Logika próbnej matury
Sens próbnej matury z matematyki wymaga wyjaśnienia, zanim zostaną ogłoszone wyniki. Inaczej uczniowie mogą się dowiedzieć, że napisali źle nawet wtedy, gdy napisali dobrze.
Jeśli bowiem osiągną dobre wyniki, to znaczy, że są matematykoholikami, a zatem nie mogą spodziewać się dobrych wyników z innych przedmiotów. Wielka szkoda, że próba została ograniczona tylko do matematyki. A co z innymi przedmiotami maturalnymi?
Jeśli wyniki będą złe, to znaczy, że uczniowie są leniami, tępymi bezmózgowcami, czyli nie zasługują na to, aby mieć maturę. Zresztą gromy posypią się także na nauczycieli za to, że uczą, ale nauczyć nie potrafią. Co z tą szkołą? – zaczną pytać autorytety i nieautorytety.
Najlepiej dla wszystkich, gdy uczniowie napiszą ani dobrze, ani źle, tylko przeciętnie. Wtedy każdy będzie usprawiedliwiony (przeciętnie, bo uczył się także polskiego czy angielskiego) i zachęcony (trzeba jeszcze popracować nad tym i owym). Nauczyciele też będą spokojni (braki nadrobią), rodzice szczęśliwi (dziecko nie jest głupie, liczyć umie, ale innych przedmiotów nie zaniedbuje).
Mam nadzieję, że uczniowie rozumieją, iż przeciętność popłaca. Dać z siebie wszystko to można na właściwym egzaminie, a na próbie lepiej pół na pół. Za dobrze źle, za słabo też niedobrze. Idealny wynik to dwa plus i trzy mniej, czyli 40-50 procent. Niech nikt nie podskakuje wyżej ani nie opada na dno, bo w szkole będzie tsunami. Albo załamią się nauczyciele innych przedmiotów maturalnych i dołożą uczniom roboty, albo zdenerwują się matematycy i też dołożą roboty. Przeciętność gwarantuje normalność i spokojny rytm pracy.
Komentarze
Do Gospodarza
Obowiązkowa matematyka na poziomie rozszerzonym jest banalna(zdolni gimnazjaliści(!) z klasy 2(matematycznej) rozwiązali wzorzec w ciągu polowy przyznanego czasu) i stanowi jakieś minimum(owszem dyskusyjne ale co do zawartości, a nie trudności!) tego, co nawet humanista umieć i rozumieć z matematyki powinien. Mam oczywiście na myśli humanistę prawdziwego, a nie osobnika o malym rozumku, który sobie dorabia ideologię („jestem humanistą”) do tego, co jest owego malego rozumku skutkiem. Niech więc Pan nie demonizuje i się(oraz innych!) tą maturą nie podnieca.
Oczywiście mialo być matury na poziomie „podstawowym”(!!!) 😉
S-21 młodzieży nie lubi i tyle.
Zgadzam się Z Belfrem całkowicie, choć tu zaraz posypią się na Jego głowę gromy, że nawołuje do przeciętniactwa. Ale, jak już kiedyś tu pisałam, matura nie może być, w dzisiejszych czasach progiem za trudnym dla większości. Progiem są studia, a nade wszystko weryfikacją jest rynek pracy
Proszę już przestać!!!
Jestem uczniem klasy 2 liceum i to co dzieje się w polskim szkolnictwie coraz bardziej mnie przeraża. Jak nauczyciel może nakłaniać uczniów do przeciętności? Gdzie podział się duch nauki i idea wiedzy? Czy szkoła ‚niższa’ jest tak naprawdę jedynie urzędniczym formalizmem?
