Promowanie uczniów z jedynkami

Czasy, kiedy z oceną niedostateczną nie można było uzyskać promocji, to już przeszłość. Na razie przywilej zdawania z jedynkami mieli uczniowie podstawówek i gimnazjów, teraz mają do nich dołączyć licealiści (zob. tekst). W środowisku nauczycieli zawrzało, wśród uczniów też. Protestują nieomal wszyscy (zob. jedną z dyskusji). Jak to? Można nie opanować podstaw programowych i zdać do wyższej klasy?

Tymczasem nie tu leży pies pogrzebany, tzn. wcale nie chodzi o promowanie ludzi, którzy nie posiedli wiedzy. Przecież wiedzy nie mają także uczniowie, którzy otrzymują ocenę dopuszczającą. A jednak ludzie z dwójami zdają, mimo że de facto nic nie wiedzą. Gdyby chodziło o wiedzę, promocja powinna zaczynać się od trójki. Skoro przepuszczamy do następnej klasy ludzi z dwójkami, to dlaczego nie dawać tej szansy jedynkowiczom? Czym się różni jedynka od dwójki?

Otóż dwójka oznacza brak wiedzy, a nie żadne minimum. Dwójkę może otrzymać dziś każdy, kto tego chce, zwykle jest to kompletny nieuk. Wymagania są naprawdę minimalne, właściwie jedynym warunkiem jest chcieć. Tzn. trzeba przyjść na lekcję, usiąść w ławce i nie przeszkadzać. Kim jest uczeń, który nie chce mieć oceny dopuszczającej? To taki sam nieuk jak dwójkowicz, ale do tego drań, osobnik, który sprawia nauczycielom kłopoty.

Nie ukrywajmy, że jedynka służy do dyscyplinowania uczniów. Otrzymują tę ocenę osoby, które wiedzą tyle samo, co dwójkowicze, ale przy tym są totalnie niezdyscyplinowane. Jedynka to bat na uczniów, z którymi szkoła sobie nie radzi. Ocena niedostateczna (chodzi mi o ocenę na koniec roku, a nie o stopnie cząstkowe) to jedna z ważniejszych metod wychowywania uczniów. Nie mówię, że to metoda dobra, ujawniam tylko, że jest ona powszechnie stosowana. Ilu nauczycieli wychowuje uczniów jedynkami? Cała masa.

Dlaczego w gimnazjach nauczyciele nie radzą sobie z dyscypliną i mają najwięcej porażek wychowawczych? Być może dlatego, że kadrę pozbawiono tej jakże ważnej w polskiej edukacji metody dyscyplinowania młodzieży. Uczniowie robią w gimnazjach, co chcą, ponieważ nie grozi im powtarzanie klasy. Chyba że większa grupa nauczycieli umówi się, że postawi jedynki, wtedy nie ma zmiłuj się. Trzy oceny niedostateczne i więcej, wtedy uczeń nie zdaje. Jednak nauczyciele nie lubią się umawiać, ponieważ u nas nie ma solidarności zawodowej.

Popieram promowanie uczniów z jedynkami, ale ostrzegam, że wtedy dyscyplina w liceach spadnie na łeb na szyję. Pomyślmy o tym zawczasu i przygotujmy nauczycieli do wychowywania uczniów innymi metodami niż jedynki. Matura już jest śmiesznie łatwa, teraz dojdzie do tego prawo promocji z dwiema jedynkami. Licealiści będą robić, co chcą, a nauczyciele będą bezradni.