Egzekwowanie regulaminowego stroju
W dzienniku lekcyjnym pojawiły się nowe rubryki, zwane „Monitorowaniem pracy wychowawcy”. Przeczytałem z uwagą, jakie działania dyrekcja uznaje za najważniejsze, dlatego będzie je pilnie śledzić. Rzuciło mi się w oczy to, czego nie robię, a mianowicie „Egzekwowanie regulaminowego stroju uczniów”. U mnie kartki czyste, gdyż nie przeprowadzam „wyrywkowej kontroli” (nazwa kolejnej rubryki) ani nie wpisuję nazwisk uczniów, których podglądałem. Natomiast w dziennikach innych klas rubryki wypełnione stosownymi wpisami (data badania strojów, nazwiska uczniów, podpis wychowawcy). Jestem jednak pewien, że jutro i mnie się uda złapać uczniów w nieregulaminowych strojach, gdyż niektórzy przyjdą w czerwonych czapkach i z doklejoną białą brodą, a tego statut naszej szkoły nie przewiduje.
Dyrekcja wkleiła do każdego dziennika kartki z nowymi zadaniami i zdawkowo poinformowała wychowawców, że mają wziąć się do pracy. Trzeba zatem obserwować, jak uczniowie chodzą ubrani, i wpisywać nazwiska do dziennika. Dyrekcja narzuciła nam te zadania, nie rozmawiając z nauczycielami, co my na to. A przecież z pedagogicznego punktu widzenia takie macanie uczniów jest szkodliwe. Obserwowanie ich strojów, gapienie się, czy młodzi mają tatuaże, czy nie mają, czy na tyłkach noszą zakazane stringi, czy regulaminowe gacie, czy pokazują pępki, czy z je zakrywają itd., jest pedagogicznym wstecznictwem. Takie metody wychowywania dzieci, czyli prowadzenie wyrywkowych kontroli, gapienie się i wpisywanie nazwisk do dziennika (ważny dokument szkolny), są dopuszczalne być może w karnych placówkach zamkniętych, ale nie w renomowanym liceum. Co się dzieje?
Zastanawiam się, czy dyrekcja sama wpadła na ten pomysł, czy też otrzymała takie polecenie z góry. Mam nadzieję, że kazano. Ale kto mógł wpaść na tak idiotyczny pomysł? Zwierzyła mi się koleżanka, która była kilka dni temu w wydziale edukacji. Otóż trafiła tam na pewnego urzędnika, którego zaczęła podejrzewać – na podstawie jego zachowania i dziwnej mowy – że chyba dopadła go jakaś choroba psychiczna. No cóż, choroba nie wybiera. Zresztą każdy może popaść w paranoję i np. widzieć różowe króliki biegające po szkołach. Gorzej jednak, gdy ktoś swoją paranoję zaczyna narzucać innym, np. każe tropić różowe króliki wychowawcom. Co do strojów, to uczniowie mojego liceum chodzą sami z siebie ubrani bardzo regulaminowo. Nawet za bardzo, gdyż mam wrażenie, że ja ubieram się bardziej kolorowo i odważniej niż oni. Co tu więc sprawdzać, co kontrolować, co monitorować? Chyba tylko własne półkule mózgowe.
A co mi tam, ja potrafię mieć gest. Od dnia dzisiejszego będę monitorował stroje wszystkich, nie tylko uczniów, ale także nauczycieli, pracowników administracji, a także dyrekcji. Więc jak mi któryś, nie ma znaczenia, czy dyrektor, czy woźny, przyjdzie na jutrzejszą wigilię w dżinsach, to ja to odnotuję. Niestety, zdarzało się, że na najważniejsze akademie ludzie przychodzili ubrani bardzo nieregulaminowo, szczególnie kadra. Ale to już nie ujdzie mojej uwadze. Będę opisywał stroje wszystkich dzień po dniu. Tylko proszę mnie nie brać za chorego psychicznie – ja robię to, co mi kazano (proszę zajrzeć do dzienników i zobaczyć). Nauka nie zając, poczeka, aż sprawdzę, czy się wszyscy porządnie ubrali.
Komentarze
Jak zwykle pedagogika podejrzliwości bierze górę nad pedagogiką zaufania.
Dyrekcja narzuciła nam te zadania, nie rozmawiając z nauczycielami, co my na to.
W ten sposób została złamana zasada dialogu, a ty samym zasada szacunku. (można nieco zwątpić czy aby to liceum jest silnie renomowane).
