Licealiści w mroku

Obejrzałem film Henryka Dederki „Witajcie w mroku”. Ukazuje subkulturę gotów, do której – jak wynika z dokumentu – należy sporo osób w wieku licealnym (zob. info). Dziewczyny opowiadają, jak chodziły do szkół katolickich, ale potem odkryły w sobie inne zainteresowania – fascynację śmiercią, nekrofilię, wampiryzm, okultyzm. Jedna z uczennic prezentuje swoją kolekcję noży, z fascynację opowiada, że to narzędzie otwiera bramę do nowej rzeczywistości. W ogóle materiał jest nasycony perełkami.

Gdy oglądałem ten film ze znajomym (przygotowywał się do zrobienia wywiadu z reżyserem), do pokoju weszła moja czteroletnia córka. Trafiła akurat na scenę przekłuwania wargi i zakładania kolczyka. Podczas tej operacji dziewczyny w filmie rozmawiały o bólu, było trochę obrazów krwi, ale większe znaczenie miała dyskusja o roli cierpienia w życiu. Córka prosiła, że chce obejrzeć tę scenę, więc jej pozwoliłem. Potem rozmawialiśmy o tym, co to jest ból, jak wpływa na człowieka, jak go unikać itd. Nie za dużo, gdyż córka jest małym dzieckiem. Myślę jednak, że odniosła wielki pożytek z fragmentu tego filmu. Wiele ją nauczył.

Podobno film jest za ostry, aby pokazywać go w szkołach. Nie nadaje się dla licealistów, gdyż mógłby wyrządzić w ich psychice nieodwracalne szkody. W szkole lepiej mówić, że życie jest piękne, a jego sensem jest kariera, sukces i wygrana w totolotka. Bólu nie ma, śmierci nie ma, jest tylko szczęście. Uczniowie, którzy cierpią, oraz wszystkie osoby, które dręczy metafizyczny niepokój, nie pasują do szkoły. Depresyjne osobowości są edukacyjnie bezużyteczne, więc się je pomija, nie zauważa, a nawet eliminuje, usuwa ze szkół, bo nie pasują do świetlanej reszty. Licealiści muszą żyć w blasku, a jak ktoś tkwi w mroku, to jest z nim problem.