Mam 17 lat i ludzie mówiący np. : „…matura nie może być, w dzisiejszych czasach progiem za trudnym dla większości. Progiem są studia…” plują mi bezczelnie w twarz. Matura własnie powinna być trudna. Powinna oddzielać gorszych od lepszych, aby nie łudzić słabych i nie ograniczać dobrych. Proszę nie bawić się moim życiem i skazywać mnie na niekończącą się konieczność przechodzenia przez kolejne szczeble edukacji w imię wyimaginowanych wartości. Jedyne przeciętniactwo jakie widzę w tej sytuacji, to przeciętniactwo nauczycieli, którzy boją się powiedzieć, że ktoś się do nauki po prostu nie nadaje. No ale cóż… może ktoś powie to tym osobom dopiero na studiach… tylko dlaczego kosztem innych?
Nie chciałabym się zagłębiać w to, czy matematyka na maturze potrzebna czy nie. Mnie akurat się nie przydaje do życia – skończyłam filologię. Na własne potrzeby liczyć umiem, więc chyba nie jest źle. Ale zgadzam się z msi, matura powinna być trudna. I powiem coś, co może wielu oburzy, ale nie każdy maturę mieć musi. I nie każdy musi iść na studia. Dramat obecnej formy matury (nie spieram się, że może w tej starej też należałoby trochę zmienić), że promuje idiotów. Tak, promuje idiotów i właśnie ludzi bardzo przeciętnych, co niestety widać na studiach, które siła rzeczy obniżają poziom.
msi,
szkoła wyższa też jest formalizmem. Kwestia ceny.
Dyplomy to bilety do zawodu. Tyle, ze pełno jest podrabianych biletów, a często sami klienci nie wiedzą jakiego biletu szukają.
Matematyka na maturze to listek figowy, który ma przykryć żenująco niska jakość tego egzaminu, a przy okazji kolejna sposobnośc na „zrobienie” kasy. Ktos musi ułożyć pytania, ktoś przeszkolić egzaminatorów, potem ewaluacje, poradniki, ściagi dla maturzysty. Przeciez to jest wielka biznesowa machina.
Za 3-4 lata dołożą coś jeszcze obowiązkowego
„Matematyka na maturze to listek figowy, który ma przykryć żenująco niska jakość tego egzaminu, „- a na dodatek tę próbną „przykrojono” tak, by łatwo się ją zdało (zadania łudząco podobne to tych ze stron CKE). Ot, taki egzamin z tezą: ma być odtrąbiony sukces.
Fakt: egzamin jest koszmarnie kosztowny, tę próbę robią „na poważnie”- koperty, kody, sprawdzają tylko egzaminatorzy w ośrodkach (i zapłacą im za to, bo do tej pory próbne sprawdzało sie w ramach obowiązków).
Niepotrzebnie ograniczono próbną maturę do zmagań z matematyką na poziomie podstawowym, przedsmak maturalnych zmagań mógłby dotyczyc rownież innych przedmiotów. Bardzo zaimponował mi zadziorny wpis ucznia msi,który chciałby, aby matura oddzielała gorszych od lepszych. Widzi on również przeciętniactwo wielu z nas, co powinno wywołac nasze, belferskie refleksje. Dostrzega nasz strach, a on istnieje , o czym świadczy,np wpis Gospodarza opisujący odbytą w ubiegłym tygodniu radę pedagogiczną w Jego liceum.
Zante: w jaki sposób rynek pracy weryfikuje cokolwiek? Ja ukończyłam matmę z wyróźnieniem a uczę w podstawówce. Czy to weryfikuje moją wiedzę albo umiejętności? Rynek pracy to – wg moich doświadczeń- głównie znajomości i umiejętność sprzedania się- widać ja nie umiem. Zgadzam się z Krzyśkiem- studia to też kwestia ceny. Dlatego matura powinna być jakimś punktem przesiewu. A nie jest. W tej chwili egzamin po podstawówce nic nie znaczy, egzamin po gimnazjum nic nie znaczy i matura… Powiedzmy, dla tych najlepszych wyniki będą ważne. Dostaną się na japonistyke albo jeszcze gdzieś… dla tych słabych – 30% i mam wykształcenie. Potem idę na płatne „coś”, kupuję licencjat, i mam prawie wyższe…
A konkretnie do artykułu: nie rozumiem tezy że dobre wyniki sprawią że inni nauczyciele zaczną się martwić że uczniowie olewają ich przedmiot? Niby dlaczego dobre wyniki z biologii mają martwić matematyka i odwrotnie?
