Co napędza uczniów?

W związku z maturą wraca problem używek. Uczniów najstarszych klas czeka wiosną spory wysiłek. Najpierw intensywna nauka, potem wielogodzinne egzaminy, np. z polskiego tego samego dnia poziom podstawowy i rozszerzony. Niestety, po zimie organizm bywa mdły. Bez wzmocnienia nie da się wytrzymać takiego obciążenia.

Dawniej wystarczała ambicja – to ona zmieniała człowieka w cyborga. Dzisiaj siła własnego ducha to za mało. Przyzwyczailiśmy się do środków dopingujących. Kawa, napoje energetyczne, tabletki z kodeiną (niby od bólu głowy); bierze się wszystko, co daje kopa. Sam też, jak muszę przysiąść nad ważnym zadaniem, wlewam w siebie hektolitry kawy i przegryzam kilkoma czekoladami. Gdy głowa pęka, na ruszt wrzucam kodeinę. Dzisiaj bez dopalaczy nikt daleko nie zajedzie.

Jest mnóstwo legalnych środków, dostępnych nie tylko w aptece na receptę, ale także bez recepty w zwykłym sklepie. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Często za grosze. Nic więc dziwnego, że ludzie nie znają umiaru. Piszę o tym, choć sam nie jestem bez winy. Też potrafię zaszaleć, gdy terminy gonią. Pewnych rzeczy jednak nie robię, ponieważ znam wartość wyznaczania sobie granic. Co do uczniów, to różnie z tym bywa. Niektórzy decydują się iść na całość, co w ostatnich dniach przed maturą i na samym egzaminie nieraz bardzo widać. Ci, co przesadzili ze wspomagaczami, potrafią być tak nakręceni, jakby mieli ADHD.

Uważam, że osobom wchodzącym na egzamin należałoby robić testy na zawartość niedozwolonych środków w organizmie. Tylko co jest niedozwolone?