Spory z CKE
Poszkodowani maturzyści podobno nie mają szans na sprawiedliwość. Od kilku dni „Dziennik” opisuje przypadek Jakuba Krupy (zob. przykładowy tekst), któremu nie przyznano punktów za wprawdzie poprawną odpowiedź, ale nie taką, jaka jest w kluczu rozwiązań. Chłopak interweniował w CKE, ale tam postraszono go, że egzaminator po ponownym sprawdzeniu pracy może punkty odjąć, a podwyższyć na pewno nie podwyższy.
Powstała zatem sytuacja niczym z „Procesu” Franza Kafki. Instytucje opisane w tej powieści były zaprzeczeniem funkcji, którą miały spełniać. Sąd nie wymierzał sprawiedliwości, lecz antysprawiedliwość, proces nie był procesem, lecz antyprocesem itd. Podobną rolę zdaje się pełnić CKE, która zamiast czuwać nad poprawnością pracy egzaminatorów, tuszuje ich błędy, a zamiast pilnować, aby wyniki były obiektywne i odzwierciedlały wiedzę zdających, straszy maturzystów, żeby siedzieli cicho, cieszyli się z tego, co dostali, bo inaczej mogą pożałować.
Nie wiem, czy Jakub Krupa ma rację, ale razi mnie postawa CKE. Czy to jest Święta Inkwizycja, że nie można się odwołać od jej wyroków? Czy egzaminator to papież, że ma zagwarantowaną nieomylność? Czy dyrektor CKE jest bananowym królem, że jest mu obojętna krzywda maturzystów?
W kraju demokratycznym nie straszy się ludzi, którzy zostali oszukani przez urzędników. Taka postawa mści się w sposób okrutny na wszystkich, którzy maczali palce w tym procederze. Można było problem rozwiązać zgodnie z zasadami państwa prawa, ale nie – urzędnicy musieli pokazać, że mają władzę. Na razie może i Jakub Krupa z nimi nie wygra, ale jak takich Jakubów będą setki, to się dobiorą urzędnikom do tyłka, że aż będzie bolało. Teraz wystarczyłoby, gdyby CKE wyjaśniła całą sprawę i ewentualnie przyznała się do błędu oraz poprawiła wynik, ale następnym razem już to nie wystarczy. Maturzyści będą bowiem domagać się głów osób, które wypierają się tego, że podlegli im ludzie błędnie sprawdzają prace egzaminacyjne. I te głowy będą musiały polecieć. Tak to z małego problemu robi się wielki konflikt. Skąd my to znamy? Jak powiedział poeta, a to Polska właśnie.
Komentarze
To jak z policją, która zamiast zająć się napastnikami, spisuje, zabiera na komisariat i grozi ofierze (przypadek studenta Adama)
Jak już raz tu wspominałam, ja również udałam się zmierzyć z wrocławskim CKE. Szczęśliwie udało mi się odnaleźć całe trzy punkty, które mi się należały, aż kilka razy sprawdzałam w domu z kluczem, ze słownikami, z wypowiedziami innych ludzi. I to by już dało 6%, które w moim przypadku robiły wielką różnicę.
Trzy dni temu dostałam odpowiedź, że owszem moja praca została sprawdzona ponownie, ale jednak mogę objeść się smakiem, gdyż żadnych dodatkowych punktów mi nie przyznano. Dlaczego? I co dalej?
Nie tylko maturzyści mają problemy. To tyczy również szóstoklasistów, w których tegorocznym teście OKE Poznań kazała zaliczac w zad. 21 zabę, ale przy „reklamacji” kierowano się kluczem.
Tyle już było kompromitacji systemu CKE/OKE, a nadal stabilnie rządzi nim towarzystwo wzajemnej adoracji dobrane jeszcze przez Dzierzgowską(Konarzewski też przecież był w gronie ojców i matek-założycieli)!!!