Sposób ubierania się będzie zawsze tematem w szkole. Więc powinien być ,przede wszystkim, przedmiotem dialogu pomiędzy czterema grupami tworzącymi szkołę.
Ciekawe rzeczy Pan pisze w kontekście monitorowania strojów. Kiedyś pisałem, że gdy chodziłem do ogólniaka (późne lata siedemdziesiąte) też wymagano od nas szero-burej urawniłowki ubraniowej co owocowało silną konspiracją. Tyle tylko, że monitorowaniem nie zajmowali się nauczyciele ale woźny stojący pod szatnią.
Ale podobna historia zdarzyła mi się przed kilku laty gdy pracowałem dla biurokracji państwowej. Zajmowałem się wtedy analityką, w swojej kanciapie byłem praktycznie odizolowany od ludzi. Przychodziłem więc do pracy w tym w czym mi było wygodnie – dżinsach, jakiś bluzach z kapturami albo wyciągniętych swetrach i pisałem dla nich rozmaite opracowania. Pewnego dnia jeden z monitorujących tę instytucję zwrócił mi uwagę, że mój strój odbiega od przyjętej w instytucji pragmatyki. Wzruszyłem ramionami i robiłem swoje. Ale po pewnym czasie naciski i groźby stały się tak silne, że zacząłem nosić stosowny garnitur – oczywiście szlag mnie w nim trafiał. Znajoma z pracy, której zwierzyłem się z problemu nic nie odpowiedziała tylko rozchyliła służbową garsonkę i pokazała mi śliczny, celtycki motyw wytatuowany na pośladku. To było wyjscie! Wziąłem od niej odres niejakiego Pytona i kazałem sobie wytatuować haitański wzór na ramieniu. Przy płaceniu okazało się, że pracownicy biurokratycznej instytucji mają rabat – tak wielu korzystało z usług tatuażysty. Od razu lepiej się poczułem, stres garniturowy przeszedł – pragmatyka stała się fikcją bo pod marynarą i białą koszulą miałem coś swojego, niepowtarzalnego. A monitorującym stroje służbowe z kpiną uśmiechałem się w twarz.
Pozdrawiam
Girtychowska wizja rzeczywistości szkolnej ma się dobrze. Byłem, jestem i będę przeciwnikiem mundurków i itp. dziwactw i nieraz jasno taką opinię wyrażałem. Charakterystyczne jest, że takie pomysły mają wszelkiego typu fanatyczne ideologie typu faszyzm, komunizm. W świecie kapitalistycznym szczególnie wielkie korporacje. Wszędzie tam gdzie człowieka traktuje się jak trybik w maszynie.
Ponieważ taki świetne pomysly pojawiają się w róznych miastach i są wprowadzane w podobny,bezdyskusyjny sposób, to raczej jestem pewien,ze to są decyzje jakiegoś formalnego czy nieformalnego ośrodka edukacyjnej wladzy. Podjęte oczywiście bezdyskusyjnie…;-) Tn wpis jest jak najbardziej serio-przecież Hall z wielkimi oporami wycofala się z giertychowskich mundurków, które chciala utrzymać!!! Jej ta mentalność jest bliska!!!
Gdy zaczęłam dziś pana czytać, Gospodarzu, miałam nadzieję, że to jakiś żarcik…pod koniec już się nie uśmiechałam pod nosem. Smutno mi się nawet zrobiło, bo zapachniało szkołami przykościelnymi.
Od wielu lat w dziennikach lekcyjnych zapisuje się uwagi dotyczące zachowania uczniów. Studiując te uwagi ma się wrażenie, że im mniej zaradny wychowawczo nauczyciel, tym więcej uwag wpisuje. Tak jakby niektórzy ludzie wierzyli, że sama magia wpisu sprawi, że uczniowie zaczną się zachowywać lepiej. Niestety, nie sprawia. Wpisywanie jakiejkolwiek uwagi nie ma sensu, jeśli nie stoi za tym Pani Konsekwencja. Pani, którą cechuje nieuchronność dalszego ciągu, który powinien być po zamieszczeniu wpisu. Kartka z podróży opisał sytuację, w której dalszy ciąg nastąpił. Niestety, w szkołach zwykle nie następuje. Dlatego wzywam grono pedagogiczne opisanego przez Pana Dariusza liceum, aby rubryczki ignorowali, bo po co się ośmieszać. I nie dlatego, że zarządzenie jest głupie, ale dlatego, że nie stoi za tym Pani Konsekwencja.
