Czy czujemy się powołani?
Czas matur to dobra okazja, aby spotkać się z kolegami po fachu i podzielić wrażeniami z ostatniego roku. Jak zwykle rozmawiamy o pracy. U jednych zmieniła się dyrekcja, u innych przyjaciele odeszli na emeryturę, gdzie indziej zatrudniono młodych, którzy mają całkiem inne pojęcie o nauczaniu.
U mnie wielkich zmian nie ma, tzn. dyrekcja ta sama, na emeryturę odeszli nieliczni, a ci, co nawet odeszli, wrócili na kilka godzin i dalej uczą. Młodych też zatrudniono niewielu. Po prostu klasyczna stagnacja. Piąty krzyżyk mi leci, więc aż się prosi pogadać, czy jeszcze czuję się powołany.
I właśnie o powołaniu rozmawiałem ostatnio z kolegami, moimi rówieśnikami, z którym nie ma czasu się spotkać, chyba że jest okazja, np. w związku z egzaminem maturalnym. Gdybym miał określić stan ducha moich przyjaciół oraz mój własny, to najlepszym słowem wydaje się „wyluzowanie”. Mówiąc inaczej, bardziej uczenie, powiedziałbym, że dopadło nas „otępienie postreformatorskie”. Tyle nieudanych reform było w szkole, że dostaliśmy od nich głupawki i teraz nie porusza nas wizja kolejnych zmian, najwyżej śmieszy. Przez wiele lat mieliśmy zwyczaj wychodzić przed szereg, ale teraz postanowiliśmy zasilić szeregi maruderów. Ze zdziwieniem odkryliśmy, że coraz lepiej dogadujemy się z nauczycielami, którym idzie szósty krzyżyk. Ta grupa od dawien dawna okopała się na pozycjach maruderów, teraz my chcemy do niej dołączyć. Usilnie prosimy weteranów o przyjęcie i pasowanie.
Czasem tylko marzy nam się jeszcze coś, co naprawdę by nas porwało. Ale musiałoby to być coś absolutnie wyjątkowego. Na byle plewy piąty krzyżyk już nie poleci. Moje pokolenie już nie da z siebie ulepić bałwana, chuda marchewka też już nas nie skusi. Dobrze mówi o naszych coraz chłodniejszych sercach poeta: „Poczekajcie, aż wystygniemy, a będziemy patrzeć w niebo z tym samym wyrazem twarzy, co nawierzchnia jezdni pokryta czarną wysypką kałuż”. Takie gęby będziemy mieli za parę lat.
Komentarze
Nie zapominajmy o siódmym krzyżyku, który też pracuje w szkole i nie traci wcale a wcale werwy. Dobrze mówię?
Dobrze mowisz Zeniu, mozemy umowimy sie na kawe albo wyskoczymy na jakis szybki zgrzew?
Gdyby nie siódmy krzyżyk nauczycieli przedmiotów zawodowych – szkoły zawodowe trzeba by zamknąć.
kwant
Tu masz ilustrację efektów dobrych intencji i działań reformatorskich MEN. Nauczyciel traktowany jest jako wykonawca reformy, jak urzędnik. Więc dostosowuje się do sytuacji i zachowuje się jak urzędnik. Staje się bierny i sfrustrowany. A im bardziej bierny, tym większe pole dla MEN – i spirala kręci się.
Dopiero aktywny nauczyciel, współtwórca szkoły i jej reformy będzie myślał i działał inaczej niż opisał to Gospodarz.
Trzeba obudzić entuzjastów, pasjonatów i liderów wśród nauczycieli i dyrektorów szkół. Pomysły są. Najlepsze są te najprostsze.
…,,na emeryturę odeszli nieliczni, a ci, co nawet odeszli, wrócili na kilka godzin i dalej uczą. Młodych zatrudniono niewielu”. Szlag mnie trafia, gdy słyszę takie informacje, a niestety, zdarza sie to często. gdzie wiec młodzi absolwenci mają zacząć swój start w zawodzie? Siedząc za kasą w ,,Biedronce”? Ma Gospodarz rację-klasyczna stagnacja.Tylko młodzież jest coraz bardziej dziarska i niewiele sobie robi z autorytetu starych belfrów.
