdobywa tylko 2 i 3, raz miał jedynkę. Nie jest ostatni, ale jest w grupie najgorszych.
Robi się smutny, czasem zły gdy wraca do domu i słyszy pytanie: jaką ocenę dzisiaj dostałeś ?
Taki może być skutek systemu sprawiedliwych ocen cyfrowych. Ocen, które odzwierciedlają WYNIKI osiągnięte przez ucznia. Precyzyjnie: taka ocena pokazuje w jakim stopniu uczeń spełnił postawione przed nim wymagania, ile procent wiedzy i umiejętności posiadł. Szkoła i nauczyciel zachowuje się w tej kwestii jak bóg: wie co to jest 100%.
Czy mam pisać jakie są dalsze losy Parkerka ? Lidqa, może Ty napiszesz ?
Nawiążę do wstępu. Ludzie dorośli, którzy przeszli przez szkołę podobnie jak Parkerek, nie lubią dyskusji, wykształciuchów, dziennikarzy, polityków, nauczycieli, państwa, władzy, nowoczesności, integracji europejskiej. Szukają dla siebie Tymińskich, Lepperów, rozwiązań prostych, cudów.
Czy ja napisałem, że jestem przeciwnikiem ocen od 1 do 6 ? Nie, pokazałem tylko, że ta szklanka jest do połowy pusta.
„Czyli o tradycyjnym systemie oceniania wypowiadają się pozytywnie osoby, które miały dobre stopnie w szkole.”
Otoz to!
Czyli dla nich wszystko jest OK, bo nie znaja smaku bycia gorszym, zawsze w ogonie.
Wiec i dyskusji nie ma.
Ync: ja wcale nie jestem zwolenniczką oceniania. Ocenianie jest nawet dla dorosłych trudne. Jakby mi tak ktos powiedział że swoją pracę w pewnym zakresie wykonuję poprawnie, a komuś innemu że on to robi wzorowo- ja bym się nie poczuła od tego zmotywowana do wysiłku- raczej zniechęcona.
W Holandii- ktorą jestem nieodmiennie zachwycona- ocen nie ma a jednak dzieci się uczą. Dlaczego?
Moim zdaniem ocenianie zmienia motywację zdobywania wiedzy. Dzieci zamiast chcieć coś wiedzieć żeby to po prostu umieć – oni chcą mieć 5-tke. I ile bym się nie nagadała o tym, że oceny to nie jest najważniejsza rzecz- tak naprawdę to jedyne co ich motywuje. Nauczyciele (w tym ja) boją się, że jeśli uczeń nie będzie oceniany za pracę domową to wogóle jej nie zrobi itp itd.
Czy można nie oceniać? Nie można. Ocenianie jest obowiązkiem nauczyciela – przynajmniej w tej chwili.
Czy nasze dzieci i ich rodzice są gotowi do zmian?
Nie wiem.
ync
Najpierw przypisujesz mi nie moje poglądy a potem z nimi barwnie polemizujesz.
Napisałem, że do oceniania uczniów w pierwszych klasach mam stosunek ambiwalentny.
Wypowiadam się tylko przeciwko zamienianiu oceny wyrażonej cyfrą na ocenę wyrażoną znakiem graficznym.
U mnie za czytanie ze zrozumieniem masz niedostateczny albo jak wolisz chmurną minę wizytatora z kuratorium.
Wracając do rozpoczętej dopiero teraz dyskusji czy oceniać czy nie to uważam, że mimo argumentów przeciw które podzielam jednak jestem za ocenianiem.
Tyle, że ocena nie powinna dotyczyć osiąganych wyników tylko zaangażowania w naukę.Dobry nauczyciel to widzi.
Wiem, że przepisy na to nie pozwalają.
Dzieci zdolniejsze bez żadnego wysiłku osiągają dobre oceny co uważam za równie szkodliwe dla ich rozwoju jak obniżanie samooceny mniej zdolnym którzy się starają z marnym rezultatem.
W związku z tym, że padły argumenty przeciw ocenianiu z którymi nie polemizuję powiem co moim zdaniem przemawia za.
Moim zdaniem tym argumentem jest motywacja.
Uważam, że dziecko nie potrafi się uczyć żeby coś umieć, bo nie może zrozumieć po co ma umieć.
Pamiętam gadkę starych o uczeniu się dla siebie itd i mój stosunek do takich tekstów.
Oczywiście dziecko potrafi się uczyć bo go coś interesuje.
No ale to musiałyby lekcje być ciekawe najpierw.
Pewnie w Holandii są.
Bez tego zniesienie oceniania zaszkodzi.
Każdy człowiek jest inny i do każdego co innego trafia i co innego go motywuje do wysiłku.
Mnie ojciec płacił za przeczytane książki.
Wszyscy dokoła uważali, że to niemoralne i demoralizujące.
Ale skuteczne się okazało.
Dziś mu za to dziękuję.
Rower kupiłem sobie za zarobione pieniądze a dzieci oburzonych dokoła go dostawali.
To z kolei mój stary uważał za demoralizujące.
Nie ważne kto miał rację.
Ja miałem więcej przeczytanych książek.
Mimo dysleksji której się wtedy nie rozpoznawało.
Dziś wiemy jakim wysiłkiem jest dla dyslektyka czytanie.
Ważne jest stawianie najprostszych, dziecinnych pytań. Np.:
jaki są cele oceniania stopniami ? jakie skutki planowane ? jakie skutki uboczne ?
Te same pytania dotyczą ocen opisowych.
Funkcje oceniania są wypisane w rozporządzeniu. Tylko co innego praktyka a co innego teoria. Jak dziecko dostaje 2-kę to nie mysli: opanowałem zbyt słabo ten materiał, muszę popracować wiecej. Ono myśli – w zależności od swojej szkolnej historii- o bosze, rodzice mnie zabiją, albo: Uff dobrze że nie jedynkę, albo kurde i nie będę mieć teraz pięć na koniec…
Więc jaka z tej 2-ki płynie informacja i czy w ogóle jakaś plynie?
lidqa
Zgadzam się z Tobą zupełnie. Podobnie, albo jeszcze gorzej jest z ocenami semestralnymi i rocznymi. Co to za informacja dla ucznia, że w klasie czwartej podst. z matmy miał ocenę 4, a później tylko trójki, a jeszcze później tylko dwójki ? Albo z wuefu.
Kiedyś byłem dobry, potem coraz gorszy, a teraz najgorszy. Staczam się, jestem do niczego, nie warto się uczyć, szkoła jest do de, nie lubię szkoły, pójdę sobie zapalić i wypić. Będzie mi lepiej.
Nie musi tak być, ale może. I bywa – jak często ?