Jaćwingowie w Szwajcarii
Na Suwalszczyźnie wiele atrakcji kulturalnych. Można nawet spotkać Jaćwingów, a właściwie studentów, którzy świetnie udają członków wymarłego plemienia. I właśnie na festyn kultury Jaćwingów wybrałem się wczoraj z córką. Dodatkowym atutem imprezy było to, że zorganizowana została w Szwajcarii, gdyż tak przewrotnie nazywa się teren pod Suwałkami.
Gdy z trudem zaparkowałem samochód na łące i przedarłem się przez stoiska sponsorów (jakiś bank rozdawał cukierki i balony), dotarłem do wioski Jaćwingów. A tam czekało na gości mnóstwo cudów. Można było pokręcić kołem garncarskim i zrobić garnek z gliny, postrzelać z łuku albo podłubać w drewnie czy pokręcić średniowieczną wiertarką (60 tysięcy obrotów na miesiąc, czyli ówczesny rekord świata). Komu nie podobały się prace praktyczne, mógł posłuchać wykładów o życiu tego plemienia i jego osiągnięciach.
Część Jaćwingów siedziała przed namiotami i nic nie robiła. I właśnie oni zainteresowali mnie najbardziej, więc kręciłem się przy nich i obserwowałem stroje oraz przysłuchiwałem się rozmowom. Gdy pierwsze słowa dotarły do moich uszu, poczułem zew językoznawcy. Jaćwingowie bowiem używali namiętnie pewnego słowa, które dość często zdarza mi się słyszeć na korytarzu szkolnym, a jeszcze częściej w szatni (kiedyś nawet pewna klasa miała z tego powodu duże problemy). Moja córka miała szansę usłyszeć, że jakiegoś Jaćwinga ujeb… komar (tzn. ugryzł), a innemu jeb… koszula (tzn. śmierdzi), a komuś innemu się pojeb… we łbie (tzn. dostał zawrotu głowy), a jeszcze inny zaraz przyjeb… (tzn. uderzy) sąsiadowi, jak mu znowu ruszy piwo. Tak mniej więcej tłumaczyłem na polski to słowo, którym posługiwali się Jaćwingowie przy byle okazji, ale pewności nie mam, czy dobrze przełożyłem, bo przecież jaćwieskiego nie znam.
Wracając z całkiem udanej imprezy, zastanawiałem się już na poważnie, czy Jaćwingowie przewyższali kulturą Polaków, czy na odwrót. A co do słowa zaczynającego się na „jeb”, to skąd się ono wzięło u Jaćwingów. Słowo jest popularne u Słowian, ale czy u Bałtów też? Obawiam się, że studenci udający Jaćwingów nie przemyśleli słownictwa, którym powinni się posługiwać przy zwiedzających. Poprzebierali się w zgrzebne szaty i myśleli, że to wystarczy. A przecież nie tylko szata zdobi człowieka, lecz także język.
Komentarze
:))) pieknie napisane.
Obawiam sie jednak, ze historykom sprytnie udalo sie ukryc przed swiatem fakt, ze Jacwingowie podbili cale terytorium od Baltyku po Tatry i od Odry po Bug…
Swoja droga – czy Pan jako jezykoznawca potrafilby wskazac inne rownie uniwersalne i szerokie w swym znaczeniu slowo?
Pozdrawiam,
rowiesniczka Jacwingow, choc z innego plemienia.
Ci Jaćwingowie, byli prawdopodbnie Słowianami i Wikingami w Chudowie koło Gliwic, jakieś dwa, czy trzy tygodnie temu.
🙂 Świetny reportaż, podam dalej. Ta Szwajcaria to też fajne miejsce, wiem coś o tym. I mieszkają tam świetni ludzie, bardzo ładnie mieszkają.
Ten typ tak ma. To jest specyficzne środowisko imprezowiczów, którzy kubią robić to poprzebierani za różne bractwa rycerskie i inne plemiona historyczne.
Jaćwingowie przemknęli przez historię i nie zostawili zbyt wielu śladów, ich język jest praktycznie tajemnicą. Znanych jest kilkadziesiąt słów przypisywanych temu ludowi, są to głównie nazwy geograficzne i imiona wodzów. Jedno z tych uratowanych słów to „Skurdo” – mogłoby ewentualnie służyć jako zamiennik słowa zaczynającego się na „jeb”.
Karolino, w kwestii innych uniwersalnych słów: „Karafka La Fontaine’a” Wańkowicza – rozdział „Słowa – wytrychy”. I wykład ogniomistrza w baterii działek przeciwlotniczych we Włoszech 🙂 Polecam.
O. Dziekuje. 🙂 Moze byc ciekawie, przy okazji zajrze do tej ksiazki. To zbior esejow, prawda?
To rozważania o pisarstwie, z reportażem w pierwszym planie. Przepiękne, z setkami cytatów ilustrujących przemyślenia Autora.