I tym razem nikt żadnych konsekwencji nie poniesie.Poza maturzystami, rzecz jasna?…;-)))
n.,
Szczerze? Wydaje mi się, że nic więcej nie możesz zrobić w sprawie swojej matury, bo teoretycznie wyczerpałaś możliwości przewidziane przez CKE (praca była dwukrotnie sprawdzana). Teoretycznie, jeżeli się uprzesz to możesz iść do sądu i wytoczyć sprawę CKE – przy czym nie ma żadnej gwarancji, że sprawa zostałaby przyjęta (skoro sprawdzono ci ponownie pracę), a poza tym ciągnęłaby się to przez x lat, a tobie zapewne zależy by rozwiązać to przed wrześniem, a najlepiej na dniach…
Szanowny Gospodarzu,
marzę, że w końcu jakiś poszkodowany maturzysta wytoczy sprawę CKE (w Polsce lub w Strasburgu) i wygra. Może wtedy (cudo)twórcy matur z CKE nauczą się, że przynajmniej klucz musi być standaryzowany, skoro nie chcemy odejść od obecnego kształtu matur.
Najbardziej wkurza mnie, choć nie powinno, bo maturę mam dawno za sobą (starą, nie najlepszą [bo zachciało mi się elitarnego liceum, zamiast zostać w szkole gdzie ukończenie 4 klasy gwarantowało przynajmniej 3]), że problem z kluczami nie jest nowy. Parę lat temu z znajomymi przeglądaliśmy na stronie CKE wydruk za jaki rodzaj błędów nie dawno punktów. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że w teście maturalnym z biologii albo chemii nie przyznawano punktów jeżeli… zadanie została napisane w czasie przeszłym (chodziło o rozpisanie jakiegoś badania). W historii (którą kończę) notorycznie zaś przyjmuje się jedynie słuszny punkt widzenia zwykle zbliżony do podręcznikowego. Widać twórcy egzaminu zakładają, że młodzież nie czyta nic więcej.
A poza tym chciałbym zwrócić Pana i państwa uwagę na to, że szef CKE skłamał mówiąc parę miesięcy temu w „dzienniku”, że nie ma żadnych kluczy i że wszystkie prace są sprawdzane indywidualnie, a „klucz” to jedynie wytyczne, rodzaj pomocy przy sprawdzaniu matur. Właśnie widać jakiego rodzaju to „pomoc”, choć nie dziwię się swoim kolegom i koleżankom, którzy zostali nauczycielami, że z nich korzystają; sprawdzenie wg. klucza w trybie „bezmyślne, sprawdzanie” jest znacznie krótsze niż wczytywanie się w matury (często fatalne zarówno pod względem wiedzy, jak i stylu). Poza tym po 50-pracy maturalnej, za te pieniądze które dostają, nie chciałoby mi się zastanawiać czy maturzysta ma rację czy nie ma.
Tylko młodych ludzi, którzy padli ofiarą kluczy szkoda, szczególnie jeżeli do wymarzonego kierunku zabrakło im 2-6%.
Szanowni Państwo
Tak, to ja ten bezmyślny, głupkowaty, tępy urzędniczyna z OKE. Przy okazji nauczyciel z większym stażem niż p.Chętkowski i doktoratem z historii. Wiem, że doktoraty, nagrody kuratora i ministra w żaden sposób nie równoważą mojej głupoty, ale cóż … audiatur et altera pars (dla tych, co nie uczyli się łaciny – wysłuchajmy też drugiej strony). Na marginesie, to że znam łacinę jest kolejnym, koronnym dowodem mojej głupoty.
Jestem koordynatorem egzaminu maturalnego z historii. To ja przygotowuję prace do wglądów i udostępniam je maturzystom. Do mnie trafiają wszystkie pisma odwoławcze maturzystów z terenu działania Komisji. Czytam i powołuję ekspertów (głównie spośród pracowników naukowych), którzy ponownie sprawdzają prace. Pragnę zauważyć, że wszystkie te odwołania, które trafiły w moje ręce, były całkowicie bezzasadne. Maturzyści wglądający do prac nie zmądrzeli od czasu matury. Jeśli udzielili błędnej odpowiedzi wtedy, to od tego czasu nie nabyli mądrości. Maturzysta musi pokonać trzy bariery – pytania, własnej odpowiedzi oraz odpowiedzi modelowej. Zwykle bywa tak, że nie rozumie pytania, nie rozumie własnej odpowiedzi i nie rozumie odpowiedzi modelowej. I wychodzi po wglądzie głęboko przekonany, że został skrzywdzony, bo przecież odpowiedział poprawnie. Na dodatek utwierdzany jest w tym przez rozmaite media i nieodpowiedzialne wystąpienia przeróżnych osób, z dyr. Konarzewskim na czele. Niestety, w odróżnieniu od wielu krytyków, mnie obowiązuje tajemnica egzaminacyjna. Ale, z utęsknieniem czekam na ewentualny proces sądowy, bo będzie to okazja do ujawnienia całej nicości intelektualnej skarżącego, którego odpowiedzi to w wielu wypadkach czyste bredzenie, jak np. maturzysty, który na skomentował rysunek dotyczący Wiosny Ludów w ten oto sposób: jest to potwór, co wynurza się z wody, a ma na czapce napis Liberte, co pochodzi z niemieckiego Liebe i oznacza miłość.
