Srebrne usta belfra
Nie tylko politycy plotą bzdury w językowo atrakcyjnej oprawie. To się zdarza każdemu, kto ma okazję mówić do grupy. A gdy ktoś codziennie zabiera publicznie głos, ten musi się potknąć i strzelić byka. Nic więc dziwnego, że także nauczyciele są srebrnouści.
W moim liceum dawniej na okrągło drwiono z błędów, jakie popełniają nauczyciele. Wyśmiewano belfrów na studniówkach („Cisza, bo mam kupę do zrobienia” – powiedział fizyk), cytowano w gazetkach szkolnych („Zapamiętajcie, że co druga świnia mieszka w Chinach” – powiedział geograf). Pamiętam, że numer „Prusaka” (gazetka naszego liceum) nauczyciele wyrywali sobie z rąk, aby poczytać, co koledzy wygadują na swoich lekcjach. A było tego zawsze kilka szpalt.
Obecnie na studniówkach królują inne tematy, także w gazetkach zrezygnowano z cytowania nauczycieli. Być może staliśmy się za mało innowacyjni w mowie, dlatego młodzież przestała z nas drwić. A może nikt już nie słucha tego, co i jak mówimy.
Komentarze
A tu coś o mówieniu jednym głosem i srebrnych ustach.Nauczyciel staje się sterowaną maszynką do wypowiadania tez OP i MEN:
http://www.rp.pl/artykul/9133,430666_Uwolnic_zerowki_od_szesciolatkow.html
Całe szczęście,że mam już uprawnienia emerytalne;-)
Miłej pracy!
Oby jedno z Pańskich wyjaśnień było prawdziwe. Znam osobiście redakcję gazetki której sprzykrzyło sie znoszenie represji ze strony cytowanych nauczycieli i tym sposobem gazetka straciła ten bardzo ciekawy dział. Choć na moim studenckim forum „powiedzonka profesorów” też zamarły po 3 latach więc może to taki naturalny cykl?
A w moim liceum corocznie, z okazji Dnia Patrona odbywa się plebiscyt o nazwie bodajże „Złote usta”, a teksty grona krążą po korytarzach nieustannie 😉
Mnie najbardziej bawiło, gdy nauczyciel wzywał do odpowiedzi słowami: „Plemnik Kowalski do tablicy”. I tak zawsze z tym plemnikiem. To były czasy!
Świat się zmienia, ludzie się zmieniają, a szkoła … .
Nie na temat będzie. Można nie czytać. Musiałam się wypisać.
Ja wiem że to nie jest nowość co napiszę, ale miałam dziś plenarkę. I było o apelach, o konkursach, o zajęciach dodatkowych- kto za dużo, kto za mało, o ewaluacjach, innowacjach, eksperymentach, zmianach w statucie, błędach i oczywistych pomyłkach w dokumentacji… tylko o uczeniu nie było. Generalnie to jak ja ucze i czy ucze wogole to nikogo nie interesuje. Bylebym tam była. Moge iść na lekcję i dowcipy uczniom opowiadać przez 45 minut. To że tam jestem jest ważne bo zapewniam bezpieczeństwo itp, ale co ja tam robię… Ważnę żebym na hospitacji coś fajnego pokazała no i zrobiła apel, napisala innowację tudzież program autorski itp itd. Dziś o 8 rano kazali mi coś zrobić na 12-tą. Mialam 4 lekcje, 4 dyzury- ale oczywiście że zrobiłam. W międzyczasie.
`wróciłam do domu po 5-tej a teraz idę spać bo padam na twarz.
SOry za OT.
zjawiła się dziś u mnie studentka Wyższej Szkoły Humanistyczno- Ekonomicznej w Łodzi, w instrukcji obsługi dzienniczka praktyk istnieje wpis:
„… w dzienniczkach są zaznaczone strony do wycięcia przez studenta, ale NIE WYCINAMY ICH” ….to tak na marginesie……..pozdrawiam
Do S-21:
Witaj w klubie ludzi wlonych – bo 2 wybory można już nazwać wolnością.
lidqa, szkoła byłaby wspaniała, gdyby jej podmiotem był też nauczyciel i tochę spokoju.
U mnie na plenarce były jeszcze wykresy, słupki i porównania % – o tym, że w porównaniu z II semestrem poprzedniego roku nastąpil spadek frekwencji w klasie o 0,4 %! Ale też porównanie klasy na przełowie 5 lat – jakby uczniowie byli constans. I to „derekcje” emocjonuje i dowodzi głębokości analizy jakości szkoły. Plany, programy i innowacje, które często pozostają na papierze – papierologia i samooszukiwanie sie sobie, a realia sobie – dwie równoległe!
A uczniowie mają życie pozaszkolne o wiele ciekawsze i naprawdę – nie oszukujmy się – nie jesteśmy dla nich ważni, żeby nam poświęcić swoją uwagę i czas. Ja też nie poświęcam czasu i uwagi dla mnie nieważnym – osobom czy wydażenim.
Dawniej miałam ksywkę, która podkreślała moją ccechę charakteru. Dzisiaj za nia tęsknię. Mam fraszki i anegdoty na mój temat.
A teraz świat ciekawszy poza szkołą, a belfer kojarzy się z obowiązkiem i przymusem.
Dyskutujemy w pokojach nauczycielskich, na blogu, ale mnie to przypomina „Indyka” Mrożka.
PRZEPRASZAM! Wydarzeniom.
Też jestem po plenarce i protokołach.
WYBACZCIE, prooooszę!
Z tym „plemnikiem Kowalskim” to było czystej wody -jak to się dziś mówi – buractwo. Tego nie lubię i raczej mnie takie rzeczy nie bawią. Natomiast istotnie śmieszne pomyłki (niechby i zamierzone!) zawsze czyta się z zainteresowaniem, nawet bez znajomości kontekstu ich popełnienia (a czasem przecież to on przesądza o komiczności). Ja tam się w każdym razie nie obrażam, choć o niewielu słyszałem (może i dobrze?).
Do nas rusycystka zwracała się numerami z dziennika (czas akcji: schyłek PRL-u).
Obecnie ksiądz do naszych licealistek: kociątka wy MOJE.
To widac, ze pan ksiadz sie poczul w klasie jak kogut w kurniku, co wyraznie wskazuje, ze minal sie z powolaniem. Powinien chyba raczej zaczac nawiedzac wszelkiego radzaju kluby nocne, gdzie „kociatek” nie brakuje. Albo dac go do jakiejs trudnej klasy gimnazjum! Zaraz by mu sie odechcialo. Cwaniaczek jeden seksistowski amor.
Trzeba by bylo gnoja troche przegonic po roznych osiedlach, to by nabral rozumu. A co na to rodzice?
Może i chadza do night clubów, nie pytałam.
Na pewno jest regularnym bywalcem siłowni, chwalił się chłopakom.
Inny – na moje jesienne przemęczenie- doradzał weekendowy pobyt w SPA („taniocha 500-600 zł”).
Wszyscy to wiemy i milczymy w smutku, uznając za normę: z jednej strony biskupi w pałacach, z drugiej Sobiesiaki wykupujący pod stołem pół kurortu.