…. ,,czasem marzy nam się jeszcze coś, coby naprawdę na dopiero nas porwało”. Nie potrzeba Panie Dariuszu wielu marzeń. Można sprawdzić się w działaniu zmieniając szkołę i uczyć trudną mlodzież, wziąść piłkę i podczas lekcji polskiego zagrać z nimi, póżniej uczyć, nie tylko o polonistycznych świętych, lecz również o zasadach dobrego wychowania.
ync,
Ja to wszystko wiem. Też latami wybiegałem przed orkiestrę, bo inaczej zwariowałbym w szkole. Jednak nadszedł czas, gdy nie widząc perspektyw, z radością przeszedłem na wcześniejszą emeryturę. Jeśli teraz mnie czasowo zatrudniają, to chodzę do pracy dla przyjemności, bo nie muszę serio brać pod uwagę wszystkich tych głupot jakie urzędnicy każą realizować nauczycielom. Natomiast odpowiadałem na twoje pytania całkiem serio. Taka jest moja diagnoza. Fakt, że należy wyrównywać szanse – ale czemu w tak głupi sposób, tego nie rozumię.
Ino, to nie tak. Nie blokujemy miejsc młodym, ale zastępujemy Panie idące na pół roku na urlop macierzyński. Wskakujemy w środku roku szkolnego za chorych nauczycieli. Niby pracy nie ma, ale gdy nagle zachoruje nauczyciel, to okazuje się, że wszyscy inni uwikłani są w pracę w kilku placówkach i nie są nagle w stanie takiego kogoś zastąpić. Dyrektor rwie włosy z głowy, gdy ma w perspektywie miesiąc zajęć np. bez matematyki w kilku klasach.
Z drugiej strony, marna to szkoła gdzie nie są zachowane proporcje między młodymi i starymi. W szkole bardzo ważna jest ciągłość pokoleniowa.
„Nie potrzeba Panie Dariuszu wielu marzeń. Można sprawdzić się w działaniu zmieniając szkołę i uczyć trudną mlodzież, wziąść piłkę i podczas lekcji polskiego zagrać z nimi, póżniej uczyć, nie tylko o polonistycznych świętych, lecz również o zasadach dobrego wychowania.”
Ino ty uczysz cyz studiujesz? Zrobiłaś coś takiego? Opowiedz mi bo ja szczerze nie wierzę że to by coś dało.
„Tylko młodzież jest coraz bardziej dziarska i niewiele sobie robi z autorytetu starych belfrów.”
Z młodych belfrów też sobie nic nie robi. TO już jednak starszym łatwiej.
Ja też jeszcze jestem cały czas liczona jako młoda- choć już niedługo dyplomowanie mnie czeka. Rozumiem doskonale i pamiętam kłopoty z zatrudnieniem. Sama zostałam przyjęta na miejsce kobiety która miała odejść na emeryturę i pamiętam atmosferę wokół tego… niefajnie było. Znam i młodych i starych którzy zasuwają i znam również młodych i starych którzy mają wszystko w d… Ja – jeśli by się dało- już bym poszła na emeryturę 😀
Doszły mnie słuchy, że niniejszy wpis Gospodarza to wstęp do jego projektu badawczego, cyklu konferencji i pracy doktorskiej. Roboczy tytuł: „Sowietyzacja polskiej oświaty na tle przemian ustrojowych na przełomie XX i XXI wieku. Objawy, przyczyny i skutki zniewolenia umysłu nauczyciela. Perspektywy wyjścia z kryzysu”. Podobno są nawet szanse na uzyskanie wsparcia finansowego z funduszy UE.
Jeden z rozdziałów ma być zatytułowany: „Emigracja wewnętrzna w dobie rozwoju gospodarczego epoki Gierka i latach 2000 – 2010. Analiza porównawcza postaw inteligencji w latach70-ych XX wieku i nauczycieli w pierwszej dekadzie XX wieku.” Początek ma być taki: „Czasem tylko marzy nam się jeszcze coś, co naprawdę by nas porwało. Ale musiałoby to być coś absolutnie wyjątkowego.”
Oczekiwanie cudu – to jest jedna z podstawowych cech umysłu zniewolonego homo sovieticus. Powtórzę się: w dawnych czasach mówiło się, że Syberia zaczyna się na wschód od Wisły. Po wojnie granica przesunęła się na Odrę. Tylko od nas zależy czy to zmienimy.