Wszyscy Państwo, którzy optują za maturą trudną, nobilitującą, powiedzcie proszę, przekonajcie mnie, w jaki sposób dorosły człowiek, bez matury, a więc z jakimś wyuczonym zawodem, bez średniego wykształcenia, ma w dzisiejszym świecie zarobić na siebie, rodzinę i na swoją przyszłą emeryturę. Szczególnie, ze w tym swoim zawodzie, w większości pracy fizycznej, ma, wg planów rządowych, pracować do 67 roku życia.
Dzisiejszy próbny egzamin z matematyki był na tak żałośnie niskim poziomie,że trudno wprost uwierzyć,by ktoś był na tyle „zdolny”,by go nie zaliczyć.To tak jakby na egzaminie z geografii pytano : Stolicą Polski jest:
A.Białystok, B.Rzeszów, C.Warszawa, D.Grodzisk Mazowiecki.
Naprawdę,nie przesadzam. I nie rozumiem,jak można się dumnie nazywać humanistą { przepraszam prawdziwych humanistów}by usprawiedliwiać swoje nieuctwo,bo w przypadku egzaminu z matematyki na takim poziomie naprawdę nie jest potrzebny ścisły umysł.
zante,
dobry rzemieślnik nie ogląda się na rządowe prikazy, bo nie jest na rządowym garnuszku. Nie musi mieć matury, by być świetnym w swoim fachu. Nie musi pracować do 67 roku zycia, bo w wieku 40-50 lat zarobi więcej niż biurowe popychadło z maturą w wieku 67 lat. Zainwestuje w dzieci, nieruchomości czy inne dobra stałe bez oglądania się na I czy drugi II państwowej pensji głodowej.
Matura na rynku pracy ma znikome znaczenie. Jest jedynie przepustką na studia. Tyle, że promil magistrów ma szanse na dobrą pracę, a zresztą dzisiejsze czasy wymagaja elastyczności, bo niejeden zmieni kilkakrotnie zawód.
zante pisze:
„Wszyscy Państwo, którzy optują za maturą trudną, nobilitującą, powiedzcie proszę, przekonajcie mnie, w jaki sposób dorosły człowiek, bez matury, a więc z jakimś wyuczonym zawodem, bez średniego wykształcenia, ma w dzisiejszym świecie zarobić na siebie, rodzinę i na swoją przyszłą emeryturę. Szczególnie, ze w tym swoim zawodzie, w większości pracy fizycznej, ma, wg planów rządowych, pracować do 67 roku życia.”
Liczba ludzi w społeczeństwie się nie zmienia. Naiwnością jest sądzenie, że podnoszenie liczby absolwentów spowoduje zmniejszenie zapotrzebowania na pracowników fizycznych. Problemem w tej sytuacji jest tylko to, że pracowników fizycznych będzie się poszukiwało w gronie magistrantów, a co gorsza będzie na to stanowisko dużo chętnych. Idąc tego typu myśleniem, za 100 lat każdy przed podjęciem pracy będzie musiał uczyć się 40 lat, bo taki będzie „wymóg”, a „nade wszystko weryfikacją jest rynek pracy”. Oczywiście każdy będzie w stanie do tego poziomu dotrzeć. W końcu osiągnięcie go „nie może być, w dzisiejszych czasach progiem za trudnym dla większości”.
Niech Pan nie demonizuje spraw banalnych. Uczniom, którzy nie mają problemów z matematyką , próbna matura kłopotów nie sprawi. Pozostałym może zaświeci się w głowie lampka, że żarty sie skończyły. Poza tym, co widzi Pan złego w fakcie, że dzieciaki sobie przećwiczą, jak ta matura się odbywa? A że tylko z matematyki? Znajoma nauczycielka polskiego robi sama taką maturę w każdej klasie. I to bez ministerialnych nakazów. Jej uczniowie, zamiast cwaniaczyć, piszą, co umieją, bo tylko w ten sposób można stwierdzić, gdzie są braki i nad czym tu jeszcze popracować. Ciekawi mnie też Pańskie przekonanie, że jeśli ktoś umie matematykę, to nie umie niczego innego. Tak na prawdę widzę tu inny problem: jeśli nauczyciele w Pańskiej szkole rzeczywiście reagują tak histerycznie na wyniki próbnych matur z matematyki, jak Pan to opisał, to mogę dzieciakom tylko współczuć.