@Bękart
Halo, halo, jaki bękart nam się tu odzywa? Co ty, jesteś… bękart, może bastard jesteś? Może Fat Bastard? Jak się czujesz, niczego ci nie brakuje?
Oż ty pedagogiczny bastardzie…
Tylko jedno pytanie. Czym oświata zawiniła, że oddano ją w ręce idiotów. Jak się dobrze rozejrzeć, to na ‚dole debil, na górze idiota”, a dyrektorzy z konkursów są gorsi inetelktualnie i bardziej podatni na naciski, niż ci z partyjnej nomenklatury. Pewnie tytułem równowagi, skoro w armii coraz mniej kaprali, to mentalnośc kapralska zaczyna opanowywać „derektorów”, zresztą obiawiam się, że ubliżyłem kapralom WP.
Kwestię ubioru reguluje statut szkoły. NIe Giertych to wymyślił ani Hall tylko ktoś dawno temu. Statut jest dokumentem, który można przerabiać i aktualizować. I nie tylko nauczyciele mają na niego wpływ ale także uczniowie i rodzice. Jeśli im się nie podoba dress code to zawsze można napisać propozycję swoich rozwiązań. Narzekać najłatwiej… Proponuję coś zmienić…
Kwant: „Niestety, w szkołach zwykle nie następuje.” Generalnie się z tobą zgadzam- sama pisałam uwagi w pierwszych dwóch latach pracy- przeszło mi kiedy zrozumiałam jak bardzo to jest bez sensu. Ale… ja bym chciała się dowiedzieć jakie są wg ciebie konsekwencje dalsze. Czyli dziecko szaleje na lekcji, nauczyciel pisze uwagę i co powinno się wydarzyć?
Lidqa, Giertych w praktyce narzucił szkołom stosowanie mundurków, a statut w tym wypadku miał tylko potwierdzić obowiązujący stan rzeczy (trochę jak wybory w poprzednim ustroju).
To,że można sobie [pytanie po co;-)] regulować stroje statutem to jedno, a urzędniczo-kapralskie podejście do wychowania(oraz np.egzekwowania tych, skądinąd wątpliwych, statutowych zapisów to drugie…;-)
Czy na pewno nie ma w szkole ważniejszych problemów niż takie???;-)
Lidqa : „nauczyciel pisze uwagę i co powinno się wydarzyć?”
Cokolwiek. Natomiast niedorzeczny jest brak reakcji, zwłaszcza w tym sensie, że jest demoralizujący.
Nie mnie tu udzielać rad, bo dobrymi radami piekło jest wybrukowane. Wszystko zależy od tego jaki kolektyw stanowi rada pedagogiczna. W szkole, w której pracowałem poprzednio, była pani od spraw wychowawczych i rozmawiała z uczniem i nauczycielem. Pani miała takie predyspozycje, że uczeń wolał nie zostać wezwany na taką rozmowę. Natomiast nauczyciel był pouczany, że nie jest w szkole sam i w razie powtarzania się takiej sytuacji ma korzystać z pmocy tej pani lub nauczycieli starszych stażem i bardziej zaprawionych w boju. Dokładniej, wołać do klasy na bieżąco natychmiast po zaistnieniu problemu. Byłabyś zdziwona jak to bardzo skutkowało.
Natomiast każda szkoła jest inna. Nie każdy dyrektor wyobraża sobie takie metody w swojej szkole, nie w każdej szkole można znaleźć panią lub pana o takich predyspozycjach.
W szkole, w której teraz pracuję dyrektorka uważa, że to nauczyciela sprawa i każdy musi radzić sobie sam. W ten sposób traci sens jakikolwiek wpis w dzienniku, bo oznacza to przyznanie się do bezsilności. To tak, jakby samemu na siebie napisało się donos, coś w rodzaju „Nie radzę sobie, a więc jestem kiepskim nauczycielem”.
Cokolwiek… 🙂 no właśnie. Łatwo mówić że trzeba coś zrobić gorzej powiedzieć co.
Proszę o sprecyzowanie co jest przedmiotem konfliktu: treść zarządzenia dyrekcji (wymóg dokonywania wpisów przez nauczycieli), czy metoda wprowadzenia tego zarządzenia w życie, czy samo zainteresowanie szkoły sposobem ubierania się uczniów ? Gdy ustalimy przedmiot konfliktu, będzie można podejść PROFESJONALNIE do jego rozwiązywania.
lidqa – dziecko szaleje na lekcji, nauczyciel pisze uwagę i co powinno się wydarzyć?