Na marginesie, mam wrażenie, że osoby wypowiadające sie na tym blogu nie są egzaminatorami i doprawdy nie wiedzą, o czym piszą.
Za rok piszę maturę i jestem przerażony.
W istniejącej, chorej, sytuacji nie sposób nie przygotowywać uczniów do egzaminów „pod klucz”. Urzędnicy oświatowi sypią na nas gromy, ale – jak się okazuje – tylko taka „metoda” przynosi efekty w postaci wyników procentowych.
Do „Egzaminatora”
Drogi urzędniczyno! Niedługo cię oderwą od koryta, dlatego kwiczysz;-) To, o czym pisze prasa, a co twoi kumple w swojej głupocie potwierdzają publicznie swoimi wypowiedziami(stosunek do własnych błędów, nabożny stosunek do klucz, lekceważący stosunek do życia(tak!) maturzystów) skłoni polityków by,choćby we własnym interesie, was zdziesiątkowali(wiesz historyku co to znaczy;-))….;-)
Do „Egzaminator”
I po cóż ta ironia? Czy koś nazwał Pana głupikem? Nie. Cytuję Pana „Tak, to ja ten bezmyślny, głupkowaty, tępy urzędniczyna z OKE. Przy okazji nauczyciel z większym stażem niż p.Chętkowski i doktoratem z historii. Wiem, że doktoraty, nagrody kuratora i ministra w żaden sposób nie równoważą mojej głupoty, ale cóż ? audiatur et altera pars (dla tych, co nie uczyli się łaciny – wysłuchajmy też drugiej strony).” Wydaje mi się, że tym zdaniem chciał Pan powiedzieć: „Co ten Chętkowski może wiedzieć, ja jestem dokorem, znam łacine i ja jeden wiem wszystko najlepiej” . I z tym się nie zgadzam.
„Na marginesie, mam wrażenie, że osoby wypowiadające sie na tym blogu nie są egzaminatorami i doprawdy nie wiedzą, o czym piszą.”- cóż, egzaminatorze, ja tez jestem egzaminatorem, a dodatkowo od 3 lat- weryfikatorem. Z Twoją wypowiedzią zgadzam się tylko częściowo- fakt, media często nieuków utrzymują w złudnym przekonaniu, że są orłami, tylko klucz/egzaminator ich skrzywdzili.Jakoś mało pisze się, że jest mnóstwo matołów, którzy nie rozumieją, co czytają, nie rozumieją pytań, a napisanie krótkiego tekstu zmienia się z swobodny potok myśli. Jeśli z języka polskiego na poziomie podstawowym wynik średni to 50%, to o czym mówimy? O żenującym poziomie.
Ale jest i druga strona medalu- są świetni egzaminatorzy, którzy sprawdzają dobrze, rzetelnie, rozumieją, że słowo „np.” pozwala dostrzec inne możliwości niż tylko zapisy modelowe że uczeń nie musi ściśle używać sformułować z modelu, ale są i tacy: sprawdzają szybko, na akord, odwalają „szychtę”- i oburzają się, gdy dostają swoją pracę do poprawy.
I przeszkadza mi – mimo że ta nowa matura to 5 rok jej istnienia- nabożny stosunek do modelu i nieśmiertelne stwierdzenie: „tak powiedzieli eksperci w CKE”.A oni nie są nieomylni, o czym świadczy poziom tegorocznej podstawy z polskiego- banał na poziomie gimnazjum jeśli chodzi o temat z „Pana Tadeusza” (i taki śmieszny model), zły model do tematu z „Chłopów”- i pewnie jak już przemielą eksperci wyniki wyjdzie im spora różnica między tymi dwoma tematami.
