Za to samo raz karzą, raz złocą
Bogusław Śliwerski w ramach żartu napisał o czymś, co należałoby potraktować całkiem serio. Otóż profesor prorokuje, iż w niedalekiej przyszłości dyrekcja szkoły nie będzie mogła wchodzić z butami do prywatnego życia uczniów oraz nauczycieli.
„Kadrom kierowniczym szkół, w tym także szkół wyższych nie będzie wolno podejmować jakichkolwiek działań o charakterze represyjnym, stosować mobbingu wobec uczniów czy pracowników, którzy w Internecie prowadzą swoje blogi. Będzie zatem zakaz kierowania się w ocenie uczniów, studentów czy pracowników instytucji oświatowych i akademickich ich życiem osobistym tak w realu, jak i w internecie.” (zob. źródło)
Dotychczasowa praktyka jest, niestety, całkiem inna. Kontroli należy spodziewać się wszędzie. Szczególnie niebezpieczną czynnością jest blogowanie.
Kiedy byłem uczniem, szkoła sądziła mnie za obcięcie włosów nieomal do gołej skóry. Spotykały mnie ze strony różnych nauczycieli nieprzyjemności, np. poniżające uwagi wygłaszane publicznie („uciekłem z więzienia”, „jestem chory”, „przygotowuję się do wojska, bo na studia się nie dostanę” itd.). Gdybym żył 30 lat wcześniej, wtedy szkoła ozłociłaby mnie za taką fryzurę. Mój ojciec opowiadał bowiem, jakie represje spotkały go ze strony nauczycieli za to, że nie chciał obciąć się na zero. Widać więc, że szkolne przepisy się zmieniają, ale ludzie nie.
Zapewne za jakiś czas blogowanie będzie czymś tak naturalnym jak mycie zębów. Być może udzielanie się w internecie będzie nawet obowiązkowe, więc nauczyciele będą przymuszać uczniów do założenia blogu i wymierzać kary, jeśli ktoś tego nie zrobi. Należy się więc spodziewać, że przepisy się zmienią diametralnie, ale władze szkoły ani trochę.
W sprawie dziewczyn z IX LO w Łodzi, które umieściły erotyczne zdjęcia na swoim blogu, do dyrekcji szkoły dzwonili kurator i dyrektor Wydziału Edukacji. Dyrekcja tłumaczyła, że z tym wyrzuceniem ze szkoły to nie mówiła poważnie. To był żart. Przydałoby się, żeby do każdej szkoły zadzwonił sam Pan Bóg. Wtedy okazałoby się, że cała ta edukacja to jeden wielki żart.
Komentarze
Gdyby cztery lata temu przydarzyłaby się podobna historia, ówczesny łódzki kurator i dyrektor wydziału edukacji zadzwoniłby do kierownictwa szkoły, tyle, że z wyrazami poparcia dla jego postawy- surowej, lecz zgodnej z tradycyjnym wychowaniem i kanonami prawdziwego partiotyzmu.
Jeśli nie zaczniemy wreszcie procesu usamodzielniania się polskiej edukacji od bieżącej polityki lokalnej i krajowej, jeszcze wielokrotnie będziemy świadkami takich żenujących lekcji konformizmu i bezprawia.
Bo nie wiadomo, co w tej sprawie jest gorsze- bezdenna wychowawcza głupota władz tej szkoły, czy „telefoniczne” naciski z góry, by ją odkręcić. Nawet, jeśli się zgadzamy ze stanowiskiem obecnego kuratora i dyraektora wydziału, to takie ich działania są wyrazem lekceważenia dla autonomii szkoły. A wychowawczymi działaniami szkół będą rządziły telefony- lub paraliżujący lęk przed nimi.
Mój komentarz może być tylko jeden: SZKOŁA SZACUNKU I DIALOGU.
I cytat: „nie róbma nic – nie będzie nic”.
To co, robimy ? Czy czekamy aż ONI zrobią ? Kto wierzy , że oni zrobią: urzędnicy, politycy, posłowie, radni, kuratoria, ministrowie ? A może samo się zrobi ? A może poczekamy jeszcze troszeczkę ?
Co wybierasz: Gospodarzu, tsubaki, Belfrze40, yncu, … ?