Jeśli chcesz, to możemy pociągnąć te wątek. Poproszę o wiek tego dziecka (jaka szkoła, która klasa ?)
lidqa, chyba nie zrozumiałaś. Aby powiedzieć co,trzeba ustalić zasady na jakich funkcjonuje dana szkoła. A bez dyrektora nic tutaj nie da się zrobić. Taka szkoła, jaki dyrektor.
ync,
na razie nie ma konfliktu. Po prostu oglądałem dziennik i zbaraniałem na widok nowej rubryki. Do głowy mi nie przyszło, gdy dyrekcja kazała powypełniać dziennik wg nowych rubryk, że będę musiał monitorować, czy moi uczniowie ubierają się regulaminowo. Myślałem, że pracuję w liceum, a nie w ośrodku karno-szkoleniowym. Poza tym nie wiedziałem, że do obowiązków wychowawcy należy macanie uczniów, co na siebie włożyli, i sprawdzanie, czy odpowiada to statutowej normie.
Pozdrawiam
DCH
Zatem zawiodła komunikacja na linii DYREKCJA – NAUCZYCIELE. To się zdarza. Warto to poprawić. Warto spotkać się żeby: przedstawić swoje zdanie – ustalić RÓŻNICĘ zdań – zebrać pomysły – uzgodnić wnioski lub przejść do negocjacji. Chętnie podejmę się roli mediatora. Z wyrazami szacunku – ync.
Prosze badzo 🙂 Szkoła podstawowa, klasa 6-ta, uczeń gada, przeszkadza, przerywa wszystkim, potem zaczyna spiewać piosenki – ewidentnie złośliwie reaguje na nauczyciela. Nic WIELCE strasznego nie robi, nikogo nie leje, po prostu nie da się lekcji prowadzić. No i ta reszta, która patrzy co zrobi nauczyciel…
Napiszę od razu że wg mnie nie należy dopuścić do takiej sytuacji. Trzeba by sobie wyrobić tak „nazwisko” żeby im nie przyszło do głowy że u TEJ pani można- bo powiedzmy szczerze- uczniowie doskonale wiedzą co i u kogo można. Ja mam żadko problemy na swoich lekcjach, ale nie mam pojęcia jak to się dzieje że jednych się slucha a innych nie- i na pytanie mojej koleżanki- która właśnie takie problemy na swoich lekcjach ma- „jak ty to robisz” odpowiadam że nie mam pojęcia. Mi się wydaje że to osobowość po prostu. Ale nie zmienia to faktu, że jestem ciekawa co oprócz uwagi ona mogłaby wg was zrobić.
Lidqa,
Przepraszam, że tak długo nie odpowiadałem.
Przede wszystkim wielkie słowa uznania dla koleżanki za ?jak ty to robisz?. Takie sformułowania : nie radzę sobie z … , dlaczego ja mam kłopot z … a inni nie, poproszę o pomoc w sprawie … ? są olbrzymią rzadkością wśród nauczycieli. Każdy nauczyciel, który wysyła głośno takie komunikaty powinien mieć dodatek do pensji.
A teraz do rzeczy. Przyjmijmy założenie, że szkoła jest typowa oraz że koleżanka może liczyć na pomoc co najmniej jednej osoby, w tym przypadku Pani/Pana Lidqa.
Jeśli uczeń zachowuje się źle tylko u koleżanki, to proponuję WSPÓLNIE poszukać przyczyn w jej pracy i spróbować wprowadzić zmiany. Warto dokładnie przeanalizować przebieg lekcji z uwzględnieniem tak zwanych drobiazgów: jak klasa wchodzi do izby, jak wygląda przywitanie, co dzieje się po usiądzeniu w ławkach, jak uczniowie zabierają głos, itp. Np. czy obowiązuje zasada: chcesz mówić ? najpierw podnieś rękę (nie każdy nauczyciel jest zwolennikiem takiej procedury). Trzeba porównać u obu pań sposoby komunikacji z uczniami, metody uczenia, poziom wymagań, itp. Z tej analizy należy wychwycić elementy, które mogą mieć wpływ na pozytywne zachowanie ucznia u Lidqi i negatywne u koleżanki.