Może w tym akordzie , o którym pisze Mada jest kicha? Może trzeba płacić egzaminatorom za godzinę przepracowaną a nie za ilość sztuk? Nie wiem. Ale to tak jakby lekarz miał przyjmować pacjentów na akord. Z jednym posiedzi 5 min. a gdzie indziej godzina to za mało. I znowu wszystko rozbija się o kasę.
Znajomość łaciny to nie wyczyn, a norma wśród ludzi wykształconych. Przynajmniej wedle moich norm.
Modelowe odpowiedzi są paskudne. Maturę i tak zdałam, studiuję i cóż kocham moją uczelnię za możliwość filozofowania i wyciągania własnych wniosków nie zawsze zgodnych z wizją prowadzącego;)
Szanowni Państwo
Moje wyzłośliwianie się jest oczywiście pochodną poziomu dyskusji wokół systemu egzaminów zewnętrznych. Proszę sobie poczytać m.in. wystąpienie S-21, które jest modelowym przykładem wypowiedzi na ten temat.
Nie chcę się wypowiadać o egzaminach z polskiego, bo się na nich nie znam. Egzamin jest taki, aby MOGLI go zdać maturzyści. Proszę się dobrze nad tym zastanowić. Nie ma przeszkód, aby przygotować taki egzamin, który zaspokoi ambicje części nauczycieli, czy też środowisk akademickich. Tylko, co zrobimy wtedy, gdy egzaminu np. z podstawy z j. polskiego nie zda 60% maturzystów? Minister Giertych nie mógł zaakceptować myśli, że 21% nie zdało i sprokurował ośmieszającą amnestię. Co do nabożnego stosunku do modelu, to obawiam się, że zależy to raczej od nastawiania przewodniczących grup, którzy – gdy nie mają argumentów w dyskusji ze swoimi egzaminatorami – używają argumentu ?tak powiedzieli eksperci w CKE?. Natomiast, co do słabych egzaminatorów, to w historii pozbywamy się takich, aby nie przeszkadzali w pracy. Bowiem, o ile saper myli się tylko raz, to egzaminator nie ma prawa do żadnego błędu.
OK, wypowiedź S-21 jest przykładem myślowego chamstwa i upraszczania, jednak to dalej nie zmienia faktu, że nie jest dobrze z nową maturą. W życiu nie chciałabym powrotu do feudalnych zasad tzw. starej matury, jednak coś chyba jest nie takz obecny egzaminem. Może upowszechnienie matury tak bardzo zaniżyło jej poziom? Nie uważam, że jak psu micha każdemu, który pomyśli o maturze, ona się należy.
U mnie w komisji pilnujemy „stachanowców”, wiadomo, ile matur przypada na każdego egzaminatora i nawet gdy się wysforuje w sprawdzaniu, nie dostaje więcej prac, ale to tempo – niestety- odbija się w jakości sprawdzania.
Panie Egzaminatorze popieram Madę. Matura to nie klasówka. Nie wszyscy muszą ją zdać. Ale ograniczenie liczby maturzystów nie wchodzi w grę. Bo jak będziemy wyglądać na tle Europy? Czym pochwali się nasz MEN? No i wreszcie nasze cudo edukacyjne czyli prywatne uczelnie nie będą miały „naboru”. Zatem musimy to tolerować. Ja też jako egzaminator używam rozumu, a nie klucza.
Do Egzaminator
>Na dodatek utwierdzany jest w tym przez rozmaite media i nieodpowiedzialne wystąpienia przeróżnych osób, z dyr. Konarzewskim na czele… Ale, z utęsknieniem czekam na ewentualny proces sądowy, bo będzie to okazja do ujawnienia całej nicości intelektualnej skarżącego, którego odpowiedzi to w wielu wypadkach czyste bredzenie,<
Przeczytaj sobie uważnie ten kawałek swojej wypowiedzi, kolego!Jaka buta i poczucie własnej nieomylności ioraz pogarda i dla swoich szefów i dla maturzystów z niego bije.A to nie jedyny fragment!
I nie pisz, że ty tu jesteś jedyny kompetentny bo inni nie są egzaminatorami itp.bla,bla , bla…Nie wiesz do kogo piszesz, a bycie egzaminatorem nie jest aż tak ekskluzywną rzeczą wśród nauczycieli…;-)))
Ależ oczywiście, zgadzam się z Wami.
