List czworga

List otwarty do minister edukacji w obronie etyki w szkołach podpisały tylko cztery osoby – prof. dr hab. Jan Hartman (UJ), prof. dr hab. Jacek Hołówka (UW), dr hab. Magdalena Środa, prof. UW, prof. dr hab. Jan Woleński (UJ). Zastanawiam się, co to znaczy. Czy nikt inny nie chciał się podpisać, czy też listu nie dano nikomu innemu do podpisu? (zob. materiał)

List ww. profesorów to szczere złoto, inicjatywa doskonała, ale sygnowanie go tylko czterema nazwiskami to plucie na czołg. Od razu rodzi się pytanie, a co z resztą środowiska akademickiego? Czy innym profesorom jest obojętne, kto i czy w ogóle uczy etyki w szkołach? Jakie znaczenie ma gest czworga, gdy stanowisko innych osób jest niejasne. Jak widzę list otwarty podpisany przez tak małą grupkę, to od razu myślę o olbrzymiej rzeszy, która się pod nim nie podpisała. Więc co to za list? Co na to reszta ludzi nauki? Czy mają gdzieś etykę?

Nie oczekuję tłumów, ale przynajmniej kilkudziesięciu wyróżniających się uczonych by się przydało. List kółka brydżowego to naprawdę za mało. Do tego dwie osoby z UW i dwie z UJ – tylko dwa uniwersytety. A gdzie reszta uczelni? Dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Przydałby się list-głos środowiska akademickiego. Tylko czy innym profesorom się chce? A jak się nie chce, to może lepszy rydz niż nic.