Moja odpowiedz natomiast moze tylko zawirac sie w haselku: SZKOLA SZTUKI I BUZU.
Za „buzu” uwazam wszelki rodzaj artystycznego buzowania uczniow w tematach pozaszkolnych. Jak na przyklad fotografia, ktorej w ogole sie nie uczy w polskich szkolach, a jak juz to tylko po lepkach gdzies tam na godzinie wychowawczej.
Co wybieracie: Gospodarzu, Tsubaki, Belfrze40 i Yncu? Uroczyste grono przeciez zobowiazuje…
Ja tak do końca nie rozumiem Państwa dyskusji. Moja babcia była nauczycielką. Pochodziła z robotniczej, socjalizującej rodziny z Łodzi. Przed wojną skończyła preparandę i na wsi pod Zduńską Wolą uczyła dzieci. Poznała nauczyciela, wzięli ślub, wybudowali szkołę z mieszkaniami dla belfrów. W 1940 roku dziadka wraz z innymi nauczycielami i księżmi Niemcy wywieźliu do obozu skąd już nie wrócił. Babcia znała niemiecki więc dostała pracę w gminie – równocześnie przez całą wojnę była w AK. Wycofujące się wojsko szkołę spaliło więc po wojnie babcia wraz z chłopami ją odbudowała i uczyła chyba do 70-tych lat – w międzyczasie skończyła seminarium nauczycielskie. I cały czas po prostu uczyła. Ja nie wiem czy to była szkoła szacunku i dialogu. Nie wiem jaki to był typ szkoły. Jeździłem do niej na wakacje więc pamiętam, że to tak wyglądało – przyznaję, że dość autorytarnie.
„Zbudził go krzyk biegnących za ścianą dzieci. Tupocząca zdartymi obcasami fala spływała po schodach, na chwilę spiętrzyła się z hałasem przed ciężkimi drzwiami po czym rozlała po wydeptanym szkolnym podwórku. Światło przebijające się przez wątłą lipkę zasłaniającą okno miało żółtozielonkawą barwę. Było inne niż w domu. Tam, na zachodzie jak mówiła kobieta, ranki były błękitne jak góry piętrzące się w oddali. Błękitne i białe jak połacie śniegu zalegające jeszcze w czerwcu na ich północnych zboczach. Lipa filtrująca na zielono słoneczne światło więdła mimo że kobieta co dzień ją podlewała. Jej pokryte meszkiem liście żółkły, opadały i każdego ranka kilka walało się jak zmięte zwitki papieru na pomalowanej olejną farbą podłodze. Za oknem znów hałasy, zaskrzypiała pompa, dźwięknęły wiadra stawiane na cementowej cembrowinie. Polewają się wodą ? pomyślał słysząc piski dziewczyn. Ona też je słyszała. Zastukały na posadzce podkute obcasiki. Wybiegła na słońce rozdzierając gębę. Jak zwykle ostry krzyk starej nauczycielki obudził w dzieciakach strach. Niewiele zrozumiał, tylko: … ciarachy!… bękarty!… . Do niego też tak czasem mówiła i wtedy milkł wystraszony jak dzieci za oknem. Jej krzyki przerwał ostry brzęk dzwonka. Koniec przerwy. Znów tupot zdartych butów i trzaskanie drzwi zamykanych klas. Przeciągnął się na szeleszczącym słomą materacu. Dobrze mu było. Lepiej niż dzieciakom wpatrzonym w czarne tablice, nad którymi rozpościerał skrzydła orzeł i czerniały zakurzone prostokąty po zdjętych zimą portretach Gomułki. …”
Pozdrawiam
Szanowny Gospodarzu. Uważam, że kieruje pan rozmowę w stronę magla (no tak, za chwilę Głupek zapyta co to jest magiel). Czyli coś w tym stylu: no niech Pani zobaczy co oni robią, powariowali – no ma Pani rację, a jeszcze dodam, że …. – no co też Pani mówi ? no tak, ale czego można było się spodziewać, sama Pani wie jak jest – takie jest życie i my nic na to nie poradzimy – ma Pani rację, szkoda słów – itd. itp.