„trzeba dać coś od siebie, trzeba zaryzykować.. ?
Kto kreuje rzeczywistość szkolną ?
Dlaczego rzeczywistość szkolną kreuje kilkuset urzędników i polityków, a nie nauczyciele, których jest kilkaset tysięcy ? Dlaczego nie powołali swojego samorządu – jako jedyna grupa zawodowa !
Cierpisz – boś bierny. Aktywni mniej cierpią, żyją weselej i dłużej.
kwant
„Fakt, że należy wyrównywać szanse – ale czemu w tak głupi sposób, tego nie rozumiem.”
Dlaczego MEN nie daje sobie rady ?
To naturalne. MEN i nauczyciele mają sprzeczne interesy. To naturalne i pożyteczne zjawisko. To tworzy naturalny konflikt, który jest motorem postępu w zdrowym społeczeństwie. Nienaturalne i niezdrowe w tym konflikcie jest to, że tylko jedna strona jest aktywna – urzędnicy. Reforma wymyślana i wdrażana przez urzędników, przy biernej postawie nauczycieli, jest skazana na porażkę. Nie można wymyślić idealnego modelu szkoły i podać go na tacy nauczycielom.
Niektórzy sądzą, że jedyna droga do zmian to wybranie dobrych polityków do sejmu i władz samorządowych, dobry minister, najlepsi urzędnicy w MEN i kuratoriach. Nie, nic z tego nie będzie. Punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia. Konflikt jest nieunikniony, będzie zawsze. Problem leży w tym czy mamy odpowiednie narzędzia i umiejętności do rozwiązywania konfliktów interesów.
kwant
„Też latami wybiegałem przed orkiestrę, bo inaczej zwariowałbym w szkole.”
I o to chodzi. To jest najważniejsza rola MEN, kuratoriów i dyrektorów: pobudzać i pielęgnować ludzi, którym się chce. Entuzjastów, pasjonatów, liderów.
Są tacy ! Co się z nimi robi:
– wpycha im się dodatkowe roboty
– wysyła na szkolenia
– proponuje awans na metodyków i urzędników
– czasem tępi się, np.: Pani jest za młoda żeby …
Wychodzący przed orkiestrę są najważniejsi. Nie tylko w oświacie. Wszędzie. Od nich zaczęła się cywilizacja. Pewnie zaczęło się od małpy, która powiedziała innym: nie, ja zrobię to inaczej.
ync
urzędnicy=monolog (dialog deklaratywnie)
Liderzy potrzebni – fakt (ale nie wyznaczeni, naznaczeni, namaszczeni…)
LIDER/INSTYTUCJA = prawdziwy powód do frustracji
time
Zgadzam się z Tobą w stu procentach.
Lidguo, uczę, pracuję z trudną młodzieżą, często naginam procedury,aby dojrzeć człowieka, dbam o swoją kasę, udzielając korepetycji oraz o kon dycję fizyczną, dlatego mogę grać z małolatami. Natomiast nie interesuje mnie posiadanie statusu nauczyciela dyplomowanego.Przebywając w sytuacjach nieoficjalnych z mlodzieżą, bardziej ją poznaję, stanowi to dla mnie cenny bagaż doświadczeń.Natomiast nie czekam z utęsknieniem na dzień kończacy moją pracę w szkole z tej prostej przyczyny, że brak kontaktu z nauczaniem zmniejszy moje szanse na pełnym konkurencji rynku korepetycji.
Pozdrawiam.
Jak rozumiem blog ten jest opanowany przez nauczycieli (czasami pojawia sie wpis „kartki z podrozy” lub takiego typa, jak ja. Chetnie go (blog) czytam, choć ze szkola nie mam teraz styczności – dzieci dorosle, wnukow nie mam- a problemy tu poruszane są mi bliskie emocjonalnie (takie będa rzeczypospolite, jakie ich mlodziezy chowanie). Merytorycznie nie mogę zatem wypowiadac się na poruszane tematy. Gdy jednak czytam wpisy nauczycieli ( kwant o godz. 21:49 wczoraj – „nie rozumię”, czy lidgi z godz. 09:32 dzisiaj – „wziąść pilkę”) to przestaję dziwić się, że mlodzież pogardza nauczycielami. Te będy to nie literówki, to nieznajomość języka ojczystego. Jak nauczyciel może nie znać swego języka? Czego mogą nauczyć nasze dzieci? I jak mogą mieć autorytet? Zaczynam wątpić, iż osobniki pokroju cytowanych „nauczycieli” znają to pojęcie. Być może w swej bibliotece domowej nie mają slownika. A może nie mają biblioteki?