Nie wszyscy muszą mieć maturę, tylko czy społeczeństwo z rozbudzonymi aspiracjami, lecz miernymi możliwościami gotowe jest to zaakceptować? Tu wkraczamy w rewiry polityki oświatowej państwa, której doprawdy nie ma kto kreować, gdyż stała się ona – jak wszystko – przedmiotem bieżącej gry politycznej.
Dotykamy tu fundamentalnego złudzenia demokracji – skoro każdy człowiek znaczy tyle samo, to każdemu powinno się należeć tak samo. A więc w sferze edukacji każdy powinien mieć możliwość zdania egzaminu. Zwracam uwagę, nie PRAWO lecz MOŻLIWOŚĆ. Stąd trafiają do mnie pisma, np. ucznia, który ma orzeczenie o niepełnosprawności intelektualnej, ale skończył LO w klasie integracyjnej. Przystąpił do matury, lecz jej nie zdał i powołując się na wspomniane orzeczenie domaga się uznania jego odpowiedzi. Nie widzi żadnej sprzeczności i chce zaskarżyć OKE do sądu. Jest ponadto jednym z głównych występujących w pewnej gazecie. Uważam, że ten proces powinien się odbyć.
Jeszcze przy okazji, co do naboru na uczelnie. Proszę popatrzeć do rocznika demograficznego. W 2015 r. liczba maturzystów wystarczy, aby zapełnić miejsca w uczelniach państwowych. Tylko. Uczelnie prywatne zostaną bez naboru. Bądź też odwrotnie. Z ciekawością czekam na wytyczne MEN, co arkuszy egzaminacyjnych. Nie jest przypadkiem, że właśnie wtedy maturę będzie zdawał pierwszy rocznik według nowej podstawy progsrmowej. Obawiam się, że obecną maturę będziemy wspominać jako „himalaje intelektu”.
Jestem egzaminatorem z historii i wos-u. W tym roku poprawiałam wos rozszerzony i powiem jedno – czasami mam wrażenie, że ten tak zwany klucz jest z gumy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że egzaminatorzy trzymają się ślepo klucza. W moejej grupie przede wszystkim ważny jest zdrowy rozsądek, szczególnie przy pytaniach otwartych. Klucza trzymamy się przy pytaniach zamkniętych. Zgadzam się z Egzaminatorem, że nikt z nas nie jest w stanie wymyślić bzdur, które wypisują uczniowie. A klucz podczas sprawdzania poszerza się znacznie o wszystkie możliwe odpowiedzi – każdy kto sprawdza to wie. Wielu odpowiedzi nie uznałabym na moim sprawdzianie, a na maturze muszę, bo zawsze liczy się dobro ucznia, nawet jeżeli tylko dotknął tematu. Przykro mi to mówić ale z mojego punktu widzenia wielu maturzystów reprezentuje poziom wręcz żałosny. Egzaminator sprawdzający prace najczęściej „gimnastykuje się” by znależć punkty, a nigdy zabrać. Pozdrawiam.
Sprawdzam nowe matury od początku, o nieuctwie, a przy tym roszczeniowej postawie maturzystów, tworzących alternatywną historię literatury, pisać mi się już nawet nie chce. To było zabawne przez 2 pierwsze matury, potem jest już tylko irytacja. No i media wielu z takich nieuków podtrzymują w przekonaniu, że orły/sokoły, tylko pewnie zły egzaminator się trafił.
Tylko że pamiętam opisywaną w prasie po maturze w 2005 r. historię dziewczyny, która znakomicie znała niemiecki, pisała go na poziomie rozszerzonym (a miała jakieś zaawansowane certyfikaty, które oczywiście jej nie zwalniały z pisania). Oblała poziom rozszerzony, szok dla wszystkich. I co się okazało.?A były to czasy, kiedy tylko co 10 praca była weryfikowana. Gdy przyszło do obejrzenia pracy, okazało się, że była fatalnie sprawdzona, ponowne przejrzenie pracy dało jej ponad 90% z rozszerzenia. Ktoś przecież jej tę pracę na odwal sprawdzał, ktoś zawalił na całej linii, ktoś ją zwyczajnie skrzywdził.
Zgadzam się z Madą co go opinii nt. tegorocznych tematów maturalnych z j.polskiego i modeli odp.
Zastanawialiśmy się w zespole, czy może być gorzej , lecz w świetle tego, co napisał Egzaminator o roku 2015- owszem, niestety.