Do zante
Hydraulik nie ma zwykle matury, kafelkarz, fryzjerka,kelnerka, malarz pokojowy, elektryk,…A żyją świetnie;-)
Do S-21
Rozumiem, że swoje osobiste dzieci kierujesz na taką właśnie ścieżkę kariery (hydraulik, zbrojarz-betoniarz, cieśla budowlany, glazurnik).
Zante – czy uważasz, że lepiej jest skończyć trudne studia, potem nie znaleźć pracy i np. jako wykształcony człowiek podbijać faktury w jakimś centrum księgowości?
Niestety straciliśmy etos pracy fizycznej. Doszedłem do takiego wniosku, po zobaczeniu jakiegoś amerykańskiego programu o remoncie domu, gdzie owy „robotnik fizyczny” odkrywał swoje umiejętności. Poczułem duży szacunek do tzw. fachu w ręku, niezależnie od tego, czy to jest szlifierka okien, czy coś innego. Dlaczego u nas panuje przekonanie, że lepiej być głodującym literaturoznawcą niż realizować coś, w czym się można sprawdzić? Mówimy tu o potrzebie matury, studiów, rozumianej jako papierek. Ja się pytam, co z potrzebami wiedzy?
Czekam z utęsknieniem na maturę z matematyki.
Do Pana Krzysia: mówi pan o pojedynczych, świetnych fachowcach, którym się powiodło. Przeciętny właściciel małej , jednoosobowej firmy nie ma szans przejść na emeryturę ZUS-owską wcześniej niż w wieku 65 lat.
Do S-21: oczywiście, ale mówi pan o właścicielach firm, a nie ich, często wykorzystywanych finansowo, pracownikach, którzy niejednokrotnie czekają na swoje pensje albo odkrywają, ze jakoś szef składek nie odprowadza itd
Do msi: zgadzam się absolutnie, to mi.in. miałam na myśli mówiąc, ze weryfikacją jest rynek pracy. Czasem magister pewnie będzie kładł kafelki i będzie bardzo zadowolony.
Chodzi mi o to, ze nobilitująca, trudna matura odbiera ludziom wybór, sprawdzenie się. Jakże często mamy do czynienia z ograniczonymi nieudacznikami z tytułem magistra i jak często trafiamy na ludzi, o których myślimy, że są inteligentni, bardzo zaradni i mają ukończoną szkołę zasadniczą.
Nadal uważam, ze mając maturę masz wybór i możesz wykorzystać swoje możliwości albo nie. Nie mając matury, bo była zbyt trudna, wyboru zostajesz pozbawiony.
Do zante: Jeśli ktoś chce mieć maturę, to powinien się uczyć. Argument, że trudna matura ogranicza ludziom wybór waży tyle samo, co stwierdzenie, że brak dobrej zawodówki ludziom z maturą także wybór ogranicza. Absolwent filologii jest ograniczony swoim dyplomem, gdyż nie zostanie geodetą, skoro skończył inne studia. Nie można mieć masełka i pieniążków na masełko jednocześnie. Zdanie matury ma być związane z osiągnięciem pewnych umysłowych kompetencji, a nie być powszechnym prawem, dostępnym dla wszystkich, niezależnie od poziomu wiedzy. Może matura jest nadal zbyt łatwa, skoro piszesz: „Jakże często mamy do czynienia z ograniczonymi nieudacznikami z tytułem magistra”?
I nie pisz, proszę, o biednych „wykorzystywanych finansowo pracownikach, którzy niejednokrotnie czekają na swoje pensje…”, bo ich pozycja na rynku przecież nie wynika z braku matury.