Czas umierać.
Z poważaniem dla Gospodarza, bez poważania dla „kwanta” i „lidgi”
Pawel Gajec
Ten blog nie jest opanowany przez nauczycieli. Niestety.
Paolo dziękuję ci za bardzo konstruktywną krytykę. Na podstawie mojego „wziąść” oceniłeś mnie, całe środowisko i wiesz już o nas wszystko. Gratuluję przenikliwości.
Panie Pawle! Każdy ma prawo do błędów, kto nic nie robi, ten ich nie popełnia. Autorytetu nauczyciela nie można mierzyć sporadycznymi błędami ortograficznymi, które popełnia, pisząc wypowiedzi często w atmosferze emocji i w szybkim tempie.Proszę być bardziej życzliwym, także i dla siebie, a nie myśleć o kresie życia.Świat jest taki piękny…
Paolo,
„Literówki” zdarzają się wszystkim na co dzień. Nie wyciągałbym z tego pochopnych wniosków.
Cytat z twojego postu : „Te będy to nie literówki, to nieznajomość języka ojczystego.” Niech ci będzie, zakładam, że wyraz „będy”, to literówka.
Jako osobnik „tego” pokroju nie znam pojęcia „autorytet” i wobec tego nie będę się wymądrzał.
W takich sytuacjach zwykle powtarzam sobie słowa dawno temu wypowiedziane przez Gretę Garbo : „O reputację zawsze muszą dbać tylko politycy, którzy kłamią i kobiety, które są brzydkie”.
ync pisze:
2010-05-22 o godz. 13:45
„I o to chodzi. To jest najważniejsza rola MEN, kuratoriów i dyrektorów: pobudzać i pielęgnować ludzi, którym się chce. Entuzjastów, pasjonatów, liderów.”
Dzięki, ync. Dopóki byłem dyrektorem, tak robiłem. Nie zmieniło to niczego w sytuacji materialnej ani tych nauczycieli, ani mojej. Natomiast szkoła korzystała – rodzice i dzieci. Dzisiaj zawsze mogę wejść do mojej byłej szkoły i każdemu z moich byłych podwładnych spojrzeć w oczy bez obawy o to, że zobaczę w nich choć odrobinę nienawiści.
Lektura prasy na tematy edukacyjne w ostatnich kilku latach to ogrom niezadowolenia i frustracji. Przede wszystkim środowisk akademickich przerażonych efektami tzw. reform edukacyjnych, zrozpaczonych gwałtownym załamaniem poziomu studentów, tj. roczników nowomaturalnych, immatrykulowanych po 2005 r. W tym duchu jest sporo wypowiedzi najwybitniejszych polskich inteletualistów, początkowo naiwnie przekonanych o nieodpartej skuteczności swojej krytyki. Ostatnio w związku z katastrofalną nową podstawa programową pojawiły sie równiez zbiorowe listy otwarte tychże naukowców i autorytetów intelektualnych. Owe autorytety mogły jednak dobitnie i bolesnie przekonać się o względności hierarchii i prestiżu. Krótko mówiąc – decydenci maja dokladnie gdzieś opinie najlepszych nawet polskich umysłów. Towarzyszy temu bierna rezygnacja, a nawet apatia wielu nauczycieli, którym narzucane reformy edukacyjne odbieraja poczucie sensu pracy. Przykładem choćby ten post.
Ta nieprawdopodobna sytuacja sprawia wrażenie powrotu do czasów PRL, do czasów dyktatury, nieliczenia sie ze społeczenstwem i zawłaszczania kraju przez uzurpatorów.
Należałoby się zastanowić, czy należy ja traktowac jak swoisty dopust Boży, jak działanie sił wyższych, czy też jednak jako wyzwanie.