Jako tegoroczna maturzystka (chyba jedyna w tym gronie) mogę z całą stanowczością stwierdzić, że NIE czuję się skrzywdzona przez CKE i egzaminatora, który moje prace sprawdzał. Przyznam, że poza matematyką nie sprawdzałam klucza, bo do matury, w przeciwieństwie do niektórych kolegów z rocznika przygotowałam się. Starszym absolwentom mogę zdradzić, że to nie jest już konieczne do zdania egzaminu dojrzałości, wystarczy na poziomie postawowym coś tam wykombinować, dopasować i bedzie te 30-50%. Zakładam, że to właśnie tacy abiturienci szukają na siłę tych 2%. Nie mówię tu o przytoczonym wyżej ekstramalnym przykładzie.
Mogę tu przywołać przykład mojej koleżanki, która uznała, że po maturze z angielskiego (1 tydzień) jest się w stanie przygotować do rozszerzonej historii (wyjątkowo zresztą prostej w tym roku). Oczywiście nie zdała, pisała odwołanie i wniosek o ponowne sprawdzenie. Nie mogła uwierzyć, że wyzerowano jej wypracowanie, a napisała w nim o podróży Piłsudskiego i Dmowskiego do Japonii (sic!), co nijak się miało do tematu. Całe szczęście nie poszła z tą sprawą do prasy, narobiłaby sobie tylko wstydu.
Dodam, że liceum, które obie skończyłyśmy plasuje się zwykle w pierwszej czterdziestce rankingów, więc standardy nauczania są wysokie. Mieliśmy dwa lata obowiązkowej łaciny, co może o czym świadczyć. A jednak trzy osoby z mojej piętnastoosobowej klasy (językowa, więc mniejsza) nie zdały jednego z egzaminów, w tym dwie w ogóle matury. BO SIĘ NIE NAUCZYLI i ich świetlane odpowiedzi na granicy fantazji naukowej RZECZYWIŚCIE nie mieściły się w kluczu i w ludzkim pojęciu przy okazji też.
Poziom matury z polskiego był wyjątkowo żałosny. Po godzinie, przy mojej nieznajomosci podstawowych zasad interpunkcji i trudnościami z ortografią, otrzymałam 98% z poziomu rozszerzonego. Po otrzymaniu wyników po prostu zaczęłam się śmiać. Standaryzowanie w dół, niestety, spowodowało to, że nie cieszyłam się ze swoich wyników. Czy można być dumnym z tego, że się jest lepszym od Radka Spod Budki z Piwem, który ma maturę, bo nie przyszedł nawiany na egzamin?
Konkludując, wolałabym starą maturę i egzaminy na studia. Żadnych śmiesznych procentów, tylko solidna wiedza i szansa rozwoju intelektualnego (innego niż olimpiady), a nie słyne: ZZZ(Z) – Zakuć, Zdać, Zapomnieć, (Zapić). Wiem, można mi zarzucić, że piszę tak dlatego, ponieważ już dostałam się na studia. Wybrałam dobrą uczelnię i interesujący mnie kierunek, ale kiedy wchodzę na forum i widzę komentarze typu: „Ile jeszcze obniżą te progi, brakuje mi… Pewnie źle mi punkty policzyli”, to żyć mi się odechciewa, nie mówiąc już o studiowaniu.
Ciekawa wypowiedź Arachne, pokazuje problem z jeszcze innej strony. I o ile mogę zrozumieć, że wolałaby egzaminy na studia (mniej chyba loteryjne), to pisanie, że wolałaby starą maturę świadczy, że niewiele wie, jak mało reprezentatywna to była matura z dziwacznymi zasadami.
CKE zrobilo swietny kawal dobrej roboty. Sa sprawiedliwi i ich ocenie nie powinno sie dawac jekiejkolwiek watpliwosci. Ludzie, opamietajcie sie., przeciez oni chca tylko waszego dobra! Maturzysci, nie dajcie sie wywiesc w pole!
Jezeli chodzi o loterjne zasady przyznawania punktow na maturze, a ta praktyka ma miejsce w polskim systemie edukacjii od wielu lat…To ja uwazam, ze ludzie za to odpowiedzialni, to ci sami, co w 89 roku probowali popsuc reformy. Sa na to dowody i nawet sam Wielki Minister Od Wszelkich Spraw Polakow jasnie pan Kaczynski wiedzialby o co chodzi.