A tak zupełnie na boku. Na wcześniejszą emeryturę nie przejdzie nikt, kto sam sobie pracę zorganizował i sam na siebie zarabia (samodzielna działalność gospodarcza), bo nasze państwo – pewnie w imię jakoś pokracznie rozumianej równości wobec prawa (o bezprawiu w tym kontekście nie śmiem pisać), na wcześniejsze emerytury pozwala tylko pracownikom na umowie o pracę… Cóż. A to Polska właśnie.
Maturę zdałem w 1991, dyplom uczelni dostałem w 1995, po czym uzbierałem sobie kilka papierków z kursów zawodowych. Pracuję jako rzemieślnik, do którego to zajęcia nie jest potrzebna nawet szkoła zawodowa. Ale jestem z tych papierzysk dumny. Będę namawiał dzieciaki do jak najdłuższej i jak najszerszej edukacji, nawet gdy będą planowały swoją przyszłość z piłą do drewna w ręku. Same ocenią, z jakim poziomem kształcenia i egzaminowania przyszło się im zmierzyć. Same zadecydują, co z wnioskami z takiej oceny zrobić. Oby powiedziały: podchodziliśmy do egzaminów z wiedzą o wiele większą, niż na egzaminach wymagano i wiemy, jak tę wiedzę wykorzystywać codziennie. Jeśli polskie szkolnictwo nadal będzie w tak metodyczny sposób rozp…, a tym samym wartość kształcenia tamże będzie przez to zaniżana, to wywiozę dzieciaki za granicę.Szczęśliwie, mam na to dużo czasu…
SEWERUS nazwał zdecydowanie doskonalej to, co usiłowałam przekazać. TO co opisuje jest właśnie realizacją prawa wyboru.
Do ALLA: nie zrozumiałyśmy się. Absolutnie nie chodzi mi o to, ze maturę ma mieć każdy, na zasadzie swojego prawa. Są tacy, którzy nie wybierają liceów czy techników, szukając swojej drogi bez matury. Natomiast ci, którzy do liceum czy technikum kończącego się maturą (są jeszcze takie?) idą i z powodzeniem taką szkołę kończą, powinni bez problemów maturę zdać. Pod warunkiem, ze nauczyciele w tej szkole są odpowiedzialni, a poziom matury jest normalny, możliwy do osiągnięcia dla zdecydowanej większości absolwentów i niezależny od co rusz nowych pomysłów , nowych ministrów.
Piszesz, cyt: Może matura jest nadal zbyt łatwa, skoro piszesz: ?Jakże często mamy do czynienia z ograniczonymi nieudacznikami z tytułem magistra?? Nie uważam, ze to matura zbyt łatwa. Tutaj nie nastąpiła weryfikacja na wyższej uczelni.
O wykorzystywanych pracownikach fizycznych pisałam a propos wpisu Krzyska Majdy, który mówił o tym, ze kafelkarze czy fryzjerzy świetnie sobie zawsze poradzą, bo jako rzemieślnicy zarobią kupę kasy, zainwestują w nieruchomości na przykład i będą mieć zabezpieczoną emeryturę w wieku 50 lat. Oczywiście są tacy, ale i tak zdecydowana większość to ich mniej czy bardziej źle opłacani pracownicy.
>Krzyska Majdy, który mówił o tym, ze kafelkarze czy fryzjerzy świetnie sobie zawsze poradzą, bo jako rzemieślnicy zarobią kupę kasy, zainwestują w nieruchomości na przykład i będą mieć zabezpieczoną emeryturę w wieku 50 lat. Oczywiście są tacy, ale i tak zdecydowana większość to ich mniej czy bardziej źle opłacani pracownicy.<
Oczywiście,są też źle oplacani pracownicy po maturze, po studiach(np.nauczyciele;-)], a i po doktoracie.Tyle,że tego nie zmieni produkcja papierków przy fikcyjnym wyksztalceniu. Natomiast ona bardzo utrudnia zdobycie prawdziwego (tzn.stosownej wiedzy i umiejętności, nie papierka!) tym, którzy tego chcą(!) i mają odpowiednie zdolności(!).