Proponuję więcej konkretów i kompetencji. W opisanym przypadku, oraz w wielu innych, nie jest najważniejsze kto ma rację (lekko zaznaczył Pan to). Istotne jest to że obecna szkoła, nauczyciele i władze oświatowe, NIE RADZĄ SOBIE Z SYTUACJAMI KONFLIKTOWYMI. Gubią się, bo boją się dialogu, szacunku, różnicy zdań, sporów, konfliktów. Dalej mogę już tylko powtarzać się, jak zdarta płyta (tu ukłon w stronę Belfra40).
Poniżej kilka konkretów.
Uczniowie, nauczyciele i dyrektor mają prawo do błędów, pod warunkiem, że kierują się zasadami szacunku i dialogu
Każdy uczeń oskarżony o złamanie prawa szkolnego potrzebuje obrońcy. Jest on szczególnie niezbędny w przypadku ciężkich wykroczeń, gdy wszyscy są skłonni do potępiania winowajcy, nawet rodzice. Właśnie wtedy on potrzebuje sprzymierzeńca, osoby, która go wysłucha i jest gotowa udzielić pomocy. Tę rolę może pełnić nauczyciel lub ktoś z grupy rodziców.
Instytucja mediatora. Nie reprezentuje żadnej ze stron konfliktu. Stara się doprowadzić do znalezienia rozwiązania sporu, które zadowoli każdą ze stron. To może być pedagog szkolny.
Szkolny rzecznik praw ucznia. Czuwa nad przestrzeganiem zasad szacunku i dialogu. Sygnalizuje przypadki nadużywania władzy ze strony dyrekcji lub nauczycieli.
Karta z podróży
Istnieje taki pogląd: człowiek jako jednostka, w swych zrębach, nie zmienił się od wieków i tysiącleci. Ciągle te same potrzeby, odruchy, pytania i marzenia. Stąd wniosek, że świat ludzki zmienia się niewiele, a zmiany dotyczą głównie nieistotnych szczegółów.
Za nami i przed nami widać takie zjawiska:
– poszerzanie wolności i swobód obywatelskich jednostki
– powszechny dostęp do wielu dóbr i usług, w tym do oświaty
– gwałtowny wzrost ilości informacji docierających do człowieka
– zanik tradycyjnych obyczajów, konwenansów
– zanik elit, wzrost egalitaryzmu
– koniec epoki wielkich odkryć, zdobywania i ujarzmiania
Czy szkoła powinna uwzględnić te procesy ?
Do uroczystego pandemonium śmiałych blogowiczow:
Nie zapytam o magla, poniewaz temat magla przerobilem juz pare razy.
Wyrok w sprawie nauczycieli nie radzacych sobie w codziennych sytuacjach konfliktowych powinien byc adresowany do rodzicow, ale tylko tych co pozytywnie wyrazaja sie o szkole w rozmowach z dziecmi przy niedzielnym posilku. To oni powinni wspierać, nie ci, co ciagle obgadują w stylu:”A co tam oni wiedzą…”
Kartko z Podróży:
Kolejny fajny literacki wtręt. To Ty to napisales, czy cytujesz kogos innego?
Głupku
Dzięki za miłe słowa. To fragment mojego dzieła nawet kiedys opublikowanego. A wolę pisać opowiadania w drugiej osobie bo się bardziej dystansuję od bohatera. To się szczególnie sprawdza w scenach erotycznych i opisie stanów depresyjnych. Zawsze się lżej pisze o kimś. Choć teraz właściwie nabrałem dystansu i nie popadam w depresje pisząc o ludzkich dołach. Ani nie dyszę z pożadania pisząc o seksie.
A ten fragment włączyłem do komentarza bo chciałem zasugerować, że kiedyś wszystko było chyba prostrze. Przecież babcia tyle roczników dzieci nauczyła czytać i pisać, jakoś też je wychowywała. A nigdy mi nie mówiła o jakiś instrukcjach z kuratorium – tej całej biurokracji o której czytam. Nikt do niej nie dzwonił – zresztą telefonu nie miała. Dwie szkoły wybudowała a nikt nie słyszał o procedurach zamówień publicznych. Zdaje mi się, że to wszystko nie idzie w dobrym kierunku.