Pisanie krytycznych artykułów jest niewątpliwie cenne, ale wydaje się być grubo nie wystarczające. To droga do nikąd. Konieczne są kroki bardziej skuteczne, cokolwiek dolegliwe dla obecnej władzy i nad tym trzeba pomyśleć. Sytuacja tego bezwzględnie wymaga, bo w perspektywie gdy liczebnie przeważać będą nowe roczniki, mamy katastrofę kulturową, katastrofę życia umysłowego oraz publicznego i w efekcie kryzys demokracji. Te nowo wyedukowane pokolenia nawet nie będą dysponować narzędziami, pozwalającymi na obiektywną ocene swojej jednostkowej sytuacji, a także ocenę sytuacji zbiorowości. Będą też bezbronne wobec manipulacji.
Nawet komunizm od końca czasów stalinowskich, tj. od 1956 r. nie przyniósł tak potwornych szkód w sferze kultury i edukacji jak obecni nasi włodarze.
Obecnie jednak najgorsze jest to, że nawet legalna, parlamentarna opozycja zupełnie nie rozumie grozy sytuacji edukacyjnej.
kwant
Teraz czas na kolejnych naiwnych, na kolejne próby. Krople drążą skałę. Ja próbuję dołożyć kilka swoich kropli, głównie poza tym blogiem. Jaka nazbiera się dużo kropli, to jest szansa na przeciek w zaporze, a potem wyłom i przełamanie. Przykłady mamy dobre.
Jest bardzo dziwna sytuacja. Na różnych spotkaniach, szkoleniach (to jest tylko niewielka część, elita ciała ped.) mnóstwo nauczycieli i dyrektorów (!) mówi podobnie o złej kondycji oświaty i potrzebie rewolucji. Jak wrócą do swoich siedzib – milczą. Nawet nie chcą pisać anonimowo na forach internetowych.
Witam Gospodarzu,
Jestem od roku czytelniczką bloga, nie komentuję bo na dobry komentarz nie mam czasu, a kiepskie mnie irytują…. mam do pana pytanie co pan sądzi o ocenie zero, taką ocenę otrzymują uczniowie w Gimnazjum nr 10 w Gliwicach, w sytuacji gdy nie napiszą testu lub sprawdzianu. Ustawa przewiduje oceny od 1 do 6, szkoła tłumaczy , że nie można uczniowi dać 1 w tej sytuacji. W praktyce uczniowie po dwóch tygodniach nieobecności, mają po kilka zer, nie zawsze zaliczą wszystkie i te zera fatalnie odbijają się na ocenie końcowej. Czasem nie wiedzą bo była karna kartkówka , nie dowiadują się,że trzeba coś zaliczyć. W minionym roku była to cicha praktyka, zera wpisane ołówkiem, w tym roku szkoła oficjalnie umieściła to w WSO. Jako rodzice sygnalizowaliśmy, że coś to chyba niezgodne z ustawą….na nic się zdało. Czy Pan w swojej praktyce spotkał się z taką sytuacją , co Pan o tym sądzi ? Proszę nie umieszczać tego wpisu na forum. Pozdrawiam
Ale umieszczono…
Krycha to jest na bank nie zgodne z rozporządzeniem o ocenianiu i promowaniu. A WSO nie może być niezgodne z tym rozporządzeniem. Ja jestem daleka od mieszania kuratorium w życie szkoły ale jeśli naprawdę były sygnały do szkoły że to nie jest właściwe a szkoła nie reaguje… Z drugiej strony każdy statut (a z nim WSO) musi być do kuratorium wysłane. I ktoś to akceptuje. Czy oni by mogli zacząć to czytać???
Krycho,
odpowiem na Pani pytanie kolejnym wpisem w najbliższych dniach.
Pozdrawiam
DCH
„Sprawdzian, test, kartkówka, praca długoterminowa nienapisana i niezaliczona w terminie uzgodnionym z nauczycielem wliczana jest do średniej z wartością zera.”
To jest z tego WSO. Oni mają średnią ważoną więc waga razy ocena. Jak waga sprawdzianu jest 3pkt i uczeń ma z niego jedynkę to do średniej mu się liczy 3. A jak ma 0 to do średniej się liczy 0- wierzę, że to może zaniżać ocenę.
Ale teraz poprawię się- nie do końca dobrze napisałam wcześniej. Oceny od 1 do 6 to oceny końcoworoczne. Oceny cząstkowe są określone statutem szkoły- czyli może to być system obrazkowy puntkowy czy jaki sobie chcą. Byleby na koniec było od 1 do 6. Skala musi być określona w statucie szkoły.