Kontrolerzy, czyli kolejne pasożyty w szkole

W Krakowie trwa kurs dla wizytatorów z całej Polski, którzy uczą się, jak oceniać szkoły według nowych zasad MEN (zob. tekst). Niedługo ta szarańcza rozprzestrzeni się po kraju i będzie siać ferment w placówkach. Podchodzę nieufnie do kontroli urzędników, ponieważ sparzyłem się, gdy kilka lat temu szkoły były wizytowane przez tak zwane giertychowskie trójki. Kontrola polegała głównie na macaniu nauczycieli i uczniów, szukaniu słabych punktów, a następnie sporządzaniu listy nakazów, co należy poprawić. Zalecenia te jednak nie służyły szkołom, lecz kompromitowały kontrolerów. Kazać poprawić to nie to samo, co móc. Jaka jest szkoła, każdy widzi, problem więc nie polega na tym, co trzeba zmienić, lecz jak to zrobić. Gdy trafiła się mądra trójka, to po prostu nic konkretnego nie stwierdzała, tylko próbowała przetrwać ten głupi czas giertychowskiego zamętu.

Katarzyna Hall zdaje sobie sprawę, że kontrolerzy mogą udawać, iż kontrolują, stąd wspomniany wyżej kurs dla wizytatorów. Chodzi w nim o przekonanie urzędników, że też mogą zostać skontrolowani, bo minister patrzy i widzi. Pod względem nieufności do ludzi Giertych był jednak amatorem, natomiast obecna minister w tej dziedzinie osiągnęła już Himalaje. Mam zatem wrażenie, że tym razem nie tyle chodzi o sprawdzenie, jakie są szkoły, tylko o ustalenie, czy kuratoria potrafią sprawować nadzór pedagogiczny na swoim terenie. Jeśli kuratoria się nie sprawdzą, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby je zlikwidować, a całą władzę nad szkołami przekazać samorządom. Jestem pewien, że tym razem kontrolerzy nie będą – jak to czyniły giertychowskie trójki – sprawdzać po łebkach, lecz przejmą się swoją rolą aż do bólu.

Nie wróży to jednak szkołom niczego dobrego, a raczej zwiastuje kolejne zagrożenie. Nauczycielom potrzebna jest pomocna dłoń w kształceniu i wychowywaniu uczniów, a nie kolejne macanie i szukanie słabych punktów. W ostatnich latach doszło do niesłychanego wręcz rozwoju pasożytów (kontrolerów, wizytatorów, szkoleniowców, komisji egzaminujących nauczycieli itd.), jednocześnie osłabieniu uległo ciało pedagogiczne. Obecnie rada pedagogiczna, jak mówią nauczyciele, g… może. Wszystko w rękach urzędników, czyli pasożytów.

Zastanawiam się, jak powinni zareagować na tę kontrolę nauczyciele. Czy po raz kolejny mamy wystawić tyłki i powiedzieć: „a masz, pasożycie, żryj sobie na zdrowie”, czy raczej należałoby się w końcu postawić i wizytatorów posłać do diabła.