Zastanawiałem się jak bym zareagował będąc nauczycielem gdyby te dziewczyny były moimi uczennicami. Chyba bym się do uśmiechnął i powiedział – „Ładne zdjęcia”
Pozdrawiam
Ync, on jest Kartka z podrozy, nie zadna „Karta”. Karte, to masz nauczyciela, ktorej mozna sie uczepic i wgryźć sie w nią jak jakis nieokrzesany glupek. Mozesz nią tarmosic ile chcesz. I nikt ci na to nie bedzie prawa mial nic powiedziec. Piszesz o zaniku tradycyjnych obyczajow i konwenansow, o koncu epoki ujarzmiania itp. Czy naprawde sądzisz, ze ujarzmianie kiedykolwie sie skonczy? Czy to zawsze bedzie mialo sens? A spójrz na Azteków, ktorzy dekapitowali ciala swoich pobratymców. Czy oni naprawde mieliby z tego czysty zysk, zeby bez glowy komukolwiek fundowac tego typu rzeź niewiniątek? Jak tak mozna bylo?! A jednak, zdarzaly sie cele, i to na codzien…
Pomysl o tym Yncu zanim zasniesz snem sprawiedliwego i wyprostuj sie, bo sie garbisz.
Pozostając jeszcze przy zdjęciach na blogu licealistek.
Dziewczyny nie uczyniły nic zdrożnego, skopiowały tylko stylizację fotografii uznawanych często za artystyczne. Są bardzo podobne w katalogach, kalendarzach [ np. Pirelli ] lub na wystawach fotografii. Jestem przekonana, że chciały dorównać stylizacjom oglądanych wzorców i nic więcej!
Przeciez dzieci i młodzież najwięcej uczy się przez obserwację i naśladownictwo – atawizm niedoceniony.
A że „wadzy” wszystko kojarzy się z niepolityczną orientacją [ tak jak niektórym wszystko z d… ] – no to mamy oświatowy cyrk!
Dziewczynom życzę artystycznych sukcesów.
@Ync
Na drzwiach mojego gabinetu jest wizytówka: Rzecznik Praw Ucznia.
Doświadczam komentarzy w stylu: tylko go/ją nie broń! No ico ty na to? [ z ironią ] oraz zarzuty, że nie trzymam strony belfrów [ z dziwnie pojętej solidarnosci w myśleniu i działaniu przeciw uczniowi/przeciwnikowi ].
„Biorę na klatę” częste racje uczniów i mediuję z moimi kolegami. Chyba mam ich coraz mniej :-]]] !
Ponoszę koszta emocjonalne tej mojej roli, a wydaje się, że powinnam, profesjonalnie, mieć dystans do problemów.
@Głupek
Jestem z Tobą w szkole SZTUKI i BUZU. Napiszmy podstawy programowe :-).
Gospodarzowi i jego blogowym Gościom
z okazji Świąt
życzę
aby każdy następny dzień był lepszy od poprzedniego,
$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$$
aby ten rok był najgorszym rokiem w Waszym życiu!
No i żeby nam się tak chciało zawsze, jak nam się nie chce często!
Serdecznie pozdrawiam!
Wielkie dzięki za budujące życzenia. Oby optymizm Państwa nie opuszczał.
Pozdrawiam
Gospodarz
Belfer40 – podziwiam Ciebie. Trzymaj się !!! Krytykującym Ciebie powiedziałbym:
– taka nasza cywilizacja, że nawet najcięższy zbrodniarz MUSI mieć swojego obrońcę
– taka nasza cywilizacja, że od wieków silniejsi łamią prawa słabszych, dlatego słabsi potrzebuję swojego rzecznika
– uczniowie i nauczyciele mają sprzeczne interesy, cele (niezależnie od swojej woli), co będzie rodzić spory i konflikty ZAWSZE
Wszystkim życzę porządnych świąt !
@ Kartka z podrozy (wszyscy inni tez):
Zeby nie bylo niedomówien, nie podoba mi sie wspomnieniowy nastroj twojego kawałka.Uzycie slowa „gęba”i „rozdziera” tez mnie nie inspiruje,natomiast implikowanie w stylu „stare dobre czasy nie powrócą już” jest dla mnie pojsciem troche na skrtóty. Ale co mi sie podoba, to rytm twojej prozy. Zauwazylem to juz wczesniej, rytm wypowiedzi decyduje o tym, czy przyjemnie sie cos czyta, czy nie. Tak jak w muzyce, nalezy we wszystkim zachowac odpowiedni rytm. Nasz Gospodarz tez niezle ma to opanowane (czego niestety nie moge powiedziec o innych uczestnikach tego blogu, zwlaszcza tych z pod znaku SZKOLY DLUGICH WYPRACOWAN), ale to nic nie szkodzi. Kazdy jest inny i kazdego nalezy szanować.