W tej chwili masa kasy idzie w fikcję(!) wyksztalcenia na poziomie srednim i wyższym zakończoną pseudomaturą, pseudolicencjatem, pseudomagisterium i pseudodoktoratem czy nawet pseudohabilitacją!!!
Widzę, że zbliżamy się do postawienia najprostszych pytań. DO CZEGO POTRZEBNA JEST SZKOŁA: uczniowi, rodzicom, społeczeństwu, państwu ? Jakie potrzeby ucznia powinna zaspokajać ? Co może i powinna wydobyć z ucznia ? Do czego przygotować ? Jakie zachowania powinna propagować i pielęgnować ? Jakiego absolwenta potrzebuje nasze społeczeństwo i państwo ? Jak uwzględnić rozkład talentu do nauki zgodny z krzywą Gaussa ?
I jeszcze jedno: w jakim stopniu istotna jest WIEDZA wtłaczana w uczniów, a w jakim stopniu DZIAŁANIE ?
Do S-21: z Twojego wywodu wynika, ze trzy lata nauki jest fikcją, a dopiero trudna matura jest cezurą. To po co w ogóle trzy lata nauki? Może po prostu zróbmy maturę jako wolny egzamin, państwowy, do którego może przystąpić każdy, kto czuje się na siłach.
>z Twojego wywodu wynika, ze trzy lata nauki jest fikcją, a dopiero trudna matura jest cezurą.<
Poziom trudności matury podsumowuje te trzy lata!!!Jeśli trzeba ją specjalnie ulatwiać to znaczy ,że te 3 lata byly zmarnowane.
Skądinąd wiadomo,że Bozia akurat glówki ludziom różne daje.Matura dostosoawna do możliwości 80% populacji silą rzeczy musi być prymitywna.Pytanie tylko czy naprawdę te 80% musi(!) akurat się przez 3 lata do matury przygotowywać. Może dużej części znacznie lepiej zrobilaby nauka zupelnie innych rzeczy…;-)
Przecież nikt nie mówi o ułatwianiu, ale notka Belfra mówiła o tym, by , niepotrzebnie nie utrudniać.
@S-21, cytuję:” Pytanie tylko, czy naprawdę te80% musi(!) akurat się przez 3 lata do matury przygotowywać. Może dużej części znacznie lepiej zrobiłaby nauka zupełnie innych rzeczy…” Święta racja. Egzaminy wstępne do szkół maturalnych, nie oparte na testach, załatwiłyby problem. Promil zaledwie przeszedłby takie sito, a dla tego promila nie trzeba ułatwiać niczego. W ten sposób szacunek do matury, wróci na swoje miejsce.
Rozumiem, że to tylko felieton, ale autor zdaje się szuka dziury w całym. Do własnej próbnej matury podeszłam jako do testu ‚na ile mogę napisać na chwilę obecną, bez przygotowań’. Jak komuś poszło dobrze, nauczyciel się cieszył, jak gorzej, była to informacja, że coś trzeba poćwiczyć.
A matma podstawowa jest tak prosta, że żadne bycie ‚humanistą’ nie usprawiedliwia niemożności zdania tego. Procenty się każdemu w życiu przydadzą, narysowanie przedziału na osi też, a do reszty są podane wzory, których zastosowane odbywa się na takiej samej zasadzie jak zastosowanie instrukcji do wypełnienia PIT-, tylko że prościej.
A ja w tym wprowadzeniu matmy (oczywiście na przyzwoitym poziomie) na maturę po tylu latach wietrzę podstęp. Wiele lat temu biadolili, że mamy jeden z najniższych odsetków studiujących, teraz jest ich zdecydowanie za dużo. No, a jak ich zniechęcić, żeby nie szli na studia? Trzeba podnieść poprzeczkę, przecież teraz w Polsce brakuje murarzy, tokarzy stolarzy itp.