Jako pierwszy etap bezpośrednich działań wobec ucznia przyjąłbym rozmowę. Bardzo ważne jest aby każda rozmowa odbywała się w formie dialogu i w atmosferze szacunku. Zwłaszcza uczeń powinien odczuć, że jest traktowany z szacunkiem. Istotne są szczegóły: miejsce rozmowy, sposób usadowienia rozmówców, przemyślane pytania skierowane do ucznia, spokojny ton głosu nauczycieli, nie używanie ?agresywnych? pojęć, np.: niegrzeczny, bezczelny, karygodny, chamski, chuligański, … .
Proponuję następujący scenariusz (oczywiście kolejne kroki stają się zbędne w przypadku poprawy zachowania ucznia).
Etap 1.
Krok 1. Rozmowa koleżanki z uczniem w cztery oczy.
Koleżanka powinna pokierować rozmową tak, aby głównym mówiącym był uczeń a nauczyciel słuchającym. Główne wątki to: dlaczego tak zachowuje się, co mu przeszkadza, jakie ma oczekiwania, czy jest gotów do zmiany. Warto aby padło pytanie ?co proponujesz ?? Korzystna może być taktyka ?coś za coś?. Np.: ty dostosujesz swoje zachowanie do moich wymagań, a ja w zamian … . Rozmowę zakończyć ?kontraktem? (może być ustny lub pisemny).
Krok 2. Kolejna rozmowa koleżanki z uczniem w cztery oczy. Ta rozmowa powinna być krótka.
Nie zmieniłeś swojego zachowania. Jaka jest przyczyna ? Co proponujesz ? Czego oczekujesz ode mnie ? Jeśli nie poprawisz się, będziesz wezwany na rozmowę w szerszym gronie.
Krok 3. Rozmowa z udziałem ucznia, koleżanki oraz jednego lub dwóch nauczycieli.
Zaproponować uczniowi aby sam wybrał jednego nauczyciela na to spotkanie.
Krok 4. Narada wszystkich nauczycieli (od wuefu też) uczących w klasie ucznia, z udziałem pedagoga.
Uczeń powinien być powiadomiony, może nawet pisemnie, o takiej naradzie. W trakcie narady wszyscy przedstawiają swoje propozycje. Następnie należy przyjąć program działań, które będą realizowane wspólnym frontem przez wszystkich nauczycieli. Uczeń otrzymuje wnioski i zalecenia. Może to być dokument podpisany przez wszystkich nauczycieli.
Krok 5. Rozmowa z udziałem ucznia, wszystkich nauczycieli uczących w klasie ucznia oraz pedagoga.
Warto aby jeden z nauczycieli był rzecznikiem-obrońcą ucznia, siedzącym obok niego.
Należy zaproponować uczniowi aby opowiedział całą ?historię?. Trzeba pomóc my pytaniami. Zakaz komentowania przez słuchających. Koniecznie trzeba zadbać o to aby nie czuł się poniżony. Spotkanie powinno być krótkie. Zakończyć ?kontraktem? wynikającym z propozycji ucznia i nauczycieli.
Jeśli te działania nie przyniosą pożądanego skutku, należy przejść do drugiego etapu.
Scenariusz byłby inny (prostszy) w przypadku SZKOŁY SZACUNKU I DIALOGU, czyli szkoły, która przewiduje i prowokuje konflikty oraz planuje sposoby ich rozwiązywania.
Szanowna Lidqo. Będę bardzo wdzięczny z twoje uwagi, pozytywne i negatywne.
Życzę radosnych świąt, pełnych długich rozmów w życzliwym gronie bliskich osób.
Z poważaniem ? ync.
Uzupełnienie do Krok 4.: narada ma być bez udziału ucznia.
Fajnie, tylko czy taką armatę warto i można stosować(czas masy ludzi!) w tak wątpliwym celu jak egzekwowanie uniformizacji strojów???;-)
Znalazłem spis cech dobrego mediatora:
– cierpliwość Hioba
– otwartość i upór Anglika
– spryt Irlandczyka
– fizyczną odporność maratończyka
– szybkość i spryt napastnika futbolu amerykańskiego
– przebiegłość Machiavellego
– umiejętność oceny ludzkiej psychiki dobrego psychiatry
– umiejętność dochowania tajemnicy osoby niemej
– skóra nosorożca i mądrość Salomona.
Ile z nich pasuje do opisu dobrego nauczyciela ?
Do ync
Szwedzi mają bardzo efektywny system terapii dla uzależnionych od narkotyków.Tyle że, taki drobiazg, wymaga 3(!) terapeutów pracujących jednocześnie(na zmiany) z jednym(!) uzależnionym!I tak przez parę miesięcy…;-)
Zgadzam się z tobą ync. Tylko że do tanga trzeba dwojga. Ludzie wybierają najczęściej drogę na skróty. Czyli pytanie brzmi: jak ty to robisz, ale ja wcale nie chcę znać odpowiedzi. Ja nie chcę się zastanawiać nad swoim np sposobem mowienia.