I jeszcze jedno…
Niedoscignionym dla mnie wzorem tej swoistej umiejetnosci trzymania rytmu w prozie będzie zawsze opowiesc „Sklepy cynamonowe”, swoiste poetyckie preludium do „Wladcy Pierscieni”, czy moze nawet Harry Pottera. Tyle roznych rzeczy się pisze w tylu roznych językach, ale jedno zawsze pozostanie fokusem mojej uwagi: RYTM.
SZKOLA RYTMU I WYCZUCIA, oto pod czym dziś się podpisuję.
Głupku
Opowiadanie jest pisane z perspektywy samotnego dziecka, które się boi babki nauczycielki. Opowiadanie wbrew pozorom nie jest sentymentalne. Dzieciak się boi ale równoczesnie czegoś się od niej uczy.Bohater nie ma miłego dnia ale za to dzień inspirujący – tak to bywa z silnymi kobietami. A realia są takie jakie mam w pamięci czyli przeło Gomułki i Gierka.
Czym innym jest fragment opowiadania a czym innym moje uwagi pod nim dotyczące dyskusji na blogu. Fragment po prostu mówi, że można prościej. I teraz można powiedzieć – „Masz tu swój dyplom – jedź na wieś i ucz dzieci. Radź sobie jak umiesz”. I można to robić bez żadnego cholernego systemu nad głową. Mam wrażenie, że nauczyciele piszący tutaj zapętlili się w systemie oświatowym. System chyba pracuje już tylko na siebie a o dzieciakach zapomniano. Albo traktuje się ich marketingowo – jak jakiś produkt. Pisząc o babci przypomniałem tylko, że nauczyciel jest od wychowywania i nauki dzieci a nie od spełniania absurdalnych, biurokratycznych wymogów rakowatego systemu. Mam wrażenie, że gdybyśmy mogli spokojnie robić to co lubimy i umiemy – bez absorbowania sobie głowy narzucanymi bzdurami – żyło by się tu spokojniej i lepiej. Większość problemów, którymi nam zawracają głowę realnie nie istnieje. Przecież zdjęcia tych dziewczyn nie mają najmniejszego znaczenia.
Pozdrawiam
Ps. Rytm dają krótkie, bite zdania (mysli) – to jak rapowanie. Jeśli chcesz go uzyskać czytaj głośno to co napisałeś. To jak stukanie kół pociągu.
Trzeba SPRÓBOWAĆ inaczej. Dopuścić możliwość eksperymentowania. Namawiać dyrektorów i nauczycieli do tego. Eksperymenty nieco poza kontrolą decydentów, może nawet wbrew decydentom ? A od decydentów oczekiwałbym przyzwolenia na eksperymenty i wsparcia. Ciągle powtarzam prostą propozycję-pytanie do dyrektora i nauczycieli każdej szkoły: jak urządzilibyście swoją szkołę sami ?
Chodzi mi bardziej o metodę uruchomienia pozytywnych zmian, niż o ich treść.
Dotychczasowa metoda: eksperci wymyślają a władza wprowadza reformy do szkół.
To się nigdy nie uda, ponieważ nauczyciele są tu stroną bierną. Więc zawsze będą stawiać podświadomie opór. Taka jest biologia zmian i reform. Warunkiem koniecznym jest zaangażowanie nauczycieli. Nie koniecznie wszystkich od razu, ale na początek tych najaktywniejszych, potencjalnych liderów. Są tacy w każdej szkole !
„Moja” metoda: nauczyciele sami zgłaszają chęć reformy, uzgadniają jej szczegóły, spierają się. Wówczas będą aktywni, zaangażowani, twórczy.
To jest koniec JEDNAKOWOŚCI. Nie trzeba reformować wszystkich szkół jednocześnie i jednakowo. Będzie różnorodność, będzie porównywanie, będą spory, będzie element konkurencji między szkołami.