Może trochę wąsko patrzę bo mam przed oczami osobę która mi to pytanie zadała. Mówi niewyraźnie i pod nosem. Mówi dużo i szybko i jednostajnie. Jest bardzo fajna i miła, ale niekonsekwenta i raczej wybuchowa. I być może wiele by się dało zmienić gdyby się własnie głębiej nad problemem zastanowić. Ale … kto lubi być pouczany? A KTÓRY NAUCZYCIEL LUBI???
Podobają mi sie u ciebie krok 1,2i 3. Rozumiem ze takie są twoje propozycje ale nie mogłeś ich wyprobować bo nauczycielem nie jesteś. Zamierzam sprawdzić jak to zadziała. Mam tylko wątpliwość co do kroku 4. PO pierwsze- czy ucznia nie ucieszy że dzięki jego zachowaniu tyle szumu powstało a po drugie w praktyce, gdybysmy robili spotkania nad kazdym trudnym uczniem to ludzie przy trzecim spotkaniu by przestali przychodzić.
No i kontrakty… Mam z tym problem taki, że przestałam w to wierzyć. Parę razy negocjowałam z H. – czyli moim najtrudniejszym obecnie uczniem- kontrakt. Zeby tam nie było: ja H poprawię się i będę grzeczny, tylko konkretnie, tyle ile on naprawdę by mógł poprawić. Poza tym on u mnie zachowuje się w miarę w porządku, najgorzej jest np z religią – i tu mi zależało na poprawie. I co? uczeń podpisuje to- wydaje się naprawdę z wiarą w dotrzymanie kontraktu. I tej wiary wystarcza mu do następnej lekcji. spisywanie kontraktu po raz trzeci, czwarty, piąty już wogóle mija się z celem.
A teraz coś smutnego i niestety szczerego. Ja pracuję raptem 8 lat. I na początku wierzyłam ze każde dziecko jest dobre, tylko czasem z róznych powodów się źle zachowuje. A teraz weirzę że najczęsciej tak jest, ale są jednostki które są po prostu złośliwe i złe i co bym nie zrobiła to one takie będą.
„Znalazłem spis cech dobrego mediatora:
(…)
Ile z nich pasuje do opisu dobrego nauczyciela ?”
A ile z nich pracuje do dowolnego człowieka, szefa, urzędnika, pracownika administracji publicznej itp itd. ? Ile z nich pasuje do męża, żony, matki, ojca?
Dziękuję za odpowiedź. To są tylko propozycje. Z tego wszystkiego bardzo ważne jest żeby nauczyciele zaczęli rozmawiać ze sobą o swoich problemach. Rozmawiali z szacunkiem i życzliwie. Bez pouczania. To byłby początek uzgadniania wspólnych działań. Brak współpracy między nauczycielami jest jedną z przyczyn problemów z „niegrzecznymi” uczniami.
Jeszcze do lidqa.
Pocieszające jest , że coraz więcej ludzi myśli i mówi podobnie o potrzebie zmiany polskiej szkoły. Chociażby tutaj, ale nie tylko. Myślę, że coś z tego będzie dobrego. Oby niedługo.
Pozdrawiam serdecznie – ync.
Mogłoby to jakoś być zaznaczone że ktoś odpisał w jakimś starym wątku 🙂
Dziś na wychowawczą przyszłam z kartami do gry w UNO. Nauczyłam dzieci grać- mam klase wyrównawczą więc graliśmy w 11 osób- i naprawdę była fajna zabawa. Oprócz jednego chłopaka który każdą zmianę koloru na taki który mu nie pasuje traktował jak atak na siebie, każdy „stop” który dostał budził potrzebę zemsty, nawrzeszczenia na współgraczy itp. Zmęczył mnie. Uwagi mu nie napisałam, 150-tej pogadanki nie strzeliłam, pedagoga nie wezwałam, po prostu drugi raz nie będą grać- bo to potem rodzi konflikty. Jeszcze komus przyleje… Ja wiem że to dalekie od tematu- ale taka jest rzeczywistość, takie dzieci, tak wychowane i w zasadzie jaki ja mam na to wpływ… I z tej niemocy rodzi się potem takie podejscie do wychowywania jak widać w polskich szkołach.