Krótko mówiąc, reformowanie na ochotnika. Niech szkoły przyszłości zaczną tworzyć TYLKO TE SZKOŁY, KTÓRE SAME ZGŁOSZĄ TAKĄ CHĘĆ. Bez nacisku z zewnątrz, bez zarządzeń i szczegółowych instrukcji.
Przecież to nauczyciele są ekspertami, a nie urzędnicy !
Zbliża się koniec uczenia wszystkich tego samego w jednakowym tempie, jednakowymi metodami, w jednakowych szkołach.
Najprościej zacząć jest niepozornie, delikatnie, w ramach obowiązującego systemu, bez żadnych inwestycji, bez rewolucji.
Bez oglądanie się na władze oświatowe i samorządowe. Jak to zrobić ? Można zacząć robić SZKOŁĘ SZACUNKU I DIALOGU. Może ją założyć nawet kilku nauczycieli w jednej szkole. Niech pozostali tylko przyglądają się ich pracy i dyskusjom. Jestem pewien, że szybko przyłączą się. Łatwo sprawdzić, wystarczy SPRÓBOWAĆ. Albo inaczej: kto nie wierzy, niech SPRÓBUJE.
Ync, zastanawiam się, gdzie Ty pracujesz. Piszesz, że każdy uczeń oskarżony o łamanie prawa szkolnego potrzebuje obrońcy. Jakich argumentów mam użyć, będąc wychowawcą ucznia, który wobec żony mojego kolegi, polonisty wykrzykiwał:”zrób mi loda”. Jak mam się zachować, gdy słyszę: idż w chuj, mam to w dupie”? Czytając Twoje komentarze, mam wrażenie,że Twoim zdaniem rzczywistość szkolna składa się z Janków muzykantów, a przecież tak nie jest.
Witam serdecznie,
Jestem Twoją znajomą ze szkolnych lat. Próbowałam odnaleźć jakiś kontakt do Ciebie ale nie mogłam więc piszę tutaj…
Ela
No jak to, do cholery jasnej Ino. Bierzesz takiego delikwenta po czasie, na drugi dzien, we czterech nauczycieli do jakiejs sali i krzyczysz na niego ze wszystkich stron, ze …, …., ….. . Po takim teście gnój juz wiecej nie podskoczy, bo bedzie sie bał. Zrobil to, bo wiedzial, ze „mu nic za to nie grozi”. Ja co prawda juz nie ucze, ale uzywalem tej metody sam. Poniewaz mam znajomych facetow, co nadal są nauczycielami, zwierzylem sie raz i wiesz, co mi odpowiedzieli? Ze tez tak czasem robią. Zastanawiam sie gdzie Ty pracujesz i czy jestes mezczyzną co „w kasze sobie dmuchac nie daje”. SZKOLA WYMUSZONEGO WZAJEMNEGO SZACUNKU, oto pod czym podpisuje sie na dziś.
I jeszcze jadno do wszystkich.
Prosze mi tu nie wyjezdzac z poprawnoscią polityczną w stylu „prawa ucznia” do „równego traktowania” itp. Jak ktos sie nie umie zachowac, to powinien byc sprowadzony do parteru. Tak mi sie wydaje… Moze za bardzo sie zdenerwowalem, niech mi ktos moze zwroci uwage, wtedy na pewno wycofam sie jak rak. Odwolam wszystko i przeproszę.
@Ino
A może gdyby ten uczeń od początku kariery szkolnej zawsze miał obrońcę, nie mówiłby takich rzeczy? Ja w tym słyszę krzyk desperata, takie „Merde!” kogoś, kto nie ma szansy, a nie chce się poddać bezwarunkowo. Wspominam o Cambronnie, bo wszyscy się nim zachwycają, a zachował się w gruncie rzeczy tak samo, jak ten chłopak od loda.
Okej, juz dobrze, juz wiem o co mi chodzi. SZKOLA ZLOTYCH MYSLI, oto mój przepis na fajne życie.
Ino
Jak się zachować w opisanych sytuacjach, co zrobić z takim uczniem ?
Czy oczekujesz krótkiej i prostej odpowiedzi, recepty, procedury ?
(Bardzo chętnie odpowiem. Chociaż mam już lekki uraz. Już kilka razy odpowiadałem na tym blogu. Po każdej odpowiedzi partner rozmowy milkł lub znikał.)